Nie boimy się eksperymentu. Rozmowa z Markiem Świcą
Katarzyna Oczkowska: Muzeum Fotografii w Krakowie przeszło w ostatnim czasie transformację, a w tym roku otworzy nową siedzibę. Co właściwie jest kluczowe w tych zmianach? Postać dyrektora?
Marek Świca: Z pewnością jest ważna. Jako inicjatora wizji i procesów, a także strażnika ich realizacji. Ale bez odpowiednich pracowników nawet najlepszy dyrektor nie osiągnąłby sukcesu. Miałem szczęście, że przychodząc do muzeum w 2016 roku, zastałem zespół składający się z ciekawych i kompetentnych osób. Przez kolejne lata udało mi się go jeszcze znacząco wzmocnić, bo przed MuFo stanęły i stoją nowe wielkie wyzwania. Oczywiście po latach doświadczeń w zarządzaniu instytucjami kultury, zaczynając pracę w MuFo, zdawałem sobie doskonale sprawę, że znam tę instytucję tylko z zewnątrz. Z tej pozycji nie zawsze widać wszystko, co należy rozwinąć, zmienić, udoskonalić czy wręcz niejednokrotnie zacząć budować od zera, ale nie spodziewałem się, że zmiany osiągną aż tak dużą skalę. A konkretnie chodzi o przebudowę i modernizację starej siedziby przy ulicy Józefitów, zakup i adaptację nowej przy ulicy Rakowickiej oraz łączenie tych działań z pracami nad nową strategią funkcjonowania instytucji, przygotowywanie oferty wystawienniczej, prace badawcze, inwentaryzacyjne, konserwatorskie. Nie udałoby się tego wszystkiego zrobić bez olbrzymiego zaangażowania i talentu moich współpracowników. No i oczywiście bez funduszy. Muzeum mogło zacząć się zmieniać również dzięki wsparciu ze strony władz miasta Krakowa, a także naszej operatywności w pozyskiwaniu funduszy w tym ze środków unijnych.
Będziemy od tego roku mieli i miały do dyspozycji trzy oddziały muzealne.
Właśnie domykamy docelową wizję funkcjonowania MuFo, która jest ściśle powiązana z rozbudową infrastruktury i wynikającą z niej nową topografią. To triada trzech obiektów. Począwszy od oddziału MuFo Józefitów, który jest sercem tego organizmu i od kilku miesięcy ponownie miejscem pracy kilku kluczowych zespołów. Zajmują się one szeroko pojmowanym zarządzaniem zbiorami muzealnymi, a więc inwentaryzacją, digitalizacją, konserwacją, magazynowaniem, a przede wszystkim opracowywaniem zbiorów. Bardzo duży nacisk położyliśmy na to, aby ten budynek, w którym realizujemy wysoce specjalistyczne funkcje − w wielu muzeach wciąż niedostępne dla publiczności − był na co dzień otwarty dla zwiedzających. Dzięki temu publiczność będzie mogła przyjrzeć się z bliska pracy muzeum w formie kilku ścieżek edukacyjnych. Narrację oparliśmy na prezentacji historii zdjęcia, które trafia do muzeum i podlega całej serii działań, zanim stanie się „muzealium” i spocznie w magazynie, powędruje na wystawę lub zdigitalizowane trafi do internetu. Jeśli ktoś wybierze formę zwiedzania w wersji poszerzonej, będzie miał możliwość nie tylko wejścia do pracowni oraz magazynów, ale również bezpośredniego kontaktu i rozmowy z naszymi specjalistami. Oprócz tego mamy gotowe cykle spotkań, wykładów i warsztatów, które czekają na zniesienie obecnego lockdownu w muzeach. Póki co, jak większość instytucji, część aktywności przenieśliśmy do internetu. Oferta MuFo Józefitów będzie ważnym dopełnieniem programu głównego, który będzie realizowany w przestrzeniach nowej siedziby przy ulicy Rakowickiej, gdzie właśnie kończą się roboty budowlane. Główną uwagę publiczności chcemy skupić w tym miejscu na wystawie stałej zatytułowanej Co robi zdjęcie? oraz na programie wystaw czasowych i towarzyszących im wydarzeń. Tam też będzie działać biblioteka.
Trzecim elementem jest zabytkowa Strzelnica, która od momentu przekazania MuFo w 2017 roku przez Prezydenta Miasta Krakowa Jacka Majchrowskiego, jawiła nam się jako przestrzeń inkubatora różnych pomysłów krążących wokół wizualności, co w znakomity sposób poruszała wystawa My(d)lenie oczu zrealizowana kilka lat temu w ramach programu edukacyjnego Szkoła widzenia.
Czy w koncepcji kuratorskiej wystawy stałej Co robi zdjęcie? będzie zawierać się odpowiedź na tytułowe pytanie?
