„CIĘŻAR GATUNKOWY 4.0” Jarosława Słomskiego w Galerii Entropia
Każdy spekulatywny oceniacz, który sumiennie markuje etapy poważnie rozwijającej się filozofii […] każdy, kto się filozofią tylko parał czy nawet tkwił w filozofii, nie zatrzymuje się ani chwili, aby wyrazić wątpienie o wszystkim, ale wciąż idzie dalej.
Søren Kierkegaard, Bojaźń i drżenie, Przedmowa
Wystawa rzeźbiarza Jarka Słomskiego w Galerii Entropia traktuje o chwilowym zatrzymaniu się na trasie codziennej rutyny. Skupiona jest wokół – jak określa to autor – specyficznego momentu, krótkiego odczucia dziwności życia pojawiającego się niespodziewanie i wyrzucającego człowieka ze wszystkich bieżących spraw.
Już na progu Galerii możemy poczuć się wytrąceni z rutyny – zwłaszcza z rutyny oglądania wystaw, ponieważ przestrzeń wystawiennicza jest nieomal pusta. Tylko w kącie głównej sali, zwrócony ku ścianie, z której wystaje błękitny balonik, stoi jakiś człowiek z plecakiem – więc pewnie w drodze (na drodze życia?), a przynajmniej w codziennej trasie, z której zboczył, by obejrzeć wystawę. Chyba widz? Dopiero po chwili (i wzięciu w nawias standardów wystawienniczych) można zdać sobie sprawę, że domniemany widz na tej rzeczywistej wystawie jest znieruchomiałym widzem innej „wistości” i artefaktem z wystawy, że jest rzeźbą i w dodatku autoportretem jej twórcy. Postać ta stapia się z sytuacją, usidla w pułapkę obecności i oczywistości zwiedzania wystawy za sprawą kilku zabiegów: całością postury doskonale oddaje postawę skupionej uwagi i jakby lekkiej konsternacji; jest zwrócona twarzą ku ścianie; ma na sobie zwykłą, codzienną odzież młodego, aktywnego człowieka i nieodłączny plecak. Natomiast jako artefakt, zarówno naturalną pozą jak i ekspresją indywidualnych rysów twarzy doskonale odzwierciedla postać autora. Surowy gips odkrytych części ciała – głowy i obu przedramion oraz lekkie przeskalowanie postaci ani trochę nie rujnują mimetycznego efektu. Jednak nie o kunszt odwzorowania tutaj chodzi. Imitacja rzeczywistości zewnętrznej nie stanowi w tej pracy celu samego w sobie, tylko środek ekspresji rzeczywistości wewnętrznej – sytuacji, w której autor, ale równie dobrze jakikolwiek człowiek, staje – jak to określa Słomski – „w obliczu bezwzględnego i tajemniczego stanu, który wkrada się na kilka sekund do dwudziestoczterogodzinnej doby pełnej kontroli”. Rzeźba wchodzi w relację z balonem zakleszczonym w otworze w ścianie, tworzy wraz z nim grupę i dopiero taka całość stanowi pracę noszącą tytuł AUTOPORTRET. Balon – ready made, najzwyklejszy gadżet zakupiony w kiosku – ma ręcznie domalowane czerwonym akrylem oczka i szeroki uśmiech. To go ożywia i ustawia w grupie na poziomie nieomal podmiotowym, lecz nie odsłania sensu jego uśmiechu. Możliwe, że jest to uśmiech ironiczny, może łzawy, kpiący, pusty, najzwyczajniej głupi… Możliwe, że ktoś tu jest robiony w balona. Być może sens temu uśmiechowi nadać może tylko na krótką chwilę tylko ten, kto stanie naprzeciwko. Fenomenologia uśmiechu…
AUTOPORTRET Słomskiego, zwłaszcza że występujący jako grupa, nie ma charakteru selfie i nie jest rezultatem chęci eksponowania samego siebie. W tej pracy istotne jest oddanie wewnętrznego przeżycia jednostki będącej w stanie zawieszenia i zbudowanie adekwatnego wizualnego przekazu.
Warto dodać, że AUTOPORTRET jest pracą site specific. Układ i rozmiary jej elementów zostały dostoswane do warunków przestrzennych Galerii i zaprojektowane tak, by rzeźba postaci mogła spoglądać wprost na balon zakleszczony w niegdysiejszym okienku projekcyjnym pomiędzy dwoma pomieszczeniami wystawowymi. To niewielkie okienko, hołubione i niejednokrotnie wykorzystywane przez artystów, stanowi na tej wystawie rodzaj tunelu czasoprzestrzennego prowadzącego do pracy ENERGYTHING w drugim pomieszczeniu.
Zobaczymy tam niewielki, obrotowy obiekt rzeźbiarski: gipsową replikę otwartej puszki po napoju energetycznym Bullit pokrytą płaskorzeźbami dwóch wizerunków – portretu uśmiechniętego Dalajlamy i postaci Człowieka Witruwiańskiego.
Praca jest formą upamiętnienia niespodziewanego zetknięcia się z Dalajlamą, jakie przydarzyło się Słomskiemu kilka lat temu podczas zagranicznej wycieczki, kiedy to wędrował ulicami Rotterdamu z puszką napoju energetycznego Bullit, na której prócz napisu widnieje Człowiek Witruwiański.
