NR 12/2023

„Na głos” w Galerii Labirynt w Lublinie

Aleksy Wójtowicz
Tekst opublikowany w magazynie Szum 39/2022
widok wystawy „Na głos", Galeria Labirynt w Lublinie, fot. Wojciech Radzki
„Na głos” w Galerii Labirynt w Lublinie
widok wystawy „Na głos", Galeria Labirynt w Lublinie, fot. Wojciech Radzki
Na głos jest jedną z tych wystaw, które istnieją w dwóch, odmiennych, rzeczywistościach ich recepcji – z jednej strony przez zaledwie obserwujące wojnę i z drugiej – ofiary rosyjskiej agresji, dla których inicjatywy tego rodzaju mają realną wagę. Ta druga perspektywa jest priorytetowa. Lubelska wystawa jako ukazująca dorobek kulturowy osób z Ukrainy sama w sobie jest arsenałem w walce o emancypację tożsamości ukraińskiej; służy innym celom niż podobanie się krytyce i zaznaczanie własnej widoczności na scenie artystycznej. Nawet widoczność jest zupełnie czym innym dla osób z Ukrainy niż dla osób z jakiegokolwiek innego miejsca w Europie – jest walką na śmierć i życie z okupantem próbującym zbrojnie i propagandowo wymazać Ukrainę z mentalno-kulturowych map świata i realnie przejąć jej terytoria.

Ukraiński twórca Oleksiy Radynski w wywiadzie dla „Krytyki Politycznej” z lipca 2022 roku mówił: „kulturze rosyjskiej należy się dużo większa kara niż bojkot. Należy się jej dekonstrukcja”. Ta kara „większa niż bojkot” uderza w samo sedno imperialistycznej polityki władz rosyjskich – zarówno z perspektywy historycznej, jak i najbardziej współczesnej rzeczywistości wojennej. Podstawą dla dekonstrukcji jest przyjęcie za pewnik tego, że tożsamość i wpisana w nią tradycja nie są dane raz na zawsze, ale że istnieje możliwość ich przekształcania. Dzięki odkryciu zależności od procesów kolonizacji i hegemonii istnieje szansa, aby zbudować je w inny sposób. Podczas gdy polskie społeczeństwo nieśpiesznie przeżywa małą gorączkę odkrywania własnej historii ludowej i społecznej, nasi sąsiedzi i sąsiadki zza ukraińskiej granicy stanęli przed wyzwaniem nieporównywalnie większym i trudniejszym – wojną wypowiedzianą przez Federację Rosyjską; prawdziwą wojną – kolonialną, prowadzoną na wszystkich frontach.

Pytanie o to, co widać w Labiryncie, od razu przywołuje ważną kwestię celowości wystaw, które od co najmniej kilku miesięcy pojawiają się w Polsce i Europie w związku z wojną w Ukrainie.

Zdaję sobie sprawę, że „dekonstruować” i „dekolonizować” – z perspektywy relatywnie bezpiecznych polskich mieszkań i wobec nienegocjowalnego przywileju bycia nieco bardziej na zachód – znaczy tyle co „dawkować sobie teorię”, ale to jedyna perspektywa, jaką posiadam. Dlatego pisząc o wystawie Na głos pokazanej w lubelskim Labiryncie, mogę wypowiadać się wyłącznie z dystansu. Nie wiem, czym jest dekonstrukcja praktykowana z karabinem w ręku ani dekolonizacja własnej tożsamości na przymusowej migracji. Pytanie o to, co widać w Labiryncie, od razu przywołuje ważną kwestię celowości wystaw, które od co najmniej kilku miesięcy pojawiają się w Polsce i Europie w związku z wojną w Ukrainie.

