Jak sztuka krytyczna zniszczyła mi życie/ odc. 9: Trailer apokalipsy. 1999
Dziadkiem się zajmowałam, ferie się kończyły, do szkoły jednak wrócić musiałam. Rodzice mówili, że szkoła podstawowa to podstawa, bo edukacja najważniejsza. Wdzięczna być powinnam, bo dzieci w Afryce, dla przykładu, umierają z głodu, alfabetu nie znają, wody pitnej nie ma, nawet studni. A ja proszę, jak księżniczka, śliweczki, łazaneczki, brzuch syty do góry na tapczanie wypięty i z tego rozpuszczenia, rozpieszczenia, nadkonsumpcji, z nudów, ze zblazowania i braku ambicji za kredki łapię. Nagotowałam dziadkowi i wszystkim na zaś tych łazanek, kontener w piwnicy postawiłam mały, gdzie łazanki wrzuciłam kilogramami, a w piwnicy powietrze dobre, suche, roku początki, to i mrozek odpowiedni, tak by łazaneczki nie skisły i się wyleżały. Jak już smak będzie mdlił od repetycji ciągłej, to kminku se nasypią, a i octu trochę nie zaszkodzi, zresztą co kto lubi, można i banana wkroić, to od gustów zależy, a każdy ma własne swoje podniebienie, ja tu sędzią smaku nie będę. Ze spokojem, że naprane, nagotowane, a z nagrzaniem, to przed wstaniem na 7 do szkoły napalę w piecu, na przerwie o 14 przybiegnę napalić drugi raz i po lekcjach o 16. Ciemno, idę, widzę kształty, to wielkie po bokach masywy śnieżne po metrów pięć. Nie odśnieżone i tunele ryć trzeba w śniegu, chodnika tu nie ma, drogą muszę iść asfaltową, krajówką główną pięć kilometrów do szkoły. A to każde wyjście, przejście, powrót jest wyczynem, bo tu tiry szalone pędzą na Ukrainę, by z litrami wódki wracać i wpuszczać ją do polskiego krwiobiegu i tony papierosów ukraińskich, tych co Zbyszek palił. Na wschodzie jeszcze jako taki ten tytoń dobry (wschód to znaczy Ukraina, bo nie Rosja, w Rosji złe wszystko i trujące). Więc te tiry suną, a ja asfaltem z nimi w obie strony. Z braku chodnika porwanie też wchodziłoby w grę, spotkanie jakiegoś nożownika, pedofila, szczęście mi sprzyja, bo omija mnie to wszystko, może dzięki płaszczykowi z piku ze śnieżnobiałym futrem w kapturze z niedźwiedzia polarnego, babcia mi z Nowego Jorku przysłała, maskujące ma właściwości nieocenione. Do szkoły dochodzę, wchodzę, rozmrozić się trzeba i pognać na polski, matematykę, wf i historię. Śnieg za oknem pada, czas odmierza, na wf już biec trzeba. Tam ćwiczę swe recytatorsko, retoryczno-aktorskie zdolności artystyczne, symulacji próby, że żołądek boli, że kostka skręcona, że gorączka naszła nagła, bo mróz, a ja dziecko z wioski, co idzie kilometry, by wiedzy uszczknąć troszku. O swoje życie dbam, wiedząc, że bezcenne, a tu takie ryzykowne perturbacje robią. Na głowie, nogi w tył, susy, kręgosłup można złamać, wszak lepiej nie angażować się fizycznie, by przypadkiem z materaca nie spaść i głową nie uderzyć o podłogę, krwiak się zrobi, wstanę niby wszystko dobrze i ten krwiak rozleję się za X lat, w momencie gdy już będę bliska dzieła wiekopomnego stworzenia. Dzieci instynktu samozachowawczego nie mają, widzę, że większość z nich i z materaca rezygnuje i na głowie stoi na podłodze twardej, toczy się z drabinek, skacze z trzech metrów. Życia nie szanują, a wuefista pan klaszcze i podskakuje w euforii, co za sportowców ma, co w tym narodzie za krzepa. Udaje się przesiedzieć mi tego wuefu na ławce dla niećwiczących, lecz to nie zawsze się udaje, od czasu do czasu tylko. Zresztą na niekorzyść mą by było, by symulację tą wykryli. W piecu palić lecę, by wrócić na ostatnią lekcję. Pani od