„Déjà vu” Emilii Kiny i Filipa Rybkowskiego w galerii Henryk
„Spektakl wiąże się z posthistoryczną inklinacją w stronę »patrzenia z zewnątrz na własne życie«. Spektakl jest formą jaką déjà vu przyjmuje w momencie, gdy staje się zewnętrzną, publiczną formą. Społeczeństwo spektaklu oferuje ludziom »wystawę światową« możliwości działania, mówienia czy bycia, które zredukowane są do już-dokonanych działań, już-wypowiedzianych zdań i już-spełnionych wydarzeń”. (Paolo Virno)
Formowanie się pamięci, zdaniem Henri Bergsona, nie następuje wtórnie wobec formowania się percepcji. Wydarza się równocześnie do niej. Zjawisko déjà vu uznajemy za aberrację, która wytrąca nas z codziennego biegu historii. Co jednak, jeśli skrzywienie to jest właśnie rozbłyskiem prawdy o funkcjonowaniu pamięci i zasadniczym warunkiem zaistnienia historyczności?
Nasze doświadczenie teraźniejszości rozbija się na dwie składowe – bezpośrednią percepcję i jej wirtualne, lustrzane odbicie – pamięć chwili obecnej, która nie odnosi się do żadnej konkretnej przeszłości, nie odnosi się do żadnego wydarzenia ani konkretnej daty, ale stanowi jądro historii i warunek wszelkiej potencjalności. Pamięć to zatem mechanizm, w ramach którego tu i teraz odnajduje swój miraż w nieokreślonej idei przeszłości. Ta formalna cecha w procesie déjà vu zyskuje upiorną treść – konkretne, wydarzeniowe dopełnienie. Jak twierdzi Paolo Virno, ta przeszła forma (możliwa teraźniejszość) zastąpiona zostaje przez minioną treść (rzeczywistą przeszłość), która, w obsesyjnym geście nieuniknionego powrotu, będzie powtarzana i duplikowana. Oto prawdziwy fatalizm déjà vu i fałszywego rozpoznania. Nie możemy w żaden sposób odmienić biegu wydarzeń, stajemy się zakładnikiem domkniętej wizji historii, sami stając się obserwatorami własnych poczynań, jak gdybyśmy odgrywali, jako aktorzy, wcześniej rozpisany scenariusz. Déjà vu sprawia, że nasze działanie staje się cytatem samego siebie, nieznośnym powtórzeniem, poczuciem, że historia włączyła wbrew naszej woli niekończący się replay. „Czujemy, że dokonujemy wyborów i pragniemy, lecz w gruncie rzeczy wybieramy coś, co jest nam już z góry narzucone, a nasze pragnienie jest pragnieniem nieuniknionego”.
Jako jednostkowe doświadczenie déjà vu jest dość niewinne. Czasem towarzyszy mu uczucie niepokoju i fatalizmu, czasem, wręcz przeciwnie, uczucie dziwnej swojskości. Co jednak, jeśli zamienia się w doświadczenie ponadjednostkowe, społeczne? Co jeśli współczesność neoliberalnego końca historii zamienia się w powszechne, tragiczne déjà vu? Mimo że historia ostatnio nieco przyspiesza, dominująca narracja każe odnajdywać dla niej już określone analogie. Przyspiesza zatem jedynie bieg koła historii, które, wedle spisanego już przez historyków scenariusza, natrafiać będzie na te same gesty. Tragedie współczesności już się wydarzyły, możemy je (oczywiście jako farsę) tylko powtarzać, a nadzieje rewolucji roztrzaskują się o widma klęski tych już zakończonych.
W spektaklu wszystko już się wydarzyło. Historia przeszła do, jak twierdził Baudrillard, porządku recyklingu, jesteśmy skazani na ciągłe cytowanie schematów własnego życia, nieskończone powtarzanie już zaistniałych form i niekończącą się reprodukcję kapitału.
Emilia Kina i Filip Rybkowski laboratoryjnie rekonstruują doświadczenie déjà vu i kapryśnego rytmu historii, hipnotyzując pamięć i wprowadzając nas w atmosferę mieszającą to, co znajome z tym, co obce. Ich podstawowym narzędziem jest krytyczny, pozbawiony sentymentalizmu, akt rekonstrukcji – przywrócenia spojrzeniu tego, co zdawało się już spisane na zapomnienie. Przywdziewając maskę antykwariuszy, nakazują nam zastanowić się nad politycznością gestu przywracania, utrwalania i konserwacji, zadają pytania o to, kto ma władzę upamiętnienia? Co zasługuje na zachowanie, jaki obiekt kultury czy jaki obraz pamięci powinien przetrwać? Kto bierze na siebie odpowiedzialność za rekonstrukcję i kto poniesie jej koszty? Czym grozi hipertrofia pamięci? Co się stanie, jeśli zgodzimy się na ciągłe powtarzanie gestów, tych samych form i kształtów?
