Klocuch. Potężny Jupiter
Ja nie jestem żadnym youtuberem
Klocuch
Obecnie kanał Klocucha na YouTube zbliża się do 300 tysięcy subskrypcji, co w rankingu polskiej sceny sytuuje go dopiero w okolicach trzeciej setki[1]. Wyprzedzają go m.in. „youtuberzy”, pranksterzy, patostreamerzy, nastoletni i kilkudziesięcioletni gamerzy, internetowi kabareciarze oraz Poszukiwacz. Jest to pozycja zadziwiająco odległa jak na twórcę określanego mianem „króla polskiego YouTube’a”. Dość powiedzieć, że rozpoczynający karierę na tej platformie w 2010 roku Klocuch należy przecież do grona weteranów, na palcach jednej ręki można policzyć wciąż funkcjonujących twórców z dłuższym stażem. Gdyby się uprzeć, Klocucha należałoby umieścić obok Rocka, Roja czy Quaza jako przedstawiciela starej gwardii „youtubowych dziadków”. Są to twórcy, którzy za sprawą pasji, zbudowanych latami zasięgów czy kierowani zwyczajną rynkową kalkulacją wciąż są widoczni, co jakiś czas wypuszczają chętnie oglądane i dyskutowane materiały, ale ich prime time na YouTube to zdecydowanie melodia przeszłości. Tymczasem Klocuch w żaden sposób nie wpisuje się w ten schemat. Po pierwsze, wykreowana przez niego postać to mający za nic upływ czasu, niestarzejący się nastolatek[2], co w oczywisty sposób odróżnia go od statecznych panów youtuberów racjonalnie oddzielających życie prywatne od „pracy na YouTubie”. Po drugie, szeroki hype na Klocucha sprowadza się w rzeczywistości do kilku ostatnich miesięcy, naznaczonych dwoma kultowymi muzycznymi przeróbkami – Kruci Gang oraz Aezakmi – zdobywającymi wspólnie kilka milionów wyświetleń[3]. Wzrost popularności Klocucha nie jest wynikiem odcinania kuponów za dawne lata, o czym świadczy coraz częściej spotykane snobowanie się części widzów na truskulowców pamiętających „niszowe” czasy Klocucha12, kiedy to niemal każdy filmik naszego bohatera okraszała przytłaczająca ilość „łapek w dół” oraz skrajnie negatywnych komentarzy. Cóż, pamięć o hejtowanym, ale niszowym idolu stanowić ma w tym przypadku powód do dumy, której nie mają prawa odczuwać lgnące do współczesnych produkcji Klocucha niemile widziane rzesze normików. Kwiiiiii.
W związku z powyższymi uwagami, rodzi się pytanie: dlaczego tworzący niemal od dekady „król YouTube’a” oraz „największy artysta internetowy” zyskuje popularność (zarówno symboliczną, jako jeden z klasyków polskiego internetu, jak i wymierną, w postaci odtworzeń i subskrypcji) dopiero teraz? Co oczywiste, styl oraz poetyka Klocucha ulegały na przestrzeni lat przemianom, co nie jest żadnym zaskoczeniem – osiem lat to w internecie kilka epok. Jak istotne były to przemiany i czy wyłącznie one przewartościowały odbiór produkcji bohatera niniejszego tekstu?
Być może dopiero przyglądając się twórczości Klocucha na tle historii YouTube’a, śledząc przemiany pojawiającego się tam kontentu czy też porównując go do innych twórców, będziemy w stanie docenić i lepiej zrozumieć geniusz tej kreacji, tego kanału oraz, niech będzie, tego artysty.
