„Sytuacja jest doskonała” Udo Volframa / Roberta Kuśmirowskiego w Galerii Entropia
Marcin Mierzicki: W ogólnym założeniu realizowany w Galerii Entropia projekt „Sytuacja jest doskonała” skupia się na nieoczywistych, często trudnych rejonach i zwrotach we własnych praktykach artystycznych, jest to wymiana na wielu poziomach. Rozmawialiśmy o ujawnianiu innych obszarów sztuki, którą robisz. Ukryte aspekty pracy, jej modele, zdarzenia i powody, dla których powstają Twoje wystawy to szczególne terytorium, a wyzwania, jakie sobie stawiasz, to również konkretne sygnały, które wysyłasz odbiorcom. Proponujesz ciekawe doświadczenie: zbiór nietypowych sprzętów tworzących wymagający obszar, którego „kulisy” dźwiękowe wychodzą na pierwszy plan. Z dźwiękiem kolaborujesz od dawna, jest istotny w Twojej sztuce, pojawia się w instalacjach, wydałeś trzy płyty jako Udo Volfram i rozwijasz te praktyki dalej. Z czego wynika Twoje zainteresowanie dźwiękiem?
Robert Kuśmirowski: Obciążenie foniczne jest spuścizną ludzkości. Dźwięk pojawił się jako pierwszy zanim wymyślono język, czyli sposób naszego komunikowania się. W moim przypadku osobami, które obdarzyły mnie odtwarzaczem i bazą drogocennych sampli są moi przodkowie. Prócz klasycznego domowego melomaństwa moich rodzicieli dochodzą jeszcze inne ważne czynniki, które z pewnością zaważyły na moich skupieniach nad urządzeniami z lat powojennych i przepinaniu w nich kabli. Ojciec pracował w służbach łączności i robiłem wszystko, by zajrzeć do pracy Taty, by móc spojrzeć na jego graty. To był najlepszy sklep z zabawkami. Masa radiostacji i urządzeń nadawczo-odbiorczych sprawiała, że ten świat zapraszał mnie do eksplorowania tych zagadnień. „Młody Technik” czy „Mechanik” stawał się obowiązkowa lekturą, tym bardziej że zawsze były dołączone schematy i szczegółowy opis, jak można wykonać własny odbiornik radiowy czy zasilacz. I o ile u Ojca niczego nie mogłem podłączać, to u Mamy na drugiej zmianie zasiadałem przy ostatniej łącznicy telefonicznej, bo pracowała w Centrali Międzymiastowej. Sznurowe przewody, którymi mogłem przeskakiwać na różne kanały, tworzyły jakby pokój kontrolny. Najczęściej zatrzymywałem się na kanale 26, gdzie prócz zegarynek, komunikatów i informacji o pogodzie były słuchowiska dla dzieci i bajki czytane przez ujmujące głosy aktorów.
