Mokro i z nadzieją. „SPLASH: eco + hydrosexuals unite!” w lokalu_30
Wystawa SPLASH: eco + hydrosexuals unite! w warszawskiej galerii lokal_30 jest, przynajmniej częściowo, kompletnie absurdalna. Jest też wspaniała. A może najbardziej absurdalne w tym przypadku jest to, że jest całkiem klasyczną wystawą? Zgodnie z zapowiedziami galerii ma być to „pierwsza przekrojowa wystawa legendarnych Annie Sprinkle i Beth Stephens we współpracy z duetem cyber_nymphs, tworzonym przez Justynę Górowską i Ewelinę Jarosz”. Ale jak w galerii pokazać doświadczenie? Happening? Jak zamknąć w niej performans site-specific? Jak pokazać żywioły, które w sztuce Sprinkle i Stephens (a także woda, silnie obecna również w twórczości hydroseksualnego duetu cyber_nymphs) odgrywają własną, istotną rolę?
Z czterech sal lokalu_30 jedna została przekształcona w salę kinową. W pozostałych znalazły się instalacje Górowskiej i Jarosz, chmura jako obiekt erotyczny, ekrany z dokumentacją wideo. Jeden, z performansu Sprinkle Post Porn Modernist i drugi, z kompilacją rejestrów „ekoseksualnych zaślubin” Sprinkle i Stephens z „osobami hiperformatu” – z Ziemią, powietrzem, niebem, Słońcem, węglem, morzem itd. Pierwsze zaślubiny (z Ziemią) odbyły się w 2008 roku; od tego czasu artystki urządziły ich jak dotąd ponad dwadzieścia, w dziewięciu krajach na całym świecie. Wywieszone zostały dwa manifesty – ekoseksualny i hydroseksualny, które odnosząc się do pojęcia orientacji seksualnej starają się pokazać nieoczywiste, ale naturalne (jak oddychanie powietrzem, picie wody, grzanie się przy ogniu) więzi emocjonalne człowieka ze środowiskiem. Teksty i ich autorki wzywają do gestów polityczno-miłosnych, które polegać mają na zbliżaniu się do żywiołów, zjawisk czy „hiperobiektów” (takich jak planeta Ziemia) oraz negacji antropocentrycznego dystansu pomiędzy człowiekiem i resztą świata. W Manifeście ekoseksualnym obiektem seksualnego przyciągania jest planeta Ziemia („Ziemia jest naszą kochanką. Jesteśmy szaleńczo, namiętnie i niepohamowanie zakochane i każdego dnia czujemy wdzięczność za tę relację”), w Manifeście hydroseksualnym – woda („Hydroseksualistami jesteśmy! Jesteśmy akwafilami, głęboko zanieczyszczonymi zbiornikami wodnymi. Jesteśmy dziećmi zakochanymi w niebinarnej, przejściowej, życiodajnej substancji, która łączy wszelkie iskry istnienia na »Błękitnej planecie«…”).
Na wystawie znaleźć można również stół z archiwum twórczości Sprinkle i Stephens: płyty DVD z filmami postpornograficznymi, postpornograficzną talię kart Annie, włoskie tłumaczenie książki Post Porn Modernist, materiały seksuologiczne, dokumentacje wspólnych projektów artystycznych czy wydaną w 2021 roku książkę Assuming the Ecosexual Position: The Earth As Lover („Zajęcie pozycji ekoseksualnej: Ziemia jako kochanka”), a także – tablicę z ulotkami, zaproszeniami na działania, wystawy itp. Do tego kilka zdjęć ponaklejanych na ścianach, tekturowy stand z ekoseksualnym plakatem (Annie leży z zadartymi nogami wśród kwiatów, Beth ją podlewa swoją wielką konewką) i powiększona reprodukcja recepty z Kliniki Hydroseksualnej, która na jeden dzień zawitała na warszawskie Pola Mokotowskie.
W 2014 roku Stephens, profesorka sztuki, otworzyła na UC Santa Cruz laboratorium. Od tego czasu artystki i zaproszeni przezeń goście eksplorują seksualny wymiar więzi człowieka z przyrodą.
