„Trzy rozmowy” Konrada Jarodzkiego i Pawła Jarodzkiego w Galerii Salon Akademii
Zaaranżowanie wystawy, na której spotkają się dzieła Konrada i Pawła Jarodzkich to niełatwe przedsięwzięcie. Obu artystów wiele ze sobą łączyło, ale też równie wiele dzieliło. Należeli do dwóch różnych generacji, zatem – z oczywistych względów – każdy z nich odmiennie musiał wytyczać granicę swej współczesności, każdy wskazywał na inny artystyczno-kulturowy obszar, który był dla niego tożsamościowym punktem odniesienia. Zasadniczo różnili się przy tym temperamentami twórczymi, mieli odmienny stosunek do szeroko rozumianej kwestii obrazu i obrazowania, a przecież wielokrotnie, dialogowo czy polemicznie, spotykali się tak w sztuce, jak i w życiu.
Tym, co ich łączyło, obok bliskiego pokrewieństwa, była postawa twórcza – obaj w swych dziełach komentowali otaczającą ich rzeczywistość, zarówno tę materialną, dostępną w codziennych zmysłowych doświadczeniach, jak i tę kulturową, manifestującą się w fenomenach artystycznych, w intelektualnych polemikach czy ideologicznych manipulacjach. Obaj byli zatem swego rodzaju diagnostami współczesności; dla obu także niezwykle ważne znaczenie miał – jak się wydaje – etyczny wymiar twórczości. Dalecy byli przy tym od artystowskich czy „kapłańskich” gestów i postaw – nie interesował ich romantyczny mit artysty, lecz ważne było raczej beuysowskie w duchu nastawienie, w którym artysta to człowiek świadomy faktu, że jego różnorodne działania są integralnym składnikiem życia – są fenomenami włączonymi w tkankę codzienności. Obaj mieli świadomość, że świat staje się takim (choćby na pewien czas), jakim stwarzają go nasze o nim narracje, jakim potrafimy go sobie wyobrazić w naszych opowieściach. Opowiadanie o świecie to prastara domena sztuki.
Ich artystyczny dialog rozpoczął się przed laty – Paweł Jarodzki pracę dyplomową obronił we wrocławskiej PWSSP w pracowniach malarstwa i grafiki prowadzonych przez Konrada Jarodzkiego i Leszka Kaćmę. Pracownia Konrada była przy tym miejscem szczególnym, w którym realizowano program otwarty, interdyscyplinarny, wykraczający poza czysto malarskie, warsztatowe aspekty twórczości. Było to miejsce, które otwierało się szeroko na różnorodne formy artystycznej ekspresji.
Rozmowa pierwsza – ciało i erotyka
W każdej epoce w obrazach ciała znajdują odzwierciedlenie rozmaite wizje i wyobrażenia dotyczące ludzi i ich cielesności, gdyż tak w słowie jak i w obrazie nieustannie toczy się debata pomiędzy metaforami i ideami człowieka11 Zob. H. Belting, Antropologia obrazu. Szkice do nauki o obrazie, przekł. M. Bryl, Kraków 2007, s. 110 nn. ↩︎. W owych obrazach odnajdujemy propagandowe, ideologiczne czy religijne koncepty, ale także kulturowe mody lub zwykłe, motywowane doraźnym interesem manipulacje. W tym obszarze manifestują się najważniejsze napięcia danej epoki, tutaj daje o sobie znać stosunek do ciała i cielesności, ujawniają się wyobrażenia o hierarchii bytów i o miejscu człowieka w tej hierarchii, odzywają się podziały na swoich i obcych, na cywilizowanych i dzikich. Do tego każdy człowiek ma pewną „ideę” siebie, pewne wyobrażenie o sobie, które chciałby odnajdywać we własnych wizerunkach. Nie podobają nam się i z trudem tylko akceptujemy takie obrazy nas samych, które zbyt mocno odbiegają od tej idei. I nie chodzi jedynie o pochlebstwo obrazu lub o jego brak, lecz dotyczy to raczej pielęgnowanego pieczołowicie wyobrażenia o sobie i tego, jak chcielibyśmy być postrzegani – np. uwodzicielsko, władczo, odlotowo, inteligentnie itd. itp.