Dalsze koleje mojej fascynacji poszły torem przysłowiowego połkniętego haczyka. Uciekałem z zajęć w szkole, by moc oglądać blok telewizji edukacyjnej, gdzie doświadczenia z fizyki i chemii były prowadzone żywiej niż w systemówce. W szkole średniej pracowałem sześć miesięcy kopiąc doły pod światłowody, by z zebranego wynagrodzenia kupić pierwszy syntezator Yamaha DX 21. To cudo mam do dnia dzisiejszego i zawdzięczam mu wiele. Obecnie jest częścią wyposażenia PHONOmatic Studio w Lublinie. Dziś wszystko mamy w telefonie, wszystkie dawne instrumenty, DAW-y do składania utworów muzycznych, rejestratory studyjne, wtyczki, efekty i wyręczające nas AI. Dla mnie to magia, dla innych norma. Uważam, że moje zaangażowanie w artsoniczną aktywność jest wynikiem przejścia tej drogi od najmniejszej śrubki. Mam dreszcze, gdy pomyślę, jakiego przewrotu dokonał człowiek by ujarzmić prąd, by człowiekowi stał się posłuszny. Pierwsze kroki kompozytorskie stawiałem jako 17-latek, a już w roku 1989 odważyłem się na pisanie utworów na potrzeby naszej kapeli „Radio OXO”, gdzie z estetyk noworomantycznych migrowaliśmy do nowofalowych. W 1992 roku zainaugurowałem duet „UNDEGUN” w electropunkowym uniesieniu. Pod koniec lat 90. XX wieku zarzuciłem muzyczne praktyki, bo pojawiła się wizualna kochanka, która do dnia dzisiejszego jest mi bliska. Dzięki lepszej ekonomii związanej z wystawiennictwem (za wystawę otrzymywałem honorarium, a za granie koncertów tylko piwo) mogłem już sobie pozwolić na wtrącanie zagadnień muzycznych do szykowanych wystaw artystycznych. Dwukrotnie sprowokowałem wystawę, tak by móc wydać album muzyczny na nośnikach tradycyjnych. UHER.C to duże przedsięwzięcie, w ramach którego buduję na wpół czynne studio nagrań z czasów Zimnej Wojny i rejestruję koncert datowany na 1969 rok. Jest on prezentowany na aktualnej wystawie w Galerii Entropia na mniejszym telewizorze. Podczas pracy nad tą wystawą za dnia budowałem jej fizyczny wymiar, a wieczorami i w nocy pastwiłem się nad jej muzycznym wzbogaceniem. Miałem wielkie szczęście spotkać Braci Judica-Cordiglia z Turynu, pionierów nasłuchu i nagrań, wszystkiego co zostało umieszczone w przestrzeni orbitalnej i nie tylko. Kolekcja taśm szpulowych, jakie ujrzałem w ich piwnicy, sparaliżowała moje próby przeprowadzenia kwerendy w tym miejscu. Tu potrzeba kilku żyć ludzkich, by to przesłuchać. Poprosiłem więc o kilka istotnych dla nich nagrań, dzwięków z kosmosu, by móc je przerobić i osadzić w moich kompozycjach do projektu UHER.C. Dostałem 12 nagrań, a na nich między innymi bicie serca Łajki, odgłosy pierwszych satelitów, czy dramatyczne odgłosy spalających się w kabinach ratunkowych kosmonautów podczas wchodzenia w atmosferę. Dziś kilka z nich można posłuchać na stronie „Lost Astronauts”, ale wiele z nich pozostaje w piwnicy turyńskiego domu.
Marcin Mierzicki: Wystawa to równoległe historie, materialna przestrzeń do odzyskiwania dźwięków, wizualna „entropia detali” osadzona w dźwiękowym „szumie”. Zderzenie warstwy wizualnej, o którą dbasz szczególnie, z obszarem wygenerowanych dźwięków pochodzących z zużytych elektro-sprzętów, to wyjątkowa mikstura. Materia dźwięku i charakter przedmiotów, jakich użyłeś, nakładają się i prowokują. Dzięki różnym zabiegom modyfikujesz odbiór dźwięku z „niemuzycznego obszaru”. Jakie komunikaty chcesz przemycić? Jak brzmi ta wystawa?