historii ewidentnie mnie nie lubi, bynajmniej nie z powodu mej niewiedzy kiedy polski chrzest bądź sprzeczki pod Grunwaldem, bądź powstania trzy, rozbiory trzy, 3+3=6, co w szóstym roku naszej ery w Polsce się działo? Niechęć ta wynika z rozgrywek gabinetowych, z tą od lnu ta nie lubi się od historii, ta co w atłasowych koszulach rozpiętych chodzi i żorżecie i awersje ma do kobiety co w tym szorstkim lnie sauté chodzi, pupili tej od lnu nie znosi. Siadam gdzieś na tyle w ławeczce, maskować się przed wzrokiem jej, tej w atłasie rozpiętej na klatce piersiowej i żorżecie z wielkim gniazdem lakierem przypieczętowanym na głowie, co jakby się dotknęło, pewna jestem tego, jak skała to gniazdo by było, jak ona z tym śpi oto jest pytanie, ze skałą na głowie łatwo żyć nie jest, ale każdy ma to, co sobie umarzy, uwarzy.
„Dzisiaj zajmiemy się tematem innym, nie będziemy iść chronologicznie, bo jak coś się dzieje w historii, z historią niepokojącego, to dzieci wiedzcie musimy to wyjaśnić, aby głowy wasze nie zaprzątały kłamstwa i jakieś niepotrzebne rzeczy” – mówi głośno znad biurka pani żorżeta, ta co skałę ma na głowie. Wydarzenia historyczne te, związane bezpośrednio są z naszym miastem, z pewną rodziną, wpiszcie do zeszycików lekcja nr X, temat: „Dlaczego babcia Ani naga w berka gra w komorze gazowej?”. Dziwny temat, nigdy tematu takiego nie było. „Aniu S. powiedź nam dlaczego twoja babcia naga lata po komorze gazowej i w berka gra?” – pyta i z pytaniem tym do mnie się zwraca do ławki mej podchodząc i patykiem tablicznym w twarz mi godząc. Nie wiem o co chodzi jej, co ode mnie chce. „Babcia twoja w filmie zagrała naga w komorze gazowej w berka gra, wytłumacz nam, mi i twoim koleżankom i kolegom po co ona w berka gra w komorze?” – za wygraną nie daje nauczycielka i powtarza pytanie to z naciągniętą mimiką na twarzy, jakby ktoś jej spinaczami mimikę tą ponaciągał. Błędny mój wzrok miota się po przedmiotach różnych, nie wie gdzie osadzić się ma i jak z sytuacji tej wybrnąć. To pytanie z rzędu tych kto stworzył świat, choć łatwiejsze to, bo zawsze odpowiedzieć można Bóg, choć o nim wie się nic, ale odpowiedź się zna, a tu odpowiedzi się nie zna, bo babka mówiła coś, że w filmie będzie grać, ale nic poza tym, w jakim filmie i czy to Spielberg Steven kazał jej nago biegać w berka grać, czy to dobry film czy zły, czy za babkę wstydzić się mam, co odpowiedzieć. „Nie wiem nic o tej babci roli” – mówię jak jest, tyle pozostaje mi. „To ciekawe, że nie wiesz nic, że babcia twoja zagrała w filmie, co nakręcił go nieznany nikomu Żmijewski Artur, znany Artur Żmijewski z serialu Na dobre i na złe, to nie ten sam, to film jakiś innego Żmijewskiego. Twoja babcia gra tam w berka, nago biega z innymi mężczyznami i kobietami” – ciągnie, spokoju mi nie dając. Milczenie wielkie, wszyscy siedzą cicho przestraszeni tym komunikatem, bo babkę moją znali jako kobietę, co w piecu pali, w chustce chodzi i w pierwszej ławce w kościele od ołtarza siedzi z rodziną, bo to ławka S. rodziny tych bogobojnych. Wszyscy szczęśliwi w wiosce by byli, gdyby u Spielberga zagrała, ale tu w tym filmie co gra jest naga i nie Spielberga to film. Nagość wiadomo kontrowersje wzbudza i ktoś jak katolikiem jest to oczy zamyka, przymruża, nawet już jak ramiączko nagie w filmie jest czy szyja odkryta, to już film wątpliwej maści, więc ona nago jest i w berka gra, to chyba aplauzu nie oznacza, to naganne raczej jest. „Aniu powiedź nam jaki