Po drugie, Klocuch na tle YouTube’a i polskiego internetu jest postacią na tyle osobną, że dla wielu odbiorców jawi się jako ktoś więcej niż internetowy śmieszek, o czym dobitnie świadczy przecież poświęcona mu retrospektywa w galerii Komputer. Oczywiście nie bez znaczenia jest fakt, że szerzej nierozpoznana pozostaje jego prawdziwa tożsamość. A jak to bywa w przypadku analizy tajemniczych artystów skrywających się za maską anonimowości, akcenty przesuwają się zazwyczaj od twórczości w stronę dociekania personaliów. Licząc, że Klocuch nigdy nie zaskoczy nas coming outem, radzę pozostawić rozwikływanie tego typu zagadek pojawiającym się co pewien czas „demaskatorom” – twórcom mniej lub bardziej szczegółowych teorii rozsianych w internecie na dedykowanych forach, czanach, youtubowych kanałach czy na Wykopie. Tymczasem zamierzam zatrzymać się przy kwestiach zdecydowanie mniej spektakularnych, chociaż zbyt często pomijanych lub w najlepszym przypadku branych za pewnik – mianowicie przeanalizować Klocucha jako youtubera. Brzmi jak frazes, ale być może dopiero przyglądając się twórczości Klocucha na tle historii YouTube’a, śledząc przemiany pojawiającego się tam kontentu czy też porównując go do innych twórców, będziemy w stanie docenić i lepiej zrozumieć geniusz tej kreacji, tego kanału oraz, niech będzie, tego artysty.
Wszystko zaczyna się w listopadzie 2010, kiedy na kanale Klocuch12 pojawił się film zatytułowany The nomad sol – wideorecenzja[4]. Na ekranie tytułowym Klocuch przedstawia się jako Klocuch12 – najlepsze recemzje i przeróbki. W następnych latach poszerzy zakres swojej twórczości, dodając do niej kilka nowych serii (konkursy rysownicze, mini vlogi, strimy na żywo, seriale) jednak to właśnie zupełnie osobne gemeplaye oraz przeróbki pod postacią m.in. kabaretów oraz teledysków wpłyną na jego kultowy status. Czy grający w The Nomad Soul nastolatek to ta sama osoba, która osiem lat później dokona kultowej przeróbki Lil Pumpa? Czy faktycznie miał wtedy 12 lat? Czy w międzyczasie Klocuchem nie został ktoś inny? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że w 2010 i 2011 roku – czyli okresie, w którym Klocuch na koncie Klocuch12 prezentował niemal wyłącznie filmiki z gier wideo – growy YouTube w Polsce praktycznie nie istniał. Zamiast „youtubera” zdecydowanie większą popularnością w mediach cieszyło się określenie „vloger”. Wspomniani wcześniej Rock oraz Rojo dopiero przecierali szlaki grom na YouTubie, wprowadzając je pomiędzy ówcześnie popularny kontent – vlogi, zakupowe haule, analizy zawartości torebek, muzyczne produkcje CeZika czy pierwsze pranki Wardęgi. Na kolejne ściśle gamerskie kanały, które przy okazji staną się jednymi z najpopularniejszych w polskim internecie, przyjdzie jeszcze trochę poczekać. Zresztą rosnący udział growych materiałów w youtubowych wykresach był ściśle związany z premierami kolejnych kultowych gier, niejako z marszu „boostujących” dany kanał – Minecraft (koniec 2011), CS:GO (2012), GTA V (2013) a w ostatnim czasie PUBG oraz Fortnite. Do dzisiaj są to tytuły plasujące się na topowych miejscach pod względem oglądalności w internecie, ale 8 lat temu jeszcze nie istniały. Wreszcie, last but not least, samych gier nie było za bardzo na czym oglądać, zwłaszcza w porównaniu z dzisiejszą infrastrukturą w postaci aplikacji mobilnych (aplikacja YouTube zadebiutowała w 2013 roku) czy platform streamingowych (Hitbox, Twitch). Zamiast youtuberów, gamerów czy strimerów oglądano w pętli „Ale urwał” albo „Jestem hardkorem”. Warto mieć na uwadze ten obrazek, kiedy przywołujemy początki Klocucha na platformie.
