Diaspora. Białoruskie artystki i artyści w Polsce
Latem 2020 roku oczy całej Europy zwrócone były w stronę Białorusi, gdzie po sfałszowanych wyborach prezydenckich miały miejsce bezprecedensowe, pokojowe protesty. Przez chwilę uwierzyliśmy, że to koniec reżimu Łukaszenki. Niestety, jak na razie, wygrały siły reżimu i propagandy. Już w czasie trwania protestów zaczął się prawdziwy terror: inwigilacja, przeszukania, aresztowania i pobicia. Kto mógł, czyścił swoje telefony i media społecznościowe z jakichkolwiek śladów zaangażowania opozycyjnego. Stopniowo z kraju wyjechała niemal cała inteligencja – środowisko artystyczne, dziennikarze, pisarki, a także młode osoby, które w większości przeniosły się do Warszawy lub Kijowa. Strach o życie i przyszłość, przymus emigracji to motywy, które pojawiają się w opowieściach osób z Białorusi, z którymi rozmawiałam, przygotowując ten artykuł.
W 2022 roku, wraz z wybuchem wojny w Ukrainie, wiele osób, które wyemigrowały z Białorusi, zostało zmuszonych do ponownej ucieczki. Ich ścieżki można wytyczyć trasą Mińsk-Kijów-Warszawa. Taką właśnie drogę przebył alternatywny Klub Karma, który zaczynał w Mińsku, potem przeniósł się do Kijowa, a od pół roku gości na warszawskim Powiślu pod Mostem Poniatowskiego. A ostatnio otworzył swoją filię w Gdańsku. Stołeczna siedziba Klubu Karma to ostatnio mój ulubiony „spot” w Warszawie, gdzie organizowane są sety DJ-skie, a nawet małe wystawy. Można tam spotkać wielu modnie ubranych młodych ludzi, a dookoła słychać wyłącznie język rosyjski. Dla mnie – osoby, która dorastała w homogenicznym narodowo kraju – to zupełnie nowe, fascynujące zjawisko. Mam tylko nadzieję, że nie będziemy wszyscy musieli migrować do Berlina.
Język jak Jan Paweł II. Rozmowa z Yulią Krivich, Verą Zalutskayą i Yuriyem Bileyem
Rosyjska inwazja w Ukrainie i jawne zaangażowanie białoruskiego reżimu w wojnę negatywnie wpłynęły na stosunek do osób z Białorusi. Tak właśnie działa wojna – polaryzuje i utrudnia zrozumienie złożoności sytuacji. Wraz z atakiem Rosji, problem totalitarnej opresji reżimu Łukaszenki zszedł na drugi plan, przestał być „newsem” w mediach. Od marca 2022 roku polskie instytucje kultury skupiły się głównie na działaniach dla osób uchodźczych z Ukrainy, wiele otwartych naborów czy aktywności było skierowanych w szczególności (lub wyłącznie) do nich. W tej sytuacji osoby z Białorusi często czuły się personae non gratae, a język rosyjski, którym nadal posługuje się większość z nich, stał się niemile widziany podczas debat czy spotkań. Większość z nich z powodu zaangażowania podczas protestów, a także publicznych wystąpień w Polsce, nie ma już możliwości powrotu do swojego kraju. Próbują swoich sił w polskim środowisku artystycznym i kreatywnym, budując diasporę wokół różnych mniej lub bardziej formalnych miejsc. Wśród nich należy wymienić nowopowstałe Muzeum Wolnej Białorusi (w dawnej siedzibie galerii Propaganda), Białoruski Dom, kolektyw BLYZKIST czy Staromiejski Domu Kultury.