reżysera zamysł był i dlaczego w berka gra nago w komorze gazowej, gdzie Polaków gazowali, zabijali B Cyklonem w czasie wojny?” – pytanie pada znów z jej ust. „Nie wiem” – mówię. Czterdzieści pięć minut ten nierówny pojedynek trwa, pytaniami atakowana jestem jak kulami, a tu w płot, bo ja nie wiem nic. Dzwonek dzwoni cisza nadal ni szmeru, ni dźwięku wiercenia trzydziestu dwóch uczniów klasy B III. Ta w atłasach i żorżecie dalej stoi, dzierżąc patyk w dłoni, drugą ławkę ściska tak jakby to drewno tą ręką zmiażdżyć chciała, jakby siły nadludzkie miała. Dzwonek wybił, więc prawa nie złamię jak plecak wrzucę na ramię i wybiegnę. Instynkt samozachowawczy włączył się i fizyczny impuls ucieczki, bieg od którego uchylam się na wuefie nie ćwicząc go, potrzebny się zdaje, więc lekcję mam z dnia dzisiejszego, by jednak w gimnastykach uczestniczyć i się od nich nie uchylać, bo bieganie jednak potrzebną umiejętnością jest. Wybiegam jakimś fartem tak, że nie zatrzymuje mnie kobieta ze skałą na głowie, mogła mi tą skałą przejście zagrodzić, zgrabnie wybiegam pod ławkami, między nogami przesmykami, wybiegam i za plecami całą klasę siedzącą jak Umarła klasa, zostawiam. Wybiegam i na tym jednym wybiegu ratunkowym dobiegam aż do domu, że to może z minutę mi zabrało, tak silnie mnie instynkt wybronił z sytuacji tej, gdy cały świat na ciebie patrzy w uwadze, by zlinczować cię, bo dla przykładu kaleką jesteś na inwalidzkim wózku od urodzenia i to nie twoja wina, a czuć się musisz winnym za swoje nieswoje kalectwo. W domu zagrzebuję się pod warstwą tygrysich koców, by ciepło było jak za dawnych lat w matki łonie i tak tam siedzieć chcę po wieczności kres, dopóty nikt mnie nie wygrzebie spod tych koców. Godzin parę mam na medytację i wyciszenie, póki nie wrócą do domu rodzice, dziadek śpi, ciotki nie ma też, siedzę więc w bunkrze i wmawiam sobie fest jak mantrę, że to był tylko sen bądź od oparów węgla halucynacje jak z kołami pani w len ubrana ma. Jeśli prawdą najprawdziwszą było to zdarzenie dziś, nigdy więcej już na łono edukacji nie chcę iść, nawet po tego biegu ćwiczenia, które okazało się przydają. Może wybiorę jednak karierę sportsmena, bo to przydatna umiejętność, nie można powiedzieć, że nie. Godzin mija parę, spokoju nabieram w sobie i spod koca wychodzę, kiedy słyszę kluczy przekręcania w Gerdzie dźwięk. Pytacie się siebie, jak możliwe to, że dziecko pod koca warstwami w oddali, z ganku kluczy przekręcanie w Gerdzie słyszy, dodam, że na pierwszym piętrze domu siedzę, tym bardziej ganek odległy mi. Domu ściany z tanich materiałów są, z cegły taniej, takiej, że jak by się postarać, można przez tą ścianę przejść, dlatego nie można się o te ściany opierać, nic na tych ścianach wieszać, wszystkie meble rzeczy odstęp od ściany dziesięciocentymetrowy mają, tak że jej nie dotykają. Za komuny takie materiały były, tak się budowało. Każde kaszlnięcie w tym domu słychać i plusy ewidentne planistyczno-urbanistyczne, gdyby złodzieje chętkę mieli, nie wiedzieli (bo niby skąd) o tym, że te ściany można przejść, dziurę w nich zostawiając, zbliżaliby się na żer do domu naszego, to byśmy ich usłyszeli. Gerda zbędna, klucze zbędne, ale to dla pozorów zachowane jest. Rodzice wracają i ja już stoję w przedpokoju i oblężenie, natarcie podejmuję. Opowiadam im jak było, co się zdarzyło i co babka nam zrobiła, chociaż sama nie wiem do końca, że to źle wygląda, na opinię, na wieś się całą przeniesie, jeśli eksces