Może za fajnie. Może za ładnie. Kuba Dąbrowski w Zachęcie
„Poruszoność, przekoloryzm, rozmazaność, nieostrość, prześwietloność – to dobrze. Dobrze – to dobrze.(…) Źle – to dobrze. Niedobrze gdy zafajnie. Niedobrze gdy załadnie.(…) bo kiedy z pozoru coś cię cieszy, uważaj jak cieszy bo nie minilabizm lecz zafajnizm może być to.” (fragment manifestu Minilabistów, popularnego w minionym dziesięcioleciu kolektywu polaroidowego)
Już ponad dekadę temu grupa Minilabistów przestrzegała przed czyhającymi na ambitnego twórcę niebezpieczeństwami. On jednak, niepomny przestrogom, poświęcił się wzmożonej produkcji fotograficznego contentu. Rozkopana pościel, siatka foliowa z zakupami, impreza, pejzaż polski, dziewczyny, chłopaki i ich twarze przepalone. Posiadacz aparatu z gatunku mju II stał się nieznośnym łowcą motywów i motywików, nieciekawych z wyboru, nudnych z konieczności. Szara rzeczywistość zalała ekrany komputerów i ściany galerii, plasując fotografa gdzieś w pobliżu artysty, co, jak wiadomo, bywa gwarantem niezliczonych korzyści.
Wracając z przeludnionego wernisażu Kuby Dąbrowskiego w Zachęcie, zgodnie z zaleceniem kuratorki postanowiłam uruchomić pamięć i odtworzyć bieg wydarzeń. A zatem – gdy natężenie snapszotu osiąga swój punkt kulminacyjny, wspomniany już Dąbrowski postanawia zakończyć swoje pionierskie dzieło – popularnego bloga accidents will happen. Po ponad roku przerwy wydaje Western, internetowy pamiętnik w papierowej formie. Szybkie strzały nie powalają od razu, za to fizyczność zdjęć wzrusza i tak do dziś kwitnie nam moda na tzw. papier, dekorujący biblioteczki zaradnych freelanserów. W kolejnych latach ukazują się jego dwie, dość przewidywalne publikacje: Sweet Little Lies oraz, całkiem przecież niedawno, 113, 604 Stray Dogs, z podgrzanym pseudokonceptualnym płomyczkiem materiałem z Tajlandii. Te rzeczy to jednak tylko chwile oddechu pomiędzy zleceniami, ponieważ głównym trzonem działalności autora jest praca komercyjna.
Tak z grubsza potoczyły się losy, copy-paste: znanego, utalentowanego, młodego, wszechstronnego, ciekawego, a przede wszystkim fajnego fotografa Kuby Dąbrowskiego. Fajnego na tyle, że lekko po trzydziestce doczekał się wystawy – i to retrospektywnej – w szacownych murach warszawskiej Zachęty. Film obyczajowy produkcji polskiej, bo taki jest jej tytuł, trzyma zdecydowanie standardy rodzimej kinematografii. Raczej współczesnej. Niezrozumiała fabuła, dłużyzny, sztuczne dialogi, na ściankach za to wiele zadowolonych twarzy. Ocean zdjęć jak ocean szarych bloków, w których nota bene dorastałam, tworzy historię, z którą się nie identyfikuję. A, tak czysto teoretycznie, powinnam.
Cóż, wygląda na to, że główny bohater nie został everymanem. Jego sukces tkwi jednak gdzie indziej: w bezpiecznej, choć lekko pretensjonalnej bezpretensjonalności. Furkotanie najprawdziwszego rzutnika do slajdów tak zgrabnie komponuje się przecież ze znaną i lubianą melodią z autorskiej playlisty, a sfilmowane quasi-pogo zachęca do młodzieńczych wygibasów. Łatwiej też mu wybaczyć modnie nonszalancką prezentację prac, uderzający w rzewną nutę tekst towarzyszący wydarzeniu, po macoszemu potraktowany eksperyment z Twitterem czy lansowanie pod własnym nazwiskiem limitowanej edycji plecaczków.
Recycling materiału, ewidentnie zalegającego po szafkach i dyskach Kuby, przybrał ostatnimi czasy na intensywności. Tak jak to miało miejsce w przypadku książki 113, 604 Stray Dogs, gdzie wypad do Bangkoku sprzed dobrych kilku lat stał się pretekstem do stworzenia przedziwnego, szybciutko wyprzedanego tworu, tak i teraz mam wrażenie, że wystawa to kolejny produkt firmowany marką Kuba Dąbrowski. Całe szczęście, że do galerii poszłam w czwartek, bo ja tego nie kupuję.
Atrakcje atrakcjami, gdy jednych bawią, innych nużą. Pozostaje pochylić się nad samymi zdjęciami, tymi zapamiętanymi i zapomnianymi, zdjęciami, które swoje zadanie świetnie spełniały i spełniają jako prywatne archiwum udostępnione w formie bloga. Dla mnie to właśnie tam tkwi ich wartość i miejsce Kuby w historii polskiej fotografii. A tu… tu jest jakoś nieadekwatnie. Może za fajnie. Może za ładnie.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Kuba Dąbrowski
- Wystawa
- Kuba Dąbrowski. Film obyczajowy produkcji polskiej
- Miejsce
- Zachęta - Narodowa Galeria Sztuki
- Czas trwania
- 01.02.2014 - 16.03.2014
- Osoba kuratorska
- Joanna Kinowska
- Fotografie
- fot. Marek Krzyżanek / Agencja Medium
- Strona internetowa
- .zacheta.art.pl