Wspólnota zaklęta w brzozie. Wokół „Prezydenta” Pawła Althamera
Czyż nie piękniejsza nasza poczciwa brzezina,
Która jako wieśniaczka, kiedy płacze syna,
Lub wdowa męża – ręce załamie, roztoczy
Po ramionach do ziemi strumienie warkoczy,
Niema z żalu postawą jak wymownie szlocha.
Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz
Hej ty brzozo, hej ty brzozo – płaczko,
smutno szumisz nad jego tułaczką,
opłakujesz i armię rozbitą
i złe losy, i Rzeczpospolitą…
Władysław Broniewski, Żołnierz polski
9 kwietnia 2018 roku Paweł Althamer złożył pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie portret Lecha Kaczyńskiego wykonany w pniu brzozy pochodzącej z Borów Tucholskich. Werystycznie oddana twarz jest polichromowana, Kaczyński ma oczy z hebanu i rogu renifera. Oblicze byłego prezydenta umieszczone jest w owalu, właściwie niemal w kole, co przypomina już to portrety nagrobne, już to okno samolotu. Na pniu widnieje napis „Prezydent”, jest też biało-czerwona szachownica, znak polskich sił powietrznych.
Rzeźbiarz zakładał, że jego praca spocznie przed pałacem, nie otrzymał jednak wymaganych pozwoleń. Na projekt brzozowego pomnika niezwykle gwałtownie zareagowali konserwatywni publicyści. „Żenujące”, „skurwysyństwo”, „obrzydliwe”, pisał prawicowy Twitter. Dlaczego? Czym właściwie jest ta rzeźba? Karol Sienkiewicz, wybitny znawca twórczości Althamera, tłumaczył portalowi radia TOK FM, że w tym przypadku nie należy doszukiwać się drugiego dna, choć sztuka współczesna przyzwyczaiła nas do takich odczytań[1]. Rzeczywiście, na pierwszy rzut oka portret Lecha Kaczyńskiego dłuta „szamana z Bródna” to po prostu porządna rzeźbiarska robota. Docenili to nawet zwolennicy tezy o zamachu prezydenckiego samolotu. „Twarz podobna jak chyba na żadnej powstałej dotąd rzeźbie”, cytuje czuwającą pod pałacem panią „Gazeta Stołeczna”[2]. Czy jednak w sztuce kiedykolwiek chodzi wyłącznie o to, co widzimy?
Postać Kaczyńskiego jest jakby niewykluta, unieruchomiona. Przez co? Po pierwsze, przez sam materiał – pomnik smoleński Althamera można czytać jako klasyczny traktat o rzeźbie. Według popularnego toposu mistrzostwo w tej dziedzinie ma polegać na tym, że w „najtrudniejszych” tworzywach – jak marmur czy właśnie drewno – rzeźbiarz może wyłącznie odejmować materiał, nie można więc popełnić żadnego błędu; tak właśnie jest w przypadku portretu Kaczyńskiego. Ważniejsze jest jednak unieruchomienie metaforyczne, choć oczywiście bez udanie dobranej formy nie byłoby ono odczuwane tak mocno. To unieruchomienie – zaklęcie w brzozie – dotyczy, jak się wydaje, nie tylko byłego prezydenta, ale całej polskiej wspólnoty, którą głowa państwa (każda) reprezentuje.
[1] Maciek Piasecki, Artysta wyrzeźbił Lecha Kaczyńskiego w pniu brzozy. Chce go postawić przed Pałacem Prezydenckim, TOK FM, 9.04.2018, http://www.tokfm.pl/Tokfm/7,130517,23246712,artysta-wyrzezbil-lecha-kaczynskiego-w-pniu-brzozy-chce-go.html [dostęp: 13.07.2018].
[2] P. Wieczorkiewicz, Lech Kaczyński wyryty w pniu suchej brzozy. Oto pomnik, który łączy, „Gazeta Wyborcza”, 9.04.2018, http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,23248379,lech-kaczynski-wyryty-w-pniu-suchej-brzozy-oto-pomnik-ktory.html [dostęp: 13.07.2018].
[…]
Pełna wersja tekstu jest dostępna w 22 numerze Magazynu „Szum”.
Jakub Banasiak – historyk i krytyk sztuki, czasami kurator. Adiunkt na Wydziale Badań Artystycznych i Studiów Kuratorskich warszawskiej ASP. Redaktor naczelny magazynu krytyczno-artystycznego „Szum” (z Karoliną Plintą), członek zespołu redakcyjnego rocznika „Miejsce”. Ostatnio opublikował monografię Proteuszowe czasy. Rozpad państwowego systemu sztuki 1982–1993 (2020).
Więcej