Robert Kuśmirowski: Wystawa pobrzmiewa neuronautycznie. Jest wynikiem przywróconych do życia szmerów, sprzęgów czy odległych stacji radiowych z uratowanych i użyczonych do wystawy urządzeń. Takich jak te które zwiozłem, by połączyć je w jeden zgrzyt, znośny w odbiorze. Nasłuchiwanie i oczekiwanie następstw radiowo-sprzęgowych to słuszny ukłon w stronę napotkanego odbiorcy i tego, w którego celuję. Sam jestem w ciągłym nasłuchu i nieustającej fascynacji, jak bardzo sfera brzmieniowa może mnie okupować, karmić i kształtować. Wyczuwam w tym ważny komunikat, zdaje się że im starszy, tym cenniejszy. Na pewno to dźwięk nie sezonowy i nie nowy… Dlatego też powoduje, że dłużej mogę go konsumować. Dodatkowo część z tych urządzeń jest rozebrana do gołych kabli, co sprawia że wreszcie można na nie patrzeć. Surowizna projektowa pozbawiona obudowy jest czymś na wzór ogniska, w które chętnie się wpatrujemy… Tam goreją lampy, tu wyczuwalna temperatura… I ten dźwięk. To dźwięk z pierwszych chwil jego rejestracji. Od sprzężenia prądu na dwóch niezależnych kablach po jego modulację. Do chwili opracowania urządzenia modularnego jeszcze minie sporo czasu… W tym momencie dostępna jest aparatura laboratoryjna z fizyki i prototypy sprzętu militarnego. To na nich odbywały się pierwsze mini koncerty i uniesienia generatywne. Całość wyszarpuje ze mnie to, co nie jest moje, a stanowi raczej przekaz genetyczny. Dlaczego lubię te dźwięki? Może dlatego że na wojnie nie były przyjemnością, a koniecznością. W dobie obecnej uważam je za cenne jako komunikat, a nawet jako ostrzeżenie.
Marcin Mierzicki: Interesuje mnie Twoje spojrzenie i to jak łączysz dwa światy – przestrzeń oraz przedmioty pojawiające się tam razem z dźwiękiem Jaki sens ma dla Ciebie zderzenie i nakładanie się tych mediów? Jakich wartości się spodziewasz ?
Robert Kuśmirowski: Obraz dopisuje rozdział konieczny i zarazem niemożliwy (nawet przy obecnej technologii), by wprowadzić to „coś” w obszar dźwięku i na odwrót. Nieatrakcyjny dźwięk może być jednak zauważony w chwili, gdy spadnie na niego powidok lub precyzyjnie wymierzone doznania optyczne. Lata świetlne spędzone z obrazem pomagają mi dotkliwiej łączyć tych odwiecznych sprzymierzeńców i antagonistów za razem. Pewne związki obrazofoniczne wytrzymują próbę czasu i stają się archiważnym ciałem sprawczym… Inne odpadają już na pierwszym zakręcie, by już nigdy na obraną drogę nie wrócić. Jako przykład proszę sobie obejrzeć kilka odcinków Programu TV SONDA Andrzeja Kurka i Zdzisława Kamińskiego, gdzie do produkcji odcinków ekipa programu otrzymywała materiały z zachodnich państw, o dużym rozwinięciu technologicznym i kulturowym. Obraz montowany był już zarejestrowany na lepszych kamerach, a dźwięk i przemycona do obrazu muzyka odpalały naszą wyobraźnię na niespotykaną skalę. To był powiew z innego Świata, powiew wyższej inteligencji i zrozumienia obu obszarów w chwili ich połączenia. Może to szczęśliwy traf, że do programów naukowych o najnowszych rozwiązaniach technologicznych wprowadzano muzykę eksperymentalną i często wykonywaną w wyspecjalizowanych studiach nagrań, tj. BBC’s Radiophonic Workshop. Popularyzacja takich programów TV wśród najmłodszych pchnęła mnie i masy ludzkie do uprawiania twórczości z zakresu Audio-Video oraz do większych zanurzeń w tematach scalających obie estetyki.
Marcin Mierzicki: W tym roku w Lublinie powstało PHONOmatic STUDIO, to Twoja nowa inicjatywa. Jakie są założenia i idea tego projektu ?