uczyniła. Ojciec uspokaja mnie, wszyscy już jesteśmy ciotka, brat, dziadek śpi nie ma co go niepokoić, bo szczęśliwy jest kompot ma i łazanki na zapas, a swój wiek ma, strapień wystarczająco przez życie dużo miał, żona goła w berka co gra, nie poprawi jego tętna i cholesterolu. Ojciec mówi, że spokojnym trzeba być, że telefon on wykona do znajomego informatyka, co komputer w domu ma, sprawdzi on przez ten komputer, czy to prawda z babką, wpiszę jej dane i tego reżysera, co można z aktorem znanym go pomylić i jak się to prawdą objawi, martwić się będziemy. Podówczas meliskę matka parzy i nanosi łazanków trochę, bo na głodno myśleć nie można, wychładzać organizmu za długo też, więc jeść trzeba dwa razy co najmniej na godzinę, żeby temperaturę ciała utrzymać. Sobota jutro, spokój w nas, ustawowo dzień wolny od pracy i edukacji i w razie nocy nieprzespanej po koszmarach ewentualnych dnia poprzedniego, bo jeszcze nie wiemy czy to babka w berka naga czy nie ona, spać sobotę całą będzie można, by w niedzielę na siódmą do kościoła wstać, by w pierś się bić za marnotrawnych członków rodziny. Każdy wie, że rodzin gdzie same owce białe nie ma takich, co by za pasterzem szły i nawet stara owca co całe życie biała była pod koniec życia tego czarną się jednak okazuje, że taką sierść miała i nagle hyc za płot gdzieś gdzie jaskinie i spady górskie, gdzie ziarno jak padnie to będzie z niego co najwyżej chrust. Mija czasu wiele, z godzin parę tak już, że po Teleexpressie, dobranocce, Wiadomościach na Jedynce, gdy telefon oddzwania. Wyszukiwarka internetowa się ładowała, zawieszała, bo to 1999 rok, wtedy tak było, że i jedno hasło wyszukiwało dzień cały, takie czasy były, których zapewne nie pamiętacie. Dzwoni i mówi jak w Internecie jest, że to babka nasza S., że zgadza się, że w filmie pod tytułem Berek, reżysera Żmijewskiego Artura i że to z tego roku nowy film i że babka tam wchodzi jako pierwsza do tej komory, w berka gra, z osiem osób innych, aktorów w tej zabawie uczestniczy, że babka śmieje się bawi świetnie, jak dziecko jest, nigdy takiej nie widział jej. Ojciec telefon odkłada korbkowy i czoło przeciera, bo nagle z niego soki jakieś upływać zaczęły na wieść co jego matka wyprawia. Wszyscy wiemy już, że kompromitacja globalna, babka zszargana i że to piętno na rodzinie ciągnąć będzie się, jak długo nie wiadomo. Nawet jak ten film nagród dużo zgarnie, Cannes, Złote Palmy, Lwy, Oskary, to nie zmienia faktu, że skandaliczną rolę w nim zagrała i że do naga się rozebrała, a tylko dziadek ją widział tak jak ją pan Bóg stworzył i nikt więcej widzieć nie powinien, Biblię złamała, zasady, z Kościoła wydalona być winna, jak spróbuje do domu wrócić, to nie wiadomo jak postąpić z tym marnotrawnym synem. Marks faktycznie ją za rękę ciągnąć musiał, ale jak mu się to udało ciężko powiedzieć, jak Lenin i Stalin, komuna cała ją za rękę nie pociągła, ani naziści co ją zniemczyć chcieli, się nie dała. Konstatacja taka, że to niezwykła sprawa, niezwykły film, bo by się tak nie dała, nawet gdyby Wajda chciał ją za rękę wziąć. Żmijewski Artur ten, guru sekty musi być i produkcja to jakiś sekciarzy film. Przypuszczenia nasze początkowe kiedy babka to w drzwiach stała jedną nogą w świecie, drugą w ganku jeszcze, się sprawdzają, że do sekty, ale gorzej jeszcze, bo sekta ta nagrała film, gdzie babka zagrała w nim, zmuszaną nie będąc przez nikogo. Niezmuszana była co jasne, bo sama rozanielona żegnając się