Podczas pracy nad tym artykułem zastanawiałam się nad kwestiami tożsamościowymi i bezrefleksyjnym używaniem określeń typu „ukraińska sztuka”, „sztuka queerowa” czy „sztuka romska” w działaniach kulturalnych. Jak zauważali już twórcy publikacji „ZA*ZIN”, w Polsce wiele artystów i artystek migranckich czy zagranicznych mierzy się problemem „samo-egzotyzacji”. Zjawisko to podyktowane jest rynkowymi trendami, a także oczekiwaniami na temat prac, które mają mówić o swojej „inności” czy przynależności do określonej grupy tożsamościowej. Opisywanie sztuki poprzez aspekt tożsamości spłyca rozumienie twórczości artystów i artystek, często zamykając ją często w sztywnych ramach etykietki. Ponadto kieruje uwagę na kategorie narodowościowe, które powinny się powoli dezaktualizować. Ideałem byłoby dążenie do społeczeństwa i sztuki post-tożsamościowej, w której takie kategorie jak rasa, klasa, narodowość, sprawność fizyczna czy płeć nie będą miały już znaczenia – jest to jednak sytuacja utopijna. Niestety inwazja rosyjska na nowo wyostrzyła podziały narodowościowe i geopolityczne, a wiele osób jest zabijanych czy torturowanych właśnie ze względu na swoją tożsamość. Nadal istotne jest pokazywanie twórczości mniejszości oraz tworzenie sztuki i nauki „sytuowanej”, jak chciały feministyczne filozofki, takie jak Donna Haraway.
„Przez lata Białorusini żyli w opresji i wstydzili się swojego pochodzenia. Łatwiej im było nazywać się Rosjanami, Polakami, czy próbować wtopić się w inne kultury. To zmieniło się w masowej świadomości w 2020 roku” – powiedziała mi Olga Mzhelskaya.
Artykuł konsultowałam z białoruskimi znajomymi. Zastanawiałam się, czy odpowiednie jest pisanie z pozycji obserwatorki, a nie członkini społeczności. Pytałam o zasadność pisania o ich twórczości w kontekście narodowości czy pochodzenia oraz użycia sformułowania „sztuka białoruska”. Jedna z moich rozmówczyń, Olga Mzhelskaya, odpowiedziała na to pytanie jednoznacznie – „Przez lata Białorusini żyli w opresji i wstydzili się swojego pochodzenia. Łatwiej im było nazywać się Rosjanami, Polakami, czy próbować wtopić się w inne kultury. To zmieniło się w masowej świadomości w 2020 roku”. Obecnie przyszedł czas na odcięcie się od kolonizatora – zbudowanie własnej tożsamości, kultury, a nawet autonomicznego języka. Ponadto twórczość większości artystów i artystek, których opisuję, skupia się na tematach politycznych i zaangażowanych. To subiektywny wybór białoruskiej „sztuki krytycznej”, dla której wydarzenia z 2020 roku są wyraźnym punktem odniesienia.
Sojuszniczki i propagatorki
Jana Shostak
Najbardziej rozpoznawalna artystka i aktywistka białoruska, w zeszłym roku nagrodzona Paszportem Polityki za swój performans Krzyk dla Białorusi, a nieco wcześniej Nagrodą „Spojrzenia” w Zachęcie. W momencie, w którym zainteresowanie sytuacją w Białorusi znacznie zmalało, Shostak nadal zwraca uwagę na niesłabnącą przemoc i wciąż powiększającą się grupę więźniów politycznych. Jej działania jako absolwentki pracowni Mirosława Bałki początkowo dotykały kwestii migracji, tematów feministycznych czy prospołecznych. Niemal każdy natknął się na jej dyplomowy projekt Nowak / Nowaczka / Nowacy czy nieco późniejszy Miss Polonii. Od wydarzeń 2020 roku Shostak prawie całkowicie zajęła się aktywizmem, traktując sztukę i wizualność tylko w charakterze narzędzi do pomocy innym: poprzez nagłaśnianie ważnych tematów czy sprzedaż prac na aukcjach. Od początku wojny w Ukrainie pracowała jako „Stewardessa Pokoju” – wolontariuszka witająca uchodźczynie na granicy z Polską. W ciągu kilku lat stała się ikoną sztuki białoruskiej w Polsce, często występując jako przedstawicielka swoich rodaków i rodaczek. W odróżnieniu od większości opisywanych przeze mnie osób mieszka od kilku lat w Polsce, tutaj ukończyła studia, została uhonorowana ważnymi nagrodami i jest rozpoznawalna medialnie. Swoją „uprzywilejowaną” pozycję wykorzystuje, by pomagać uchodźczyniom.
