Żywioł wkracza do galerii. Rozmowa z Anną Smolak
Karolina Plinta: Od niedawna jesteś kierowniczką programową w BWA Sokół, trwa właśnie wystawa Całkowicie początkujący Katarzyny Krakowiak, która rozpoczęła twoją kadencję tutaj. Artystka wykonała na niej znaczącego gestu – zamknęła gołębie w przeszklonej klatce schodowej galerii. Co to znaczy dla tego miejsca?
Anna Smolak: To jest oczywiście praca o tej instytucji. Był to długi proces, podczas którego zastanawiałyśmy się wspólnie jak wyeksponować pewne cechy szczególne sytuacji – rozgrywającej się zresztą na wielu poziomach – dotyczącej relacji galerii z miastem, a także komunikacji wewnątrzinstytucjonalnej. Zaprosiłam Kasię do tego projektu, ponieważ ona zajmuje się obszarami wykluczeń w architekturze, ale także funkcjonowania człowieka w obrębie architektonicznej przestrzeni, jego możliwości percepcji pewnych zjawisk. Ta praca jest też zapowiedzią tego, co wydarzy się później, czyli pomysłu na program galerii na najbliższy rok, który będzie odnosił się do miejsca i będzie bardzo mocno zakorzeniony w lokalności.
To jest twoja pierwsza wystawa w BWA Sokół?
Tak, z tego powodu tytuł jest taki a nie inny (śmiech). Zaznacza on moment, w którym wchodzimy w pewną sytuację i zaczynamy się jej przyglądać, ale też kwestionować. W galerii pojawiają się gołębie pocztowe, a reszta przestrzeni pozostaje pusta. Dochodzi do zamiany ról – funkcjonalna część budynku zostaje odcięta i w niej koncentruje się działanie artystki. Puste przestrzenie wystawiennicze pozwalają odbiorcom doświadczyć tej architektury na zupełnie innym poziomie. A jest to przestrzeń trudna, artyści i kuratorzy konfrontują się z nią każdorazowo z dużymi wątpliwościami. Ten budynek jest bardzo absorbujący, wręcz konkuruje ze sztuką, poprzez ogromne nagromadzenie detalu, którego sens i zastosowanie nie zawsze są dla nas jasne. Na wystawie ta sytuacja zostaje obnażona, możemy odczuć ją w sposób bardzo fizyczny.
Mówisz, że nowy program galerii będzie skupiał się na miejscu. Ciekawa jestem jednak czym będzie się różnił od poprzedniego, który także podejmował wątki lokalne.
Zaproponowany przeze mnie program jest świadomym nawiązaniem do tego, co się do tej pory w galerii wydarzyło. Projekt Galicja. Topografie mitu był bardzo znaczący, ale ponieważ pojawił się na samym początku działania tej instytucji, być może nie trafił do końca do publiczności, która nie była przygotowana na tego typu narrację. Bardzo bym chciała natomiast do tych tematów powrócić. Nie pochodzę z Nowego Sącza, nie mieszkam tu, więc uczę się tego miejsca etapami, poznaję jego specyfikę razem z artystami, którzy przyjeżdżają tu działać. Nowy Sącz jest miastem, którego tożsamość opiera się głównie na wartościach historycznych i tradycyjnych, gdzie współczesność zasadza się na pewnym komforcie życia. Dlatego zdecydowałam się w swoim programie powracać do wątku galicyjskości. W tym roku odbędą się dwie wystawy podejmujące ten temat – Czarodziejska góra kuratorowana przez Magdę Ujmę i Austeria, nad którą pracuję wspólnie z Ralucą Voineą. Równocześnie mam nadzieję, że zaplanowane w tym roku wystawy mają duży potencjał aktywizujący lokalną publiczność, pewne projekty, na przykład Łukasza Skąpskiego, nie mogłyby się bez zaangażowania tej publiczności wydarzyć.
Skoro mówisz o publiczności, to powiedz mi szczerze – czy BWA ma jakąś publiczność? Z tego co pamiętam na wernisaże jeżdżą tam głównie ludzie z Krakowa. Czy BWA współpracuje z publicznością lokalną?
