Ja się nie znam na polityce, ale wściekam się! Rozmowa z Mają Gordon
Joanna Ruszczyk: „27 lat po upadku »żelaznej kurtyny« Polacy ciągle zmagają się z pytaniami o tożsamość. (…) Dziś wciąż zastanawiamy się – czym jest Polska i kim są Polacy?” – czytam w opisie do trwającej właśnie wystawy Młoda Polska. Powidoki rzeczywistości w Ludwig Muzeum w Budapeszcie, w której bierzesz udział. Czym jest dla ciebie, emigrantki, Polska? Na wystawie pokazujesz dmuchanego orła…
Maja Gordon: Orzeł przyszedł mi do głowy, gdy zmieniła się w Polsce sytuacja polityczna. Symbol niepodległości. Orzeł w koronie, taki dumny, wielki na ponad trzy metry, ale pełen powietrza… Pusty w środku. Na dodatek co chwilę powietrze z niego uchodzi. Orzeł wiotczeje. Główka mu opada. Męczy się? Zasypia?
Korona mu nie spadnie?
Nie zdąży, bo za chwilę próbuje się podnieść, wraca mu siła, duma. Prostuje się. I znów opada. I tak w kółko. To pokazuje moje dziwne odczucia odnośnie tego, co się dzieje teraz w Polsce. Ja się nie znam na polityce, ale wściekam się! Jak państwo może decydować np. o tym, co kobieta może robić ze swoim ciałem? W Izraelu jest podobnie i też, niestety, religia ma wielką moc. To jest bardzo niedemokratyczne i niesprawiedliwe, bo wielu ludzi nie ma nic wspólnego z religią i chce mieć wolność.
Twój dmuchany orzeł ma szansę oderwać się od ziemi?
Taka była pierwotna idea, że będzie wypełniony helem i będzie latał. Polski orzeł oderwany od rzeczywistości, ponad granicami. Ulotny. Ale nastąpiła modyfikacja idei. Ten z opadającą głową lepiej pasuje do obecnej sytuacji.
Kto ty jesteś? – to tytuł tej pracy.
To jest wierszyk, na którym wyrosłam.
Wiesz, że ma tytuł Katechizm małego Polaka? I później jest dość straszny:
„A w co wierzysz?
W Polskę wierzę.
Coś ty dla niej?
Wdzięczne dziecię.
Coś jej winien?
Oddać życie”.
Dlatego nabijam się z tego trochę. Biorę tylko pierwsze zdanie, a w zasadzie pół zdania z tego wierszyka, bo to znana fraza, którą wszyscy kojarzą. Pytam o patriotyzm, którego symbolem jest godło – dość mocno i coraz bardziej eksploatowane; jest coraz bardziej „zmęczone”. I o sztukę narodową – to przecież nie tylko ta, która popiera patriotyzm.
Czym jest w ogóle dla ciebie – uchodźczyni, podwójnej emigrantki; Polki i Żydówki z obywatelstwem holenderskim mieszkającej pół roku w Amsterdamie, pół w Tel Awiwie – patriotyzm?
Ja mam miłość do ludzi, wiedzy, sztuki. Przyjeżdżam do Warszawy do przyjaciół, żeby robić sztukę. W Izraelu przebywam dla rodziny i wspaniałego krajobrazu…
Julian Tuwim podobnie myślał o patriotyzmie, że to język, krajobraz, kultura…. On też był Żydem i musiał uciekać z Polski, tyle że przed wojną. W My, Żydzi polscy w 1944 roku pisał: „Jestem Polakiem, bo mi się tak podoba. To moja ściśle prywatna sprawa, z której nikomu nie mam zamiaru zdawać relacji, ani wyjaśniać jej, tłumaczyć, uzasadniać. Nie dzielę Polaków na »rodowitych« i »nierodowitych«, pozostawiając to rodowitym i nierodowitym rasistom (…). Polak – bo się w Polsce urodziłem, wzrosłem, wychowałem, nauczyłem; bo w Polsce byłem szczęśliwy i nieszczęśliwy; bo z wygnania chcę koniecznie wrócić do Polski, choćby mi gdzie indziej rajskie rozkosze zapewniono (…)”.