Ala Savashevich
O twórczości Ali Savashevich zrobiło się głośno po Nagrodzie Fundacji ING, którą otrzymała w ramach Warsaw Gallery Weekend w 2021 roku. Później artystka zaprezentowała wystawy indywidualne w Galerii Arsenał w Białymstoku oraz w Goyki 3 Art Inkubatorze w Sopocie. Obecnie artystka robi doktorat na ASP w Krakowie i jest zaangażowana w projekty międzynarodowe. Jej twórczość dialoguje z osobistymi historiami, a także głęboką refleksją nad historią Białorusi, sytuacją skolonizowanych krajów wchodzących w skład ZSRR oraz pozostałościach po reżimie w tych krajach.
Twórczość Savashevich dialoguje z osobistymi historiami, jest także głęboką refleksją nad historią Białorusi.
Savashevich często operuje prostymi, wyrazistymi symbolami takimi jak czerwona gwiazda czy mundur, chętnie też używa „Beuysowskiego” filcu, z którego szyje las drzew czy sowieckie pomniki. Aktem szycia i używania tkanin nawiązuje do zajęcia swojej matki i babki. Przy czym Savashevich tkaninę traktuje jako pełnoprawny materiał rzeźbiarski, który początkowo dla niej – jako studentki klasycznej rzeźby monumentalnej na konserwatywnej akademii w Mińsku – był niedostępny. Tematyzuje także swoją sytuację jako migrantki w Polsce oraz zastanawia się nad specyficznymi formami kobiecości i genderowej opresji w Białorusi.
Porażającym, a przy tym pełnym ciepła i emocji zapisem wydarzeń ostatnich lat w sztuce białoruskiej jest publikacja Listy Wydarzeń 2020-2021. W Listach artystka zebrała korespondencję z wieloma przyjaciółkami – aktywistami, artystkami i badaczkami. W jednym z nich Antonina Slobodchikova pisze: „Jako artystka zrozumiałam, dlaczego w czasie wojny najczęstszą formą jest sztuka »plakatowa« – bezpośrednia, bez miejsca na refleksję. Teraz sztuka nie traktuje o namalowanym lub narysowanym. Raczej o czymś, co buduje się lub istnieje między nami wszystkimi. Coś, co nie powtarza kształtu naszych płaskorzeźb — wręcz przeciwnie, przybiera nowe formy, które mogą wpływać na rozwój i zmiany naszych konturów. Nowe formy są pełne pamięci o lekcjach historii, wrażliwości i empatii. W tym Czymś nie ma miejsca na obojętność”.
Wbrew propagandzie
Julia Ledik i Evgene Kanaplev
Podczas jednego ze śniadań dla białoruskiej społeczności w Teatrze Nowym poznałam parę znanych w Białorusi fotografów – Julię Ledik i Evgene’a Kanapleva. Działają w polu fotografii i filmu, a ich prace sytuują się na styku sztuki, projektów komercyjnych i kampanii zaangażowanych społecznie. W swojej twórczości opowiadają o tematach związanych z rewolucją, komentując sytuację polityczno-społeczną, białoruską propagandę i zwracając uwagę na tematy związane z powszechnością przemocy czy wykluczeniami, w tym także dotyczącymi osób LGBTQ+. Szczególnie interesującym projektem tego duetu jest Belarus 2020, składający się z serii symbolicznych portretów, które opowiadają historię ich kraju w przełomowym roku.
Duet Ledik i Kanaplev tworzy aktualnie cykl fotograficzny Tata w telefonie, który jest serią poruszających portretów rodzinnych uchodźców ukraińskich, którzy obecnie mieszkają w Polsce. Żyją tu hybrydowo – matki, babcie i dzieci mieszkają razem, próbując odnaleźć się w nowych warunkach, a ojcowie, synowie i bracia pojawiają się jako twarze na ekranach smartfonów i komputerów.