W zadawaniu prostych, wręcz na pierwszy rzut oka trywialnych pytań, jest coś fascynującego. Gdy trafiają na podatny grunt, otwierają zupełnie nowe kierunki myślenia, nowe spojrzenia na dany problem. W tytułowym pytaniu wykorzystana została dodatkowo specyfika fleksyjna słowa „zdjęcie”. Dzięki temu, że forma mianownika i biernika jest taka sama może ono być podmiotem lub przedmiotem działania. To dobrze pokazuje specyfikę fotografii. Z jednej strony jest ona wytworem człowieka, z drugiej niezależnym bytem wywierającym niesamowity wpływ na rzeczywistość. Na wystawie zaprezentujemy subiektywny wybór obiektów z naszej kolekcji. Udostępniając je, pragniemy nie tyle dostarczyć estetycznej przyjemności oraz zachęcać do pogłębienia wiedzy historycznej, co raczej nakłaniać widzów do krytycznego spojrzenia na fotografię, rozumianą jako niezwykle ważny element kultury wizualnej. Szczególnie teraz, kiedy niesłusznie uznaje się, że to, co nie jest sfotografowane, nie istnieje, a robienie zdjęć oraz ich natychmiastowe upublicznianie w przesyconym obrazami świecie, staje się swoistą symulacją egzystencji.
I jak z tym Baudrillardowskim rozpoznaniem poradzili sobie kuratorzy?
Kuratorzy z właściwie nieskończonej ilości odpowiedzi na tytułowe pytanie wybrali kilka. Wystawa została podzielona na pięć części. Każda z nich zachęca do myślenia o fotografii w pewnym określonym kontekście. Wspólnie z naszą publicznością chcemy się zastanowić, jak powstaje fotografia, kto stoi za obiektywem aparatu, co jest fotografowane, dlaczego robimy zdjęcia oraz co może jeszcze zrobić fotografia w przyszłości.
Jak duża część zbiorów będzie pokazana na wystawie?
Z pozoru znikoma, biorąc pod uwagę, że nasze zbiory przekroczyły już 70000 muzealiów. Zaprezentujemy około 500 zdjęć i w większości będą to oryginalne pozytywy i negatywy. Poza tym niemal 350 aparatów oraz akcesoriów fotograficznych, a także archiwalia oraz publikacje z naszej biblioteki. Przyjęliśmy zasadę, że wystawa powinna opierać się na oryginałach, mimo ograniczeń w ich ekspozycji, wynikających z zaleceń konserwatorskich. To ważne, żeby opowiadać o fotografii, zwłaszcza młodym ludziom, opierając się na materialności tego medium.
Ważnym punktem odniesienia dla naszej pracy jest głębokie przekonanie, że nie ma jednej i pełnej historii fotografii, a próby jej holistycznego ujęcia to kuratorska utopia. To nas skłoniło do kompletnie innego podejścia w stworzeniu wizji wystawy stałej.
W uzasadnieniu konkursowym, dotyczącym projektu aranżacji wystawy, pojawiło się zdanie, że ekspozycja będzie przełamywać stereotypy na temat muzeów fotografii.
Konkurs wygrała koncepcja przygotowana przez Pracownię JAZ+Architekci Żmijewski Jaworski Massé s.c. z Warszawy. Członkowie jury jednogłośnie podkreślili, że zwycięski projekt zakłada zrealizowanie ekspozycji otwartej na współdziałanie widza, stwarzając również warunki do krytycznej refleksji na temat fotografii, rozumianej jako szeroko pojęty obraz, który pełni kluczową rolę we współczesnej kulturze wizualnej. Ponadto zwrócili uwagę na oryginalne elementy interaktywne, stanowiące wypadkową tradycyjnych ekspozytorów oraz instalacji przestrzennej, a także nieoczywistą relację z poprzemysłową architekturą budynku. Akceptując ten werdykt, miałem − podobnie zresztą jak moi współpracownicy − dokładnie takie same przekonanie. Ujęło nas między innymi to, że pomiędzy poszczególnymi sekwencjami ekspozycji pojawią się przestrzenie mające charakter environmentów, które wprowadzą widzów w trochę inne doświadczenie, niż w przypadku klasycznej wystawy z gablotami. To nie jest oczywiście żadna rewolucja, jeśli chodzi o wystawiennictwo, bo też nie takie były nasze założenia. Patrząc na specyfikę funkcjonowania muzeów fotografii na świecie, zaskakujący jest fakt, że w większości z nich nie ma wystaw stałych. Ich aktywność skupia się głównie na organizowaniu wystaw czasowych, tworzeniu programów badawczych czy wydawania publikacji. To nie oznacza, że nie poszukiwaliśmy punktów odniesienia dla naszego konceptu. Jednym z nich była otwarta niedawno po raz pierwszy w historii Victoria and Albert Museum w Londynie stała wystawa poświęcona fotografii, olśniewająca artefaktami zaprezentowanymi z klasyczną „angielską” elegancją i prostotą w skromnej, acz efektownej aranżacji.
