Tradycyjny pop. Rozmowa z Delfiną Jałowik i Moniką Kozioł
Przemysław Chodań: Co waszym zdaniem oznacza bycie artystą krakowskim?
Monika Kozioł: Chciałyśmy pokazać dorobek twórców mieszkających i pracujących w Krakowie. Pod koniec pracy nad wystawą okazało się, że dwie osoby przeniosły się w międzyczasie do Warszawy. To o tyle istotne, że jednym z czynników, który wpłynął na naszą decyzję o pokazaniu roczników 1980–1990, była właśnie obserwowana od kilku lat migracja osób związanych z kulturą z Krakowa do Warszawy. Chciałyśmy uchwycić ten moment exodusu. Natomiast jeśli chodzi o twórczość krakowskich artystów najmłodszej generacji, których portfolio miałyśmy okazję zobaczyć i których odwiedziłyśmy w pracowniach, to zaskoczył nas brak zainteresowania tematyką społeczną. Artyści skupiają się głównie na zabawie formą, przekraczaniu granic mediów. Ich prace są metaforyczne.
Delfina Jałowik: Wybrałyśmy artystów zajmujących naszym zdaniem ważne miejsce w krakowskiej sztuce. Wystawa w MOCAK-u nie ma prezentować wszystkich krakowskich nurtów ani artystów. Jest próbą zarysowania naszej narracji o tym, co w krakowskiej sztuce uważamy za wartościowe i ciekawe.
Konturujecie obraz sztuki krakowskiej tradycyjnie. Wyłania się z niego wizja do jakiej przywykliśmy. Dominuje malarstwo metaforyczne, psychologiczne oraz abstrakcja z wieloma nawiązaniami do historii sztuki. Czy Muzeum zależy na prezentacji określonej wizji Krakowa i tutejszej sztuki?
DJ: Zdecydowanie nie. Zadaniem, jakie przed sobą postawiłyśmy, było stworzenie wystawy dla szerokiego grona odbiorców, w tym osób niezajmujących się sztuką na co dzień oraz publiczności z zagranicy; ekspozycji, która pokaże, jak wartościowych artystów mamy w Krakowie. Na początku dokonałyśmy przeglądu portfolio, stron internetowych oraz odwiedziłyśmy artystów w ich pracowniach, oglądałyśmy prace na żywo.
MK: Przystępując do pracy nad wystawą nie miałyśmy żadnych założeń tematycznych, problemowych ani medialnych, do których chciałybyśmy dopasować prace. Ta narracja w obrębie wystawy – czyli przejście od figuracji do abstrakcji – zarysowała się już po wyborze prac. Na wystawie nie pokazujemy działań alternatywnych. Zostaną one ujęte w publikacji, która pojawi się w sprzedaży z końcem roku. Będzie to szersze spojrzenie na to, co działo się i dzieje się w Krakowie.
DJ: Oczywiście w Krakowie organizowanych jest bardzo dużo zjawisk efemerycznych, wydarzeń alternatywnych, które są zamierzone dla wąskiej publiczności i na bardzo krótki czas. Przykładem tego może być Zbiornik Kultury lub wystawy i wydarzenia odbywające się w Telpodzie.
Co waszym zdaniem sprawia, że sztukę młodych artystów z Krakowa charakteryzuje eskapizm i brak zaangażowania społeczno-politycznego?
Delfina: Niektórzy mówią, że to jest swego rodzaju bunt. Artyści świadomie nie odwołują się do tego, co aktualne i skupiają się na samej formie, fizyczności obrazów. Wracają do tradycji i dyskusji o medium, odżegnując się od sztuki zaangażowanej. Wydaje mi się, że w dużej mierze znajduje to wsparcie w krakowskiej tradycji, choć z drugiej strony większość artystów pytana, czy w swojej twórczości nawiązuje do artystycznej przeszłości Krakowa, odpowiada, że nie jest to dla niej ważne. Wystawę otwiera praca Ziółkowskiego z hasłem „Born to die”, a kończy hasło „Same old shit” – również Ziółkowskiego. Oba kojarzą mi się z popem. Mam wrażenie, że na wystawie wyraźnie widać wrażliwość wyrosłą na popkulturze.
MK: Ja widzę sporo odwołań do tradycji. Widać to w malarstwie Ewy Juszkiewicz, które bazuje na tradycyjnym portrecie kobiecym. W obrazach Kamila Kukli, w których znajdują się bezpośrednie odwołania do taszyzmu i dawnego malarstwa, a u Tomka Prymona widoczna jest inspiracja tradycją minimalistyczną. Na wystawie mamy też nawiązania do codzienności, choćby poprzez prace Mateusza Szczypińskiego, który wykorzystuje częściowo uzupełnione krzyżówki z archiwalnych numerów „Przekroju”. Czasopisma, które powstało w Krakowie i które miało ogromny wpływ na kulturę w czasach PRL-u.
