„Uciec i wrócić” w Galerii Dawid Radziszewski
Ze wszystkich nowoczesnych, jak to się mówi, designerskich narkotyków najbardziej podobało mi się 25-i. Pierwszym objawem działania substancji była nad wyraz silna potrzeba więzi z przedmiotami domowymi, którymi jestem przecież otoczona na co dzień. W kolorach i wrażeniach nic się nie zmieniło, w pewnym momencie zauważyłam tylko, że łapka, czy też rękawiczka, której używam do podnoszenia wrzątku, patrzy na mnie ironicznie i z odrazą. Łapka nie ma niczego co przypominałoby oko, a jednak to spojrzenie było bardzo wyraźne i dla mnie wyjątkowo niekorzystne. Czy chodziło o wprowadzenie zagrażających zdrowiu substancji w spokój domu? A może szło o coś więcej, o cały mój sposób życia, o zbyt niewielką uwagę jaką ofiaruję idei dbałości o przestrzeń? Łapka w każdym razie czegoś nie pochwalała. Wstydziłam się coraz bardziej, możliwe nawet, że zaczęłam ją za wszystko przepraszać, aż w końcu przyszły wszystkie te wizualizacje, przeprawy po kolorach, no i nie chciało mi się już o tym więcej myśleć. Jednak do dziś nasza relacja pozostała po prostu niejednoznaczna.
vimeo.com/117481367
Albo inna rzecz: w moim ogrodzie rosną dziko paprocie. Nie pielęgnuję ich, ale one, wyjątkowo silne, są w stanie przetrwać zarówno moje zaniedbania jak i niedobre warunki atmosferyczne. Coś każe mi brać je pod uwagę do tego stopnia, że raz na jakiś czas muszę zbić z każdą z nich tak zwaną piątkę; potwierdzić naszą bliskość i wzajemny respekt. Nie jest to mania natręctw ani psychiczna choroba. Wiem, że to tylko paprocie, a cała reszta jest wytworem wyobraźni, ale lubię ten nasz rytuał.
Próbuję czasem gdzieś wyjść, ale to się po prostu w moim wypadku nie sprawdza. Dwóch grubasów zaczęło się bić. Był to tylko jeden z powodów, dla których opuściłam imprezę w mieszkaniu na Hożej. Czekał już na mnie Glob, ale jakaś dziewczyna w histerii wybiegła z klatki i płacząc wsiadła do mojej taksówki. Pozwoliłam jej odjechać, ale zaraz potem pożałowałam, bo zaczęło padać. W tym momencie zatrzymał się przy mnie samochód; ktoś uchylił szybę od strony pasażera i zapytał czy potrzebuję podwózki. Miałam oczywiście zamiar odmówić, ale w świetle latarni przyjrzałam się kierowcy i zobaczyłam, że jest to znany satyryk Bohdan Smoleń. Pomyślałam, że to może być ciekawe, więc nawet usiadłam z przodu. No to jedziemy. Smoleń prowadził bardzo źle, jechał wolno i nie przestawał mówić, żartobliwie odnosząc się do nazw ulic, które mijaliśmy. „Zgody? No to skręcam, zgoda!”. Nieśmiesznie przekręcał słowa i na dodatek bardzo głośno puścił Eskę. Zaczęło mnie to wszystko strasznie wkurwiać, ale pomyślałam, że jednak jadę za darmo i może przetrwam do tego Żoliborza. Ale jakie było moje zdziwienie, kiedy nagle Smoleń zaczął gwałtownie hamować i zjeżdżać praktycznie na chodnik. Stało na nim dwóch chyba żebraków, w każdym razie biednie wyglądających mężczyzn o kulach, którzy pili akurat wódkę z butelki. „Wysiadamy” – powiedział Smoleń, a ja nie oponowałam. Podszedł do słaniających się kalek i zaczął mówić coś półgłosem. Oni tak jakby się rozpierzchli, na tyle na ile pozwalały kule i też coś w poruszeniu mówili. Podeszłam bliżej i zorientowałam się, że Smoleń normalnie kroi ich z pieniędzy i telefonów. Przestraszona podbiegłam żeby go powstrzymać, ale on krzyknął na mnie: „Odsuń się, lalka” i dalej ich terroryzował. Zaczęłam na oślep biec ulicą, ale wtedy zorientowałam się, że w samochodzie została moja czapka z lisa, którą bardzo lubię, więc zawróciłam. Smoleń skończył akurat z żebrakami i powiedział, że teraz zawiezie mnie do domu. Byłam zbyt zmęczona, zgodziłam się. Przez całą drogę już milczeliśmy, tylko Eska leciała, a ja nie miałam odwagi zapytać o tamto zdarzenie. (autorka: Maria Kozłowska)
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Jan Dobkowski, Gelitin, Tomasz Kowalski, Agnieszka Polska, Piotr Urbaniec
- Wystawa
- Uciec i wrócić
- Miejsce
- Galeria Dawid Radziszewski
- Czas trwania
- 01.01-14.02.2015
- Fotografie
- Robert Głowacki
- Strona internetowa
- dawidradziszewski.com