Rewolucję personifikuje Nina Boginskaya – osoba, która uczestniczy w protestach prodemokratycznych od lat osiemdziesiątych. Pojawia się także postać lekarza Andreya Lyubeckiego, który został uwięziony za udział w protestach i krytykę białoruskiego rządu ze względu na brak polityki pandemicznej. Cały projekt utrzymany jest w patetyczno-kampowej stylistyce, dialogując z ikonografią i estetyką europejskiej historii sztuki. Inną wartą uwagi pracą jest instalacja Ruskie bajki. Składa się na nią telewizor i jego obudowa, czyli kolorowa, drewniana okiennica jako nawiązanie do znanego w krajach sowieckich „intra” z babuszką, która zapowiada dobranockę. Ruskie bajki odsyłają do propagandy – powszechnej w Rosji i wielu krajach jej podległych, od lat karmiącej obywateli zakłamaniem i bajkami na temat rzeczywistości. W ten sposób Ledik i Kanaplev zestawiają dorosłych widzów wiadomości z dziećmi i ich szczerą wiarą w prawdę telewizyjnej bajki.
Obecnie duet tworzy cykl fotograficzny Tata w telefonie, który jest serią poruszających portretów rodzinnych uchodźców ukraińskich, którzy obecnie mieszkają w Polsce. Kilkumiesięczna praca nad projektem przyniosła spostrzeżenie, że każda z tych rodzin funkcjonuje w podobny sposób. W Polsce żyją hybrydowo – matki, babcie i dzieci mieszkają razem, próbując odnaleźć się w nowych warunkach, a ojcowie, synowie i bracia pojawiają się jako twarze na ekranach smartfonów i komputerów. W trwających nierzadko kilka godzin wideorozmowach mężczyźni spędzają ze dziećmi i rodzinami czas: odrabiając z nimi lekcje, „spacerując” i obserwując, jak jedzą czy gotują.
Hleb Burnashev
Protesty w Białorusi w 2020 roku stały się punktem odniesienia dla wielu prac Hleba Burnasheva. Artysta nie tylko korzysta z medium fotografii i performansu, ale także tworzy rozbudowane projekty, w których wykorzystuje najnowsze technologie, w tym sztuczną inteligencję. Jedną z jego najbardziej spektakularnych prac jest Portret protestujących.
Burnashev zbierał zdjęcia i wizerunki osób protestujących, a potem dzięki sztucznej inteligencji złożył je w jedną, zanonimizowaną, androgeniczną twarz.
W czasie manifestacji na ulicach Mińska powstało wiele fotografii, które były publikowane w prasie, mediach zagranicznych, a także na prywatnych profilach w mediach społecznościowych. Wkrótce potem szybko zaczęły znikać z przestrzeni publicznej Internetu, a nawet z aparatów, dysków i kart pamięci poszczególnych osób, bo mogły stać się dowodem „obywatelskiego nieposłuszeństwa” oraz podstawą do aresztowań. Burnashev zbierał te zdjęcia i wizerunki osób, a potem dzięki sztucznej inteligencji złożył je w jedną, zanonimizowaną, androgeniczną twarz, złożoną z tysięcy wizerunków innych osób. Celem tej „depersonalizacji” jednostek jest pokazanie siły kolektywu i idei solidarności.
Andrei Liankevich
Protesty w Mińsku dokumentował także fotograf Andrei Liankevich, który jest autorem wielu ikonicznych fotografii z biało-czerwono-białymi flagami, kobietami z kwiatami, osób z wolnościowymi hasłami wypisanymi na kartonowych tablicach, a nawet portretów Swietłany Ciechanowskiej. Jego fotografie opowiadają o odwadze protestujących, a także samego twórcy, który za swoje działania dostał w kraju „wilczy bilet”. Liankevich jest założycielem Miesiąca Fotografii w Mińsku, a jego cykle gościły na wielu europejskich festiwalach, także między innymi łódzkim Fotofestiwalu.
Liankevich nazywa swoją strategię „fotograficzną ochroną kultury”.
Fotograficzny projekt Tradycyjne wnętrze polskiemu odbiorcy może przypominać Zapis socjologiczny, ponieważ podobnie jak Zofia Rydet zajmował się dokumentacją zanikającej kultury ludowej. Jeżdżąc po Białorusi artysta wykonał portrety starszych osób we wnętrzach ich domów – pełnych kwiecistych tkanin, starych obrazów i mebli. Liankevich nazywa tę strategię „fotograficzną ochroną kultury” i przyświeca mu ona także w innych cyklach – jednym z nich jest projekt dotyczący pogańskich wierzeń, które zachowały się na terenach Białorusi.
