bedtime story for sleepy girls
Feministyczne reformy w poznańskim światku artystycznym zapowiedział w marcu tego roku Marek Wasilewski, dyrektor Galerii Miejskiej Arsenał. Nowy program galerii, który jeszcze rok temu posiadał namiastkę byłego dyrektora, Piotra Bernatowicza, tym razem zwrócił się ku dialogiczności, tworzeniu różnego rodzaju wspólnot, ucieczki od wizji instytucji jedynie reprezentującej artystów. Ogółem, Arsenał ma być tworzony przez artystów, ale w ciągłej współpracy z publicznością. Jedną z pierwszych decyzji Wasilewskiego jako nowego dyrektora Arsenału było zatrudnienie Zofii nierodzińskiej. W ostatnim czasie otworzono kolejną z jej wystaw – BEDTIME. Kuratorka już we własnym nazwisku upubliczniła własne poglądy względem patrylinearnego porządku panującego w aktualnych polskich realiach. Sprzeciwiając się kwestii dziedziczenia nazwiska, zdecydowała się własne zapisywać małą literą.
Na wystawie BEDTIME niewiele wystawiono; pokazane w galerii przedmioty przypominały scenografię wyjętą z powieści dla Young Adult. Fikcyjność wykreowanego pomieszczenia urzekała. Galeria zdominowana została przez dwa łóżka z dużymi poduchami, świecącymi atłasami, stoły pokryto kolorowymi kartkami, zmywalnymi tatuażami, a wszystko to można było wziąć i dotknąć, nałożyć na ciało bądź wkleić w pozostawione na stole bruliony.
Warto zaznaczyć, że nierodzińskia stała się członkinią Syrenek. Nowo powstałą grupę stworzyła wraz z Eweliną Jarosz, która już od dłuższego czasu upubliczniała na Facebooku quasi-performerskie, głównie dokamerowe działania. Ideą duetu jest mit o istnieniu i funkcjonowaniu wśród ludzi onirycznych syrenek, które o własnej seksualności, płciowości i orientacji opowiadają poprzez emancypacyjne pieśni, niepozorne odezwy do publiczności. Syrenki są więc alternatywą dla gatunku ludzkiego, który ze swoją patriarchalną strukturą obumiera, skazany jest na efektowną i szybką zagładę. Duet stał się swego rodzaju kontrą dla wcześniejszych wystaw, m.in. radykalnej sztuki feministycznej promowanej przez Izabelę Kowalczyk w Polkach, Patriotkach, Rebeliantkach. Ten niejasny, wygładzony, ale w pewnym stopniu nadal wolnościowy zryw Syrenek widoczny jest chociażby w „sirenozinie”, który, choć nadal zawiera bezpośrednie nawiązania do wagin, ubiera feministyczną konwencję w baśniową formę. Opisywana kooperacja nierodzińskiej z Jarosz zdaje się nadawać rytm ostatnim wydarzeniom w Arsenale.
Kuratorka rozpoczęła proces dialogiczności poprzez zorganizowanie Warsztatów z rewolucji, które wzbudziły poruszenie wśród lokalnych mediów i chwilową nagonkę na działania publicznej instytucji. Przedłużeniem tamtej inicjatywy jest wystawa BEDTIME. W tej jednak brak jest wcześniejszej rewolucyjnej nuty. nierodzińska do współpracy zaprosiła dwa kolektywy: Dziewczyństwo oraz COVEN Berlin. Druga z wymienionych grup funkcjonuje także jako queerowo-feministyczny blog, którego celem jest umieszczanie treści oraz inicjowanie działań sfokusowanych na „feminizmie, gender, miłości, seksualności oraz sztuce”.