znienacka z nami mówiła, że idzie w filmie grać, że propozycję dostała i nowe życie zaczyna, co zrobiła to zrobiła dla innych, wszystkich poza sobą, teraz czas na jej realizacje. Pranie mózgu jej zrobili solidne, że kobieta co kaftan wręcz zbroję z ubrań miała, całe ciało zasłonięte jak w islamie w strachu przed Panem, co w ubraniach spała, w rajstopach i chuście, że się rozebrała, tak że ani majtek, ani skarpetek, ani fiszbin na piersiach nie miała. Jeszcze gdyby głupia naiwna była, młoda się rozebrała do filmu jakiego hollywoodzkiego, a to lat 3×20 plus parę, trzeba za to opętanie tego szarlatana winić. Znaleźć babkę należy, egzorcyzmy przeprowadzić, wszak koniec końców niewinna ona, bo jak kogoś opęta nawet najlepszego to gdzie ta jego wina. Ojciec ponowny telefon do informatyka wykonuje z pytaniem, gdzie premiera, kiedy, gdzie w jakich kinach to oglądać można. Sprawdza on i mówi, że niszowy jest to film, że reżyser to artysta plastyk jest, że premiery mieć nie będzie, że w kinach nie będzie też, bo to niszowa produkcja i dla zamkniętych kręgów jest, tak że nikt poza tymi kręgami wiedzieć nie będzie gdzie to puszczane. Informatyk uspokaja, starając się wesprzeć nas na duchu, że pewno ze sto osób zobaczy to, nie więcej, a że plotka doszła tu do zaboru austriackiego aż o filmie tym, to zdarza w życiu się tak, że nawet jak coś na małą skalę robione jest i do dalekich miejsc przedostaje się, ktoś zobaczy usłyszy, Internety ma, bądź akurat kuzyn miejscowej strażnikiem w obozie koncentracyjnym mógł być i widzieć to co babka robi tam, że w berka bawi się w komorze gdzie B Cyklon na Polaków puszczali, pod pozorem prysznicu. Kamień z serca spada nam, krzywda mniejszą skalę promieniowania ma, premiery nie będzie, dystrybucji w kinie, plakatów i reklam w prasie, może sto osób to zobaczy. Po tym jak nam się lżej zrobiło, zastanawiamy się znów w dole mniej głębokim już będąc, do jakiej sekty to babka trafiła. Czy to jacyś dewianci, nekromanci, neonaziści czy hippisi albo skarlali hipisi, jakaś mutacja, nie znamy tych nowych sekt grup, tyle tego, że człowiek nie nadąża. Z hippisami to by pasowało, nago igraszki, komuna wolność, wolna miłość, z drugiej strony to już miejsce nie pasuje, bo hipisi to byliby na łące wśród natury, a to miejsca zagłady to dewianci pasują i nekromanci, że im to radość sprawia, a i dewiacja i nekromaństwo nie wyklucza neofaszystów, wręcz logiczne, że to wszystko mogą być neofaszyści. Jak babka mogła dołączyć do grupy neofaszystów? Wszystko układać się zaczyna. Babka mogła spotkać się nie mówiąc nikomu wcześniej z koleżanką, którą poznała w II wojnie, kiedy dwaj niemieccy oficerowie proponowali jej zniemczenie z racji karnacji i płowych włosów i wtedy tę koleżankę poznała i szacunek do niej niepodważalny miała, bo się nie zniemczyła tak jak i babka, aktu patriotyzmu dokonała. Koleżanka ta udawać niezniemczenie mogła, podczas gdy szpiegiem na usługach Rzeszy była i na stare lata już ukrywać się nie musi, z neonazistami przystanęła i babkę wciągnęła. Potem neonazista magnat finansowy, co oficjalnie pracuje w rządzie niemieckim ku sprawom pokoju i pojednania i zadośćuczynienia Izraelowi, film nakręcić postanowił, reżysera zatrudnił też neonazistę Żmijewskiego (Zweimensh nazwisko prawdziwe) artystę, co niby Polak, a rząd niemiecki go wspiera. Castingi przeprowadzili i koleżanka babkę do filmu wprowadziła, może babka dalej nie wiedziała, że się kuma i przystaje z