Alexander Adamov
Twórca śledzi absurdy w państwie totalitarnym, działając drobnymi gestami i dadaistycznym humorem. Nie-zabawki Adamova to seria obiektów-gier, zamkniętych w duchampowskim pudełku. Znajdziemy tam zabawkę z drutu kolczastego, która rani ręce – to nawiązanie do pushbacków na polsko-białoruskiej granicy. W pudełku znajdują się także plan ewakuacji, zeszyty z Konstytucją do ćwiczeń w rysowaniu szlaczków oraz gra-labirynt, którego ściany układają się w kształt granic Białorusi. Wewnątrz umieszczono kuleczkę, która wyrusza z Mińska.
Działania Adamova uwidaczniają, jak bardzo nauka jest poddawana ideologizacji, szczególnie w państwach takich jak Białoruś czy Rosja.
Czarny humor to specjalność Adamova. Strategię w duchu Fluxusu wykorzystuje w składanym krzyżu, zainspirowanym symbolami protestacyjnymi, które łatwo jest ukryć w czasie przeszukań policji. Czarny humor to specjalność Adamova. Artysta tworzy także performanse internetowe jako #simpletanks, a na TikToku, reagując z młodą publicznością, zadaje matematyczne zagadki, które odsłaniają propagandowe kłamstwa czy mówią o wojennym dramacie. Działania artysty uwidaczniają, jak bardzo nauka jest poddawana ideologizacji, szczególnie w państwach takich jak Białoruś czy Rosja. Nieprzypadkowo w zeszłym roku do białoruskich i rosyjskich szkół wprowadzono nowy, obowiązkowy przedmiot, mający zaszczepiać patriotyzm i promować wiedzę o obronności kraju w kontekście trwającej wojny.
Tkaniny jako reinterpretacje ludowej sztuki
Tanya Tur
Tanya Tur działa na przecięciu mody i sztuk wizualnych. Jej inspiracją jest miejsce, z którego pochodzi – wieś Wysokie na wschodzie Białorusi – szukając źródeł i wzorców dla niezależnej, zdekolonizowanej kultury swojego narodu w folklorze Tanya Tur działa na przecięciu mody i sztuk wizualnych. Jej inspiracją jest miejsce, z którego pochodzi, wieś Wysokie na wschodzie Białorusi. Tur w wykonywanych przez siebie kostiumach nawiązuje do tradycyjnego rękodzieła, ludowych wyszywanek i praktyk swoich babek – to w nich młode rewolucjonistki doszukują się kolebki kultury białoruskiej. Jednak mają na myśli kulturę raczej spod znaku biało-czerwono-białej flagi, a nie tą oficjalną, promowaną przez Łukaszenkę i jego reżim. W strojach Tur pojawiają się elementy, które „pożycza” z białoruskiej wsi – pojawiają się haftowane firany, wyszywane obrusy i makatki. Artystka prezentuje je w formie inscenizowanych fotografii, które pozostają w magiczno-surrealistycznym duchu oraz nawiązują do estetyki średniowiecznych bajek i „ludowych” scenerii.
Tasha Katsuba
W swojej praktyce artystycznej zajmuje się malarstwem, obiektami i instalacjami, jednak moją uwagę najbardziej zwróciły kostiumy, maski i wykonywane w nich performansy dokamerowe. Nadzieja czy Zabawkowy policjant to kostiumy, które zaczęła tworzyć w odpowiedzi na falę przemocy po protestach w Białorusi, a także po rozpoczęciu wojny w Ukrainie. Ta zmusiła ją do ponownej migracji, tym razem z Kijowa do Gdańska.
Monochromatyczne stroje, pełne dekoracyjnych, symbolicznych elementów twórczyni uzupełnia o miękkie karabiny, pałki policyjne, kajdanki i inne narzędzia kontroli wojskowej i policyjnej. Artystka chętnie wykorzystuje paletę jasnych kolorów, kontrastujących z ciemną kolorystyką służb reżimowych; używa cekinów i kwiaty, które symbolizują dla niej siłę pokojowych protestujących – tych, którzy wychodzą na ulicę z białymi kwiatami, stając naprzeciw ostrej broni tłumiących protesty. Jeden z projektów Katsuby był prezentowany na wystawie w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi i omawiany przez kuratora Marcina Różyca w artykule w Vogue Polska.