To też jest sytuacja, którą dopiero zaczynam obserwować. Na pewno w ciągu czterech lat swojej działalności w nowej siedzibie galeria skupiła wokół siebie grupę stałej publiczności, która jednak jest obecna głównie podczas wernisaży. Wciąż do galerii przychodzi mało ludzi młodych. Dlatego widzimy ogromną potrzebę rozwinięcia programu edukacyjnego, który głównie z powodu ograniczonych funduszy, do tej pory nie był wystarczającą propozycją, umożliwiającą pracę z publicznością lokalną. Pierwszy taki bardziej spójny program będziemy uruchamiać w tym roku, przede wszystkim w relacjach z różnymi grupami wiekowymi. Zatem publiczność jest, ale mamy nad czym pracować.
Masz już bardziej szczegółowe plany na program edukacyjny?
Tak. Będzie on bardzo mocno powiązany z programem wystaw i skierowany do różnych grup docelowych – tutaj chcemy wykorzystać łączników środowiskowych, czyli osoby pośredniczące pomiędzy tym co dzieje się w galerii a grupami, z którymi chcemy pracować. Warto zaznaczyć, że jesteśmy zespołem dosyć świeżym. Dyrektorka galerii Liliana Olech objęła swoje stanowisko w marcu, chwilę po tym nawiązano współpracę ze mną, także od niedawna do zespołu dołączyła Joasia Furtas, która buduje program edukacyjny. Słowem, wszyscy zdajemy się dopiero zaczynać (śmiech), ale ja już widzę efekty naszej pracy. Pewne zmiany dokonują się na naszych oczach, mimo faktu, że z pełną realizacją programu edukacyjnego ruszymy dopiero w marcu.
A możesz podać jakieś przykłady działań BWA z publicznością?
Taki przykładem może być program Art Kafe, adresowany do kobiet w średnim wieku, które przychodzą do galerii by spędzić twórczo czas. Ich zajęcia jednak nie zawsze były związane ze sztuką współczesną i tym, co akurat się dzieje w galerii. Raczej była to sytuacja socjalizująca, spotkanie, podczas którego uczestniczki wykonywały prace plastyczne i rozmawiały. Od jakiegoś czasu Joasia Furtas zaczęła do tych zajęć intensywnie przemycać treści związane z naszym programem artystycznym, proponując prezentacje dotyczące sztuki współczesnej korelujące z tematyką wystaw, a także zwiedzanie wystawy i dyskusje. Jej pomysł świetnie zadziałał i teraz jest to stały element tych spotkań. Innym programem jest Bon Kultury, który oddaje głos najmłodszym odbiorcom.
Jakie wystawy są planowane po wystawie Katarzyny Krakowiak?
Mam pomysł, żeby nasz program układał się stopniowo w odrębną narrację o miejscu. Zaczęliśmy od działania związanego z samą instytucją, jej architekturą. Następną będzie wspomniana już przeze mnie wystawa Ludzie myślący o sztuce Łukasza Skąpskiego. To wystawa w procesie – zaprosimy mieszkańców Nowego Sącza do zrobienia sobie zdjęcia w galerii w momencie, kiedy myślą o sztuce współczesnej. Te zdjęcia zostaną w galerii i z czasem wystawa będzie narastać. Osoby, które dadzą się sportretować dostaną w nagrodę komplet swoich zdjęć paszportowych. Oczywiście jest w tym pomyśle element przewrotności. Łukasz Skąpski jest rodzinnie powiązany z Nowym Sączem, jest to więc dla nas też pretekst do współpracy z osobami, które to miejsce mogą rozumieć na poziomie bardziej prywatnym. Mamy nadzieję, że dzięki pomysłowi Łukasza galeria wypełni się ludźmi.
