Byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna. Bielska Jesień 2019
Poprzednia edycja Bielskiej Jesieni zapisze się w historii nie tylko ze względu na kuriozalną główną nagrodę, ale i niespotykane zagęszczenie złego malarstwa na metr kwadratowy na samej wystawie finałowej. Oglądając tegoroczną wystawę finałową można więc odetchnąć z ulgą. Gorzej niż w 2017 roku być nie mogło i faktycznie – nie jest. To wniosek tyleż na temat poziomu zgłoszeń, co konkursowego jury. Piotr Rypson, Anda Rottenberg, Andrzej Tobis, Beata Ewa Białecka i tradycyjnie wspierająca zaproszonych jurorów dyrektorka BWA Agata Smalcerz poradzili sobie z selekcją prac znacznie lepiej niż ich poprzednicy, których wskazania przypominały wywody daltonisty o kolorach.
Jednak coś drgnęło także w samej malarskiej materii. Nie jest to może pełnoprawna zmiana pokoleniowa, bo nawet przy dzisiejszym pędzie do definiowania nowych pokoleń, na które zaraz braknie nawet liter diakrytycznych w alfabecie, w konkursie odbywającym się co dwa lata nie sposób z edycji na edycję uchwycić generacyjnej zmiany warty. Zwłaszcza że Bielska Jesień to konkurs pozbawiony wiekowych barier, na który z uporem godnym lepszej sprawy zgłaszają się tacy weterani jak Piotr C. Kowalski.
W przeciwieństwie do gargantuicznie rozrośniętej edycji poprzedniej, w tym roku jurorzy szczęśliwie nie bali się sięgnąć po kuratorskie nożyce i wyeliminować z ostatecznej rywalizacji lwiej części zgłoszeń.
Przetasowania widać jednak gołym okiem – z tegorocznej Bielskiej Jesieni zniknęły dwie trzecie Potencji – ostał się tylko Cyryl Polaczek z jedną skromną flądrą – pojawili się za to przedstawiciele średnich i późnych roczników dziewięćdziesiątych, Konrad Żukowski czy Jan Eustachy Wolski. Jesteśmy więc w pół kroku do zauważalnej zmiany generacyjnej, jednak Bielską Jesień coraz trudniej traktować jako, jak stwierdziła Beata Ewa Białecka, „obraz zbliżony do obiektywnego”. Wystarczy porównać listę zgłoszeń i finalistów ze składem artystek na najważniejszej wystawie malarskiej tego roku, czyli Farba znaczy krew Natalii Sielewicz w MSN, by zdać sobie sprawę, że rysowana w Bielsku-Białej mapa nie pokrywa się z całym malarskim terytorium. Próżno szukać w bielskim konkursie takich nazwisk jak Marta Nadolle czy kapitalna Agata Słowak. Także odnoszący coraz większe sukcesy jako malarz Mikołaj Sobczak nie otarł się ani o aktualną, ani poprzednią edycję Bielskiej Jesieni. Czasy, kiedy praktycznie wszyscy malarze pojawiali się na początku kariery w bielskim BWA mamy więc raczej definitywnie za sobą.
W przeciwieństwie do gargantuicznie rozrośniętej edycji poprzedniej, w tym roku jurorzy szczęśliwie nie bali się sięgnąć po kuratorskie nożyce i wyeliminować z ostatecznej rywalizacji lwiej części zgłoszeń. Ekspozycja finałowa nie tylko zmieściła się w samym budynku BWA, ale i wygląda całkiem po ludzku, mniej niż zwykle salonowo. Dzięki temu średni poziom prac poszybował w górę, choć każdy kij ma dwa końce. Ograniczenie liczby finalistów uświadamia, że Bielska Jesień zaczyna funkcjonować jako rodzaj osobnego obiegu. Jedni więc, jak wspomniana Słowak, wydają się w ogóle nie być konkursem zainteresowani, innych z kolei widujemy w Bielsku regularnie jak w zegarku – i często niemal tylko tam. Do takich artystów należą Radek Szlęzak czy Michał Gątarek oraz cała stajnia galerii m2, jak zwykle karnie zgłaszająca się do konkursu i dopingowana na fejsie przez Matyldę Prus.