Zapylanie
Sprinkle i Stephens są niezmordowane. Obie ukształtował Fluxus, z którego to wzięły przede wszystkim humor i niepohamowaną skłonność do tworzenia manifestów, ale przede wszystkim – odejście od klasycznego rozumienia sztuki. Od tworzenia przedmiotów wolą wywoływać doświadczenia (stąd mój komentarz o absurdalnym wymiarze robienia z tego wystawy). Od indywidualności, oryginalności i odrębności wolą wspólnotę, bycie razem, scalanie, miłość – coś do odczuwania i uprawiania. Szukając nazwy na swoje zadanie w świecie sztuki i aktywizmu, postawiły na „zapylanie” (pollination) czy też „rozpylanie” (skoro trafiły do cyber–nimf, pod wodę) – bo przecież nie na „zarażanie” czy „nawracanie”. Metafora zapylania prowadzi nas prosto przez ginące gatunki zapylaczy (makes a bee-line) do osi działalności artystycznej Sprinkle i Stephens w ostatnich latach: pozycji ekoseksualnej – politycznego wykorzystywania miłości i rozkoszy do walki o to, co ważne. Może najważniejsze. „Dziś, po wielu latach naszej ekoseksualnej przygody, pragniemy podzielić się naszymi historiami, zapylać rezultatami naszych badań i dawać świadectwo naszej miłości dla naszego wspaniałego domu” – tak o swoich celach piszą Sprinkle i Stephens w Assuming the Ecosexual Position. Celach życiowych, politycznych i artystycznych zarazem.
Pozycja ekoseksualna
„Kiedyś byłyśmy lesbijkami, teraz jesteśmy ekoseksualne” – przedstawia się para artystek, wchodząc na spotkanie queerowych osób gdzieś w Zachodniej Wirginii (scena z filmu Goodbye Mount Galey – An Ecosexual Love Story). Tłumaczą, że chodzi o poczucie podniecenia i więzi w kontakcie z gruntem, błotem, wodą, roślinnością, kwiatami. „Najpierw używałyśmy tego określenia z przymrużeniem oka – pisze Stephens w Assuming Ecosexual Position – ale im dłużej o tym rozmawiałyśmy, tym bardziej okazywało się, że coś w tym jest”. W 2005 roku Sprinkle i Stephens rozpoczęły siedmioletni projekt The Love Art Laboratory – a w 2008 roku postanowiły otworzyć swój związek i wyprawić swoje wesele z Ziemią. W 2014 roku Stephens, profesorka sztuki, otworzyła na University of California w Santa Cruz laboratorium. Environmental Art, Research, Theory, and Happenings, w skrócie E.A.R.T.H. Lab. Od tego czasu artystki i zaproszeni przezeń goście eksplorują seksualny wymiar więzi człowieka z przyrodą.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że Sprinkle jako nieszablonowa edukatorka seksualna jest w Stanach Zjednoczonych postacią kultową, ważną figurą ruchu sex positivity z doktoratem z seksuologii. Od wielu dekad pomaga oswajać seks nienormatywny, pełnymi garściami czerpiąc z własnych doświadczeń jako aktorki, twórczyni filmów porno i pracownicy seksualnej. Przyjęcie pozycji ekoseksualnej może się wydawać logicznym „poszerzeniem pola walki” – tyle, że nie o walkę tu chodzi, a o miłość.
Zaś miłość z Ziemią można uprawiać na co najmniej 25 sposobów, między innymi – „dotykając jej wszędzie”, „obejmując i głaszcząc jego drzewa”, „mówiąc sprośne rzeczy jej roślinom”, „pływając nago w ich wodach”… Może ta ekoseksualność to wcale nie jest taka rzadka orientacja?
W zestawieniu z huczną i miejscami rubaszną sztuką Sprinkle i Stephens, cyber_nimfy są całkiem seriozne. A wierząc w potęgę instytucji zakładają Blue Humanities Archive, archiwum zapisane w kropli cieczy.
