Frank Underwood w CSW
Historia być może zapamięta odchodzącego (a może raczej wylatującego) dyrektora Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie jako osobę, dzięki której instytucja ta budziła wiele emocji w środowisku i wśród jej publiczności – niestety nie tylko pozytywnych. Sukcesem polityki Cavallucciego był Zielony Jazdów jako miejsce wpisujące się w hipsterski trend wchodzenia warszawiaków na skwery, otwieranie sezonowych kawiarni, wymienników, bio-bazarów i debat na otwartym powietrzu. Ważne było również opisanie tożsamości tego miejsca – Jazdowa jako osobnego terytorium Warszawy, z jego domkami fińskimi, Instytutem Teatralnym, czy w końcu Placem Zabaw w pobliskim parku Agrykola. Szkoda, że te miejsca ściślej ze sobą nie współpracowały. Interesujące okazały się także trzy ostatnie wydarzenia w CSW. Pierwszym z nich była wystawa British British Polish Polish, która, choć krytykowana za nieudolną koncepcję i gigantyczne koszty realizacji, mimochodem wpisała się w aktualne podziały światopoglądowe opinii publicznej i ujawniła bezradność instytucji kultury w takich momentach. Głośny konflikt dyrekcji z pracownikami CSW zaowocował z kolei ciekawym rozwinięciem projektu Winter Holiday Camp, który okazał się chyba najlepszym przykładem udanej krytyki instytucjonalnej ostatnich kilku lat. W tym kontekście warto także wspomnieć o wystawie Marthy Rosler, analizującej najważniejsze problemy polskiego środowiska sztuk wizualnych w Polsce. Te ważne dla CSW wydarzenia działy się jednak w większości przez przypadek i nie przyczyniły się do budowania nowej tożsamości tego miejsca. Nie przysłoniły również konfliktów wewnątrz CSW, o których opowiadała na tych łamach Marianna Dobkowska. Chaos organizacyjny, brak sprecyzowanego planu, osuwanie się w nijakość, brak zaufania do zespołu kuratorskiego – wady FC można wymieniać w nieskończoność. Jednak nie to teraz wydaje się najważniejsze.
Wylatujący również – nie do Włoch, tylko do Brukseli – Minister Kultury Bogdan Zdrojewski zdążył ogłosić konkurs na nowego dyrektora CSW. Pewnie do końca czerwca poznamy nazwisko odważnego/odważnej. Nowy dyrektor będzie miał twardy orzech do zgryzienia – bardzo silny i charyzmatyczny zespół kuratorski, tożsamość Zamku określona przez Wojciecha Krukowskiego oraz tło innych instytucji kultury oraz galerii komercyjnych. Przy każdej zmianie dyrekcji pojawiają się pytania o zatrudnianie nowych pracowników, zwalnianie tych, którzy nie odnajdują się w nowej rzeczywistości oraz zmiana programowa instytucji. Problemu nie będzie, jeżeli CSW przejmie ktoś z zespołu kuratorskiego. Czy jednak Zamek ma swojego Franka Underwooda? Który knuje, buduje koalicje, usuwa niewygodnych kolegów, żeby w końcu przejąć władzę?
Żarty na bok. Nie wiem, kto będzie aplikował na stanowisko dyrektora CSW. Na mieście mówią o kilku osobach, ale nie będę przecież powtarzał plotek, bo to niepoważne. Ważniejsze jest pytanie o nowy pomysł na Zamek. W obliczu wyrazistych instytucji takich jak Muzeum Sztuki Nowoczesnej i Zachęta oraz środowiska galerii komercyjnych, CSW mogłoby zbudować alternatywny program. Na pewno brakuje miejsca, które skupiałoby się na sztukach performatywnych – programach badawczych, rezydencjach, pokazach. Taka instytucja mogłaby organizować kilkumiesięczne biennale sztuk performatywnych Europy Środkowowschodniej, połączyć siły z Instytutem Teatralnym i Instytutem Sztuk Performatywnych oraz Centrum w Ruchu i w konsekwencji zaproponować, przepraszam za wyrażenie, nową jakość. Innym pomysłem jest powrót do starej koncepcji CSW – miejsca interdyscyplinarnych pracowni, które pracują na polu wystawienniczym, fotograficznym, teatralnym, muzycznym i animacji kultury. Kolejnym – instytucji-pomostem, prezentującej najnowszą sztukę z Berlina i Europy Wschodniej. Wyobrażam sobie zbudowanie koalicji kilku najważniejszych Centrów Sztuki Współczesnej z tej części świata, której centrum mogłaby być Warszawa. W końcu – zachowanie obecnego charakteru Zamku: miejsca, w którym prezentowane są po prostu wystawy, prężnie działa program rezydencji, działa Otwarty Jazdów i odbywa się festiwal Rozdroże.
Chodzi również o wykorzystanie umiejętności zespołu kuratorskiego. Są to profesjonaliści, których zainteresowania wychodzą poza polskie ramy sztuki. Należałoby się zastanowić nad bardziej kolegialnym podejmowaniem decyzji, przeniesieniem części odpowiedzialności na pracowników merytorycznych, przy jednoczesnej autonomii dyrektora. Rozwiązaniem jest obopólne zaufanie i komunikacja. Mam oczywiście pewne wątpliwości co do takiego modelu – wielokrotnie brałem udział w długich, rozgadanych procesach radykalnej demokracji, podczas których wypracowanie stanowiska zabierało mnóstwo czasu. W pewnym momencie przychodziło znudzenie. Brakowało po prostu lidera.
Sprawnie działające CSW będzie koalicjantem innych instytucji oraz organizacji trzeciego sektora. Współpraca międzysektorowa – instytucje państwowe, miejskie i NGOsy – to dobre wyjście na trudne czasy kryzysu ekonomicznego w polskiej kulturze. Łatwiej jest wtedy budować koalicje środowiskowe, zmieniać programy ministerialne, walczyć o swoje interesy czy po prostu organizować wydarzenia.
Kiedy odwołano Marka Kraszewskiego ze stołecznego Biura Kultury zorganizowałem z Romanem Pawłowskim dyskusje o tym, kim powinien być dyrektor warszawskiej kultury. Może teraz powinniśmy zorganizować podobne spotkanie?
Arek Gruszczyński jest członkiem zespołu Fundacji Bęc Zmiana