„Codzienne formy oporu” w CSW Zamek Ujazdowski
Do Codziennych form oporu – wystawy wieńczącej wieloletni polsko-palestyński program rezydencyjny – pasuje określenie „ostatnia taka wystawa w CSW”. Ma to związek z aktualną sytuacją tej instytucji sztuki, która za sprawą wysiłków jej obecnego dyrektora, Piotra Bernatowicza, przeistacza się w modelową instytucję, w której „dobra zmiana” ambitnie wykracza poza roszady personalne. Z tego względu Codzienne formy oporu stanowią zwieńczenie trzech dekad działalności CSW jako jednego z najważniejszych ośrodków sztuki współczesnej w Polsce. W ten sposób tytułowe formy oporu rozsiane w codzienności stały się praktyką nie tylko opisywaną przez wystawę, ale przede wszystkim strategią trwania samej ekspozycji w niegościnnych murach Zamku Ujazdowskiego.
Kluczowym pojęciem dla Codziennych form oporu jest arabskie słowo al madhafah, które oznacza pokój dzienny – to szczególne pomieszczenie stanowiące przestrzeń między strefą prywatną a publiczną, w którym obowiązuje zasada gościnności. Wokół tego pojęcia skonstruowana jest architektura wystawy, prowadząca od salonu aż do przestrzeni arcyprywatnych – spiżarni, kuchni, bawialni aż po sypialnie. Jest to bardzo sugestywny zabieg, który wzmocniły czynniki niejako zewnętrzne – otwarta za ścianą Sztuka polityczna stanowiła wyzwanie dla kuratorki, aby te dwa radykalnie odmienne systemy myślenia o sztuce i polityce zarazem nie przenikały się na piętrze Zamku. W efekcie mamy skromną wystawę okoloną popisową kontrwystawą Bernatowicza, które choć nie są ze sobą w żaden sposób połączone, i tak stanowią pole do snucia metafory o okupacji, w której ramach wąskie gardło salonu Codziennych form… musiało zostać zwieńczone murem ze styropianowych bloków (praca kolektywu Umschichten), aby stworzyć przestrzeń, w której gościnność jeszcze ma rację bytu. Poza nim jest już czysty konserwatyzm kulturowy w praktyce, spychający gościnność do lamusa odpowiedniego dla godnych pogardy naiwniaków.
Siłą rzeczy atmosfera okupacji wybrzmiewa nie tylko w przestrzeni wystawy. Jest jej sednem – poruszając się po niej, widz/widzka odnosi wrażenie, że znajduje się w schronach palestyńskiej codzienności, w których wciąż tętni życie. Jak pisze kuratorka w publikacji towarzyszącej wystawie, prezentacja jest upublicznieniem spostrzeżeń i doświadczeń z rezydencji, którą Ika Sienkiewicz-Nowacka traktowała jako „medium i narzędzie pracy kuratorskiej”. Tutaj uwidacznia się cały wachlarz problematyki związanej z rezydencją, która jako delikatny proces nawiązywania relacji i snucia kontekstów lokalnych musi w instytucjonalnej logice projektowej być zwieńczona jakimś rezultatem, najlepiej spektakularnym i atrakcyjnym medialnie. Codzienne formy… nie są spektakularne, wymagają od gościni uważności, skłonności do poświęceń, takich jak zdjęcie obuwia przed wejściem w miękkie przestrzenie sypialniano-dziecięce, a przede wszystkim wymagają czasu, aby zgłębić wielość historii opowiadanych przez rezydentki i rezydentów. Wystawa ta umiejętnie działa scenografią, kolorami ścian i oświetleniem, jednak głównie skupia się na wielopodmiotowych wypowiedziach – czasem tak oczywistych jak wywiady z osobami z Palestyny (prace wideo Wima Catrysse’a z uchodźczych obozów) aż po nagrania kołysanek oporu (bedtime Karoliny Grzywnowicz), których łagodna forma dopiero w przekładzie ukazuje rewolucyjną i gorzką treść. Tutaj porządki historii politycznej mieszają się z historią społeczną, która wykracza poza losy jednostek, inkorporując w opowieść o codzienności w Palestynie wielu innych aktorów – zwierzęta, rośliny i przedmioty, nawet tak zwykłe jak kamienie (fotografie Kamienie i inne demony Joanny Rajkowskiej), które gromadzi Mohamad Badwan, sklepikarz z Ramallah. Tytułowe codzienne formy oporu, choć nie są wprost kamieniami rzucanymi w okupanta i konstruowanymi chałupniczo bombami, dotyczą strategii (prze)trwania w warunkach globalnego pozwolenia na wymazanie z kart historii i mapy świata. Doskonałym przykładem ujawniającym tę strategię jest film Jumany Manny, w którym historyczna rama poszukiwań muzykologa Roberta Lachmanna uzupełniona jest pieśniami, które artystka śpiewa we własnej kuchni podczas mycia naczyń i przygotowywania posiłków.