Wideorecenzje to zdecydowanie najsłynniejsza i najobszerniejsza seria w dorobku Klocucha. W przeciągu całej dotychczasowej kariery opublikował sto kilkadziesiąt materiałów tego typu, zarówno na obecnym kanale Klocuch (wcześniej KlocuchRecenzje) jak również na nieaktualizowanym już Klocuchu12 (poświęconemu niemal w całości temu gatunkowi). Czym one właściwie są? Najprostsza odpowiedź – po prostu graniem w gry z równoczesnym (lub dogranym później) komentarzem. Wiadomo, to samo można powiedzieć o niemal każdym innym gamerze. A jednak w przypadku Klocucha nie wstydźmy się tego rodzaju truizmów, bo niemal każda próba zgodnego z gamerskim słownikiem, bardziej precyzyjnego zaszufladkowania jego twórczości kończy się porażką.
Nietrudno zauważyć, że Klocuch jako gracz wchodzi najczęściej w rolę skrajnego nooba, na różne sposoby kaleczącego oraz trollującego zaprojektowaną linię fabularną i podstawowe mechaniki rozgrywki – kreuje postaci o nienaturalnie powykrzywianych rysach, przewija cutscenki, nie wykonuje misji, biega nie tam, gdzie powinien, nierzadko zaczyna od bijatyk i strzelanin.
Czy ktokolwiek patrzy na te produkcje w kategoriach eksperckich analiz gier w stylu Quaza lub Arhon, precyzyjnie punktujących wady i zalety danych tytułów? Wątpię. Klocuch oceniając gry (również te, które jeszcze się nie ukazały) posługuje się autorskim, dość topornym i wykluczającym algorytmem – najlepsze menu jest „typu ruszającego się”, grafika powinna być „jak w prawdziwym życiu” (względnie jak w GTA San Andreas), level design powinien cechować się „dużą otwartością świata”, bohater to koniecznie „muskularny chłop z fajnymi włoskami” a pożądany gatunek to „szczelanka, bardzo nawalanka” – wtedy zdaniem Klocucha mamy do czynienia z grą, a nie wyłącznie gierką. Również z najbardziej rozpowszechnionymi na growym YouTubie filmami typu let’s play łączy Klocucha chyba tylko tyle, że gra w grę, emocjonuje się i żywo na nią reaguje. Stosuje nawet własne nazewnictwo, określając ten rodzaj rozgrywki mianem serialu. Nic dziwnego – pierwszą część Mafii przechodził dosłownie przez rok, natomiast w Hitmanie wyraził całe spectrum ludzkich emocji i reakcji – od podyktowanej beznadzieją wściekłości po niemal ekstazę.
Skala odstępstw, na jakie Klocuch sobie pozwala recenzując i grając w gry, jest ogromna – sprzedaje wszystkie domowe sprzęty (m. in. zjeżdżalnię i lodówkę ustawione na środku mieszkania) aby powiększyć basen (The smins – wideoecenzja), zapisuje grę w momencie śmierci bohatera (Gotic 2 – wideorecenzja), urządza świniobicie (Hitman 2 – od 9 – koniec hinczykow), nie jest w stanie przejść samouczka (Buterfeild 3 – wideorecenzja). Nietrudno zauważyć, że Klocuch jako gracz wchodzi najczęściej w rolę skrajnego nooba, na różne sposoby kaleczącego oraz trollującego zaprojektowaną linię fabularną i podstawowe mechaniki rozgrywki – kreuje postaci o nienaturalnie powykrzywianych rysach, przewija cutscenki, nie wykonuje misji, biega nie tam gdzie powinien, nierzadko zaczyna od bijatyk i strzelanin. Jego styl gry mało ma z immersji, wczuwania się w świat przedstawiony i historie bohaterów. Przypomina raczej czystą frajdę czerpaną z samego faktu rozgrywki, trochę jak w przypadku uzależnionego od gier nastolatka zasiadającego do komputera po tygodniowej karze od rodziców. Klocuch sapie, jęczy, piszczy, gada pod nosem, czasami zdarzy mu się zapłakać, ale przede wszystkim raczy odbiorców niesamowitymi wiązankami infantylizmów, błędów stylistycznych, niezrozumiałych wyrazów czy zwykłym bełkotem. Wespół z lamerskimi umiejętnościami wpływa to obecnie na kultowy status i wyjątkowość wideorecenzji, choć warto pamiętać, że w pierwszym okresie działalności przysparzało mu raczej rzeszy hejterów w postaci fanbojów danych tytułów oraz bezkompromisowych orędowników growej filozofii git gud. Do dzisiaj na kanale Klocuch12 pozostały ślady po tych rajdach w postaci przytłaczająco zminusowanych filmów oraz nienawistnych komentarzy.