Obaj artyści odmiennie opowiadają o cielesności i erotyce – z jednej strony różnica wynika z faktu, że należeli do różnych generacji, że w swych obrazach prowadzili polemikę z dominującymi w danym czasie konceptami; z drugiej strony chodzi tu o wyraźnie różne temperamenty twórcze, o dzieła, w których ujawniały się zawsze zindywidualizowane wizje i autorskie koncepty. Artystyczny dialog, z jakim mamy tu do czynienia, rozpięty jest między takimi kwestiami jak pożądanie i zmysłowość a uprzedmiotowienie człowieka, jego ciała i seksualności.
W obrazach Konrada Jarodzkiego opowieści o pożądaniu wplątane są w materię malarskich struktur. Na pozór mamy tu do czynienia z abstrakcjami, ale specyficzna organiczność owych abstrakcyjnych kompozycji uruchamia w widzach cielesne, erotyczne asocjacje, dodatkowo potęgowane przez tytuły obrazów (seria Erotyki od 1982 roku, seria Penetracje od 1975). Punktem wyjścia wydają się obrazy (wyobrażenia) splątanych ciał, czyli obrazy mentalne, rodzaj intymnych erotycznych fantazji, które potem poddawane są estetycznej, malarskiej translacji i przeistaczają się w obrazy medialne. Odczytujemy zmysłową przyjemność, z jaką artysta malował te dzieła, jesteśmy wciągani w zmysłową grę, w której ciała stają się przestrzennym terytorium pełnym pokus i zagadek, co przywodzi na myśl metafory obecne w poezji Octavia Paza czy Czesława Miłosza22 Np. wiersz Annalena Czesława Miłosza; zob. Cz. Miłosz, Wiersze, Kraków–Wrocław 1985, t. 2, s. 134 oraz wiersze Octavia Paza ze zbiorów Wciąż te same widzenia, przekł. K. Rodowska, Warszawa 1990 oraz Wokół kamienia słońca, przekł. C. Marrodan, Warszawa 1990. ↩︎.
Obrazy te mają nie tylko wizualne walory – ich szczególna przestrzenność (iluzja przestrzenności) i wyrafinowane impastowe struktury odwołują się do zmysłu dotyku, mają haptyczny charakter. Widzowie, przynajmniej w wyobraźni, stają się uczestnikami gry, są integralną częścią erotyczno-estetycznych rytuałów. Trzeba przy tym podkreślić, że w dziełach Konrada Jarodzkiego nie chodzi o spektakl ciała, w którym ma ono do odegrania pewną rolę. To nie opowieść o przypisywanej współcześnie ciału wartości ekspozycyjnej (Walter Benjamin), nie nagość, która dzisiaj bywa także specyficznym kostiumem. W pracach tych mamy do czynienia z najbardziej elementarnym i źródłowym doznawaniem cielesności – to ciało poza jakąkolwiek retoryką, poza płcią biologiczną i kulturową, poza dobrem i złem, poza polityczną poprawnością.