Codzienne formy… nie są spektakularne, wymagają od gościni uważności, skłonności do poświęceń, takich jak zdjęcie obuwia przed wejściem w miękkie przestrzenie sypialniano-dziecięce, a przede wszystkim wymagają czasu, aby zgłębić wielość historii opowiadanych przez rezydentki i rezydentów.
Prócz wprowadzającego salonu – przestrzeni gościnnej – są kuchnia i sypialnia, ukazujące codzienność w najbardziej dosłownym tego słowa znaczeniu. Te pomieszczenia stanowią metaforę daleko idących ingerencji izraelskiego okupanta w życie, w tym w podstawowe potrzeby fizjologiczne mieszkańców i mieszkanek Palestyny – okupanta zakłócającego sen, grodzącego ziemię, nakładającego restrykcje na hodowlę zwierząt i uprawę roślin. Główny temat prac Mirny Bamieh, czyli żywność, jest wyobrażany dwojako – jako zaaranżowana w półmroku kuchnia, której towarzyszy opowieść o politycznej wadze możliwości karmienia innych, oraz jako korytarz spiżarni pełnej kolorowych kiszonek – gwarantowi przeżycia w nieustająco zmieniającej się sytuacji. Bamieh korzysta z jedzenia jako ucieleśnionej historii. Dzieląc się przepisami i przygotowując posiłki, ujawnia „kuchnię” polityki i historii miejsca, skąd pochodzi. Siła pracy Karoliny Grzywnowicz, dla której nagrań zaaranżowano przytulną, osobną przestrzeń, bierze się z komfortu miękkich poduch i drapowanej zasłony kontrastowo zestawionej z treścią słuchanych pieśni. Te w swojej łagodności kryją zarówno gorzką historię, jak i wyrażone wprost oskarżenie, zupełnie dezintegrujące odbiór sytuacji przez słuchaczkę. Istotnie, treść można zignorować i oddać się czystej przyjemności słuchania kojących śpiewów, zapominając o warunkach ich powstania, nurzając się w swoim europejskim przywileju. Równie zwodniczą częścią ekspozycji jest wykusz, w którym wyeksponowano instalację Mohammada Saleha – beczkę okoloną konstrukcją z bujnej roślinności, instagramowy must see wystawy. Saleh, specjalizujący się w ogrodnictwie kryzysowym, zdradza sposoby na założenie własnego ogrodu w warunkach braku dostępu do gleby czy możliwości uprawiania roślin, które nie tylko dają pokarm, ale również związują człowieka z jego własną rolniczą historią. Jak mówią artyści i artystki, dostęp do ziemi uniemożliwia politykę wykorzenienia i wysiedleń, dlatego jest tak silną bronią w rękach Izraela. O ile pomysł na ogród w beczce da się wdrożyć również w miejskich, europejskich warunkach, o tyle doświadczenie artysty wynika z umiejętności, które nabywa podczas walki o palestyńską ziemię. Tutaj guerilla gardening jest strategią przetrwania, a nie tylko hobby uciekinierów z korporacji spragnionych zieleni. Umieszczony po przeciwległej stronie Zamku projekt Jaśminy Wójcik jest natomiast zaproszeniem do spojrzenia na palestyńską sytuację z perspektywy córek artystki – radości odkrywania świata, nastawionej na odczuwanie przestrzeni i spontanicznych reakcji. To przestrzeń specyficznej bawialni, do której dostęp ujawnia się dopiero po zdjęciu obuwia, wraz z wejściem w miękką architekturę tego pokoju i spojrzeniem z dziecięcej perspektywy, w której wybrzmiewa sarha – idea nieskrępowanego szwędactwa. Ta, jak zauważa Wójcik, mogła się wydarzać w ich rezydencji z powodu przywileju, jakim jest posiadanie europejskiego paszportu, umożliwiającego wycieczki między Jerozolimą a Ramallah. Artystka i jej córki zwracają uwagę na żywą pamięć tego, czego doświadczyły, kiedy wracały wspomnieniami do Palestyny wielowymiarowej: zarówno okupowanej, jak i próbującej w zwykłej codzienności wyszarpać przestrzeń spokojnego życia. […]
Pełna wersja tekstu jest dostępna w 35. numerze magazynu SZUM
Aleksy Wójtowicz – krytyk i historyk sztuki, redaktor „Magazynu Szum”, researcher i okazjonalnie kurator. Publikował m.in. w „Dwutygodniku”, „Dialogu”, „Widoku”, „MiejMiejsce” i oko.press. Zajmuje się głównie sztuką współczesną z perspektywy socjologicznej i visual culture, historią pola sztuki po 1989 roku w Polsce, związkami polityki i sztuki oraz tzw. zwrotem konserwatywnym.
Więcej