W jednym punkcie czasoprzestrzeni zbiegło się wtedy wiele energetycznych elementów: duchowy przywódca Tybetu i laureat Pokojowej Nagrody Nobla Dalajlama XIV; napój energetyczny Bullit z pociskiem w nazwie; doskonały obraz idealnych proporcji ludzkiego ciała – Człowiek Witruwiański Leonarda da Vinci; eskorta policyjna, czarne limuzyny, ochroniarze w czarnych okularach, mali mnisi w pomarańczowych szatach, grupka gapiów… Niezły melanż! Wojna i pokój! Kulturowa i pop–kulturowa mieszanka, w której energetyk posiada te same zalety, co buddyjska medytacja, a jego etykieta sugeruje, że Człowiek Witruwiański jest ikoną z jakiejś oldskulowej tarczy strzelniczej…
Tymczasem Słomski z tej mieszanki wyzyskał tylko energię czystą, wyekstrahował związek w najczystszej postaci i ukazał w pracy ENERGYTHING. Gęsty osad nieodgadnionych związków różnych rzeczy, idei i dizajnów pozostawił dalszemu procesowi miksowania wszystkiego z wszystkim. Nie ma zmartwienia. Nie czarujmy się… Spora część konsumentów energetyka Bullit zapewne nie kojarzy widniejącego na puszce pakera-golasa ani z Leonardem da Vinci, ani tym bardziej z Witruwiuszem. Nie tylko w świecie handlu, lecz także w świecie idei nasze czasy urządzają „prawdziwą wyprzedaż” – to jakże aktualna uwaga Kierkegaarda sprzed 180 lat.
W większej sali galerii, w centralnym punkcie jednej ze ścian umieszczona jest odmienna od tych dwóch wcześniejszych, niepozorna, abstrakcyjna praca opatrzona tytułem LOADING.
Jest to cienki drucik w kształcie niedomkniętego okręgu powleczony mirrą – znaną od tysiącleci żywicą o miłym zapachu, wykorzystywaną m.in. do balsamowania ciał – której warstwa grubieje ku jednemu z jego końców.
Malutki obiekcik rzeźbiarski budzi cały krąg skojarzeń owijających się niczym starożytny wąż Uroboros wokół ponadczasowych tematów: nieskończoności, cyklicznego obiegu czasu, wiecznego powrotu, jedności przeciwieństw, destrukcji i odradzania się życia i świata… Ze względu na użyte materiały i daleki od cyfrowej precyzji ręczny charakter wykonania, praca ta wywołuje asocjacje w/w natury symbolicznej, a także biologicznej. Jej kształt kojarzy się z rozmaitymi formami żywych organizmów – embrionem ludzkim, zarodkami kręgowców, a także z kijanką, pijawką…
Z kolei tytuł pracy jednoznacznie odnosi się do wektorowej ikony wprowadzania danych, oczekiwania na ich załadowanie oraz obciążenia danymi.
Włączenie się loadingu oznacza dla użytkownika przerwę w oglądaniu filmu, czemu towarzyszyć może rozdrażnienie i napięcie, bo trudno przewidzieć, jak długo potrwa ładowanie danych i czy zakończy się sukcesem. Tak czy owak w przypadku przerwy w oglądaniu filmu przynajmniej wiadomo, czego oczekiwać. Natomiast jeśli odnieść loading do ludzkiego życia w całej jego tajemniczej rozciągłości, już nie wiadomo, czego się spodziewać. Może wygodniej i bezpieczniej niczego nie oczekiwać ani się nie spodziewać, by nie dać się sparaliżować lękowi Kierkegaarda, który uważał możliwości za bardziej przerażające niż aktualna rzeczywistość? Życie i tak niejedną niespodzianką zaskoczy nas – jako jednostki, jako społeczności, jako gatunek…
Tytuł Ciężar Gatunkowy 4.0 doskonale odzwierciedla złożoność poszczególnych prac i całości wystawy. W rzeźbach nie chodzi o same właściwości fizyczne użytych materiałów. Równie istotny jest ich ładunek symboliczny. Tytuł odnosi się również do gatunku ludzkiego jako takiego, do metafizycznego odczucia ciężaru bytu towarzyszącego mu od samego zarania. Z kolei 4.0 nawiązuje w ironiczny sposób do galopującego rozwoju technologicznego, do cyferek i numerków kolejnych aktualizacji technologicznych, które w istocie są tylko trickami marketingowymi sugerującymi wejście w jakiś nowy etap czy na nowy poziom rozwoju. Słomski uważa, że życie ludzkie nie do końca podlega aktualizacjom. Żyjemy w świecie, który ciągle rozwija się pod względem technologicznym, ale my sami niewiele się zmieniamy (lub wcale). To, co dotyczy samego życia, bycia na ziemi nie zmienia się.
O tym jest ta wystawa
Nieobcy, a może wspólny wszystkim ludziom stan zawieszenia pomiędzy skończonością i nieskończonością, stan nagłego odczucia dziwności istnienia, Słomski chce opisać w sposób lekki, na poły żartobliwy, za pomocą najlepiej opanowanych przez siebie środków i języka wizualnego, ponieważ takim językiem operuje najlepiej.
Witkacy – na polskim gruncie niekwestionowany mistrz i męczennik w dziedzinie uczuć metafizycznych – przewidywał, że w dobie „zmechanizowanej szarzyzny” odczuwanie dziwności istnienia będzie dostępne tylko wybrańcom i to z pomocą coraz bardziej ekstremalnych stymulacji – narkotycznych, erotycznych, artystycznych, sportowych… Tymczasem Słomskiemu wystarcza zwyczajne potknięcie na prostej drodze, energy drink, wirtualna ikona loadingu…
Alicja Jodko
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Jarosław Słomski
- Wystawa
- CIĘŻAR GATUNKOWY 4.0
- Miejsce
- Galeria Entropia, Wrocław
- Czas trwania
- 21.01–11.02.2022
- Fotografie
- M. Jodko, A. Rerak
- Strona internetowa
- entropia.art.pl/view_news.php?id=659