Kosmos wzywa, ale pozostaje głuchy. Odpowiedź na recenzję Piotra Słodkowskiego
Kosmos wzywa! Sztuka i nauka w długich latach sześćdziesiątych to bardzo dobra wystawa, ponieważ – jak pisze Piotr Słodkowski w szóstym numerze „Szumu” – „z rzadko spotkaną w salach Zachęty finezją kuratorom udało się przygotować ekspozycję w niewymuszony sposób godzącą dwie różne grupy widzów: specjalistów (…) oraz pasjonatów science fiction i futurologii (…)”. Bez zbędnego dzielenia włosa na czworo proponuję, aby zaraz po zakończeniu wystawy spakować wszystkie eksponaty do pudeł, nie zapominając oczywiście o kosmicznym rusztowaniu, które – potwierdzi to każdy, kto miał przyjemność być na wystawie – stanowi o jego niebywałej sile oddziaływania, a następnie wysłać je na przykład do V&A w Londynie. Nie bądźmy tacy, zróbmy prezent tym, którzy chcą się od nas uczyć jak robić wystawy!
Jest jednak jeden szkopuł. Na stronie V&A w zakładce „Odwiedź nas/Niepełnosprawność i dostępność” znajduje się taka oto informacja: „Wszystkie wydarzenia w V&A są dostępne dla niepełnosprawnych, włącznie z tłumaczeniem na język migowy oraz innymi formami wsparcia (…) Wszystkie psy towarzyszące są mile widziane”.
Tymczasem w Zachęcie znajduje się kartka, na której napisane jest, że ze względu na specyficzną (finezyjną a wręcz kosmiczną) aranżację wystawy, osoby mające trudność w poruszaniu się proszone są o nie zwiedzanie górnych części rusztowania. Dizajnerska aranżacja wystawy sprawiła, że osoby niewidome również miały pod górkę i to niejeden raz. Na pocieszenie, gdyby jednak zechciały dowiedzieć się, co znajduje się na górze, mogą wysoko zadrzeć głowę, poprosić obsługę o to, aby pokazała im wybór (sic!) prac wideo, albo jeszcze lepiej – jeśli mają ze sobą rozgarniętego psa towarzyszącego, zawsze mogą go wysłać na rusztowanie i poprosić o zdanie relacji.
– Jak ci się podobał Robakowski, Azorze?
– Całkiem niezły, choć trochę mało akcji.
Strona internetowa Zachęty zawiera również ostrzeżenie, że pobyt na wystawie zagraża zdrowiu dzieci, zatem zabierając je ze sobą rodzice lub opiekunowie czynią to na własną odpowiedzialność. Twoje dziecko spadło z wysokości? Sam jesteś sobie winny, nie trzeba się było pchać na wystawę o sztuce i technologii w latach 60., która wymaga specjalnej aranżacji.
Zatem, jeśli macie w domu dzieci, a wasz pies towarzyszący nie interesuje się awangardą, poczekajcie na zamknięcie wystawy w Zachęcie, może wtedy te niezaprzeczalnie dobre i pobudzające wyobraźnię prace artystyczne, zabytki techniki oraz ciekawe materiały archiwalne trafią do jakiejś galerii, która pokaże je choćby w taki sposób, jak zrobiło to V&A organizując wystawę Cold War Modern: Design 1945–1970, której katalog jest chyba jednym z najbardziej wyczerpujących opracowań na temat sztuki i dizajnu będącego odzwierciedleniem mieszanki zimnowojennych lęków oraz fantazji dotyczących podboju kosmosu.
Żeby oddać sprawiedliwość Zachęcie, muszę przyznać, że na stronie galerii umieszczony został link do trwającego 4 minuty filmu, objaśniającego koncepcję wystawy w języku migowym i faktycznie – osoby niesłyszące nie powinny czuć się dyskryminowane, ponieważ otrzymują mniej więcej tyle samo informacji na temat kontekstu pokazywanych prac i eksponatów, co osoby słyszące (biorąc pod uwagę, że filmy mają napisy).