Z pozoru zdają się powtarzać, cytować strategie konserwacyjne posthistorycznego społeczeństwa spektaklu. Ten akt repetycji szybko okazuje się jednak demaskatorski. Rekonstrukcje, których dokonują, są jedynie pozorne, bazują na konfabulacji, niedopowiedzeniu, przesuniętych sensach. W ich realizacjach koło historii zostaje przerwane, powtórzenie przenosi pierwotny gest w inne miejsce, otwierając je na to, co ciągle możliwe.
Odnosząc się do tak z pozoru odległych zjawisk jak rekonstrukcje architektoniczne, destrukcyjne oczyszczanie partenońskiego fryzu czy powtarzanie transowych gestów wiktoriańskiej rzekomej profetki, Mollie Fancher, ujawniają, że proces rekonstrukcji sam w sobie jest politycznym aktem kreacji określonej wizji historyczności i uzależniony jest od hipermnestycznego doświadczenia społeczności. Nie możemy zapomnieć, dlatego przywracamy do życia to, co minęło.
Wystawa w galerii Henryk to dla Kiny i Rybkowskiego pierwsza okazja do stworzenia wspólnego pokazu i włączenia oszczędnych, delikatnych form ich twórczości w wielowątkową narrację. Obiekty, obrazy, fotogramy, zapisy procesów nawiązują ze sobą wyrafinowany dialog. Uwodzą wysmakowaniem i finezją, a jednocześnie zmuszają nas do odtwarzania ich wzajemnych, często nieoczywistych odniesień i historii, nie stroniąc od ironii i przenikliwego krytycyzmu. Kształtując przestrzeń ekspozycji, sugerują nam rotacyjny ruch, w czasie którego, powracając ciągle w to samo miejsce, odkrywać będziemy nowe połączenia i, tym samym, odczytywać nowe narracje. Pierwsze sugestie znajdują w tym procesie dalsze rozwinięcia czy uściślenia.
Artyści pracują z ruinami i, jednocześnie, pracują w przestrzeni ruiny historii i naszego wspólnego horyzontu utopii. W subtelny, kontekstualny sposób pokazują, że każdy akt odbudowy uwikłany jest w dialektyczną relację z procesem niszczenia lub samozniszczenia. By prowadzić rekonstrukcję, musimy poświęcić inny fragment historii, przenieść uwagę i skazać na zapomnienie. Demaskacji towarzyszy akt zasłaniania, jakbyśmy przesuwali kotarę w inne miejsce. Koniec końców albertiańskie okno okazuje się tylko materialną powierzchnią, fałszywym przepruciem i pięknie skonstruowaną iluzją. Floriograficzna sztuka tworzenia woskowych kwiatów, które przejmują rolę subtelnej komunikacji maskuje w rękach Mollie Fancher wiktoriańską ekscesywną przemoc („Woskowe kwiaty nie podobały się jej. Wydawało się jej, że to nie ona je zrobiła, tylko ktoś inny. Człowiek, który już nie żyje”). Cegły rozebranego zamku w Kostrzynie posłużyły odbudowie Warszawy, a ceną za przywrócenie rzekomego blasku marmurom Lorda Elgina w British Museum było ich bezpowrotne okaleczenie. Powodowana narodową megalomanią rekonstrukcja zamków kazimierzowskich niechybnie zatrzeć będzie musiała romantyczny powab ruin, a przy okazji resztki zdrowego rozsądku.
Kina i Rybkowski każą nam stanąć z boku i obserwować z zewnątrz samych siebie włączonych w proces, który Boris Groys nazwałby „niekończącą się przemocą materialnego przepływu”. Cudzymi ustami, jakby nostalgicznie, mówią: „nie-zapomnij-mnie”, jednocześnie pozwalając nam obserwować, jak miotamy się w zbiorowym koszmarze niemożliwości zapomnienia i historii powracającej ciągle w coraz bardziej farsowym wydaniu.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Emilia Kina, Filip Rybkowski
- Wystawa
- Déjà vu
- Miejsce
- Galeria Henryk, Kraków
- Czas trwania
- 21.07–25.08.2018
- Osoba kuratorska
- Michał Zawada
- Strona internetowa
- henrykgallery.com