Emocje i afekty
Veronika Ivashkevich
Twórczość Veroniki Ivashkevich to sztuka intymna, w której nacisk jest położony na malarskie wyrafinowanie. Jej indywidualną wystawę Tej nocy nie chcę się z tego wybudzić można było zobaczyć latem 2021 roku we wrocławskiej Galerii Krupa. Główną część jej twórczości stanowiły niewielkie prace na papierze – eteryczne akwarele o pastelowych barwach, które przedstawiają kobiety w skąpanych ciepłym słońcem wnętrzach. Sięgając po sceny z życia codziennego, nasącza je atmosferą smutku i melancholii i korzysta z sennej, surrealistycznej estetyki, która według niej najpełniej wyraża się w epokach kryzysu i wojny.
Ivashkevich sięga po sceny z życia codziennego, nasączając je atmosferą smutku i melancholii. Ta senna, surrealistyczna estetyka według niej najpełniej wyraża się w epokach kryzysu i wojny.
Zazwyczaj artystka pokazuje swoje prace w kontekście scenograficznie zaaranżowanych wystaw-instalacji pełnych mebli, drukowanych cytatów czy tkanin. Przed ucieczką do Polski artystka miała kilka wystaw indywidualnych w Sankt Petersburgu, gdzie jedną z ciekawszych był pokaz Thanks for nothing w Styd Space. Artystka zaaranżowała tam przytulną przestrzeń – z fotelem, mieszczańską wzorzystą tapetą i obrazkami w ramkach. Jednak wraz z upływem czasu przebywające w niej osoby zaczynały odczuwać niepokój, który generowały dochodzące zza ściany instalacji dźwięki tłumionych protestów i policyjnych syren. Po dokładniejszym przyjrzeniu się rozmytym obrazkom w ramkach gwałtownie zmieniał się kontekst ich odczytania, a sielska atmosfera ustępowała strachowi. Kontekstem tej właśnie wystawy były aresztowania protestujących w Białorusi i rosnące napięcie przed atakiem Rosji na Ukrainę.
Anastasia Rydlevskaya
Artystka ta mierzy się z podobnymi zagadnieniami, co Ivashkevich, ale wykorzystuje do tego inne środki. Choć twórczość obu Białorusnek jest kolorowa, surrealistyczna i utrzymana w oniryczno-bajkowej stylistyce, tak prace Rydlevskayej skupiają się na emocjach, traumach, zdrowiu psychicznym, a także przepracowywaniu doświadczenia przemocy. Jej znakiem rozpoznawalnym są wielkie szyte maski, inspirowane polinezyjskimi maskami rytualnymi. Artystka wykorzystuje je w fotografiach, na których zwykle także sama występuje. Symbolizują represyjny system białoruskiej dyktatury i pozbawione twarzy oraz głosu ofiary. Tuż przed wyjazdem z Mińska artystka pokazała te prace na zorganizowanej przez siebie wystawie Gdzie jest twoja twarz, a wyjeżdżając z kraju nie zdecydowała się zabrać je do Polski w obawie, że brutalne ujęcia krwi czy cierpienia kobiet mogą zainteresować straż graniczną. Pozostały w Mińsku, w ukryciu.
Na jej obrazach i pracach na papierze pojawia się wiele motywów onirycznych – kolorowe zwierzęta, kwiaty, grzyby, diabły, dwugłowe słońca, płonące domy czy płaczące chmury. Obecnie mieszka w Gdańsku, gdzie prezentowała swoje prace w Karmie, a także jest częścią społeczności białoruskiej spotykającej się na wydarzeniach One Coffee One Sketch, zainicjowanych przez Dinę Leonovą.