Kolejny projekt to wystawa brazylijskiego artysty Cadu, który zajmuje się poszukiwaniem relacji pomiędzy człowiekiem a naturą, często pracuje też z dźwiękiem. To jest też ważny element programu. BWA Sokół jest fizycznie i instytucjonalnie powiązane z Małopolskim Centrum Kultury Sokół, które jest najprężniejszą instytucją kulturalną w mieście. Działalność MCK odnosi się jednak do tych aspektów kultury, które rozumiemy bardziej tradycyjnie. Myśląc nad programem zastanawiałam się, jak można wykorzystać ten rodzaj symbiozy.
Który w zasadzie jest dość kłopotliwy.
Staram się tak nie myśleć, uważam to za interesujący zasób pewnych wartości, nad którymi możemy pracować. W MCK bardzo prężnie działa oddział muzyki i folkloru. Postanowiłam więc współpracować z artystami zajmującymi się dźwiękiem i pracującymi w sposób bardziej interdyscyplinarny, żeby wskazywać że sztuka współczesna jest tą dziedziną, która jest otwarta na dialog z innymi obszarami kultury. Stąd więc Cadu. Współpraca z tym artystą jest też wynikiem logiki którą obrałam tworząc program, a którą można określić jako poszukiwanie tego, co nam bliskie, bardzo daleko. Chodzi mi o wykorzystanie pozycji zewnętrznego obserwatora, który uczy się nowego miejsca wnosząc swoje własne doświadczenia, które mimo dzielących nas geograficznych i kulturowych odległości często okazują się wspólne. Idąc tym tropem zaplanowałam też wystawę kosowskiego artysty Sisleja Xhafy.
Rozumiem, że również w Nowym Sączu Cadu zostanie jakiś czas.
Tak, oczywiście. Rezydencje są zresztą tą częścią programu, którą chciałabym rozwijać, choć organizacyjnie, jest to zawsze duże wyzwanie. Chciałabym jednak, żeby artyści mieli możliwość pobyć tu dłużej i realizować prace zainspirowane miejscem, zostawić coś miastu od siebie. Cadu przyjeżdża na trzytygodniową rezydencję, ale prace nad jego projektem już zaczęliśmy, bo okres trzech tygodni to za mało, żeby zrobić cokolwiek od zera. Wiemy już teraz, że artysta będzie współpracował z dziećmi i młodzieżą, chce dla nich zorganizować dźwiękowe warsztaty, których efektem będzie nowa realizacja prezentowana w obrębie wystawy
Mogłabyś mi powiedzieć coś więcej o sposobie, w jaki Cadu pracuje z muzyką?
Przede wszystkim Cadu jest artystą, który szuka połączeń między człowiekiem, rozwojem cywilizacyjnym i naturą. Jego inspiracją są sytuacje przypadkowe, poszukuje sposobów, w jaki przypadek może stać się źródłem dźwięku i większej całości dźwiękowej. Prace Cadu są często wynikiem muzycznych eksperymentów, polegających na przykład na zmianie zastosowania funkcji instrumentów muzycznych. Obserwacje natury, które często są wynikiem długich okresów ucieczki właśnie w naturę, również wpływają na formę jego prac.
Wspominałaś, że w BWA będą dwie wystawy zbiorowe. O czym będą?
Wystawa Magdy Ujmy Czarodziejska góra odnosi się do strefy Karpat i została zaplanowana jako dwupoziomowa narracja. Z jednej strony będzie dotyczyć biografii ludzi związanych z górami, a jednocześnie zajmującymi się na co dzień twórczością. Z ich prywatnych historii Magda będzie starała się zbudować narrację skonstruowaną na podstawie archiwów rodzinnych, rozmów czy artefaktów, które zostaną pokazane w obrębie wystawy. Drugą warstwą będą prace artystów wizualnych, którzy pracują z tematem gór. Ten projekt będzie poprzedzony dużym riserczem.