Twórczość recenzencka Klocucha, podobnie jak reszta jego dzieł, zdecydowanie wykracza poza wszelkie youtubowe schematy, przy czym nie bez znaczenia pozostają aspekty formalne tych produkcji. Warto pamiętać, że mówimy o środowisku zafiksowanym na punkcie ustawień graficznych, ilości FPS-ów czy wydajności posiadanych w komputerze komponentów. W przypadku pierwszych wideorecenzji można brać poprawkę na dość ubogi wachlarz technologicznych możliwości, którymi w owym czasie dysponowali twórcy wstawiający filmiki z gier na YouTube, jednak Klocuch ze swoją „kalkulatorową” jakością, topornym montażem, dziwnymi dźwiękowymi wstawkami czy w końcu całkowicie autorskim słownikiem zwrotów i wyrażeń (kruci, suśnia, ćwiercz, mielicja, wodiczka – by wymienić tylko niektóre) funkcjonował w zupełnie innej lidze. Chyba wciąż najlepszy przykład pod tym względem stanowi recenzja zatytułowana GTA SA Nandreas – recenzja (morzliwości). Nagrany darmowym Frapsem i wyeksportowany w okropnie niskiej rozdzielczość 144p film sytuuje się na antypodach tego, jak wyglądały ówczesne growe nagrania – wyświetlane w rozdzielczości 720p i formacie 16:9, do tego porządnie zmontowane i udźwiękowione. W 2011 taki był już standard, i nie mówimy wyłącznie o pojedynczych twórcach, dysponujących najnowszym sprzętem oraz oprogramowaniem. Dotyczy to nawet Saurona100, niesłusznie zapomnianego, przez pewien czas bodaj jedynego funkcjonującego równolegle z Klocuchem „domorosłego” gamera. Sauron jeszcze przed klocuchową erą nagrywał w jakości, na którą Klocuch będzie mógł sobie pozwolić dopiero kilka lat później w filmie Stalkler – cien czarnobyla wideorecenzja (maj 2012). Opłaciło się zwlekać, kto wie w jaki sposób potoczyłaby się jego dalsza kariera, gdyby od samego początku sprofesjonalizował warsztat i robił wszystko „tak jak należy”? Przyglądając się dawnym wideorecenzjom Klocucha z perspektywy czasu, zaryzykowałbym stwierdzenie, że ich naturalnym środowiskiem wcale nie był i nie jest gamerski YouTube. Absurdalność sytuacji, nieszablonowy rozwój fabuły oraz formalna toporność tych produkcji zbliża je raczej w stronę klasycznych „śmiesznych filmików” w stylu „Andrzeju nie denerwuj się”, „Pawła Jumpera”, „L. R. Pawlaka” czy też „Polaka karmiącego aligatora w USA”. Klocuch nie musiał jednak nigdzie się ruszać, całą istotę tej absurdalnej poetyki wpakował w kuriozalny sposób prowadzenia narracji i grania w gry komputerowe.