Darya Siamchuk
Pod pseudonimem „Cemra” tworzy głównie w obszarze malarstwa i sztuki obiektowej. Gra z klasycznym formatem obrazu w zdobionej ramie, traktując ją jak rzeźbę, a nawet ciało, które poddaje różnym stylizacjom. W ten sposób staje się ono krwawiąca raną, skórą pokrytą tatuażem czy iluzjonistycznie malowaną zasłoną. Jej prace bywają krytyką propagandy i kapitalizmu, najczęściej jednak opowiadają o fizycznym bólu i przemocy. Dominuje w nich patos, mrok i romantyczno-martyrologiczny nastrój. Artystka tworzy także gotyckie stroje, w których występuje w krótkich dokamerowych performansach. Czasem ociera się o kicz, ale czytając te prace z mniejszym dystansem i postironicznie można zobaczyć prawdziwe emocje i doświadczenia artystki, które prowokują wybór tej formy.
Organizatorki
Art Project Revolution
Diaspora białoruska organizuje się tworząc kolektywy w Warszawie, a także innych miastach Polski. Dużą uwagę ściągnął na siebie kolektyw artystyczno-wystawienniczy Art Project Revolution, którego inicjatorkami Maryia Kruk i Dasha Brian. Poznały się w czasie białoruskiej rewolucji i wtedy wspólnie nakręciły pierwszy film o protestach. Z tego powodu zmuszone były wyjechać z kraju, ledwo umykając aresztowaniom. W Warszawie zaczęły tworzyć kolejne filmy, którym towarzyszą performanse w zaprzyjaźnionych instytucjach. Organizując kolejne wieczory performatywno-filmowe partyzancko zdobywały coraz to ciekawsze lokalizacje i galerie. Ich działania cenię za profesjonalizm, zaangażowanie, umiejętność działania we wspólnocie i zbudowanie własnej publiczności, jednak metafory, którymi się posługują, czasem mogą wydawać się zbyt dosłowne.
Synergy Cult
Kolektyw muzyczno-artystyczny zarządzany przez grupę przyjaciół z Białorusi, Litwy, Polski i Ukrainy. Rozpoczęli działalność tuż po inwazji rosyjskiej na Ukrainę, organizując imprezy, kiermasze i zbiórki pieniężne. Kolektyw przyciąga do sobie nie tylko muzyków elektronicznych, ale także wielu młodych osób, związanych ze sztukami wizualnymi i debiutujących projektantów i projektantki. Ich występy można było zobaczyć podczas Mazury Club, a także na tegorocznym Sylwestrze w stołecznym Teatrze Powszechnym.
Vera Zalutskaya
Białorusini mają co najmniej dwie ważne kuratorki działające obecnie w Warszawie. Verę Zalutskayę możemy głównie kojarzyć z współtworzonej od 2018 roku z Yulią Krivich i Yuriyem Bileyem Za*Grupy, która wydaje „ZA*ZIN”. Ich działalność była jednym z pierwszych zwiastunów zmiany w polskim polu sztuki współczesnej, dotychczas postrzeganego jako środowisko homogeniczne narodowo.
To właśnie Za*Grupa zwróciła uwagę na fakt, że w obiegu artystycznym znajduje się wiele osób z różnych stron świata, którym brakuje reprezentacji i widzialności. Próbując mapować te osoby – ich sytuację i potrzeby – przeprowadzili badania, rozmowy i wywiady. Ponadto od kilku lat Vera jest redaktorką Magazynu BLOK, skupionego na sztuce regionu Europy Wschodniej. Gdy zaproponowano jej stanowisko redaktorki naczelnej, zdecydowała się na zbudowanie horyzontalnej struktury redakcji, gdzie na naczelnych nie ma miejsca. W swoich tekstach pisze o szeroko rozumianych zjawiskach artystycznych z naszego regionu, dużo podróżując po krajach dawnego bloku wschodniego.
Olga Mzhelskaya
Kuratorka i animatorka kultury, która przyjechała do Warszawy w zeszłym roku. Z własnej inicjatywy stworzyła grupę białoruskich artystów i artystek, wraz z którą zaczęła organizować spotkania, wspólne wyjścia do instytucji kultury, galerii i muzeów oraz sesje terapeutyczne. Grupa stała się wsparciem dla osób będących w podobnej sytuacji życiowej po nagłej przeprowadzce, a także przestrzenią do poznania polskiej kultury i włączania w nią białoruskich twórców i twórczynie. Olga współpracuje między innymi z Muzeum Sztuki Nowoczesnej, gdzie oprowadza w języku rosyjskim. Podczas Kongresu Przyszłości Kultury 2022 kuratorowała jego część poświęconą sprawie migranckiej, a latem w nowopowstałym Muzeum Wolnej Białorusi była odpowiedzialna za wystawę malarza Igora Tishina.