Czytałam kiedyś dużo wierszy Tuwima. Dawno do niego nie zaglądałam.
Dramatyczną ucieczkę z kraju Tuwim opisuje w listach. Ty zrobiłaś o tym swoją pierwszą „dmuchaną” pracę.
Ten materiał działa w rozmaitych kontekstach. Mój pierwszy nadmuchany obiekt to kredens. Wspomnienie z dzieciństwa. Jak byłam mała, chciałam mieć swój kącik i ten kredens był takim miejscem. Nawet zapytałam mamę, czy zapisze mi go w testamencie. Strasznie się obraziła, że myślę o jej śmierci, a ja w ogóle nie pomyślałam, że mogę jej tym zrobić przykrość, po prostu bardzo chciałam ten mebel. Kredens wędrował z nami z Gliwic do Warszawy, a potem z Warszawy do Jerozolimy. Jest jeszcze w Jerozolimie u rodziny.
Jakiś wyjątkowy ten kredens?
Nie, stary grat, ale kojarzył mi się z domem w Warszawie. Wymyśliłam sobie, że to będzie mój dom, że wybiję ścianki wewnątrz i będę tam spała, w szufladach będzie szafa, a na górze kuchnia. Przez lata chodziłam z tą wizją kredensu-domu, aż zostałam zaproszona do wystawy w Amsterdamie i zrobiłam ogromne rysunki tego kredensu jako architektury. Potem, dziesięć lat temu, powstał dmuchany obiekt. W tym roku, po kolejnych dziesięciu latach, był pokazywany na festiwalu w Sokołowsku, którego tematem było uchodźstwo. Wciąż jest aktualny.
Uciekliście na fali antysemityzmu?
Tak, to był 1957 rok. Fala antysemicka z partii „Gomułkowo”. Pierwsza emigracja. Ludzie tracili życie. Wszystko, w co wierzyli zawaliło się. Raptem musieli zaczynać od początku w Izraelu, kraju, który nie był jeszcze rozwinięty, miał zaledwie dziesięć lat. Tyle, co ja wtedy…
Jak to jest uciec z kraju, zostawić dom? Utożsamiasz się z dzisiejszymi uchodźcami?
Myślę o nich dużo, bo wiem, jaka to trauma zostawić wszystko za sobą. Do dzisiaj pamiętam ten pociąg z Warszawy, pełen polskich uchodźców, patriotów, jak mój ojciec, którzy musieli uciekać. Ojciec był bardzo oddanym patriotą, sześć lat walczył o Polskę, najpierw w wojsku rosyjskim, a jak Polska została wyzwolona, w polskim. Był dwa razy ranny, mógł zejść z frontu, ale tego nie zrobił. Był komunistą, wierzył w idee socjalizmu, w partii był jeszcze przed wojną, gdy to było nielegalne. Był inżynierem przemysłu ciężkiego. Odbudowywał śląskie kopalnie, robił plany Nowej Huty, brał udział w rozwoju motoru pierwszego miga. W Izraelu była wielka bieda i nie było pracy dla moich rodziców. W ogóle nie było przemysłu, w Hajfie była jakaś jedna fabryka, ojciec poszedł na rozmowę, ale pracy nie dostał, bo miał zbyt duże kwalifikacje, większe niż facet, który go przyjmował. Mama była nauczycielką języka rosyjskiego, a zapotrzebowanie było na jedną…
Trudne początki.
Po przyjeździe w ogóle nie chciałam się uczyć hebrajskiego. Byłam obrażona. Powiedziałam ojcu: „Jestem z Warszawy, z kultury europejskiej i nie będę się uczyła hieroglifów!”. Nie chciałam słyszeć hebrajskiego. Z wielkim trudem się aklimatyzowałam. Dopiero po trzech latach przestało mi się śnić, że jadę windą przez ziemię do naszego mieszkania w Warszawie, do domu. Zrobiłam się Izraelką. Ostatecznie skończyłam akademię artystyczną w Tel Avivie. A potem zakochałam się w Holendrze i pojechałam z nim do Holandii.
Ale w Polsce bywałaś, bywasz co roku. Po co wracałaś do Polski? Za czym tęskniłaś?