Chciałabym przede wszystkim napisać o wystawie, ale przyznać muszę, że skłoniła mnie do tego lektura recenzji w Magazynie „Szum”, dlatego też pokrótce się do niej odniosę. Generalnie zgadzam się ze stwierdzeniem Piotra Słodkowskiego, że w istocie jest to wystawa adresowana do specjalistów oraz pasjonatów science fiction, jednak jednocześnie zastanawiam się czy – jak na narodową galerię sztuki – nie jest to jednak zbyt wąsko sprofilowane grono odbiorców.
W tym momencie dochodzę do sedna mojej frustracji związanej z pobytem na wystawie, której kuratorzy skąpią widzom informacji na temat kontekstu, w jakim funkcjonowały przedstawione na niej obiekty. Opisy, które mają na celu naświetlenie związków pomiędzy sztuką i technologią w latach 60. oraz objaśnienia pod eksponatami są niewspółmiernie lakoniczne w stosunku do stopnia skomplikowania koncepcji ekspozycji, której zrozumienie wymaga jednak podstawowych wiadomości na temat sytuacji społeczno-politycznej PRL i państw bloku wschodniego, rozwoju naukowego i kultury technicznej w krajach tej części Europy, nie mówiąc już o rozwoju sztuki i jej dość burzliwym romansie z technologią. Strona internetowa wystawy również nie okazuje się zbyt pomocna, ponieważ, choć znajduje się tam zachęcający link do katalogu, to jednak po jego kliknięciu okazuje się, że prowadzi do podstrony, gdzie nie tyle można go przeczytać, co jedynie zamówić papierowy egzemplarz. Oprócz tego na stronie umieszczona została równie lakoniczna co na ścianach galerii informacja oraz spis artystów i naukowców, których prace pokazane zostały na wystawie. Jest to dla mnie zupełnie niezrozumiałe, ponieważ o ile z drukiem katalogu, czy z przygotowaniem informacji związane są pewne wydatki, to wydawałoby się, że umieszczanie tekstu na własnej stronie internetowej nie kosztuje nic, oprócz wysiłku.
Zgadzam się ze Słodkowskim, kiedy pisze, że za wystawą stoi pieczołowita i szeroko zakrojona kwerenda, jednak nie wydaje mi się, aby była ona zaprzeczeniem ekspozycji, które „zatrzymują się na etapie dumnego prezentowania »wygrzebanych spod ziemi« zdobyczy, a w rezultacie odbiorca, pozostawiony sam na sam z milczącymi przedmiotami, nie wie w zasadzie, co z nimi uczynić”. Myślę, że wiele osób chciałby się dowiedzieć czegoś więcej na temat (weźmy – dosłownie – pierwsze z brzegu przykłady) relacji pomiędzy prezentowanym na wystawie Artonem Włodzimierza Borowskiego, a zainteresowaniem artysty cybernetyką lub zrozumieć związek pomiędzy maszyną AKAT-1 Karpińskiego, a wyświetlanym w sąsiedztwie filmem Zanussiego na temat kodu binarnego. Ale tego mogą się dowiedzieć jedynie z katalogu, o ile go zakupią. Udostępniając katalog w sieci w postaci cyfrowej lub przynajmniej jego wyimki Zachęta – która nie zrozumiała jeszcze powodów, dla których najbardziej prestiżowe galerie i muzea na świecie przywiązują wagę do obecności w sieci – poniosłaby przecież zbyt duże straty finansowe.
Moim zdaniem Kosmos wzywa, ale pozostaje głuchy na pytania, jakie chcieliby mu zadać zwiedzający wystawę. Postuluję, abyśmy nie mieszali pojęć: dobrej sztuki z dobrą wystawą, która Kosmos wzywa! z pewnością nie jest.
Przypisy
Stopka
- Wystawa
- Kosmos wzywa! Sztuka i nauka w długich latach sześćdziesiątych
- Miejsce
- Zachęta - Narodowa Galeria Sztuki
- Czas trwania
- 1.07.2014 - 28.09.2014
- Osoba kuratorska
- Joanna Kordjak-Piotrowska, Stanisław Welbel
- Fotografie
- Marek Krzyżanek
- Strona internetowa
- www.zacheta.art.pl