widok wystawy „Na głos", Galeria Labirynt w Lublinie, fot. Wojciech Radzki

Na głos jest jedną z tych wystaw, które istnieją w dwóch, odmiennych, rzeczywistościach ich recepcji – z jednej strony przez zaledwie obserwujące wojnę i z drugiej – ofiary rosyjskiej agresji, dla których inicjatywy tego rodzaju mają realną wagę. Ta druga perspektywa jest priorytetowa. Lubelska wystawa jako ukazująca dorobek kulturowy osób z Ukrainy sama w sobie jest arsenałem w walce o emancypację tożsamości ukraińskiej; służy innym celom niż podobanie się krytyce i zaznaczanie własnej widoczności na scenie artystycznej. Nawet widoczność jest zupełnie czym innym dla osób z Ukrainy niż dla osób z jakiegokolwiek innego miejsca w Europie – jest walką na śmierć i życie z okupantem próbującym zbrojnie i propagandowo wymazać Ukrainę z mentalno-kulturowych map świata i realnie przejąć jej terytoria. Nie podlega dyskusji, że pod tym względem Na głos jest wystawą, która pełni ważną rolę w większym zrywie na polu kultury i sztuki, który z powodzeniem można nazwać antyfaszystowskim i antykolonialnym. Długie jego trwanie i przymus pilnej aktualizacji skutecznie niweluje optymistyczne założenie, że faszyzm i imperializm są zakończonym epizodem globalnej historii.

dekolonizacja jako proces jest wielopodmiotowa, nie dotyczy tylko społeczności, które walczą o podmiotowość, ale także tych, które są świadkami tej walki i próbują ją opisać

Co jednak wynika z perspektywy zdystansowanego teoretyka patrzącego na część tego wielkiego projektu; widza świadomego niewdzięcznej roli recenzenta wystawy, której jest tylko drugoplanowym odbiorcą? Wystawa w Galerii Labirynt otwiera się manifestem w trzech językach – polskim, angielskim i ukraińskim – który prezentuje założenia zespołu kuratorskiego oraz zaproszonych artystek i artystów z Ukrainy. Podobny zabieg jest utrzymany w części komunikacji pokazu, która obejmuje opisy prezentowanych prac. Silną ramę narracyjną stanowią teksty, które powstały w reakcji na wojnę, pisane z perspektywy badaczek i badaczy z Polski i Ukrainy – dostępne są po angielsku, czyli w języku globalnym, który umożliwia przekroczenie barier językowych. Niewątpliwie warstwa teoretyczna, prezentowana w różnych miejscach ekspozycji, stawia na elementarną edukację: zarysowanie rzeczywistości, z której przychodzą artyści i artystki. Okazuje się, że aby mówić „na głos” o Ukrainie poza jej granicami trzeba mówić po angielsku; w języku, który – wydaje się – przestał już budzić skojarzenia z projektem brytyjskiej kolonizacji i stał się narzędziem komunikacji międzynarodowej, umożliwiającej unaocznienie doświadczenia. W części wystawy, która opiera się na praktyce – dziełach sztuki i realizacjach – język również odgrywa istotną rolę. W cyklu Wojna w Ukrainie Lady Nakonechnej z 2015 roku komunikaty oparte są na subtelnych różnicach w używaniu przyimków, które ujawniają ideologiczną i polityczną pozycję wypowiadającej osoby. Dla odbiorcy posługującego się językiem polskim preludium do uważności w dobieraniu słów była praca W Ukrainie Yulii Krivich z 2019 roku. Poprzedziła ona zmianę sposobu określania tego, czy wojna toczy się „na” czy „w” Ukrainie przez część (głównie liberalnych) mediów. A przy okazji uświadomiła nasze własne, powszechnie wypierane kolonialne zaszłości, które przetrwały w języku. Wspominam o tej nieobecnej na wystawie pracy nieprzypadkowo. Otóż dekolonizacja jako proces jest wielopodmiotowa, nie dotyczy tylko społeczności, które walczą o podmiotowość, ale także tych, które są świadkami tej walki i próbują ją opisać. Cyklem, który również opiera się na języku, są Ćwiczenia z kolorowych represji Lucy Ivanovej, która łączy abstrakcyjne plamy kolorów z ukraińskimi słowami. Do tej enigmatycznej pracy wrócę w dalszej części tekstu, bo moja interpretacyjna przygoda z nią trwała jeszcze przez kilka dni po powrocie z Lublina.