Austeria jest wynikiem mojej współpracy z Ralucą Voineą, kuratorką rumuńskiego oddziału Tranzitu, organizacji, która też działa regionalnie i w sieci. BWA co prawda już nie działa w sieci ale być może w jakiejś formie zacznie, dzięki Plenerowi BWA w Tarnowie. Myślę, że tranzit.org to bardzo interesujący model instytucji sztuki, szczególnie ciekawy w kontekście regionalnych i historycznych doświadczeń obu instytucji. Dlatego bardzo zależy mi na tej współpracy. Pomysł na Austerię narodził się w momencie, kiedy razem z Ralucą szukałyśmy takiego symbolu, który spajałby różne odłamy kulturalne tego regionu Europy. Podczas naszych rozmów przyszedł mi do głowy film Kawalerowicza Austeria – o takim miejscu-nie-miejscu, na bezdrożu, w którym kumulowały się bardzo ważne wartości tamtego okresu, obecne także w polskiej kulturze i literaturze. Oczywiście, jest to bardzo swobodna interpretacja i przeniesienie motywu karczmy do instytucji sztuki. Planujemy to jako mapę pojęć, którą możemy stworzyć myśląc o takim właśnie miejscu historycznym, następnie będziemy zastanawiać się na ile te pojęcia możemy odnaleźć w obrębie sztuki współczesnej. Będziemy pracować w kontekście Europy Środkowo-Wschodniej, ale w tych obszarach bardziej południowych. Mam nadzieję, że uda nam się stworzyć przestrzeń społecznej interakcji, ale również przestrzeń krytyczną, w której będziemy mogli omawiać interesujące nas problemy związane z naszą tożsamością.
Wspomniałaś o Plenerze BWA w Tarnowie. Uczestniczyłaś w nim? Ciekawi mnie, czy widzisz jakieś punkty wspólne dla BWA Sokół i innych instytucji tego typu.
Uczestniczyłam tylko w jednej części, zorganizowanej w Warszawie. Myślę, że to co łączy te instytucje to oczywiście historia i konieczność przejścia przez proces transformacyjny. Ja mam doświadczenia jeszcze z pracy w Bunkrze Sztuki czyli w byłym krakowskim BWA, i na tym poziomie mogę to porównywać. Bunkier Sztuki jest jednak instytucją szczególną, bo działającą w dużym mieście. Większość innych BWA działa w miastach pozbawionych tradycji awangardowych i z nikłym środowiskiem artystycznym. Tak jest właśnie w Nowym Sączu. To, co łączy dawne galerie BWA to właśnie konieczność przeformułowania swojej działalności w pewnym historycznym momencie, z uwzględnieniem specyfiki lokalnej. To wspólne doświadczenie może stać się powodem do współpracy, także w wymiarze bardziej pragmatycznym, choćby na poziomie starań o dofinansowanie czy wypracowywania określonego modelu zatrudniania. Jest to także inicjatywa pozwalająca wyartykułować problemy, z którymi wszyscy się borykamy, a które do tej pory pozostawały tylko naszymi własnymi bolączkami.
A ty, jako była pracowniczka Bunkra Sztuki, myślisz że możesz jakoś wykorzystać swoje doświadczenia z tamtej instytucji w Nowym Sączu? Pamiętam niektóre twoje projekty w Bunkrze, tam też zaprosiłaś Kasię Krakowiak.
Na pewno praca w Bunkrze pozwoliła mi zrozumieć realia działania instytucji, momentami bardzo trudne, wręcz bolesne. Wtedy współpraca z Kasią Krakowiak była dla mnie próbą ucieczki z Bunkra przez dach (śmiech). W Nowym Sączu jednak nie będę starała się przenosić tych doświadczeń wprost, ani powielać programu. Okres pracy w Bunkrze był dla mnie czasem, kiedy zastanawiałam się nad tym, co mnie interesuje w sztuce. Zaczęłam wyjeżdżać na rezydencje, przyglądać się miejscom na obrzeżach Europy, tym, o których mamy wyobrażenia często bardzo powierzchowne. Myślę, że Nowy Sącz jest miejscem, gdzie będę mogła tą swoją wiedzę i doświadczenie wykorzystać. Jednym z projektów dających ku temu okazję będzie przygotowywany we współpracy z Instytutem Adama Mickiewicza program Instytucja migrująca, cykl warsztatów skierowanych do osób z krajów Partnerstwa Wschodniego, które odpowiadają za współtworzenie tamtejszych instytucji sztuki – artystów i kuratorów. Te spotkania będą mocno związane z bieżącym programem instytucji goszczących. Pierwsza edycja projektu będzie odwoływać się do praktyk wystawienniczych zahaczających o krytykę instytucjonalną i powstanie we współpracy z BWA w Tarnowie oraz z Gdańską Galerią Miejską. Osią tematyczną będzie właśnie transformacja instytucji sztuki. Uczestnicy tego programu odwiedzą w tym roku Polskę dwukrotnie – w kontekście Pleneru BWA, wystawy Austeria oraz organizowanej przez GGM wystawy zestawiającej archiwa dwóch galerii: Akumulatory 2 i Matt’s Gallery. Mam nadzieję, że uda nam się stworzyć platformę internetową, na której będziemy dokumentować kolejne spotkania i może zaowocuje to projektami już bardziej długofalowymi.