Wspomniałem o kulturze popularnej również dlatego, że piszecie, iż artyści są świadomi rzeczywistości rynkowej. Prezentowane malarstwo skojarzyło mi się z formatem popowej piosenki, która musi być na swój sposób frapująca, jednak składa się z elementów, które dobrze znamy. Jest to struktura jasno określona i sztywna, zwykle nie jest nośnikiem treści nowatorskich czy jawnie krytycznych. Co według was oznacza świadomość mechanizmów rynkowych, czy i jak to się ma do praktyki artystycznej?
MK: Fakt, że w tekście o tym wspomniałyśmy, wynika z naszych rozmów z artystami. Oni mają świadomość, że potrzebują silnej galerii, która będzie ich promować i wspierać. Stąd także przewijająca się w rozmowach Warszawa – miejsce, gdzie rynek galeryjny jest o wiele prężniejszy niż ten krakowski.
DJ: Dla artystów ważne jest prezentowanie prac na wystawach. Pomimo tego, że do MOCAK-u zaprosiłyśmy młodych artystów, często zdarzało się, że prace, które widziałyśmy w pracowniach i chciałyśmy pokazać w muzeum, okazywały się niedostępne, bo były przeznaczone na inną prezentację. Młodzi artyści mają dużą chęć przebicia się, zaistnienia w świecie sztuki, w związku z tym dbają o niuanse. Tego często się nie dostrzega, rozprawiając o krakowskim środowisku artystycznym, o tej kołtunerii, spędzaniu czasu w knajpach, dyskusjach w dymie tytoniowym i oparach alkoholu.
Mówiąc o tematyce – wyszczególniacie wątki psychologiczne oraz metafizyczne. O ile w twórczości Jakuba Woynarowskiego zainteresowanie ezoteryką, relacjami pomiędzy racjonalnym i nieracjonalnym są jasne, o tyle nadal nie bardzo wiadomo, co właściwie oznaczają „poszukania metafizyczne”.
DJ: Metafizyka oznacza, że prace artystów obracają się wokół zagadnienia bycia człowieka. Kim jest i jaką odgrywa rolę człowiek w swoim najbliższym otoczeniu. To rozumiemy jako wątek metafizyczny. Metafizyka to wejście we wnętrze przedstawianej postaci. Wątek psychologiczny i metafizyczny funkcjonują razem.
A czy artyści tworzą teorię własnej sztuki?
DJ: To zależy od wykształcenia. Na przykład Michał Zawada porusza w swoich pracach wątki historyczne. Zresztą jest nietypowym artystą na wystawie, ponieważ w jego najnowszych realizacjach można odnaleźć tematykę polityczną.
MK: Mateusz Szczypiński również otarł się o historię sztuki i to widać w jego twórczości. Jego obrazy mają dużo odwołań do historii, a niekoniecznie tylko odniesień formalnych do artystycznych poprzedników. Mateusz jest przykładem artysty, który prowadzi dużo poszukiwań figuralnych, ma dużo prac przetwarzających historyczne dzieła sztuki.
To może jeszcze opowiecie o karmieniu się twórczością innych artystów i historią kultury.
Monika: Myślę, że dobrym przykładem jest tutaj Justyna Górowska i jej projekt inspirowany Francescą Woodman. To jest taki trochę kanibalizm w sztuce. Inspirująca w tym przypadku jest nie tylko twórczość, ale też życie artysty. Górowska, co wyjątkowe, dosłownie wciela się w postać Woodman. Natomiast w pracach malarskich – odnoszę wrażenie – rzeczywistość psychiczna jest niewyraźna, przymglona. Artyści nie wybebeszają się emocjonalnie.
DJ: Ich prace mówią sporo o procesach twórczych, o tym, co czytają, oglądają, z czym się wcześniej zetknęli, co ich inspiruje. Wyłaniają się z nich narracje, na których podstawie stworzyli swoją, bardzo wyrazistą artystyczną tożsamość.
Czy nie kusiło was, aby przełamać obraz Krakowa jako konserwatywnego i zachowawczego i zaprezentować sztukę, która nie budzi tak jednoznacznych skojarzeń z historią miejsca i tradycją?
MK: Nie szłyśmy za żadną tezą. Odwiedzałyśmy pracownie i w zależności od tego, jakie prace tam zobaczyłyśmy, podejmowałyśmy decyzję, czy chcemy daną osobę zaprosić do udziału w wystawie, czy nie. Narracje, które pojawiły się na wystawie były efektem naszych poszukiwań. Wyszłyśmy więc od zbadania określonego wycinka krakowskiej sztuki.
Na wystawie dominuje malarstwo. Pewnie spotkałyście się z wieloma zarzutami z tego powodu.