Na wystawie BEDTIME niewiele wystawiono; pokazane w galerii przedmioty przypominały scenografię wyjętą z powieści dla Young Adult. Fikcyjność wykreowanego pomieszczenia urzekała. Galeria zdominowana została przez dwa łóżka z dużymi poduchami, świecącymi atłasami, stoły pokryto kolorowymi kartkami, zmywalnymi tatuażami, a wszystko to można było wziąć i dotknąć, nałożyć na ciało bądź wkleić w pozostawione na stole bruliony. Hulaliśmy więc jak w basenach z kulkami. Już u podstaw BEDTIME ukierunkowane było na bezpośrednie spotkania z członkiniami kolektywów. Pod hasłem „Nocowań 1-3” ukryły się trzy nocki w galeryjnych przestrzeniach. Pierwszą z nich zorganizowało Dziewczyństwo.
Podczas gdy Dziewczyństwo skupiało się na odhaczaniu punktów z programu, członkinie COVEN nawiązywały czułe, intymne, często też zabawne rozmowy z odwiedzającymi galerię. Mówiono o błahostkach, ale i problemach, z jakimi spotykają się w Polsce osoby nieheteronormatywne, ich widzialności i walce o własne prawa.
Ula Lucińska, Paulina Piórkowska i Karolina Wojciechowska zaaranżowały całość wieczoru pod pojedyncze wystąpienia i działania. Do współpracy zaproszono Jasia i Małgosię z celebrycką ścianką wykonaną z poduszek, pogrywającą Lenę ŇňHhnh czy najcudowniejsze Lolę Potocki oraz Lizzy Stratę. Ostatnie z wymienionych performerek są przedstawicielkami faux queens, czyli kobiet adoptujących ubiór i zachowanie drag queens. Zapewne z popularnością RuPaul’s Drag Race będzie takowych coraz więcej (i dobrze!). W ogólnym rozrachunku kilka godzin wspólnej posiadówy, bo warto zaznaczyć, że pierwsze z nocowań wcale nocowaniem nie było – oficjalnie kończyło się o drugiej w nocy, polegało na wzajemnie wykonywanych makijażach, uzupełnianiu złotych myśli czy dziaraniu obcych ciał kolorową henną. Nikłość pasteloweych barw, które obecne były na grafikach promujących ekspozycję, a także już w samej galerii, wpisywała się w atmosferę senności, spowolnienia, przyjemnego relaksu.
Podczas pomniejszych rozrywek największą aktywnością wykazał się COVEN Berlin. Na pierwszym z nocowań pojawiły się trzy przedstawicielki kolektywu: Frances Breden, Esther Nelke oraz Harley Ohßolee. Dziewczęta wyróżniły się czymś, co w tak zaplanowanych projektach, ale w polskim wydaniu, jest rzadkością; Coven animował całość przedsięwzięcia. Podczas gdy Dziewczyństwo skupiało się na odhaczaniu punktów z programu, członkinie COVEN nawiązywały czułe, intymne, często też zabawne rozmowy z odwiedzającymi galerię. Mówiono o błahostkach, ale i problemach, z jakimi spotykają się w Polsce osoby nieheteronormatywne, ich widzialności i walce o własne prawa. Niestety, te rozmowy nie przekuły się w oficjalne manifesty, choć zaistniały ich zaczątki. W jednym z umieszczonych w galerii namiotów pojawił się film z materiałami prasowymi dotyczącymi wystawy. Podpisy do wideo wykonała Esther Roman z COVEN Berlin. Ta zabawna interpretacja medialnej nagonki, jaka wywiązała się przy okazji BEDTIME, odnalazła swoje nowe uniwersum. Całość pornograficznych zarzutów zmieniono w perfekcyjną groteskę. Według nowej treści galerię przejąć miały syrenki, co komentowali chociażby dyrektor Arsenału i grono internautów. Śmieszne to i mądre.