neonazistami, może nieświadomie w filmie zagrała, by marzenie na starość spełnić, a i rodzinie ulżyć finansowo. Pieniądze niemałe dostała za to pewne, bo ten magnat faszysta, co zadośćuczyni Izraelowi, pieniądze od nich ma, na statkach do Hamburga dobijają, pisali to wszystko w prasie niedawno o odrodzeniu ruchów tych haniebnych w Niemczech i o zadośćuczynieniu Izraelowi, to więcej niż prawdopodobne, że właśnie ich ta produkcja filmowa była, co babka w niej uczestniczyła. Nie ma co dywagacji już tych ciągnąć, jest dobrze późno 21 godzina wybija, ojciec patrzy co w programie na dziś w „Tele Tygodniu”, oglądnąć trzeba coś, by przełamać ten marazm wszechogarniający. Na Jedynce Oblężenie Waco 21.05 i opis poniższy jest: ,,Opowieść oparta na faktach. David Coresh, samozwańczy prorok przewidujący rychłe nadejście Armageddonu, zbiera wokół siebie grupę ludzi wierzących w jego mistyczne przepowiednie. Wszyscy zamieszkali na silnie ufortyfikowanej farmie zwanej Mount Karmel, szykując się na nadejście Apokalipsy. Aby lepiej być do niej przygotowanym, przechodzą ostre szkolenie wojskowe, kupują broń, granaty. Nie wszyscy są jednakowo mocno przekonani do tego co robią. Tych Coresh przekonuje perswazją, groźbą i zabójstwem. Kiedy FBI dowiaduje się o planowanym zbiorowym samobójstwie sekty-postanawiają temu zapobiec”. Na Dwójce sprawdzamy. Sezon trzeci, odcinek siedemnasty serialu Organizacja Śmierci o 21.10, opis jest jakby ktoś chciał wejść na kanał i oglądać pomimo tego, że nie widział 2,5 sezonu wcześniejszego, najwidoczniej tak przystępny, czyli uniwersalny, czyli dobry ten serial jest, że od siedemnastego odcinka sezonu trzeciego oglądać można, a opis taki: '”Były agent FBI, Frank Black, ma zostać konsultantem tajemniczej organizacji Millennium. Zajmuje się głównie przestępstwami o naturze religijnej. Nie wie jednak, że Millennium to tajna, ponadtysiącletnia organizacja, która wykorzystuje go, by osiągnąć swoje własne cele. Chris Carter stworzył bardzo mroczny obraz, nie tylko dlatego, że większość scen odbywa się w nocy lub ciemnej scenerii, ale także dlatego, że postawił na apokaliptyczno-apokryficzny charakter serialu”. Polsat zostaje jeszcze, mamy trzy programy, żadnych talerzy co by odbierały tysiąc dwa inne programy ze świata. Piątek 21.15, Buszujący w Bogu: ,, Reportaż przedstawia problem powstawania i działalności sekt religijnych w Polsce oraz wszelkie implikacje społeczne stąd wynikające. Przygotowania do realizacji trwały blisko trzy miesiące, autorzy przejeździli setki kilometrów po Polsce, zbierając relacje, materiały i świadectwa. Obraz wyłaniający się z wypowiedzi byłych członków sekt, rodziców i specjalistów jest alarmujący. W dobie gwałtownej transformacji społeczno-ustrojowej, gwałtownie też narosło zjawisko dotąd w Polsce nieznane, a zataczające coraz szersze kręgi. Podstawowym pytaniem stawianym przez autorów jest, jak można – nie rezygnując z zasad tolerancji i wolności wyznania – uchronić młodzież przed działaniami religijnych hochsztaplerów. Reportaż zbudowany jest z trzech części, opisujących trzy ruchy religijne, zasadniczo reprezentatywne dla wielu innych, o podobnych celach i metodach działania, oraz części archiwalnej, dokumentującej działalność sekt religijnych na świecie”. Wytchnienia nie ma. Marazmu wszechogarniającego przerwać nie idzie, bo w telewizji idzie ciąg na trzech programach mistyczno-apokaliptyczno-sekciarsko-dramatyczny. Na ten rok, rok chwilę