Z upływem czasu jakość filmów Klocucha znacząco się poprawiła, zapewne za sprawą wymiany komputera – w pewnym momencie zaczął wreszcie grać w świeżo wydawane gry, wymagające coraz mocniejszego sprzętu, np. Wiedźmin II, Max Payne 3, Ryse: Son of Rome, Far Cry 4. Niezmieniona w zasadzie do dzisiaj pozostała jednak oprawa graficzna wideorecenzji, zdecydowanie odbiegająca od youtubowego szablonu, skrojonego przede wszystkim pod akumulację jak największej liczby wyświetleń. U Klocucha zamiast patetycznego i chwytliwego intro mamy surową planszę tytułową w postaci błędnie zapisanej nazwy gry, a clickbaitowe miniaturki zastępują dość randomowe scenki. Z wiadomych przyczyn w rogu ekranu nie uświadczymy też nigdy jego „gadającej głowy”. Generalnie taka taktyka (w przypadku Klocucha wymuszona) to dla internetowego twórcy balansowanie na krawędzi, zwłaszcza w kontekście kontentu growego – od kilku lat zdecydowanie najpopularniejszego na platformie. Nie zapominajmy, że moment boomu na gry wideo na polskim YouTubie zbiegł się w czasie z chwilową utratą kanału Klocuch12 i decyzją twórcy o założeniu nowego. W tym momencie o atencję (sic!) walczyło już dziesiątki innych, nierzadko topowych twórców. Ilość subskrypcji? Zero. Ujawnienie się nie wchodziło w grę – nic więc dziwnego, że Klocuch zaczął stopniowo dywersyfikować kontent na kanale oraz zwracać się w stronę innych youtubowych formatów, oczywiście na własnych zasadach, umiejętnie je wypaczając i ośmieszając.
Już filmiki nagrywane wspólnie z Kolegą (aka Szczupixem) można rozpatrywać w kategoriach popularnych crossów, polegających na wspólnym graniu w grę zaprzyjaźnionych twórców – najczęściej dla podbicia wyświetleń i statystyk poszczególnych kanałów. Oczywiście Szczupix żadnej youtubowej kariery nie zrobił, chociaż kreując się na bardziej psychopatyczną i cyniczną wersję Klocucha miał ku temu potencjał[5]. Niemniej jednak silnie zaznaczył swoją obecność w klocuchowym uniwersum. Pomijając wątek demaskowania tożsamości Klocucha poprzez tzw. klucz Szczupixa, jest on również autorem jednego z “najlepszych momentów” czyli kultowej frazy „jest dwudziesta” (Aloone in th dark – gra wspolna). To były jednak czasy Klocucha12, kiedy nasz bohater operował jeszcze w bardzo skromnej skali – właściwie poza przywołanym Szczupixem oraz aferą komputerową z udziałem Klocucha122 (samozwańczego brata Klocucha) w ogóle nie pojawiał się w kontekście innych twórców. Otwarcie nastąpiło dopiero na nowym kanale, gdy dla większości odbiorców i pozostałych youtuberów było już jasne, że Klocuch nie jest zaledwie zjawiskiem z rubieży internetu, a formuła jego działania została prawidłowo odczytana i sklasyfikowana jako trolling. Od tej pory Klocuch wystąpił między innymi w filmach Wiliextreme (odszukał i przesłał do analizy ciekawostkę z GTA V) oraz NRGeeka (gościnnie grał w Crabby Adventure), zapraszał do filmów innych youtuberów (Generator Frajdy w Malpiszonach w grach), parodiował pranksterów (Kabaret kot i pat 2), konkretnych twórców (Poszukiwacz w 3 filmach na czasie) i całą scenę (Nie zglaszalem sie na zadne statki nigdzie nie ide). Kilkukrotnie umieszczał w swoich filmach członków redakcji serwisu TVGry (Tvgry – bajka, tv gry – bitka, mecz finalowy ligi o puchar mistrzostwa swiata sezonu pilki noznej). Nawet w pewnym momencie podejrzewano (i wciąż się podejrzewa), że za kreację postaci Klocucha odpowiada któryś z innych youtuberów – przywoływany wcześniej NRGeek, Krzysztof Gonciarz, Dem albo Gurgi (obecnie Vikuserro).
