„Inni malowali rybki” Joanny Pawlik w IP Studio/Instytucie im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu
„Ja zrobiłem wściekłą ośmiornicę z wielkimi oczami” – mówi Edek Deskur w nagraniu, z którego nie tylko zaczerpnięto tytuł wystawy Joanny Pawlik, ale które stanowi też główny rys prezentacji zorganizowanej przez Instytut im. Jerzego Grotowskiego w IP Studio. Ekspozycja Pawlik – na którą składają się prace wideo, lightboxy i obiekt, dzięki słowom Deskura zyskuje wyraźną oś narracyjną, uwypuklając istotny problem pojawiający się w prezentowanych pracach – walkę o podmiotowość.
Deskur zarejestrował swoją wypowiedź na „potajemnie dostarczonym dyktafonie” w łazience szpitala psychiatrycznego. Trafił do niego podczas jednego z pandemicznych lockdownów z powodu epizodu depresyjnego. Tam, obok leków, zaproponowano mu arteterapię – taką samą dla wszystkich, jednakowo upupiającą i infantylizującą. Rodem z przedszkolnych zajęć plastycznych; niebudzącą zdziwienia, jeżeli przyjrzeć się kondycji polskiej psychiatrii. Niedofinansowanej, niedoinwestowanej i traktowanej przez władze po macoszemu.
W geście prostego buntu Deskur postanawia zrobić nie naiwną rybkę, a ośmiornicę – i to wściekłą. Zwierzę nie tylko niebywale inteligentne, ale też budzące grozę. W końcu dało początek mitu o krakenie, stworzeniu, które potrafiło niszczyć nawet największe statki. Sam Deskur w nagraniu też jest w jakiś sposób przerażający, gardłowy i sapiący, jak głos z telewizyjnych „wyznań morderców”. Wymyka się z formy narzucanej przez społeczeństwo osobom z niepełnosprawnościami – tym, które posiadają rączki, nie ręce, nóżki, nie nogi, oczka, nie oczy, i ubierane są często jak duże dzieci. Dzięki temu stają się niezauważalne i kastrowane z siły sprawczej. Niegroźne, a przez to dużo łatwiej poddawane wszelkiego rodzaju formom przemocy.
O samej przemocy, tej domowej, jest też prezentowany cykl lightboxów. Pawlik wprowadza w wyestetyzowane wnętrza teksty pełne nienawiści, napisane niby dziecięcą ręką. Zdania te słyszy niepełnosprawna ruchowo córka od swojej matki. Podczas pracy z dziewczyną artystka pozwala jej na pozornie prosty gest. Pisanie. Staje się ono sposobem na przepracowanie traumy, manifestacją „ja”. Symboliczną ucieczką z niewoli i wynikiem terapii, której zunifikowany system pomocy i leczenia nie zapewnia.
W Inni malowali rybki potencjał terapeutyczny mają również nagrania. Pochodzą z parateatralnego spektaklu Zastanawiam się…, w którym osoby z niepełnosprawnościami, z którymi pracowała artystka, śpiewają lub deklamują autorskie teksty o sobie i własnych problemach. Dzięki obecności na scenie w końcu są w pełni widoczni i zyskują niedostępną na co dzień władzę nad otoczeniem i moc samostanowienia.
Pawlik udaje się uniknąć niebezpieczeństwa partycypacji w sztuce, gdzie łatwo o uprzedmiotowienie i wykorzystywanie osób, z którymi pracują artyści. W swoim procesie twórczym buduje raczej kolektyw, w którym wszyscy są równoprawni. Sama artystka zaś po raz kolejny usuwa się w cień. Pokazuje w gablocie hiperrealistyczny model nogi, którą straciła jako dziecko. Dzięki fikcyjnemu a nieobecnemu realnie elementowi ciała jest obecna poprzez nieobecność. Jednocześnie oddając głos innym. Głos wciąż pełen cierpienia.
Polska jest w tym ujęciu szpitalem psychiatrycznym, z wciąż stosowaną terapią elektrowstrząsami. Miejscem, w którym inność budzi przerażenie, inny jest dehumanizowany, a formy pomocy są pozorne lub wręcz komiczne. Taki kraj bardzo trudno mentalnie opuścić, emancypacja bywa w nim niemożliwa. Jak mówi Deskur: „Sam szpital jak to szpital. Wielki gułag i wielkie przedszkole. Wychodzi się tylko, jak ma się pozwolenie, a tak łatwo wejść”.
Kamil Kuitkowski
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Joanna Pawlik
- Wystawa
- Inni malowali rybki
- Miejsce
- IP Studio, Wrocław/Instytut Teatralny im. Jerzego Grotowskiego
- Czas trwania
- 3–13.12.2021
- Osoba kuratorska
- Monika Wachowicz
- Strona internetowa
- grotowski-institute.pl/wydarzenia/inni-malowali-rybki/