Ewolucję widać jednak z reguły poza tymi żelaznymi punktami programu. Jeszcze cztery lata temu naczelny „Szumu” Jakub Banasiak, jako przewodniczący ówczesnego jury, wskazywał na rozpiętość stylistyczną konkursowych propozycji i jednocześnie niemal kompletny brak prac zaangażowanych politycznie. Diagnoza przewodniczącego komisji tegorocznej, Piotra Rypsona, jest wręcz odwrotna – Bielską Jesień zdominował realizm i „przemożna obecność polityki, upolitycznienie malarskiego języka”.
Nie da się jednak ukryć, że owo upolitycznienie malarskiego języka wiąże się często z jego wykoślawieniem, a prace najbardziej zaangażowane to jednocześnie te najbardziej naiwne. Kuriozów na szczęście w tym roku nie ma zbyt wielu, ale nieliczne rodzynki mieszczą się właśnie w kategorii obrazów politycznych – jak uśmiechnięty Kim Dzong Un w zestawie z atomowym grzybkiem pędza Ireneusza Botora czy mój tegoroczny ulubieniec w kategorii kiczu zaangażowanego – portretowy tryptyk Darii Bidzińskiej z obrazami zatytułowanymi odpowiednio Bóg, Honor i Ojczyzna.
W przypadku wielu prac potrzeba sporego wysiłku, by wpisać je w ramę malarstwa politycznego. Nadal nieźle trzyma się wsobny surrealizm, reprezentowany przez wirtuoza gatunku Kamila Kuklę oraz kolejnego weterana bielskiego konkursu, Dawida Czycza, który w tym roku wykonał woltę stylistyczną i odszedł od tradycji iluzjonistycznego, magritte’owskiego surrealizmu w kierunku mięsistych, półabstrakcyjnych kompozycji bliższych właśnie Kukli. Obaj reprezentują tradycyjnie mocny Kraków, w którym wykształcają się nawet nowe lokalne szkoły. Z nadrealistami konkurują więc późne wnuki nowej ekspresji, malujący szybko, fakturowo – rozmiłowany w makabresce rodem z Mortal Kombat Mateusz Sarzyński i queerowo wydelikacony Konrad Żukowski. Gdzieś pomiędzy dwoma obozami lokuje się z kolei Grzegorz Bugaj, który ma w sobie coś i z Roberto Matty, i z Ryszarda Grzyba.
Na tle kolejnych przedstawicieli stylistyk, które można opatrzyć przedrostkiem neo-, wyróżnia się artysta występujący w konkursie jako Bezimienny. Anonimowość malarza dla każdego, kto wychował się w Polsce i ma choćby mgliste pojęcie o świecie gier wideo nie będzie zaskakująca – Bezimienny to bohater erpegowej serii Gothic, z której uniwersum pochodzą malowane przez artystę wizerunki. Debiutujący na początku lat dwutysięcznych Gothic już wówczas nie zachwycał oprawą graficzną i w porównaniu z takim chociażby Morrowindem wyglądał na ubogiego krewnego, dla Bezimiennego jednak to właśnie stanowi o jego malarskim potencjale. Wiernie odmalowane rozmyte tekstury na wielkoformatowych płótnach z brzydkich zamieniają się w zaskakująco estetyczne, półabstrakcyjne kompozycje. Malarstwo Bezimiennego też nie jest formalnie wyjątkowe – po podobne zabiegi sięgają dziś Węgier Botond Keresztesi czy przede wszystkim fenomenalna litewska malarka Rūtenė Merk. Urok malarstwa Bezimiennego zasadza się jednak na jego specyficznej polonizacji. Jeśli Merk maluje dziewczyny z kultowego GTA: San Andreas, polski malarz sięga po specyficzną, mieszającą oryginalność z nieudolnością niemiecką serię, która z jakiegoś powodu gigantyczną popularność zdobyła praktycznie tylko nad Wisłą. Malarski projekt o nazwie Bezimienny jest z natury krótkoterminowy – łatwo w przypadku takich działań przegiąć i popaść w syndrom Jany Shostak, pozostaje więc nadzieja, że stojący za nim artysta w porę wyczuje, kiedy należy tę konwencję przekroczyć.