W twórczości Pawła Jarodzkiego dominuje odmienna perspektywa – artysta podejmował kwestie związane z cielesnością przyglądając im się na ogół przez pryzmat różnych form uprzedmiotowienia. Interesowała go przy tym nie tyle cielesność konkretnych osób, co raczej ciała medialne, ciała wciągnięte w interesowne spektakle współczesnych mass-mediów, eksplorowane w różnoraki sposób w reklamach, filmach, prasie oraz w przestrzeniach Internetu, choćby w tzw. portalach społecznościowych. Paweł Jarodzki był niezwykle wyczulony na kwestie uprzedmiatawiania, na wizualne i językowe schematy, które wydają się objaśniać świat, tymczasem w istocie namawiają do rezygnacji z myślenia, proponują gotowe formuły, z których bezrefleksyjnie można skorzystać. W jego dziełach spotykamy zatem ciała, które stają się znakami, bardzo często połączonymi z językową frazą, taką jak Dirty love, Sex in Auto, Let’s Kiss czy Ocean of Love. Niekiedy będzie to ciało, które po prostu jest mięsem – nie ze względu na refleksję nad ontologicznym statusem wszelkiej (także ludzkiej) cielesności, jak miało to miejsce np. u Francisa Bacona, tylko dlatego, że mięso to przedmiot pożądania, to uprzedmiotowione ciało zwierząt, które ma sycić nasz głód (prace Mięso z cyklu Gazetka reklamowa z 1998).
Pod pewnymi względami Paweł Jarodzki nawiązywał do twórczości Andy’ego Warhola, który postawił znak równości między sklepem a muzeum i celebrował „integralność przedmiotu jako kultury”33 Piotrowski, W cieniu Duchampa. Notatki nowojorskie, Poznań 1996, s. 12–13. ↩︎. Wrocławskiego artystę interesują ciała i twarze jako powierzchnie. Chodzi tu zatem o ciała medialne, o powierzchnie, poza którymi nic nie ma, o twarze i ciała, które są medialnymi maskami funkcjonującymi „poza przestrzenią i czasem, tak jak je produkują media”44 Belting, Faces. Historia twarzy, przekł. T. Zatorski, Gdańsk 2014, s. 229. ↩︎. Warto podkreślić, że prace Pawła Jarodzkiego pełne są inteligentnego humoru i ironii, dzięki którym zarówno sam artysta, jak i widzowie z dystansem mogą spoglądać na rozmaite przypadłości współczesnej kultury.
Rozmowa druga – przemoc, wojna, śmierć
Przemoc, śmierć i wojna to tematy, które zawsze nurtowały artystów. Dzieła Konrada i Pawła Jarodzkich często bezpośrednio dotykają tych bolesnych obszarów – możemy ujrzeć tutaj szczególny artystyczny dialog, który z jednej strony krąży wokół trudnych egzystencjalnych doświadczeń, jest formą przepracowywania traumatycznych wspomnień, próbą nazwania ran i lęków – zaś z drugiej strony ujawnia mechanizmy, za sprawą których agresja, ból czy trauma przeistaczają się dzisiaj w medialny news, w internetową plotkę, w hejterski atak. Znajdziemy tu zatem zderzające się ze sobą rozmaite opowieści o przemocy, której doświadcza człowiek we współczesnym świecie. Tej fizycznej, brutalnej i cielesnej, kiedy stajemy wobec konkretnego, bezpośredniego zagrożenia, i tej przemocy, która ujawnia się na co dzień, jakby mimochodem, poprzez opresyjność kultury.
To przemoc, która wpisana jest w języki (i te etniczne, i te wizualne) – objawia się w nich za sprawą językowego wykluczania, piętnowania, narzucania językowych formuł i schematów, które ktoś uznał za jedynie słuszne lub za jedynie akceptowalne. To przemoc stosowana z upodobaniem przez rozmaite polityczne ugrupowania z różnych rejonów sceny politycznej (polityczna poprawność też bywa jej przejawem), przemoc wpisana w ideologie i pretendujące do wyłączności, do posiadania monopolu na prawdę religijne wizje świata i człowieka, naznaczone często ksenofobią, proponujące czarno-białe schematy myślenia, w których najistotniejszy staje się podział na swoich i obcych, gdzie triumfuje zatem plemienno-kibicowska mentalność. To wreszcie opresyjność kodów kultury, także tych obyczajowych, gdzie debata dotyczy konkurujących ze sobą wyobrażeń o tzw. normalności albo tego, czym jest tradycja i jaki należy mieć do niej stosunek. Co ciekawe, z perspektywy kulturowej opresyjności możemy także spoglądać na rozmaite intelektualne, estetyczne czy nawet technologiczne mody, które zdobywały popularność i narzucały językowe oraz cywilizacyjno-technologiczne instrumenty, obiecując przy tym, że z ich pomocą nazwiemy, wyjaśnimy sobie, przepracujemy i pokonamy rozliczne doskwierające nam bolączki.