Wesela i mariaże
W zestawieniu z huczną i miejscami rubaszną sztuką Sprinkle i Stephens, cyber_nimfy są całkiem seriozne. „Wystawa podejmuje temat najważniejszej i aktualnie jednej z najtrudniejszych relacji, jakie można sobie wyobrazić: więzi pomiędzy osobami ludzkimi i środowiskiem” – piszą w eseju kuratorskim. A wierząc w potęgę instytucji zakładają Blue Humanities Archive. To transdyscyplinarny projekt, w którym Górowska i Jarosz tworzą archiwum hydroseksualnych i skupionych na wodzie projektów badawczo-artystycznych. Na samym klasycznym archiwum nie poprzestają, ponieważ ma ono zostać zakodowane jako DNA i ostatecznie stać się kroplą cieczy. Oprócz tego, cyber_nimfy piętnują nierówności i zagrożone prawa reprodukcyjne, lamentują nad utratą bioróżnorodności, a czasy, w których żyjemy określą w swoim Manifeście hydroseksualnym mianem Hydrocenu. Stworzyły także specjalne aplikacje – jedną wokół Manifestu, druga z nich dopełnia doświadczenia Cyber zaślubin z krewetkami solankowymi. Drukując w technice 3D, korzystają ze specjalnego ekologicznego filamentu. Wszystko tu wydaje się dopięte na ostatni guzik.
Dla Sprinkle i Stephens ekoseksualne stawki są nieco inne. Tam, gdzie cyber_nimfy sięgają po język trudności, ryzyka i zagrożenia, Sprinkle i Stephens mówią: sytuacja jest groźna, musimy coś z tym zrobić; to może wprowadźmy do eko-aktywizmu radość, przyjemność, po prostu – radochę?
Tłumacząc słowo wedding na polskie „zaślubiny” kuratorki niejako pożeniły własną praktykę ze starszymi koleżankami. O ile u Sprinkle i Stephens chodzi o serię frywolnych weselisk, tak u zainspirowanych nimi Cyfrowych zaślubinach z krewetkami solankowymi mowa bardziej o ceremonii ślubnej i celebracji ekologiczno-polityczno-sensualnego związku z gatunkiem delikatnego skorupiaka – tytułowej krewetki solankowej (artemii). Amerykankom w ich zaślubinach chodzi przede wszystkim o celebrację i rytuał, a konsumpcja związku jest zaś raczej zwieńczeniem niż początkiem procesu; cyber_nimfy swoją relację z krewetkami potraktowały perspektywicznie. Rozwijają ją multimedialnie, doczekawszy się nawet artystycznego potomstwa – w końcu artemie rozmnażają się nie inaczej, jak przez partenogenezę.
Krewetkowe dziecko-hybryda zostawia nas samych z interpretacjami – czy chodzi o nieprzewidziane konsekwencje działalności człowieka dla oceanów? Potencjał współistnienia i współdziałania? Solankową przyszłość ludzkości?
Hybrydowe dzieci
Prawdopodobnie najbardziej spektakularny element wystawy SPLASH! to Krewetkowe dziecko-hybryda z 2022 roku. Na instalację składa się pokój, a właściwie kącik dziecięcy, wydzielony w przestrzeni półprzezroczystą kotarą. Pośrodku kącika stoi gniazdo na postumencie. Jest nieuporządkowane, jego fragmenty walają się po podłodze; jedno hybrydowe krewetkowe dziecko leży w gniazdku, drugie gdzieś spadło i się poniewiera, jak na krewetkę w swoim naturalnym habitacie przystało. Te dziwne dzieci mają pancerze i kolce – a patrząc na nie, zaczynam rozumieć, dlaczego w dawnych czasach po urodzeniu potworka zostawało się wyklętą ze społeczności czarownicą. Cyber_nimfy z potworkami są raczej pogodzone, choć wyraźnie nie umieją ich upilnować. W piękny, kołysany prądami podwodny świat (do wglądu w ich instalacji Osoby hydroseksualne, łączcie się!) wtargnął absolutny chaos, sztorm doskonały. Miło zobaczyć, że nawet nimfy są po prostu ludźmi… Inaczej niż w Cyfrowych zaślubinach czy instalacji Hydrosexuals Unite!, krewetkowe dziecko-hybryda zostawia nas samych z interpretacjami – czy chodzi o nieprzewidziane konsekwencje działalności człowieka dla oceanów? Potencjał współistnienia i współdziałania? Solankową przyszłość ludzkości? Czy wszystko naraz?