Diagnoza Rypsona znajduje jednak potwierdzenie w konkursownym podium. Nie sposób zanegować wyboru zwycięzcy, choć z resztą wskazań jury można już mocno dyskutować. Na trzecim miejscu mamy więc Pawła Baśnika z Wrocławia i trzy obrazy mające ikonograficznie kontrować tępy nacjonalizm. Baśnik maluje więc tarnowskie mauzoleum Józefa Bema, bohatera narodowego i muzułmanina (historię tę znamy zresztą dobrze dzięki pracom Przemka Branasa) czy Matkę Boską Częstochowską skojarzoną z bliskim ikonograficznie afrykańskim duchem z rodziny Erzulie. Tym malarskim rebusom brakuje jednak ikry – Baśnik to następca Michała Zawady, malarz smętny i przegadany. Drugie miejsce zajął z kolei Tomasz Kulka, malujący temperą na kształtowanych niby shaped canvases Franka Stelli podobraziach quasi-sakralne wnętrza w rzucie izometrycznym. Przypominają one skrzyżowanie niderlandzkich obrazów w konwencji kościelnych wnętrz z The Sims, z kolei odbywające się w środku sadystyczno-ekstatyczne tańce i rytuały wyglądają niczym wyjęte z dość hardkorowych kontrreformacyjnych grafik propagandowych.
Także u zwycięzcy znajdziemy społeczno-polityczne tony i nawiązania do sztuki dawnej, jednak na tle Karola Palczaka obrazy Kulki i Baśnika wydają sie tym bardziej suche i wykoncypowane. Sam Palczak to też w pewnej mierze odkrycie bielskiego biennale. Do tej pory wyalienowanego, zaszytego w swojej podkarpackiej wsi malarza mogliśmy poznać głównie dzięki jednej wystawie w Potencji. Co prawda w zeszłym roku Palczak wygrał już jeden konkurs, ale był nim Krakowski Salon Sztuki, a jak wiadomo, jeśli coś ma w tytule jednocześnie słowa „salon” oraz „krakowski”, nie może to być do końca poważna impreza.
Obrazy Palczaka nie tylko wybijają się na Bielskiej Jesieni, ale i wytrzymują porównanie z najlepszymi. Prezentowana w Bielsku seria Dym – drobne formaty malowane na blachach i większe kompozycje na płótnach, przedstawiające wiejskich chłopaków wokół dogasającego ogniska – wypadają ciekawie także na tle niedawnej wystawy Wilhelma Sasnala w Fundacji Galerii Foksal podczas WGW i na swój sposób dopełniają jej narrację. Podczas gdy Sasnal wykonuje erudycyjny remake Milleta, Palczak po prostu wzorem francuskiego artysty maluje własną wiejską rzeczywistość. Tyle że jeśli przypomina ona tę z czasów Milleta, to głównie w polnym pejzażu. Nie jest to już rzeczywistość zdominowana przez rolniczą pracę, a zawieszona w społecznym limbo – dawni rolnicy z reguły pracują już w sektorze drobnych usług w pobliskich miastach, a ich dzieci oddają się z pozoru beztroskiej zabawie, zawieszone między przywiązaniem do rodzinnej ziemi a wkurwieniem i chęcią ucieczki.
Palczak szczęśliwie unika nachalnej symboliki i rozemocjonowania. Sam motyw ognia i zasnuwającego wszystko sinego dymu nadaje co prawda jego kompozycjom nieco rytualny vibe, ale w jest on wyciszony i delikatny – dogasające ognisko o zmierzchu przywołuje atmosferę rodem ze Święta trąbek Gierymskiego. Gierymscy, Chełmoński i Stanisław Witkiewicz to zresztą tradycja chyba najbliższa Palczakowi, choć przefiltrowana już przez dwudziestowiczny amerykański realizm spod znaku Andrew Wyetha, niczym u wykreowanego przez Macieja Płazę bohatera Robinsona z Bolechowa, spadkobiercy Fałata i Wyetha malującego transformację popegeerowskiej wsi. Trzeba sporo odwagi, żeby dziś bez żenady malować jak Chełmoński i nie popaść w pretensjonalność, Palczakowi jednak się to udaje. Po prostu wyrósł na tej tradycji i nie zawraca sobie głowy deliberacjami nad kondycją realizmu, a jednocześnie ma nie tylko sprawną rękę, ale i oko, wyczulone na to, co tu i teraz.