przed przełomem tysiącleci, z 1999 na 2000, powstrzymaliby się z tymi audycjami, blokami programowymi o apokalipsie, wystarczy już, że ludzie się boją tych czterech jeźdźców, co na koniach mają przylecieć i strach w narodzie, w świecie jest, że kometa może w ziemię uderzyć, asteroida co nas z powierzchni zmiecie, jak dinozaury kiedyś zmiotła. Mało kto wierzy w nowe tysiąclecie, być może telewizja wie więcej od nas, od NASA albo Watykanu ma informacje i wie, że apokalipsa na pewno będzie, a to rodzaj przygotowania społeczeństwa na nieuchronne. Zamiast o babce myśleć, może to sygnał i może lepiej przygotować schron, schronu w domu nie mamy, a czas goni. Na osiedlu babka ma schron pod blokiem, a w Stanach jest, w Stanach na pewno lepiej są przygotowani, więc może wbić się rodziną do tamtego schronu. Jedzenie trzeba by przetransportować, lecz z głodu byśmy umarli i z zapasami, bo to miesiące, lata może trwać, by na ziemię ponownie dało się wyjść, jak już lawa zastygnie i powietrze wolne będzie od dwutlenku węgla na tyle, żeby opłacało się wyjść, bo jak się by tak od razu na pierwsze wyjście dwutlenkiem węgla struć, to nie opłaca się w ogóle schronem chronić, lepiej wyjść twarzą w twarz do jeźdźców albo asteroidy, może nie są tacy źli jak myślimy. W każdym razie własny schron zbudować trzeba, łazanków i kapusty w piwnicy jest na parę lat, schron się pod piwnicą zrobi. Wytchnienia nie ma. Ojciec narzeka, że trzy programy i oglądać co nie ma, że mogliby różnorodność jakąś wprowadzić do tej telewizji. Myślę, niech oni się zajmują, nic nie widzą, że to apokalipsy zapowiedź, na powierzchni są problemów, nie widzą, kiedy ja w środku tego nic i widzę wszystko z wielu stron, niech oni się zajmują tą prozą życia, ja zbuduję schron. Naprowadza mnie to na jeszcze inną możliwość związaną ze zniknięciem babki i jej uczestnictwem w tym dziwnym artystycznym przedsięwzięciu. Babka mogła być najmądrzejsza z nas, a że najbardziej religijna więcej to niż prawdopodobne. O apokalipsie wiedzieć mogła już od dawna i ta sprawa filmu to może być jakaś większa katolicka przykrywka marketingowa, a nie neonazistowska. To dziwne przedsięwzięcie, nie wiadomo czemu berek w komorach, mogę tylko tutaj próbować łączyć fakty ze sobą, może do prawdy dojdę jak solidnie to rozgrzebię, to ten berek nago, to był jakiś trailer apokalipsy, lub akcja marketingowa, pieniądze zbierają na schron albo za zrobienie tego filmu uczestnicy zagwarantowane na papierze z pieczęcią i podpisami mieli, że schronić się będą mogli w komorze gazowej na czas apokalipsy, a to jest dziś muzeum i miejsce pamięci i ręki ani Jeździec Śmierci, ani asteroida nie podniesie na miejsce zbrodni i pamięci. To tak logiczne i oczywiste mi się teraz wydaje, że babka tam na pewno jeśli już nie siedzi, to siedzieć będzie z tym Żmijewskim i innymi i na apokalipsę czekać będą, taką umowę z muzeum mają. Znacie kogoś, kto rękę by podniósł na miejsce pamięci? Złomiarze zbrodniarze tak, potrzebują chleba, ludzka ręka podnosi się na szaber na pamięci miejsce, ale ręka niewidzialna, ręka istot wyższych i najwyższych się nie podniesie, jakby tak się stało to, to wszystko sensu nie ma, sensu nie ma ta w berka zabawa. Na VHS już jakiś leci film o przybyszu z kosmosu, ojciec puścił, film nazywa się E.T. i go Spielberg nakręcił, jak z księżyca przybył, ale to optymistyczny film, o tym, że to co jednak przyjdzie w tej godzinie 00, to będzie coś dobrego. Oglądamy Sci-Fi.