W przypadku Konrada Jarodzkiego traumatyczne wojenne wspomnienia długo czekały na malarskie i rysunkowe formy – dopiero pod koniec lat 60. XX wieku, gdy miał ok. 40 lat, był gotowy, by się z nimi zmierzyć, by doświadczenia te uczynić istotnym składnikiem swej tożsamości. W wielu obrazach powracało wspomnienie zmiażdżonej przez gąsienicę czołgu głowy martwego żołnierza – w cyklu Głowy rozdarte (od 1970) brutalna energia destrukcji zapisywana była w kolejnych wariantach. Artysta, wychodząc od naznaczonej przemocą cielesności, zbliżał się ku abstrakcyjnym formom, w których wżarte w jego pamięć wspomnienie przeformowane zostało w uniwersalną malarską opowieść o śmierci i destrukcji. Filozofia egzystencjalizmu oraz malarstwo materii i informel – z takich źródeł czerpał, gdy poszukiwał języka artystycznego, przy pomocy którego mógłby opowiadać o tych wymykających się nazywaniu doświadczeniach.
Inną opowieścią o destrukcji jest cykl rysunków zatytułowany Zgorzel (1969). To realizacja, która również wyrasta z egzystencjalnych przeżyć. Tytułowy zgorzel dotyczy ciała lub – patrząc szerzej – życia we wszelkich jego przejawach i oznacza gangrenę, martwicę tkanek. Jest stanem nieodwracalnym. Nie ma powrotu do sytuacji sprzed – ciało, świat, kultura dotknięte tego rodzaju destrukcją, jeśli przeżyją i przetrwają, będą inne, będą naznaczone piętnem tej martwicy.
W twórczości Pawła Jarodzkiego znajdziemy wiele prac, w których artysta zajmował się problemem przemocy, szczególnie tej ujawniającej się w języku, w rozmaitych językach współczesnej kultury. Wszelkie wykluczenia dokonują się najpierw w języku i są najbardziej elementarną formą przemocy, z którą się zmagamy. Takiej, którą łatwo zlekceważyć, zbagatelizować i usprawiedliwić: to przecież tylko słowa, tak się mówi, to jedynie metafora, to szczeniacki wybryk itd., itp. Artysta wydobywał z przestrzeni współczesnych mediów szczególnie dotkliwe i bolesne frazy, w których dwie siostry – pogarda i wykluczenie – ręka w rękę dewastowały przestrzeń publicznej debaty (np. praca To nie ludzie, to ideologia). Panująca kultura spektaklu, w której miarą sukcesu jest oglądalność i klikalność, jest naznaczona przemocą – nie liczy się w niej dialog i rozmowa, kompromis jest przecież nudny i niemedialny. Nie przypadkiem artysta wydaje się stawiać znak równości między miłością i nienawiścią, gdyż obie emocje wydają się dysponować podobną wartością ekspozycyjną – by posłużyć się tutaj terminem Waltera Benjamina. Paweł Jarodzki z niepokojem (który udziela się widzom) wsłuchiwał się w słowa raniące jak kamienie, odbierające ludziom godność i podmiotowość. Artysta przyglądał się rozmaitym formom przemocy obecnym we współczesnym świecie – i tej wpisanej w pozornie tak bezkonfliktowe i radosne rytuały jak bożonarodzeniowe nawyki kulinarne (świąteczne karpie) – i tej związanej z wojną (wojnami), która najbardziej rani najsłabszych i bezbronnych. W wielu pracach, jakby mimochodem i od niechcenia, twórca opowiadał o opresyjnym charakterze kultury, każdej kultury, która ochoczo próbuje stawiać płoty lub mury na rzeczywistych lub metaforycznych granicach (np. praca Na terenie obiektu zabrania się).