Poważne aspiracje.
Przede wszystkim zwróciła naszą uwagę narracja wystawy i konsekwentne filtrowanie historii fotografii przez specyfikę muzeum. MuFo nie ma oczywiście takich zbiorów jak V&A, a co za tym idzie, nie możemy stworzyć nawet namiastki podobnej narracji o historii fotografii, prezentując przy tym kroki milowe w jej rozwoju czy wielkie nazwiska. Jednak podobnie determinującym czynnikiem są zbiory, jakimi dysponujemy tu i teraz. Ważnym punktem odniesienia dla naszej pracy jest głębokie przekonanie, że nie ma jednej i pełnej historii fotografii, a próby jej holistycznego ujęcia to kuratorska utopia. To nas skłoniło do kompletnie innego podejścia w stworzeniu wizji wystawy stałej.
Z premedytacją nie używamy w odniesieniu do kolekcji określenia „fotografia artystyczna”, które obarczone jest bagażem historycznych znaczeń. W decyzjach zakupowych pomocnym i definiującym dokumentem jest dla nas opracowana kilka lat temu i dostępna na naszej stronie internetowej polityka gromadzenia zbiorów.
A co z wystawami czasowymi?
Pierwsze projekty, jakie znalazły się w naszym planie wystaw czasowych, mają mocno zaakcentować kurs objęty przez MuFo, być egzemplifikacją polityki gromadzenia zbiorów i efektów działalności badawczej. Są odpowiedziami na pytanie, co nas kręci. Na przykład wystawa planowana na inaugurację działalności MuFo Rakowicka opiera się na pozyskanych w ciągu ostatnich pięciu lat zbiorach fotografii jako ważnego medium sztuki współczesnej i będzie to pierwsza publiczna prezentacja naszej nowej kolekcji w tak szerokim wyborze. Wystawa będzie mieć tytuł Tu zaszła zmiana i jej celem jest przybliżenie przemian, jakie dokonały się na przełomie XX i XXI wieku w relacjach sztuka-fotografia-rzeczywistość. Ponadto zamierzamy kontynuować znany i ceniony cykl wystaw Klucz do magazynu, prezentujący i problematyzujący kolekcję MuFo. Pojawią się też dwa nowe: Punkty zwrotne to cykl o kolejnych przewrotach w myśleniu i rozumieniu medium fotograficznego, a także związanymi z tym wybitnymi osobowościami historii fotografii światowej. Natomiast Przebłyski będą cyklicznym przeglądem najnowszej/najmłodszej fotografii, gdzie prezentowane będą najbardziej obiecujące talenty.
Natomiast w 2022 roku otworzymy wystawę zorganizowaną przez Institut für Kunstdokumentation und Szenografie w Düsseldorfie pod tytułem Facing Britain. British documentary photography since the 1960s, której kuratorem jest Ralph Goertz, założyciel instytutu. To fascynujący przegląd fotografii pokazującej zmieniające się oblicze Wielkiej Brytanii miedzy rokiem 1963 a 2020, widziane obiektywem ważnych dokumentalistów takich jak John Myers, Tish Murtha, Peter Mitchell oraz gwiazd pokroju Martina Parra.
Przyszły rok zamkniemy bardzo ważną wystawą Fotografika. Fotografia artystyczna w Polsce 1928-1978, którą przygotowują Adam Mazur i Łukasz Gorczyca. Inspirowana publikacjami Jana Bułhaka oraz Edwarda Hartwiga wystawa prac najwybitniejszych fotografików będzie mieć na celu problematyzację i kontekstualizację polskiej fotografii artystycznej.
Jednym z większych wyzwań, jeżeli chodzi o zakupy do kolekcji muzealnych, jest wyważenie wartości artystycznej/historycznej i finansowej ewentualnego nabytku. Nie ukrywam, że zderzenie prawideł funkcjonowania publicznej instytucji kultury z zasadami rządzącymi rynkiem sztuki, opierającymi się na mechanizmach promocji i kreowaniu mód jest dużym wyzwaniem.
MuFo rozwija swoją kolekcję, w związku z tym jakie kryteria przyjmujecie w odniesieniu do budowania działu fotografii współczesnej i tak zwanej fotografii artystycznej?
