„Verwisch die Spuren | Zakryj swe ślady” Mateusza Kuli i Michała Soi w Galerii Asnyka
Wystawa jest pierwszym wydarzeniem w ramach projektu „Elementarz dla mieszkańców miast”.
„W tym podręczniku miasto jest ukazane jako scena zmagania o życie i walki klasowej”. [Walter Benjamin o Elementarzu dla mieszkańców miasta Bertolta Brechta]
Jak rozumiesz stwierdzenie, że można być krypto-imigrantem albo krypto-uchodźcą we własnym mieście?
Mateusz Kula: Wyobrażam go sobie jako człowieka, dla którego ogromną wartością jest jego niewidzialność. To ona pozwala mu przeżyć. Jest to z pewnością człowiek, który, o ile zajmuje jeszcze swoje lokum, prawie z niego nie wychodzi i próbuje dawać jak najmniej znaków życia.
Michał Soja: Ktoś, kto nie ma żadnego wpływu na otoczenie. Nie ma do tego prawa albo możliwości. To jest właściwie całkiem powszednie doświadczenie; sam zacząłem zajmować się zapisami swojego życia – takimi najbardziej prozaicznymi – żeby odwrócić podobny stosunek sił we własnym przypadku. Żeby zdobyć przewagę nad światem, który wydawał się zupełnie niezależny ode mnie. Przy czym to wrażenie było bliskie „nieznośnej lekkości bytu”, a uchodźcą to ktoś, kto ucieka…
Mateusz Kula: Taki „człowiek spod podłogi”. Człowiek, który ma bardzo jasno wyznaczone trajektorie ruchu w mieście. Prawdopodobnie jest tylko kilka punktów, pomiędzy którymi musi się poruszać. Kiedy tego nie robi, pozostaje w ukryciu. Przypomina mi się praca Gregora Schneidera Totes Haus ur, która była na biennale weneckim chyba w 2001 roku. W zrekonstruowanym domu Schneider manipulował lalkami z sex-shopu w taki sposób, żeby dzięki cieniom sprawić wrażenie, że ktoś porusza się wewnątrz. Bardzo dobra strategia na opuszczenie jakiegoś miejsca. Trzeba takie lalki w nim zostawić dla ewentualnych „gości”.
Michał Soja: Czasami myślę o tym, czy zdarza mi się niepostrzeżenie mijać na co dzień takich „ludzi spod podłogi”, na przykład w tramwajach. Widzę w nocy otwarte okno i zaczynam wyobrażać sobie historię tego, kto je otworzył.
Mateusz Kula: Pomyślałem teraz o ludziach, którzy żyją na skraju wydolności ekonomicznej, ale wciąż posiadają mieszkania, które odziedziczyli po rodzinie. Stać ich, co prawda, na płacenie niskiego czynszu, ale są już jedną nogą w bezdomności. Są w stanie załatwić te 250 zł, ale ich życie to wegetacja. To też w pewnym sensie „krypto-uchodźcy”.
Zacieranie śladów może być kwestią kaprysu, zwłaszcza w przypadku artysty. Niekiedy jednak okazuje się koniecznością, na przykład na miejscu zbrodni lub w państwie, w którym wolność osobista jest wyraźnie ograniczona. Co można było kiedyś uznać za kaprys, w takim kontekście staje się taktyką. Wtedy mówienie nie-wprost przestaje służyć kokieterii (nawet pomiędzy kochankami półsłówka brzmią niczym gryps); to „język ezopowy”. Był on przez długie lata językiem polskiej poezji, a także polskich konceptualizmów. Ich reprezentanci zwykli mówić o swojej trudnej sytuacji jako „emigracji wewnętrznej”.
Tymi samymi słowami Walter Benjamin określa biografię Bertolta Brechta, a zwłaszcza ten jej etap, na którym pozostający w komunistycznym podziemiu dramaturg oraz poeta musiał mierzyć się – podobnie jak sam Benjamin – z naporem faszystowskiej przemocy. Elementarz dla mieszkańców miast (seria dziesięciu wierszy Brechta, z której zapożyczyliśmy tytuł wystawy) stanowi przejmujące świadectwo wewnętrznej emigracji pisarza. W Elementarzu ukazuje on miasto jako scenerię walki o to, by pozostać niezauważonym. Tylko tak można bowiem przetrwać w nieprzyjaznym środowisku, nie tylko wychodząc cało z opresji, ale także pozostając wiernym swoim wartościom. Przypomina o tym refren pierwszego z dziesięciu wierszy, napomnienie „zatrzyj swe ślady”.
Wystawa Verwisch die Spuren w obecnym kształcie jest rezultatem „pączkujących” fantazji o współczesnych wariantach wewnętrznej emigracji. Brechtowskie pouczenie – „zakryj swe ślady” – może wybrzmiewać wręcz śmiesznie w czasach, w których wielu ludzi skwapliwie korzysta z okazji, by odsłaniać informacje na swój temat (by dać się „wytropić” innym). Polityczność działania w ukryciu – a nawet skrytości w życiu codziennym – tym bardziej zyskuje jednak na znaczeniu.
Pomyśl o hakerach. O wszystkich, których działania można porównać do asymetrycznych taktyk partyzantki. O grafficiarzach, którzy – co może wydawać się nieoczywiste – działają czasem „w wielkiej sprawie” (niczym aktywiści z autoidentyfikacyjnej Grupy Osad, którą w latach dwutysięcznych wymyśliła podczas towarzyskiej rozmowy grupa artystów; z przelotnej fantazji wyrosły złożone historie, a wkrótce twórcy użyczyli fikcyjnym postaciom własnych ciał, wcielając się w ich role).
Pomyśl o matce, która poucza na dworcu nastoletnie dziecko, by w obcym mieście unikało publicznych zgromadzeń. Pomyśl o zalążkowej wspólnocie doświadczeń.
„Człowiek, który nic nie podpisał, nie powiedział nic: / Jak mogliby go złapać? / Zatrzyj swe ślady”.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Mateusz Kula, Michał Soja
- Wystawa
- Verwisch die Spuren | Zakryj swe ślady
- Miejsce
- Galeria Asnyka 7, Kraków
- Czas trwania
- 23.06-15.08.2016
- Indeks
- Galeria Asnyka Michał Soja Paweł Kula