Rozmowa trzecia – pytania i diagnozy
Artyści bywają często najbardziej wnikliwymi diagnostami otaczającej ich rzeczywistości – w swych utworach pokazują, jak szybko potrafią ulegać przewartościowaniu dotychczasowe kody, normy i punkty odniesienia. Reagują na zmiany kulturowych paradygmatów, próbują przeciwstawić się kulturowemu równaniu w dół, choć nie jest to łatwe, gdyż ton i poziom rozmowy czy polemiki ostatecznie będzie zależał od jej najsłabszego (najmniej świadomego, najłatwiejszego do zmanipulowania czy po prostu najgłupszego uczestnika). Przecież nie tylko w ekonomii obowiązuje prawo Kopernika-Greshama, zgodnie z którym gorszy pieniądz wypiera z rynku ten lepszy. Artyści pokazują erozję języka (języków) współczesnej sztuki i kultury, przy czym interesują ich zarówno objawy, jak i źródła naszych problemów; choć poszukiwanie punktu oparcia w świecie postprawdy jest wyjątkowo trudnym zadaniem. W tej językowej i medialnej rzeczywistości najbardziej głośni bywają przecież „płaskoziemcy”, antyszczepionkowcy, kreacjoniści czy wreszcie ludzie negujący katastrofalne skutki ocieplania się klimatu.
Konrad Jarodzki już w latach 70. XX wieku formułował artystyczne przestrogi, np. w tryptyku Nadchodzi z 1976 roku; ale szczególnie intensywnie zaczął odpytywać naszą współczesność po roku 2000, gdy pracował nad rozbudowaną serią obrazów noszącą tytuł WTC oraz nad innymi seriami dzieł, w których coraz mocniej wybrzmiewały niewesołe diagnozy dzisiejszej cywilizacji. W serii Alfabet (2003–2004) malarz zwraca uwagę na nasze problemy z porozumiewaniem się; pokazuje, że nawet tak transparentne na pozór i neutralne narzędzia komunikacji jak słowa (litery) wymykają się nam z rąk, że nie potrafimy już obdarzyć ich zaufaniem. Pokazuje, że współcześnie erozji podlega dialogowy charakter kultury. Słowa lub rozmaite kulturowe fenomeny powinny być czymś, czym można i należy się dzielić, powinny funkcjonować jako dia-logos, jako dzielenie się słowem czy obrazem, czyli być czymś, co zwykliśmy nazywać rozmową. Pozornie neutralna i bezpieczna malarska opowieść, której głównymi bohaterami są ptaki (seria Ptaki 2010–2011), również wpisuje się w taką specyficzną diagnostykę. Tytułowe ptaki niepokoją nas, ucieleśniają naturę, z którą coraz bardziej tracimy łączność, która tylko o tyle nas interesuje, o ile uda nam się ją eksplorować, przekształcić, wykorzystać. W obu seriach obrazów formy ulegają rozmyciu, są rozwibrowane i nie chodzi tu jedynie o wizualny ekwiwalent opowieści Zygmunta Baumana o współczesnej, pełnej rozmaitych lęków i fobii, płynnej rzeczywistości55 Zob. np. Z. Bauman, Płynny lęk, przekł. Janusz Margański, Kraków 2008 ↩︎. To raczej ponawiane przez artystę przestrogi, to diagnozy kultury, w której narasta atmosfera zagrożenia i niepewności, a my tracimy narzędzia, którym jeszcze niedawno mogliśmy zaufać, przy pomocy których potrafiliśmy porozumiewać się z sobą i ze światem.