Strategia działania Klocucha jest prosta. Polega bowiem na sięganiu po wypracowane wcześniej na platformie formaty, które następnie twórczo przetwarza, przedrzeźnia i wypełnia całkowicie nową, autorską zawartością. Tak było w przypadku wideorecenzji, tak jest również teraz.
Pomimo że Klocuch dobrze orientuje się w działalności kolegów po fachu (Konkurs icy tower – wyniki) to samemu często podkreśla, że nie jest youtuberem. Nigdy też nie prosi o lajki, nie namawia do subskrypcji kanału, a nawet zachęca do jej anulowania (Tu jest mój prezent). Stanowi pod tym względem fenomen i całkowite przeciwieństwo znacznej części twórców, którzy nierzadko jedną trzecią własnych materiałów poświęcają na rozmaite erystyczne wygibasy, aby tylko wygenerować kolejne przyrosty w postaci wyświetleń, a w konsekwencji lepiej zmonetyzować własne filmy. Kiedy tylko pojawi się okazja, Klocuch lubi wbijać szpilkę w youtubowe środowisko – czasami bezpośrednio, innym razem w bardziej zawoalowany sposób – jak wtedy, gdy głosując na Rocka w „pojedynku youtuberów” klika myszką w jego słynny „guzik na czole”. Oczywiście nie trzeba wyłapywać tych wszystkich smaczków, aby czerpać radość z jego filmów, jednak popularny obrazek przedstawiający Klocucha jako twórcę wyalienowanego od reszty „rakowego” YouTube’a jest po prostu fałszywy. Przy czym strategia jego działania jest prosta. Polega bowiem na sięganiu po wypracowane wcześniej na platformie formaty, które następnie twórczo przetwarza, przedrzeźnia i wypełnia całkowicie nową, autorską zawartością. Tak było w przypadku wideorecenzji, tak jest również teraz. Film Gotowanie, podczas którego Klocuch przygotowuje jakąś dziwną przekąskę z chleba, chcąc nie chcąc budzi skojarzenia z „casualowymi” filmami topowych youtuberów, w których dzielą się oni z widzami swoim „prawdziwym, zwykłym życiem” krzątając się po kuchni i gotując najprostsze dania. Kiedy stara się kulturalnie rozmawiać z przypadkowo napotkanymi osobami w filmie Niewarto gadac z ludzmi w internecie, nie bez przyczyny wybiera do tego najpopularniejszą kamerkowąstronę Omegle, będącą przecież jedną z głównych „atrakcji” patostrimów ze względu na panującą tam wyjątkowo toksyczną i wulgarną atmosferę. Również hitowe Aezakmi jest tylko jedną z wielu przeróbek oryginalnego utworu Taconafide, do tego wcale nie pierwszą (choć bez wątpienia najlepszą). Zresztą cały „zwrot muzyczny” Klocucha wpisuje się w ogólny trend przechodzenia niektórych youtuberów w stronę mniej lub bardziej profesjonalnej kariery muzycznej (Multi, Czuux, Ahus, pojedynczy patostrimerzy itp.).
W tym wszystkim wyróżnia Klocucha absolutna niejednoznaczność – w żadnym miejscu nie daje się przyszpilić i jasno zdefiniować. Nigdy nie możemy być pewni, co zaprezentuje w kolejnym filmie. Nie potrafi grać w najprostsze gry, a zadziwiająco sprawnie radzi sobie w tych wymagających. Wykreował postać wiecznego dwunastolatka, ale posługuje się nostalgią jak na trzydziestolatka przystało. Jest w zasadzie bytem wirtualnym, ale bardzo silnie podkreśla materialne aspekty swoich filmów (rysowanie, skupianie uwagi na przedmiotach, afiszowanie dłoni, dźwięki podchodzące momentami pod ASMR). Podrzuca wskazówki dotyczące własnej osoby, ale zarazem zręcznie myli tropy.