Z premedytacją nie używamy w odniesieniu do kolekcji określenia „fotografia artystyczna”, które obarczone jest bagażem historycznych znaczeń. W decyzjach zakupowych pomocnym i definiującym dokumentem jest dla nas opracowana kilka lat temu i dostępna na naszej stronie internetowej polityka gromadzenia zbiorów. Każdorazowo decyzję o pozyskaniu nowego obiektu, opieram na doświadczeniu, wiedzy, fachowości, rzetelności i wyczuciu kilku kustoszy, a więc Marka Janczyka, Marty Miskowiec, Moniki Kozień i Andrzeja Rybickiego oraz nowego szefa działu fotografii Dominika Kuryłka, a w przypadku sprzętu i akcesoriów fotograficznych Marka Maszczaka. Sięgamy też coraz częściej po opinie ekspertów zewnętrznych. Oczywiście bardzo zależy nam na pozyskiwaniu do zbiorów ważnych dla polskiej fotografii i sztuki nazwisk. Mamy na tym polu jeszcze dużo do zrobienia, bo braki w zbiorach są nadal spore. Fokusowanie na twórcę to tylko jedna z perspektyw, określających charakter MuFo. Skupiamy się również na szeroko rozumianej wizualności. Interesuje nas nieustannie zmieniająca się ikonosfera, jej rola w budowaniu zarówno indywidualnej, jak i zbiorowej pamięci i wrażliwości. Dlatego chcemy uzupełnić kolekcję o najnowszą fotografię amatorską, a także cyfrową. Jak dotkliwy jest brak tego typu obrazów w zbiorach MuFo, pokazała aktualna wystawa stała Portret, zorganizowana w MuFo Strzelnica, prezentująca ewolucję portretowania od połowy XIX wieku do dzisiaj. Żeby ją zrealizować musieliśmy posiłkować się zdjęciami z prywatnych archiwów, bo w kolekcji historia fotografii rodzinnej kończyła się właściwie na latach 40. XX w. Biała plama obejmowała więc 70 lat.
Jednym z większych wyzwań, jeżeli chodzi o zakupy do kolekcji muzealnych, jest wyważenie wartości artystycznej/historycznej i finansowej ewentualnego nabytku. Nie ukrywam, że zderzenie prawideł funkcjonowania publicznej instytucji kultury z zasadami rządzącymi rynkiem sztuki, opierającymi się na mechanizmach promocji i kreowaniu mód jest dużym wyzwaniem. Wymaga zdystansowanego spojrzenia, chłodnej analizy i umiejętnego balansowania pomiędzy paradoksami jakie generuje taka sytuacja. I nie można zapominać, że zakup pracy do kolekcji automatycznie nobilituje autora oraz ma wpływ na wartość rynkową. Dlatego musimy podchodzić ostrożnie i bardzo roztropnie do zakupów, podobnie zresztą jak do kwestii kogo, co i dlaczego prezentujemy. Bo zdarzają się sytuacje, kiedy ktoś jest na fali, a później z różnych powodów ma tendencję spadkową.
Cytując Kantora, nie można ciągle być na fali, trzeba być falą.
Tak właśnie widzę współczesność i aktualność MuFo. Nawet jeżeli czasami ma się to wiązać z kroczeniem pod prąd najmodniejszych trendów. I absolutnie nie mówię tu o asekuranckich praktykach i zamknięciu na ryzyko. My naprawdę nie boimy się eksperymentu. Jako jedno wielkie miejsce eksperymentu widzimy na przykład przyszłą działalność MuFo Strzelnica. Także w sferze kolekcjonowania staramy się wyłapywać ważne zjawiska dotyczące wizualności. Nie tylko nowe trendy, ale czasami także ryzkowne rozwiązania formalne. Takim działaniem-wyzwaniem dla klasycznych praktyk muzealnych był zakup cyklu prac Bartosza Wajera Saturday Morning Selfie, bazujących na wizerunkach influenserek z Instagrama. Są to rysunki na papierze fotograficznym, które z czasem ulegają zmianom. Nie chodzi o to, żeby nie podejmować ryzyka, ale podejmować je z dużo większą roztropnością, bo nie musimy być na rynku graczem pierwszoplanowym.
Czyli jednak Instagramowa estetyka wkracza do MuFo.
Trudno żebyśmy nie poruszali tematów, które są ważne dla współczesnego człowieka. Nie możemy udawać, że fotografia cyfrowa nie zaczęła funkcjonować w innych obszarach niż dotychczas. To gigantyczna rewolucja, z którą się mierzymy, także jeśli chodzi o prawodawstwo muzealne. Bo pojawienie się obiektu cyfrowego w kolekcji, zupełnie dekonstruuje sprawnie dotychczas funkcjonujący, tradycyjny sposób myślenia o muzealium. Ktoś spoza świata muzealnego nawet nie zdaje sobie sprawy, jaki ładunek rebelii mieści się w decyzji wprowadzenia do zbioru obiektu niematerialnego.