Powróćmy jeszcze do początku naszej rozmowy, czyli wystawy Kasi Krakowiak. Jak dokładnie wyglądał proces pracy nad tą wystawą?
Tak jak mówiłam, tegoroczny program galerii jest również dla mnie sposobem uczenia się miejsca, formułą na jego zrozumienie. Pomyślałam więc, że pierwszym miejscem, z którym potrzebuję się skonfrontować, jest sama przestrzeń galerii. Skontaktowałam się z Kasią Krakowiak i zaproponowałam, żebyśmy „coś z tym budynkiem zrobiły”. Kasia przyjechała i zaczęła się zastanawiać nad jego energią.
Jak terapeutka?
Trochę tak. W jej działaniach jednak brak jest jednoznacznych odpowiedzi, jest natomiast stale obecny element rozczarowania i niedosytu. Jej prace są na tyle efemeryczne i fragmentaryczne, że ciekawość widza nigdy nie jest do końca zaspokojona. W BWA Sokół Kasia podjęła problem energii miejsca – gdzie ona w tym mieście jest i dlaczego nie jest odczuwalna akurat w galerii, w tym budynku? Zabieg wprowadzenia gołębi pocztowych jest pomysłem o teoretycznie prostym przesłaniu na temat komunikacji. Gołąbie rodzą też wiele pozytywnych skojarzeń kulturowych. Fakt, że w przestrzeni galerii pozostają zamknięte powoduje, że dochodzi do zderzenia dwóch przeciwstawnych sił – masywnej, nienaruszalnej architektury z pewnym potencjałem energii, towarzyszącym momentowi kiedy ptaki zrywają się do lotu. Ta energia, a może napięcie jest zresztą czymś co nie do końca dało się przewidzieć, na ile się ujawni – jak to zwykle bywa kiedy pracuje się ze zwierzętami.
Skąd pochodzą gołębie?
Nawiązaliśmy kontakt z lokalnym środowiskiem hodowców gołębi pocztowych, czyli z Nowosądeckim Okręgiem Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych. Po pierwsze, chcieliśmy się dowiedzieć czy takie działanie jest możliwe i czy ptakom nic w galerii nie grozi. Ku naszemu zaskoczeniu, spotkaliśmy się z niesamowitą otwartością tego środowiska. Prezes Związku Jan Węgrzyn natychmiast podchwycił pomysł, przyjechał do galerii i zaoferował swoją pomoc. Skontaktował nas z panem Andrzejem Kowalem, lokalnym hodowcą gołębi pocztowych, który również zapalił się do tego pomysłu i wypożyczył nam sto gołębi pocztowych. Równocześnie była to sytuacja, która zaczęła uwalniać masę niespodziewanych dla nas historii, związanych z życiem ludzi, którzy zajmują się hodowlą, Nasze rozmowy obfitowały w anegdoty o aktywności gołębi pocztowych kiedyś i dzisiaj. Dowiedziałyśmy się także, że moment, kiedy wypożyczałyśmy gołębie był ostatnim, kiedy one jeszcze pozostają w zimowym uśpieniu. Od marca zaczynają swój rytm, związany z przygotowaniami do wyścigów sportowych, jednak wcześniej pozostają zamknięte i odosobnione – wstrzeliłyśmy się więc z wystawą w ich naturalny cykl życia.