Podobne niejasności dotyczą jego oceny jako youtubera. Nie da się ukryć, że Klocuch12 zdecydowanie wyprzedził lata, w których przyszło mu funkcjonować. Na tle ówczesnego YouTube’a był zbyt awangardowy, osobny, abstrakcyjny i dziwny. Mówiąc najprościej – osiągnął chyba szczyt swoich możliwości, lecz polski internet nie był gotowy na trolling. Najczęściej w ogóle go nie dostrzegano, a już na pewno nie rozpatrywano w kategoriach kunsztu. Dopiero internetowa działalność Testovirona oraz… właśnie Klocucha wyedukowała odbiorców w tym zakresie. Dlatego już dzisiaj nie zaskakuje dosłownie rekordowa popularność takich kanałów jak np. kiepski bądź co bądź Lord Kruszwil. Wymagane jeszcze kilka lat temu od youtuberów naturalność i bezpośredniość zostały zastąpione zapotrzebowaniem na spektakl i mimikrę. Czy w tej sytuacji można sobie wyobrazić lepszą rzecz niż udawany, tajemniczy dwunastolatek, który dokonuje przeróbki popularnego utworu śpiewając o pićku, żyćku i kodach do gier zapisywanych na kartce, a za teledysk służą zmodowane sceny z GTA San Andreas?
W ostatnim czasie kanał Klocucha sprawia wrażenia zaprogramowanego na pewne tematy, przede wszystkim bazując na nostalgii za późnymi latami 90. i początkiem nowego millenium. Jego poczucie humoru również zawęziło się do kilku znanych i lubianych, powtarzanych fraz. Coraz mniej materiałów dotyczy bezpośrednio gier wideo. Mając na uwadze zmiany w polityce YouTube’a wobec growych kanałów, powolny przesyt tego typu materiałami, jak również przenoszenie się części graczy na inne platformy – nie powinniśmy być zdziwieni. Klocuch funkcjonuje na YouTubie zbyt długo, by nie zdawać sobie sprawy, jak umiejętnie korzystać z algorytmów platformy oraz następujących po sobie trendów. Działa jak youtuber, ale taki, o którym bez poczucia żenady można powiedzieć, że jest prawdziwym twórcą internetowym. I dopóki jako jeden z nielicznych realizuje porzucony nawet przez sam YouTube pierwotny slogan serwisu – broadcast yourself – będzie potężny.
Tekst pochodzi z katalogu towarzyszącego wystawie Klocuch. Moje jest wygranko. Wystawa retrospektywna w Galerii Komputer.
[1] Obecnie kanał Klocuch liczy 290 254 subskrypcji. Poprzedni kanał Klocuch12 zgromadził 39 000 subskrypcji (stan na 26 sierpnia 2018 r.).
[2] Co prawda głos Klocucha na przestrzeni lat znacząco ewoluował, jednak wciąż budzi skojarzenia z infantylnym małolatem (sprawa sporna – przed czy po mutacji), https://www.youtube.com/watch?v=KL87RzuTGAM.
[3] Znaczący wzrost subskrypcji i wyświetleń na kanale Klocucha nastąpił dopiero po premierze filmu Kruci Gang (1 stycznia 2018 r.).
[4] Film został usunięty z kanału. Dostępny jest reupload jak również remake wykonany przez Klocucha zatytułowany The nomand soul – wideorecenzja.
[5] Do dzisiaj kanale SzczupixFilm widnieją jedynie dwa filmy – triki na BMX-ie w GTA: SA.
Janek Owczarek – ur. 1990, historyk i krytyk sztuki, kurator. Współpracuje z magazynem „Szum”. W 2019 r. wspólnie z Darią Grabowską i Piotrem Polichtem zorganizował ogólnopolski turniej artystyczny Tekken Art Tournament. Pracuje w Muzeum Literatury w Warszawie.
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Klocuch
- Wystawa
- Moje jest wygranko. Wystawa retrospektywna
- Miejsce
- Galeria Komputer, Warszawa
- Czas trwania
- 6.10–20.11.2018
- Osoba kuratorska
- Piotr Policht, Bartosz Zaskórski
- Strona internetowa
- web.facebook.com/komputergallery