Czemu Galeria Foksal „pastwi się” nad „Teorią Miejsca”?
Jubileusz pięćdziesięciolecia Galerii Foksal został szczególnie uczczony, otwarciem cyklu wystaw pt. Miejsce. Odsłona I, Miejsce. Odsłona II i tak dalej. W każdej Odsłonie… bierze udział po trzech artystów, którzy porwali się na to zadanie za przyzwoleniem, a raczej z inicjatywy obecnego kierownictwa galerii w osobie Lecha Stangreta, następcy Wiesława Borowskiego.
Od razu zastrzegam, że celem moim nie jest recenzowanie tych wystaw, ani tym bardziej ocenianie ich zgodności z Teorią Miejsca, której jestem współautorem. Byłoby to jaskrawym absurdem. Dlaczego ?
Owe «Miejsca» w dwóch Odsłonach posłużyły się powstałą w 1966 roku teorią pt. Wprowadzenie do Ogólnej Teorii Miejsca, nadając jej status etykietki. Nie jest moim zamiarem polemika z etykietkami. Nie mogę jednak przejść do porządku nad niedwuznaczną sugestią, że oto mamy tu do czynienia z artystycznie uprawnionymi realizacjami «Miejsca». Tymczasem Teoria Miejsca jak mało która, wyklucza jakąkolwiek bezpośrednią aplikację, nie znosi jej, i surowo zabrania. Na tym polega nadużycie. Trochę tak jakby ktoś namalował «wiernie» poemat, i dumnie wskazując na swe malowidło – twierdził, że to to samo.
Artystów jak to artystów może usprawiedliwiać nieświadomość i naturalna chęć pokazania swojej twórczości. Ale nie usprawiedliwia ona kierownictwa galerii, które najwyraźniej rości sobie prawo do dowolnego dysponowania przeszłością Galerii Foksal – przeszłością, która nie jest ich wyłączną własnością. A jednak nie o prawo własności tu chodzi. Nie wytaczam Wiesławowi Borowskiemu i jego następcy Lechowi Stangretowi procesu o zawłaszczenie. Wytaczam natomiast proces o deformację słowa i wydarzenia w jego najistotniejszym sensie. Słowo «Miejsce» odegrało w historii Galerii Foksal tak ważną rolę, że ochrona sensu tego słowa można uznać za jej prawo i obowiązek.
Fakty historyczne: w kwietniu 1966 założyliśmy wspólnie Galerię Foksal PSP w Warszawie: Wiesław Borowski, Mariusz Tchorek, Hanna Ptaszkowska – krytycy, oraz artyści – Henryk Stażewski, Włodzimierz Borowski, Zbigniew Gostomski, Koji Kamoji, Edward Krasiński, Roman Owidzki, a następnie: Tadeusz Kantor i Maria Stangret.
W tymże 1966 roku, na słynnym zjeździe Artystów i Naukowców w Puławach, Mariusz Tchorek z wielkim ogniem wygłosił manifest trzech krytyków związanych z Galerią Foksal pt. Wprowadzenie do ogólnej Teorii Miejsca. Tekst wywołał burzę protestów, a Teoria Miejsca opublikowana w 1967 roku w Programie Galerii Foksal PSP stała się ideowym fundamentem działalności Galerii w latach 60., i istotnym – choć nigdy dosłownym – odniesieniem dla realizacji związanych z nią artystów. Nigdy też i przez nikogo Teoria Miejsca nie została użyta/nadużyta jako hasło, jako tytuł, jako podkładka, jako spadochron, jako alibi.
Uznana za jeden z najważniejszych tekstów powojennej teorii sztuki w Polsce, Teoria Miejsca bywa przedmiotem badań na seminariach Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego. Jednak, z tego co wiem, nie dało się do końca jej wyjaśnić, ani naruszyć jej tajemniczości. Natomiast infantylne próbki wyjaśnień «na czym polega Teoria Miejsca ?» odnajdziemy w uczonych komentarzach Lecha Stangreta towarzyszących «Odsłonom».
Jak powstała Teoria Miejsca?