Robert Kuśmirowski: Muzyka elektroniczna rozpada się na oszałamiającą różnorodność gatunków i podgatunków, środowisk i subkultur. Czy, biorąc pod uwagę różnice ideologiczne pomiędzy akademickimi, popularnymi i awangardowymi muzykami, możliwe jest dziś wyprowadzenie teorii estetycznej wyjaśniającej tę różnorodność? I czy w kulturze XXI wieku w ogóle jest miejsce na estetykę tego muzycznego gatunku? Dzięki założonemu w tym roku PHONOmatic STUDIO, quasi rekonstrukcji laboratorium dźwięku, w którego skład wchodzi masa ocalałych instrumentów, urządzeń do odtwarzania i rejestracji dźwięku, możemy konfrontować i odkrywać różnorodność gatunków tego fonicznego świata, od wymagającej dla słuchacza muzyki konkretnej, generatywnej czy badawczej, po muzykę elektroakustyczną. Od glitchu po muzykę dronową i od stylu noise po harmonię lub tonacje solfeżowe, potwierdzając założenie, że teoria estetyki oparta na kulturze i historii jest nie tylko możliwa, ale wręcz niezbędna do zrozumienia muzyki artsonicznej.
Powszechnie znane są możliwości takiej muzyki w zakresie wykorzystywania już istniejących dźwięków i tworzenia nowych brzmień. Idea takich spotkań wychodzi z tego punktu wyjścia i rozważa, jak muzyka tworzona za pomocą elektrofonów zmienia nie tylko sposób, w jaki słuchamy muzyki i na co patrzymy w zasłuchaniu, ale także sposób, w jaki zaprezentowany dźwięk zostanie w naszej pamięci. Wspólną cechą współczesnej eksperymentalnej muzyki jest troska o to, czy dźwięk sam w sobie ma znaczenie i jak go przywołać z obszaru uznanego za niemuzyczny. Wykorzystanie wcześniej niepożądanych materiałów – takich jak hałas, nagrania terenowe i niezwykle ciche dźwięki – przyczyniło się do zniszczenia „ramy muzycznej”, czyli konwencji, które dawniej oddzielały muzykę od świata zewnętrznego. W pustce powstałej po wyparciu ustalonych ram estetycznych w muzyce wyłoniły się różne filozofie słuchania. Niektóre gatunki muzyki elektronicznej kładą nacisk na nieprzenikalność i abstrakcję dźwięku. Inne utrzymują, że dźwięk funkcjonuje jako znak wskazujący na koncepcje lub miejsca poza dziełem. Jednak wszystkich łączy podejście do słuchania, które zasadniczo odbiega od oczekiwań determinujących odbiorców muzyki na Zachodzie przez ostatnie pięć stuleci.
P H O N O matic S T U D I O jest pewnego rodzaju reakcją na oddolne ruchy środowiskowe związane z muzyką generatywną. Lubelszczyzna otacza dużą troską to, co w kablu piszczy, a jej wyznawcy dokładają starań w odbywaniu ich neurotycznych spotkań. „Rogalów Analogowy” OBUH Wojtka Czerna, „Grupa Muzyki Eksperymentalnej” (GME) w CK Lublin, L.A.S. (Listening and sounding) Piotra Damasiewicza ze wsparciem Grzegorza Lesiaka, organizatora The Third Ear Music, Muzeum Osiedli Mieszkaniowych (MOM), DDK Węglin czy aktywność Kamienicy Cudów w Lublinie to tylko częsć tej społeczności, która rysuje nasz region jako aktywny w sonicznym zasłuchaniu.
____
Kolejna odsłona w projekcie kuratorskim Marcina Mierzickiego SYTUACJA JEST DOSKONAŁA, który został zainicjowany w ubiegłym roku, w kontekście 35-lecia działalności Galerii Entropia.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Robert Kuśmirowski
- Wystawa
- UDO VOLFRAM, w ramach cyklu „Sytuacja jest doskonała”
- Miejsce
- Galeria Entropia
- Czas trwania
- 20.09–18.10.2024
- Osoba kuratorska
- Marcin Mierzicki
- Fotografie
- Mariusz Jodko
- Strona internetowa
- entropia.art.pl/view_news.php?id=762