Przyjechałam do Polski, jak tylko dostałam holenderskie obywatelstwo. Miałam 37 lat, nie było mnie tutaj przez 27 lat. Wzięłam z sobą holenderskiego przyjaciela, bo bałam się swoich emocji. Siedziałam około miesiąca. Poznałam wtedy wspaniałych ludzi, m.in. zespół Łodzi Kaliskiej. Paradoksalnie tyle ciekawych rzeczy się działo wtedy w polskiej sztuce. Zrozumiałam, czego cały czas mi brakowało w Holandii. Tam nie było prawdziwej Europy, dla mnie Europa to Wschód. Holandia była taka disnejowska. Małe domki, wszystko takie wylizane. A tutaj było prawdziwe życie. Trudne, biedne, bo to były lata 80., po stanie wojennym, nic w sklepach, ale prawdziwe.
Jak to jest mieć złożoną tożsamość narodową? Czy to wpływa na życie?
To trudne, ale też wzbogaca, bo masz inne perspektywy, pogłębia ci rozumienie otoczenia. Choć ja dostałam obrzydzenia do polityki, bo moi rodzice bardzo ucierpieli od tej swojej wiary w partię, w to, że po wojnie będzie dobrze, że będzie wolność.
W twojej biografii polityka skupia się jak w soczewce. Uchodźstwo, emigracja, stosunki polsko- żydowskie, ale też stosunki żydowsko-palestyńskie, bo jesteś świadkiem tego, co tam się dzieje… Jak to wygląda z perspektywy mieszkanki Izraela?
Kiedy jestem w Izraelu, to zawsze biorę udział w demonstracjach. Chodziłam na tereny Palestyny walczyć przeciwko murowi, przeciwko dyskryminacji palestyńskich wieśniaków, którzy muszą stać w kolejce, przechodzić przez bramki, żeby móc dotrzeć do własnych drzew. Są wielkie niesprawiedliwości. Teraz w Izraelu rządzi prawica, nacjonalistyczna, szowinistyczna, budowana na strachu i przesądach. Czasem goszczę młodzież z Izraela w Amsterdamie i oni się wszystkiego boją! Widzą Czarnego – boją się, wszędzie widzą antysemitów.
Był kiedyś reportaż o tym, o wycieczkach młodzieży z Izraela do Polski. Mają ochroniarzy, którzy ich chronią przed zastrzeleniem… A z drugiej strony o tym, jak się frywolnie w miejscach pamięci zachowują.
Nic o tym nie wiem, ale mogę to sobie wyobrazić. Chętnie zrobiłabym coś dmuchanego o tym. Herzla może, ojca syjonizmu? Ale nie chcę się w to wgłębiać, nie umiem mówić o polityce.
Nie można uciec od polityki, jest wszędzie i ma na nas bezpośredni wpływ. Czarny protest w sprawie praw kobiet, teraz porozumienie CETA dotyczące żywności…
Zrozumiałam to dopiero kiedy się zestarzałam [śmiech]. Moja sztuka była zawsze autobiograficzna. Wtedy czułam się pewnie, bo wiedziałam, o czym mówię. Dopiero teraz rozumiem, że wszystko, co mnie dotyczy, to rezultat zachowań państw, polityków, mas… Nie można tego ominąć. Teraz używam tych samych technik, narzędzi, materiałów; nie tylko intuicyjnie, ale i świadomie odnoszę się do rzeczywistości. Np. zrobiłam kukiełki, które wzorowałam na tych wielkich płaskorzeźbach z Marszałkowskiej, z MDM-u. Pamiętam jak byłam mała, a one były nowiusieńkie, ogromne. Podobały mi się bardzo. Dalej mi się podobają, lubię tę estetykę, choć to jest taka estetyczna dyktatura, człowiek czuje się maleńki przy tych ogromnych bogach systemu. A ja z tych monumentalnych, dumnych postaci zrobiłam marionetki, które się wygłupiają.