Paweł Jarodzki był zawsze uważnym obserwatorem rzeczywistości, szczególnie wyczulonym na celebryckie zachowania, gesty i pozy charakterystyczne dla otaczającej nas cywilizacji spektaklu. Diagnozowanie współczesnego świata, jego absurdów, polityczno-kulturowych ekscesów było programowo wpisane w działalność wrocławskiej grupy LUXUS, której był współzałożycielem i animatorem. Artysta przyglądał się rozmaitym ikonicznym napisom, sloganom, hasłom i wizerunkom, by – po wyabstrahowaniu ich z dotychczasowego kontekstu – móc je odpytać, pokazać ich głupotę, groteskowość, wydobyć ich manipulacyjne intencje. Często można odnieść wrażenie, że artysta był swego rodzaju kolekcjonerem rozmaitych curiositas, na które natykał się w różnych dziwnych miejscach. Humor, którym posługiwał się przy tym twórca, działa oswobadzająco, jest odświeżający, gdyż daje dystans, odwraca narzucane przez rozmaite gremia hierarchie wartości, pokazuje absurdalność i komiczny aspekt prób regulowania ludzkich poczynań (np. praca Bądź sobą, wybieraj to, co wszyscy). To nie przypadek, że rozmaitej maści dyktatorzy, nie tylko aktywni w polityce, ale także ci próbujący zawłaszczać naszą codzienność, najbardziej boją się śmieszności. Dla Jarodzkiego humor był także swoistym wentylem bezpieczeństwa dla niego samego, chronił przed patosem, przed kapłańskimi gestami, które dla wielu artystów bywają trudną do przezwyciężenia pokusą.
Charakterystyczną metodą Pawła Jarodzkiego było nawiązywanie artystycznych dialogów z ważnymi dla niego twórcami. W jego obrazach przewija się cała plejada wybitnych postaci pochodzących z różnych epok, dysponujących rozmaitymi temperamentami twórczymi. To nie przypadek, że znajdziemy wśród nich wielu artystów, którzy dokonywali niegdyś zasadniczych przewartościowań w sztuce i kulturze swoich czasów. Przywołując Lekcję anatomii doktora Tulpa Rembrandta, Jarodzki, jakby mimochodem, wskazuje barokowe źródła współczesnej cywilizacji spektaklu. Sięgając do dzieł Marcela Duchampa, Mana Raya, Luisa Buñuela, Andy’ego Warhola, Josepha Beuysa czy Natalii LL przypomina nam dokonania artystów, którzy w swej twórczości dokonywali przedefiniowywania rozumienia sztuki i kultury. Przypomina i nawiązuje rozmowę z ludźmi, z którymi czuje artystyczne powinowactwo.
W centrum sztuki Konrada Jarodzkiego był człowiek funkcjonujący wśród rozmaitych egzystencjalnych pokus i zagrożeń oraz łącząca się z tym kwestia przestrzeni i jej metamorfoz, którą to przestrzeń artysta traktował zarówno jako fizyczny fakt, jako plastyczne tworzywo, jak i egzystencjalne, tożsamościowe doświadczenie. W centrum sztuki Pawła Jarodzkiego był człowiek atakowany przez różnorodne kulturowe fenomeny, zagubiony w nich i odnajdujący drogę. Człowiek zanurzony w manipulacje kultury spektaklu, próbujący określić swe miejsce w labiryntach społecznej przestrzeni. Gdy z tego punktu widzenia spojrzymy na twórczość i prezentowaną przez ich obu postawę artystyczną, dostrzeżemy, że w dzieła jednego i drugiego artysty wpisane jest głęboko humanistyczne przesłanie.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Konrad Jarodzki, Paweł Jarodzki
- Wystawa
- Trzy rozmowy
- Miejsce
- Galeria Salon Akademii
- Czas trwania
- 2 marca – 5 kwietnia 2024
- Osoba kuratorska
- autor tekstu: Marek Śnieciński
- Fotografie
- Maciej Welk
- Strona internetowa
- pc.asp.waw.pl/salon-akademii/