Sztuka białoruskich artystek i artystów staje się narzędziem formowania nowego, uczulonego na swoją skolonializowaną historię, narodu białoruskiego, dlatego wiele przywołanych przeze mnie osób wraca do motywów historycznych i ludowych, szukając korzeni swojej kultury.
Jak podsumować ten subiektywny przegląd? Warto podkreślić, że praktycznie wszyscy liczący się artyści i artystki w Białorusi funkcjonują poza oficjalnym systemem sztuki, w undergroundzie i ukryciu, a obecnie coraz częściej – na emigracji. Większość z nich zajmuje się sztuką zaangażowaną politycznie i społecznie, komentując brutalnie absurdalną rzeczywistość. W tym wypadku sztuka staje się narzędziem formowania nowego, uczulonego na swoją skolonializowaną historię, narodu białoruskiego, dlatego wiele przywołanych przeze mnie osób wraca do motywów historycznych i ludowych, szukając korzeni swojej kultury. Dzieje się to w kontrze do propagandy i idei totalitarnego państwa Łukaszenki. Wyraźną cezurą w sztuce naszego jest rok 2020, bo przeglądając portfolia, można zauważyć, że niemal każda osoba odnosi się na swój sposób do tego historycznego momentu. Ponadto sztuka białoruska jest przeważnie minimalistyczna formalnie, opiera się na drobnych gestach, małych obiektach, fotografii czy performansie (często dokamerowym), co wynika przede wszystkim z braku infrastruktury publicznej i prywatnej, środków na produkcję dużych realizacji czy możliwości ich transportu z kraju. Alexander Adamov powiedział mi, że dopiero w Warszawie jego sztuka może docierać do szerszej publiczności, bo wcześniej istniała wyłącznie w wąskim kręgu znajomych.
Obecnie osoby z Białorusi spotykają się z różnymi formami wykluczenia lub zwyczajnym brakiem zrozumienia ich sytuacji, także ze względu na błędne utożsamianie ludzi z decyzjami rządu Łukaszenki. Choć w samej Warszawie Białorusini i Białorusinki mają co najmniej dwie ważne kuratorki, które działają na scenie artystycznej, problemem twórców i twórczyń nierzadko jest brak znajomości języka polskiego i rozeznania w tutejszych instytucjach sztuki. Różnorodność sztuki białoruskiej napotyka też na inny problem – często nie da się znaleźć w Internecie informacji o ich twórczości w innym języku niż rosyjski. Mam nadzieję, że ten artykuł przyczyni się do stopniowych zmian i zaszczepienia zainteresowania sztuką osób z Białorusi.
Michalina Sablik – historyczka sztuki, krytyczka i kuratorka. Doktorantka na Uniwersytecie Warszawskim, członkini AICA. Pracuje w Galerii Promocyjnej w Staromiejskim Domu Kultury w Warszawie, współpracuje z wieloma magazynami i instytucjami. Więcej info: https://linktr.ee/michalinasablik
Michalina Sablik – historyczka sztuki, krytyczka i kuratorka. Doktorantka na Uniwersytecie Warszawskim, członkini AICA. Pracuje w Galerii Promocyjnej w Staromiejskim Domu Kultury w Warszawie, współpracuje z wieloma magazynami i instytucjami. Działa w duecie Dzidy. Więcej: linktr.ee/michalinasablik
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Jana Shostak, Ala Savashevich, Julia Ledik, Evgene Kanaplev, Hleb Burnashev, Andrei Liankevich, Alexander Adamov, Tanya Tur, Tasha Katsuba, Veronika Ivashkevich, Anastasia Rydlevskaya, Darya Siamchuk, Art Project Revolution, Synergy Cult, Vera Zalutskaya, Olga Mzhelskaya