Klinika hydroseksualna
Choć w opisie wystawy organizacja kliniki hydroseksualnej na Polach Mokotowskich była wydarzeniem towarzyszącym, w szerszym kontekście twórczości Sprinkle i Stephens jest odwrotnie. W ich praktyce to właśnie performans uczestniczący, happening, doświadczenie górują nad statyczną ekspozycją.
Klinika cieszyła się ogromnym – jak na jej nowatorskie założenia – powodzeniem. Przez dwie godziny odwiedziło ją kilkadziesiąt osób, najwyraźniej zainteresowanych swoim zdrowiem hydroseksualnym. Ale też ciekawych dostępnym happeningiem w pięknych okolicznościach przyrody, choć także i siebie nawzajem. Jak powiedziała mi Agnieszka Szpila, jedna z zaproszonych „konsultantek”, w jej odczuciu „najważniejsze było zorganizowanie ludziom okazji do spotkania”. „Klinicystki” prowadziły rozmowy z osobami uczestniczącymi i na tej podstawie wypełniały druki „hydroseksualnej recepty”. Ile razy w tygodniu masz wkładać ręce w ziemię? A może powinn_x_ś zająć się odnową rafy koralowej? Zminimalizować ślad węglowy? Założyć sobie kompost? A może, choć czasem to bardzo trudne, po prostu wdech i wydech?
Sztuka nastawiona na spotkanie
Doświadczanie nas zmienia, oglądanie niekoniecznie. Sprinkle i Stephens w celebrowaniu ciała, seksualności i przyjemności znalazły nową (ale i przecież odwieczną) materię sztuki: przyciąganie i uczestnictwo. Spontaniczność Fluxusu w twórczości samej Sprinkle oraz w duecie ze Stephens spotyka się z postpornograficznym zainteresowaniem erotyką jako obszarem politycznym – obszarem tworzenia nowych sensów. Erotyka wywodzi się od erosa, w filozofii: pierwotnej siły zorientowanej na łączenie się, przybliżanie, pojednanie, mieszanie. Na wystawie w lokalu_30 znajdziemy raczej ślady tej twórczości, archiwa spotkań. Nieco inaczej ma się rzecz z duetem cyber_nymphs, które w sztuce kumulują wysiłki z innych frontów, przede wszystkim akademickiego – w obszarze Blue Humanities, humanistyki zorientowanej na wodę i oceany. Chodząc po salach miałam wrażenie przełączania się raz za razem z dokumentowanego długiego trwania na wystawiennicze teraz.
Nieciągłość nie musi być niczym złym. W tym przypadku wynika ona z tego, jak działa samo rozpylanie i zapylanie. Również w sztuce zainspirowanej tym roślinnym trybie reprodukcji – który przyszłość oddaje przypadkowi – może owocować nieoczywistymi przeskokami. Tymi, które wymykają się nie tylko dialektyce, ale nawet Deleuzjańskiej logice kłącza. Zaakcentowane w tytule wystawy łączenie się można brać dosłownie, choć śluby i wesela z istotami nie-ludzkimi przywodzić mogą na myśl nawet małżeństwa z nie-obywatelami, które niegdyś zawierano, aby zapewnić im (nomen nomen) zieloną kartę. A przynajmniej część praw w nowym kraju. W rozregulowanym ludzką ręką ekosystemie taka „zielona karta” przydałaby się polskim rzekom lub tutejszym pierwotnym puszczom.
Zaczęłam od tego, że ta wystawa jest wspaniała. Jest – bo nie tylko przybliża ważny, a dość daleki fragment sztuki z innej części świata, ale przede wszystkim dlatego, że może zachęcać, aby robić własną. Przypomina, że przyjemność i aktywizm nie muszą się wykluczać. Wszyscy możemy być aktywistkami, a tym samym, wszystkie możemy robić sztukę; co więcej, sztuka może zmieniać świat. Taka wystawa rozpyla nadzieję.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Annie Sprinkle, Beth Stephens; cyber_nymphs: Justyna Górowska, Ewelina Jarosz
- Wystawa
- SPLASH: eco + hydrosexuals unite!
- Miejsce
- lokal_30
- Czas trwania
- 14.06 – 14.09.2024
- Osoba kuratorska
- cyber_nymphs
- Fotografie
- Matylda Uszyńska