DJ: To jest ciekawe, bo zdarzały się wystawy, na których prezentowane były np. wyłącznie prace wideo i nigdy nie było krytyki z tego powodu, więc skąd zarzut, że jest za dużo malarstwa? Nie zakładałyśmy, że skoro spotykamy artystów wyrażających się w różnych mediach, to w związku z tym pokażemy pięciu malarzy, pięciu rzeźbiarzy i pięciu artystów wideo lub określoną liczbę kobiet i mężczyzn. Zdecydowałyśmy, że pokażemy prace, które według nas są wartościowe. Zaskoczyło nas, że w Krakowie jest tak mało twórców wideo. W końcu to jedno z dominujących mediów. Okazało się, że nie tutaj. Efekt tej wystawy był dla nas odkryciem.
MK: Współtworzymy środowisko artystyczne Krakowa, ale nie jesteśmy częścią układów towarzyskich i dzięki temu możemy spojrzeć na nie z dystansu. Oczywiście wiele osób może z nami dyskutować. Jednak w przypadku każdej wystawy wybór jest konieczny i jego dokonanie jest rolą kuratora. Poza tym byłyśmy ograniczone wielkością przestrzeni. Planowałyśmy pokazać około dwudziestu artystów, wyszło dwudziestu trzech.
Czy w tradycyjnym Krakowie istnieją dzisiaj tradycyjne grupy artystyczne?
MK: Takich klasycznych grup jak na przykład Grupa Ładnie nie ma. Wszystko opiera się na powiązaniach towarzyskich. Jedne osoby zapraszają do współpracy inne, ale to wszystko jest spontaniczne. Ze względu na efemeryczność tych zjawisk zdecydowałyśmy się ich nie pokazywać, bo to nie jest – moim zdaniem – coś, co powinno być prezentowane w muzeum. Od początku te inicjatywy miały inne cele i sytuowały się w innych rejonach, były ulotne.
DJ: Nasz projekt był czymś, co wisiało w powietrzu. Od jakiegoś czasu wyczuwalna była potrzeba, by pokazać artystów z Krakowa w ramach wystawy zbiorowej, zbudowania szerszej narracji o tym, co się dzieje w naszym mieście, i postanowiliśmy temu sprostać jako MOCAK.
MK: Kraków jest też ważny z punktu widzenia strategii budowania kolekcji, ponieważ pozyskujemy prace artystów związanych z Krakowem. Gdybyśmy zrobiły taką wystawę cztery lata temu, moglibyśmy zostać zakwalifikowani jako instytucja zajmująca się wyłącznie lokalnym środowiskiem. Myślę, że dla artystów i dla nas nadszedł dobry czas na taki projekt.
Prezentujecie prace artystów znanych, ale są też nazwiska, z którymi spotykam się po raz pierwszy.
MK: Jest dużo nowych nazwisk. To wynik tego, że nie uczestniczymy towarzysko w środowisku, w związku z czym nie miałyśmy oporów, aby sięgnąć po różnych twórców.
DJ: Powtórzę: to był projekt badawczy i nasz wybór nazwisk podyktowany był tym, co reprezentują i co miałyśmy okazję zobaczyć jeden do jeden w pracowni.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Marta Antoniak, Tomek Baran, Monika Chlebek, Dawid Czycz, Viola Głowacka, Justyna Górowska, Mateusz Hajdo, Kornel Janczy, Ewa Juszkiewicz, Irenka Kalicka, Emilia Kina, Kamil Kukla, Agata Kus, Mikołaj Małek, Agnieszka Piksa, Tomasz Prymon, Grzegorz Siembida, Michał Stonawski, Łukasz Stokłosa, Mateusz Szczypiński, Jakub Woynarowski, Michał Zawada, Jakub Julian Ziółkowski
- Wystawa
- Artyści z Krakowa. Generacja 1980–1990
- Miejsce
- Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie MOCAK
- Czas trwania
- 15.10.2015 - 7.02.2016
- Osoba kuratorska
- Delfina Jałowik, Monika Kozioł
- Fotografie
- Rafał Sosin
- Strona internetowa
- mocak.pl
- Indeks
- Agata Kus Agnieszka Piksa Dawid Czycz Delfina Jałowik Emilia Kina Ewa Juszkiewicz Grzegorz Siembida Irenka Kalicka Jakub Julian Ziółkowski Jakub Woynarowski Justyna Górowska Kamil Kukla Kornel Janczy Łukasz Stokłosa Marta Antoniak Mateusz Hajdo Mateusz Szczypiński Michał Stonawski Michał Zawada Mikołaj Małek Monika Chlebek Monika Kozioł Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie MOCAK Przemysław Chodań Tomasz Baran Tomasz Prymon Viola Głowacka