Od Palczaka wielu uczestników Bielskiej Jesieni mogłoby się też uczyć poważnego podejścia do warsztatu – z jednej strony jest tu wiele technicznych smaczków – przygotowuje on na przykład własne pigmenty, by być zadowolonym z efektów (ilu malarzy jeszcze zawraca sobie tym głowę?), z drugiej – żaden z nich nie staje się konceptualną błyskotką. Jeśli Palczak podkleja blachę na kawałku drewna wyciętym z jakiejś starej meblościanki, to choć idealnie pasuje to do obrazu, nie jest nachalnie wyeksponowane. Nie zauważymy tego nawet, póki nie weźmiemy obrazu do ręki.
Miła odmiana po obrazach malowanych ze stocka na maskach samochodów i pomiętych prześcieradłach, prawda?
Piotr Policht – historyk i krytyk sztuki, kurator. Związany z portalem Culture.pl, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie i „Szumem”. Fanatyk twórczości Eleny Ferrante, Boba Dylana i Klocucha.
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Yui Akiyama, Karolina Balcer, Paweł Baśnik, Natalia Bażowska, Włodzimierz Betleja, Bezimienny, Daria Bidzińska, Martyna Borowiecka-Mikuszewska, Ireneusz Botor, Sławomir Brzoska, Robert Bubel, Grzegorz Bugaj, Michał Chudzicki, Maria Cichoń, Michał Cygan, Bartosz Czarnecki, Dawid Czerniejewski, Dawid Czycz, Paweł Jan Dunal, Wiktor Dyndo, Michał Gątarek, Beata Grim, Krzysztof Grzybacz, Paula Kaniewska, Pavlo Kazmin, Karol Kędzierski, Karolina Konopka, Radim Koros, Piotr C. Kowalski, Kamil Kukla, Tomasz Kulka, Anna Kunka-Kawełczyk, Agnieszka Łapka, Małgorzata Mirga-Tas, Magda Morczerw, Jan Możdżyński, Adam Nehring, Paweł Olszczyński, Bartłomiej Otocki, Karol Palczak, Zofia Pałucha, Wojciech Pietrasz, Krzysztof Piętka, Julia Pilecka, Dominik Podsiadły, Cyryl Polaczek, Igor Jerzy Przybylski, Małgorzata Rozenau, Mateusz Sarzyński, Radosław Szlęzak, Agata Szymanek, Jan Eustachy Wolski, Marcin Zawicki, Konrad Żukowski
- Wystawa
- 44. Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2019
- Miejsce
- Galeria Bielska BWA, Bielsko-Biała
- Czas trwania
- 8.11-29.12.2019
- Osoba kuratorska
- Grażyna Cybulska
- Strona internetowa
- galeriabielska.pl
- Indeks
- Adam Nehring Agata Smalcerz Agata Szymanek Agnieszka Łapka Anda Rottenberg Andrzej Tobis Anna Kunka-Kawełczyk Bartek Otocki Bartosz Czarnecki Beata Ewa Białecka Beata Grim Bezimienny Biennale Malarstwa Bielska Jesień Cyryl Polaczek Daria Bidzińska Dawid Czerniejewski Dawid Czycz Dominik Podsiadły Grzegorz Bugaj Igor Jerzy Przybylski Ireneusz Botor Jan Eustachy Wolski Jan Możdżyński Julia Pilecka Kamil Kukla Karol Kędzierski Karol Palczak Karolina Balcer Karolina Konopka Konrad Żukowski Krzysztof Grzybacz Krzysztof Piętka Magda Morczerw Małgorzata Mirga-Tas Małgorzata Rozenau Marcin Zawicki Maria Cichoń Martyna Borowiecka-Mikuszewska Mateusz Sarzyński Michał Chudzicki Michał Cygan Michał Gątarek Natalia Bażowska Paula Kaniewska Pavlo Kazmin Paweł Baśnik Paweł Jan Dunal Paweł Olszczyński Piotr C. Kowalski Piotr Policht Piotr Rypson Radek Szlęzak Radim Koros Robert Bubel Sławomir Brzoska Tomasz Kulka Wiktor Dyndo Włodzimierz Betleja Wojciech Pietrasz Yui Akiyama Zofia Pałucha