Odpowiedź na recenzję wystawy „Chcę być kobietą” pióra Piotra Kosiewskiego
Czytam recenzje kuratorowanej przez mnie wystawy Chcę być kobietą właściwie raczej z obowiązku, niż z ciekawości. Jakaż bowiem może ona być w „Wyborczej”? Wiadomo z góry,że jakby pisana ręką jednej z uczestniczek pikiety, która zakłócała wernisaż, więc nawet replikować nie ma sensu. Nieco inaczej rzecz się ma z tekstem Piotra Kosiewskiego, który jest dość znanym krytykiem.
Oczywiście uważam jego tekst za tendencyjny. Wmawia bowiem mi i biorącym udział w wystawie artystom, że lęk jest „motorem naszej sztuki”. Zarzuca konserwatywny resentyment wobec przemian, które zagrażają naszym uprzywilejowanym męskim i akademickim pozycjom. Czyli wpisuje całe zdarzenie w obowiązujący schemat logiki skrajności – albo postęp, albo konserwa. I nic pomiędzy ani ponad tym. Po raz kolejny oświadczam zatem, że moim zdaniem sam ów podział na postęp i konserwę (i jego konsekwencje) jest anachroniczny.
Zacznijmy jednak od opisu samej wystawy. Kosiewski twierdzi, że zgromadzone na niej prace „z trudem można ułożyć w jakąś spójną czy przekonującą opowieść”. Gdyby nieco staranniej wczytał się w moje komentarze, to wiedziałby, że kuratorując wystawy zapraszam artystów dając im wolną rękę w tym, co pokazują. Oczywiście tych, których znam i szanuję (jak w tym przypadku). Tak więc przystępując do montażu,większość prac widziałem pierwszy raz. I nie jest to nonszalancja, lecz programowe podejście. Bo moim zdaniem wystawa powinna być prezentacją dzieł sztuki, a nie powodem tworzenia dzieł sztuki. Sztuka istnieje na poziomie jednostkowego doświadczenia i refleksji. Redukowanie, a raczej abstrahowanie jej do poziomu metanarracji czy ideologii zaprzecza jej powołaniu. Stoję zatem na stanowisku przeciwnym niż aktualnie obowiązujące: dzieło jest manifestacją sztuki, a nie wystawa jako inscenizacja efektów wystawienniczych. Chcę być kobietą nie ma więc tezy, narracji, programu czy wspólnego frontu, lecz jest zbiorem indywidualnych refleksji i wątpliwości. Zatem stawiany jej zarzut „braku spójnej opowieści” jest właśnie zaletą.
Przykry nawyk traktowania dzieł sztuki przez pryzmat metanarracji przejawia się także w samym opisie Piotra Kosiewskiego. Jego zdawkowe ogólniki już z góry wykluczają sens poszczególnych prac. Na przykład mój obraz kwituje jednym zdaniem „Sławomira Marca Horyzont z dwoma krańcami – delikatnie namalowana abstrakcja. Trudno znaleźć jakikolwiek związek między nim a tematem wystawy”. Od profesjonalnego krytyka wymaga się jednak nieco pogłębionego spojrzenia. Bo sztuka współczesna już od dłuższego czasu nie operuje wyłącznie logiką adekwatności, lecz często grą samych nieadekwatności. Kosiewski wstępne rozpoznanie traktuje jako konkluzję. Dokładnie tak samo, jakby wychodząc z pozycji formalistycznych stwierdził, że „Marzec zaprezentował podłużny obraz akrylowy”. Przepraszam, ale to nie jest krytyka artystyczna. Uważam, że praca ta właśnie bardzo precyzyjnie „uczestniczy” w projekcie Chcę być kobietą (tak, uważam, że prowokacyjna zajawka czy polemiki stanowiły część całego projektu). Mój obraz istnieje na poziomie metonimii, gry struktury, a nie alegorii, metafory czy bezpośrednich performatywnych agonistyk. W swoich tekstach podkreślałem do znudzenia, że nie walczę w obronie patriarchatu, lecz z samąlogiką tożsamości, która redukuje nas do reprezentantów określonej rasy, płci, pokolenia, wyznania etc. Podkreślałem, że powinniśmy odzyskać subtelny poziom bycia sobą, bycia człowiekiem, a nie radykalizować gry w dyskryminacje i przywileje „prawdziwych kobiet i prawdziwych mężczyzn”. W tym kontekście Horyzont z dwoma krańcami jest absolutnie trafny. Horyzont zastanowi wszak archetyp wszelkich podziałów. Tu został ukazany w problematycznej wieloznaczności– jako iluzja (przestrzenność błękitnych plam) zderzona z materialnością (faktura na górnej krawędzi obrazu), które wspólnie konkurują o uwagę z horyzontalnym formatem płótna, który z kolei „unieważniany” jest równoległym tytułem napisanym ołówkiem bezpośrednio na ścianie (obraz wszak jest ekfrazą). Na środku bocznych krawędzi tego „fragmentarycznego” siłą rzeczy horyzontu znajdują się precyzyjne czarne linie podziału. To wszystko trzeba dostrzec, aby móc interpretować ten obraz. Kosiewski zdaje się powtarza rutynę naszej obecnej postkrytyki artystycznej, która w doświadczeniu sztuk wizualnych wychodzi od ideologicznych założeń i kończy na werbalnej, równie zaangażowanej interpretacji. Niekiedy zupełnie pomijając fakt istnienia… dzieła sztuki.