Mówi jej autor, Mariusz Tchorek w rozmowie z Joanną Mytkowską opublikowaną w „Kantor z Archiwum Galerii Foksal” w roku 1998:
« … tekst teorii powstał z całonocnego dialogu, jaki miałem z Anką u niej na ganku w Zalesiu. Byliśmy sami, ja i ona. Niczego, zaręczam, żeśmy z żadnej walizki nie wyciągali, bo polegaliśmy na istniejącej w nas dwojgu chemistry, czyli współgraniu. Osiągnęliśmy wyjątkowe natężenie wibracji twórczych, gdzie „twoje”, „moje” czy kogoś jeszcze, gdzie „co jest Braque’a, a co Picassa” nie mogło wejść w rachubę. Gdybyśmy, proszę Pani, tamtego lata myśleli o „długach”, Wprowadzenie do ogólnej teorii Miejsca nie zostałoby napisane… …tuż przed wyjazdem (do Puław), Anka i ja przywieźliśmy Wiesiowi (Borowskiemu) ten nieszczęsny tekst o miejscu do przeczytania. I oczywiście do podpisu, bo sprawa własności autorskiej nie wyłoniła się w tym momencie, sprawa – jak się zaraz miało okazać – drażliwa. Wszak do tej pory byliśmy w wystąpieniach na zewnątrz właśnie ową trójcą, a więc pewną jednią, formacją dość przebojową właśnie przez to, że nie dającą się łatwo rozłożyć na osobniki poszczególne…
Cytuję Mariusza Tchorka, gdyż pamięć o nim stanowi moją najgłębszą motywację dla publikacji tego tekstu. Da się ona prościutko wyrazić w pragnieniu żebyś, Drogi Mariuszu, w grobie się nie przewracał. Ty bowiem nie tylko byłeś uskrzydlonym autorem Teorii Miejsca i jej strażnikiem – ale potraktowałeś ją i rozwinąłeś jako pewien model postępowania. Swoje życie formowałeś według tej teorii. Niezwykle rzadki i trudny do naśladowania przypadek.
Kwestia autorstwa, nie jest więc w tym przypadku rewindykacją prawa własności, ale kwestią sprostania wysokim i całkowicie specyficznym wymaganiom, jakie teoria ta stawia.
A jednak, autorstwo gwarantuje co najmniej zrozumienie tego, co się powiedziało/napisało. Ktoś nie będący autorem, nie ma obowiązku rozumieć. Stąd, zwykła przyzwoitość każe mu trzymać się z daleka.
Tak więc przez 50 lat historii galerii Foksal obfitującej w walki, konflikty i zerwania nikt nie podniósł ręki na Teorię Miejsca, nikt nie uchybił jej szacunku prostacką aplikacją. Żaden artysta się pod nią nie podszył i żaden nie użył jej jako firmowego znaku dla reklamy własnej produkcji. Dlaczego stało się to teraz?
Nie mogę nie myśleć, że obecna sytuacja w Polsce – to wymarzone 5 minut dla ludzi, którym brak zrozumienia czym jest sztuka, a zarazem realizm niekoniecznie odległy od uczciwości – trzymały na dystans. Ten zbawienny dystans pęka obecnie pod naporem wszechobecnego kłamstwa, prostactwa i konformizmu. Przykładem niech będzie olśniewająca kariera mojej rówieśniczki, której żenujące wywody na temat Galerii Foksal i Teorii Miejsca uciszył na długie lata na łamach „Życia Warszawy” nie kto inny, niż Mariusz Tchorek. W obecnej Polsce panuje jednak całkowita bezkarność. Tak w dziedzinie sztuki jak w innych dziedzinach życia publicznego i – co prawdopodobnie nas czeka – życia prywatnego. Przeszły, między innymi, nie budząc protestu, opublikowane w artykule pt. „Sztuka formatowana słowem” w „Tygodniku Powszechnym” Nr 482015 – opinie rażące „pro-aktualną”, przypochlebną, a ściślej – donosicielską tendencyjnością i niespotykaną wręcz ignorancją. Według nich, wynikiem zmowy „wiadomych” kuratorów” jest niczym nieuzasadniona obecność w polskiej sztuce jej najwybitniejszych, uznanych na całym świecie artystów jak: Katarzyna Kobro, Oskar Hansen, Andrzej Wróblewski, Edward Krasiński. Natomiast nikt – według autorki artykułu – nie upomniał się (między innymi) o… Magdalenę Abakanowicz (!).
Takie brednie w normalnych warunkach powinny wyrzucić Monikę Małkowską poza nawias publicznej debaty o sztuce. Obecnie, nagradza się je posadą eksperta w Ministerstwie Kultury.
Nie chcę obrażać galerii Foksal i wystawiających w niej artystów skrajnymi porównaniami. Wolno mi jednak prosić ich o wzmożoną ostrożność i o wzmożoną uwagę w sytuacji, która tego szczególnie wymaga.
Miejmy nadzieję, że Galeria Foksal spuści zasłonę na swe „Odsłony”, a Teoria Miejsca na łamach „Szumu” obroni się sama.
Oto kilka jej fragmentów:
… MIEJSCE to jest obszar, który powstaje z wzięcia w nawias, z zawieszenia wszelkich praw obowiązujących w świecie. MIEJSCE nie jest kategorią przestrzenną, nie jest areną, sceną, ekranem, postumentem, piedestałem, a przede wszystkim nie jest wystawą…
… MIEJSCE nie jest dziwne, ani pospolite, wyrafinowane czy wulgarne, mądre czy głupie. Nie jest marzeniem sennym ani jawą…
…MIEJSCE jest jedno i tylko jedno. MIEJSCE się nie dzieli, MIEJSCE się nie rozmnaża, w MIEJSCU się jest…
MIEJSCA nie można kupić, ani kolekcjonować. MIEJSCA nie można zaaresztować. Na MIEJSCU nie można się znać…
… MIEJSCE jest nagłą wyrwą w utylitarnym pojmowaniu świata… …MIEJSCE.