Poznań idzie więc w zaparte. Już przeszło od ponad roku obserwujemy wykwit feministycznych wystaw, wolnościowych sloganów i głównie waginalnego przedłużenia „czarnych protestów”. Jakby Piotr Piotrowski wciąż perorował o sztuce zaangażowanej politycznie i na swój sposób analizującej aktualne ustawki z narodowego poletka. Nie jest to zjawisko samo w sobie negatywne, ale długoterminowo nieco nużące. Począwszy od ekspozycji archiwizujących (Dama w Lustrze. Strategie artystyczne kobiet w latach 70. XX wieku w Galerii Piekary), przez wystawy „współczesne”, niestety mało ciekawe, bo powielające nazwiska i prace, a przede wszystkim osłuchane już hasła (Złe kobiety w Centrum Kultury Zamek); skończymy styrani, choć jako tako uświadomieni. Wiemy już, że kobietom należą się ich ciała, że grona akademickie powinny przemyśleć definicję parytetu, że wszystko to, co wielu z nas irytuje w ramówce TVP, wkurwia także artystki (na bardziej przemyślanych wystawach również artystów). Wydaje się, że z wolna nadchodzą zmiany. Pokolenie matek i ciotek, czasami ojców, przerastają ich córki spod sztandaru Dziewczyństwa.
Podsumowując definicję dziewczyństwa, sprowadzono je do procesu stawania się kimś pominiętym w patriarchalnym świecie. Dziewczyństwa doświadczają więc różne grupy zmarginalizowane, na które BEDTIME miał się docelowo otworzyć. Nieprzypadkowo dwa kolektywy ukierunkowane są na wszelaką wolność, czy to seksualną, czy genderową. Wystawa stała się więc kontrą dla wykluczenia oraz uwiarygodniła środowiskotwórcze cele Dziewczyństwa. Proces ten nadal trwa, przed nami jeszcze dwa nocowania, kolejno prowadzone przez COVEN Berlin i ostatnie, wspólne. Wiemy już, że leniuchowanie w stosie poduch i pod ciepłymi kocami może być przyjemne. Czekam więc na podsumowanie całości spotkań i skonkretyzowanie się samej definicji dziewczyństwa. Szczególnie w kontekście już istniejącego w poznańskim środowisku feminizmu, który do tej pory rysował się poprzez kontrast Karoliny Staszak (wystawa Bez różu) i wspomnianej już Izabeli Kowalczyk. nierodzińska wraz z Dziewczyństwem starają się rozmyć zagorzały, wolnościowy dyskurs, tym samym stając się nowym, całkiem sprzecznym biegunem dla głośno manifestujących kobiet. Wystawa proponuje więc powrót do bezpiecznego łóżka, zamknięcie się w galerii, syrenkowym akwarium; w czymś, co jest bierną i śniętą działalnością kuratorki i samej galerii.
BEDTIME wciąż jest więc walką na poduszki. W kontraście do złych kobiet i groźnego feminizmu wypada całkiem nieźle, choć brakuje tutaj konkretniejszego zdefiniowania samego dziewczyństwa. Czym ono jest dla kobiet, którym prędzej do zaciągania kredytów niż zasłon w dziewczęcych sypialniach? Mimo to na nocowaniach warto się pojawić. Trochę porozczulać się nad zmywalnymi tatuażami i brokatowymi długopisami, makijażem inspirowanym kulturą drag, tą grupą chłopców i dziewcząt, którzy w tiulach i białych laczkach biegają między łóżkami. Mam jednak nadzieję, że samo Dziewczyństwo, których zin jest rzeczywiście zbiorem ciekawych prac i nazwisk, któregoś dnia wstanie z łóżka lewą nogą. Bo senność wystawy BEDTIME jest ciekawą alternatywą dla riot grrrls i ogólnego wkurwienia, ale nawet syrenki muszą kiedyś chwycić za trójząb.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Dziewczyństwo & COVEN Berlin
- Wystawa
- Dziewczyństwo & COVEN Berlin prezentują: BEDTIME
- Miejsce
- Galeria Miejska Arsenał w Poznaniu
- Czas trwania
- 7.09–7.10.2018
- Osoba kuratorska
- Zofia nierodzińska
- Fotografie
- Irek Popek
- Strona internetowa
- arsenal.art.pl