Podobnie w przypadku pozostałych artystów Piotr Kosiewski zastosował – powtórzę – zdawkowość, która nie tyle deformuje sens i wagę ich prac, co po prostu z góry je wyklucza.
Nie będę tu relacjonował moich polemik i oświadczeń w związku z tym projektem, krążą one na Facebooku, więc tam zapraszam. Nadal twierdzę, że wystawa ta jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych w ostatnim czasie. A tym razem po raz pierwszy „zaryczał” nie konserwatywny fundamentalizm, lecz aktyw nowolewicowy, a zwłaszcza feministki. Bo czemóż to nie można prowokować… prowokatorów? Albo ironizować z… ironistów? Powtarzam jednak z najwyższym przekonaniem – wystawa ta inicjuje pytania chyba rozstrzygające dla naszej aktualności. I pytań tych nie zagłuszą największe nawet wrzaski czy drwiny, żadnych „tłumów” i żadnych „autorytetów”. Bowiem dlaczego (według oficjalnych statystyk!) w tym kraju mężczyźni żyją coraz krócej? Dlaczego w kraju demokratycznym, gdzie wszyscy deklarują wolę równości wprowadza się ustawowe regulacje powodujące, że na tym stanowisku kobiety pracując po sześćdziesiątce będą dostawać jednocześnie pensję i emeryturę lub tzw. dodatek motywacyjny? Dlaczego nasz kraj jest jedynym w Europie, gdzie statystycznie mężczyźni popełniają samobójstwo osiem razy częściej niż kobiety?
I z innej strony: dlaczego nasze walki o wolność tak łatwo zamieniają się w opresjonowanie innych? Dlaczego godzimy się, aby dyskryminację „leczyć” innymi dyskryminacjami (na przykład tzw. wyrównawcze uprzywilejowanie)? Dlaczego deklaracje emancypacji zamieniamy tak często na bezpardonowy wyścig po granty i subwencje?
I jeszcze z innej strony: dlaczego sztuka współczesna musi być pochodną naszych sporów politycznych (czyli zorganizowanych form pazerności i korupcji)? Dlaczego „dobrym artystą jest ten, kto wizualizuje hasła lewicy klasowej” (O czy pisałem w teście Demokracja w artworld; w 2016 roku).
Na te i inne pytania prowokowane tą wystawą wcześniej czy później trzeba będzie odpowiedzieć.
Wystawa trwa nadal, jeszcze przez tydzień – zapraszam ludzi mających czelność chcieć posiadać własną opinię.
16.03.2019
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Jerzy Kosałka, Przemysław Kwiek, Ryszard Ługowski, Sławomir Marzec, Dariusz Mlącki, Paweł Nowak, Waldemar Petryk, Rafał Rychter, Jan Rylke, Tomasz Sikorski, Paweł Susid, Andrzej Szarek, Tomasz Zawadzki, Jan S. Wojciechowski
- Wystawa
- Chcę być kobietą
- Miejsce
- Galeria XX1, Warszawa
- Czas trwania
- 9–23.03.2019
- Osoba kuratorska
- Sławomir Marzec
- Strona internetowa
- galeriaxx1.pl