widok wystawy „Na głos", Galeria Labirynt w Lublinie, fot. Wojciech Radzki
widok wystawy „Na głos", Galeria Labirynt w Lublinie, fot. Wojciech Radzki
widok wystawy „Na głos", Galeria Labirynt w Lublinie, fot. Wojciech Radzki
widok wystawy „Na głos", Galeria Labirynt w Lublinie, fot. Wojciech Radzki

Język w ekspozycji Na głos nie jest jedynym sposobem komunikacji z odbiorcą – to wystawa, która pokazuje wiele taktyk opowiadania o doświadczeniu kolonizacji, ludobójstwa (także kulturowego) i próbach przepracowania tożsamości. Pojawiają się tu zupełnie klasyczne media, takie jak figuratywne obrazy Yehora Antsyhina, rekonstrukcja obrazu-transparentu Vovy Vorotniova, obiekty Vitaliia Shupliaka i Danila Shumikhina oraz fotografie Dimy Tolkachova. Obok nich znajdują się jednak media nierozerwalnie złączone ze współczesnością, które wykorzystują rozszerzoną rzeczywistość (AR), komunikator Telegram (jako nośnik historii grupy Ksi Prostir w Kombinacie Artystów) i format gry eksploracyjnej (Pipe Dream Darii Kozlovej i Arwiny). Z tymi stosunkowo najbardziej awangardowymi i nowoczesnymi formatami wiąże się pewien problem – dotyczy on nie tyle mankamentów samej wystawy, ale, jak nazwaliby to niektórzy, skomplikowanej relacji pomiędzy sztuką a nowymi mediami cyfrowymi. O ile nie da się przecenić roli Internetu w obrazowaniu rosyjskich zbrodni, prowadzeniu wojny na froncie sieciowym i widzialności sprawy ukraińskiej, o tyle przykłady użyte w wystawie nie działały najlepiej. Epistolarna historia Ksi Prostir rozpisana na kilkaset wiadomości i zdjęć miała tę przypadłość, że aplikacja umożliwiająca jej lekturę samoczynnie się resetowała. Sama dokumentacja była ogromna i właściwie mogła stanowić gratkę dla najbardziej zainteresowanych działalnością grupy – sam poległem po dłuższej chwili siedzenia przy niskim kawowym stoliku upozowanym na wyrwany z rzeczywistości lat 60. Istnieje zatem szansa, że osoby przywykłe do czytania długich tekstów na ekranie tabletu były w stanie zapoznać się z całą historią potyczek o wynajmem przestrzeni w Kombinacie Artystów. […]

Pełna wersja tekstu jest dostępna w 39. numerze SZUMU.

NEWSLETTER

Co piątek w Twojej skrzynce!


Czytaj więcej w magazynie Szum 39/2022

Stopka

Artystka / ArtystaYehor Antsyhin, Kateryna Berlova, Kateryna Buchatska, Nadiia Chervinska, Commercial public art, Daniil Galkin, Lucy Ivanova, Daria Kozlova i Arwina, Ksi Prostir, Iva Naidenko, Nadiia Koval, Maria Matiashova, Lada Nakonechna, Daniil Shumikhin, Vitalii Shupliak, Dima Tolkachov, Vova Vorotniov, Kamyla Yanar
WystawaNa głos
MiejsceGaleria Labirynt
Czas trwania23.09 – 6.11.2022
Kuratorka / KuratorKrystian Kamiński, Valerie Karpan, Marina Khrypun, Agata Sztorc-Gromaszek
FotografieWojciech Radzki
Strona internetowalabirynt.com/2022/09/09/na-glos/
Indeks

Zobacz też