One teraz śpią?
Już nie, właśnie zaczynają się budzić do życia, głównie dzięki temperaturze panującej w galerii i połączeniu w pary. Powiedzmy, że to taki akcent wiosenny w naszej galerii.
Aha, czyli zaczynają kopulować?
Także (śmiech).
Jak rozwiązaliście całą sprawę przestrzennie? W końcu zamknięcie jedynej klatki schodowej wiąże się z pewnymi trudnościami.
Można się poruszać windą. To jest też zresztą ciekawe, właśnie dlatego ta instalacja nigdy nie jest dla nas w pełni dostępna. Ta fragmentaryczność, często pojawiająca się w pracach Krakowiak i tutaj została wyeksponowana. Możemy też oglądać pracę przechodząc bezpośrednio z budynku Małopolskiego Centrum Kultury przez przejście, które zwykle nie jest używane, co jest także symbolicznym i zarazem dosłownym gestem skomunikowania tych dwóch instytucji, na czym nam bardzo zależało. Praca Kasi faktycznie wyeksponowała szczególne cechy budynku, choćby ogromne okna, które kadrują nowosądecki pejzaż. Na tej wystawie dostaje się on do wnętrza na zupełnie innych prawach, jest kolejnym elementem wnikającej w galerię natury, który – obok gołębi – niweluje podział na wnętrze i to, co zewnętrzne. W pewnym sensie dzięki tej pracy udało mi się pogodzić z tą przestrzenią, bo w końcu nie można zrobić nić innego jak tylko zaakceptować ją taką, jaką jest i próbować szukać jej potencjału. Bardzo ważny był dla mnie również moment rozmowy i spotkania z odbiorcami, dlatego opracowaliśmy program oprowadzań po wystawie dla szkół. Dzięki temu mogliśmy odpowiedzieć na pytania, jakie wystawa sprowokowała, choćby te najczęstsze, dotyczące etycznego zastosowania zwierząt w sztuce. Oczywiście nie ukrywam, że w przypadku tej wystawy zwierzęta zostały potraktowane w sposób przedmiotowy, mówimy gościom że gołębie zostały użyte na potrzeby sztuki, niemniej jednak respektując ich prawa i potrzeby.
A co, jeśli któryś z ptaków by zdechł?
Ich właściciel nas uprzedził, że to się może zdarzyć (gołębie po prostu czasem umierają), ale na szczęście na razie nic się takiego nie stało, ptaki bardzo się oswoiły z tą przestrzenią. Inna sprawa, że obecność tych gołębi w galerii nabiera teraz zupełnie innego charakteru niż na początku wystawy. Jest więcej dynamiki, więcej ruchu, ale jest to jednak wiąż natura, co sprawia, że ta przestrzeń się zmienia – zabrudzone posadzki, szyby, złote klamki… to wszystko na chwilę zostało zawłaszczone przez naturę (śmiech).
No tak, wyobrażam sobie jak konkretnie wygląda to zawłaszczenie. Jest to jednak gest dość ironiczny, nie sądzisz?
Tak jak mówiłam, jest to starcie dwóch żywiołów, a my dajemy temu pola.
Myślisz, że ten żywioł wprowadzony na chwilę do BWA tam pozostanie?
Właśnie dzisiaj pan Jan Węgrzyn powiedział: „No, na klatce schodowej już jest życie, jeszcze potrzebujemy tego życia w galerii”. Będziemy nad tym pracować, i mam nadzieję że następny projekt Łukasza Skąpskiego nam w tym pomoże.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Katarzyna Krakowiak
- Wystawa
- Całkowicie początkujący
- Miejsce
- BWA Sokół
- Czas trwania
- 23.01–1.03.2015
- Osoba kuratorska
- Anna Smolak
- Fotografie
- Irena Kalicka
- Strona internetowa
- bwasokol.pl