Parę lat temu na spacerze z Dominikiem Jałowińskim odkryłam w zaułku przy ulicy Waryńskiego kolejne zapełniające wielką zbiorową płaskorzeźbę. „Wow, śliczne!” – pomyślałam. Poprosiłam Dominika, żeby zrobił mi zdjęcie. To był wieczór po meczu Polska – Rosja, tłumy na ulicy, szaliki, transparenty, zamieszki. Pomyślałam, że to jest to samo, co na tych rzeźbach. Tłum to zawsze tłum, tylko inne znaki ma na chorągiewkach. Zdjęcia i pomysł przeleżały w szufladzie kilka lat, aż raptem Agnieszka Tarasiuk z Królikarni zaprosiła mnie do wystawy o rzeźbie w architekturze (Figury retoryczne. Warszawska rzeźba architektoniczna 1918-1970). Zaproponowałam nową pracę, chciałam zaanimować postaci z tej dużej płaskorzeźby. Dostałam kontakt do dziewczyny – Berty Cebrat, która robi animacje i zrobiłyśmy przez skype’a film. Podesłałam jej symbole rozmaitych organizacji występujących na Placu Konstytucji, które znalazły się na chorągwiach w animacji. Wyszło super. Jestem szczęśliwa, że film zaistniał.
Obecna wystawa polskich artystów w Budapeszcie jest o najnowszej historii Polski i ma pokazać, co interesuje młode pokolenia w Polsce. Jak się czujesz wśród młodych?
Wznowiłam swój kontakt z Polską po 27 latach emigracji. Powoli, powoli zakorzeniałam się w Warszawie, poznawałam artystów, głównie młodych, zaprzyjaźniłam się i jest mi w tym towarzystwie bardzo dobrze. Przyjeżdżam do Polski co roku, jestem coraz bardziej aktywna artystycznie. Miałam wystawę indywidualną w Nizio Gallery, brałam udział w wielu zbiorowych, od niedawna mam swoją galerię – jestem reprezentowana przez Biuro Wystaw. Ale jestem opóźniona.
?
Ze względu na nieobecność i dlatego, że przez lata nie byłam aktywna w świecie sztuki. Wpadłam w wielki dół, kiedy te kilka dekad temu zobaczyłam minimal art. Nie wiedziałam, jak w ogóle na to patrzeć i myślałam, że przegapiłam pociąg, że już nie mogę zajmować się sztuką. Długo nie mogłam się z tego otrząsnąć, zajęło to kilka lat. W pewnym sensie jestem młodą artystką.
I robisz karierę.
Oj, wygłupiałam się mówiąc, że kariera przyszła na starość. Ale rzeczywiście ostatnio życie zawodowe nabrało tempa.
Joanna Ruszczyk – dziennikarka, popularyzatorka sztuki. Współpracuje z tygodnikiem „Newsweek Polska”. Współautorka książki Lokomotywa/IDEOLO. Ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie i Kuratorskie Studia Muzealnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim.
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Anna Baumgart, Stanisław „Bobrowiec” Boniecki, Justyna Chmielewska, Alex Czetwertynski, Norbert Delman, Małgorzata Goliszewska, Maja Gordon, Tomasz Górnicki, Nicolas Grospierre, Aneta Grzeszykowska, Dominik Jałowiński, Jakub Jezierski Pionty, Malwina Konopacka, Agnieszka Kurant, Olga Mokrzycki-Grospierre, Agnieszka Polska, Slavs and Tatars, Tomasz Szerszeń, Piotr Wysocki, Rafał Żarski
- Wystawa
- Młoda Polska. Powidoki rzeczywistości
- Miejsce
- Ludwig Múzeum w Budapeszcie
- Czas trwania
- 01.10 - 04.12.2016
- Osoba kuratorska
- Sarma Beglarian, Sylwia Szymaniak
- Strona internetowa
- www.ludwigmuseum.hu
- Indeks
- Agnieszka Kurant Agnieszka Polska Alex Czetwertynski Aneta Grzeszykowska Anna Baumgart Dominik Jałowiński Jakub Jezierski Pionty Joanna Ruszczyk Justyna Chmielewska Ludwig Múzeum w Budapeszcie Maja Gordon Malwina Konopacka Małgorzata Goliszewska Nicolas Grospierre Norbert Delman Olga Mokrzycki-Grospierre Piotr Wysocki Rafał Żarski Sarma Beglarian Slavs and Tatars Stanisław „Bobrowiec” Boniecki Sylwia Szymaniak Tomasz Górnicki Tomasz Szerszeń