Świat zwariował. Poradnik surrealistyczny. Jak przeżyć
47. Rzucanie tortem
Wybierz sławną i zadufaną w sobie postać ze świata polityki bądź kultury. Znajdź cukiernię wypiekającą torty wedle tradycyjnego przepisu, z dużą ilością kremu. Skrzyknij znajomych. Atak przygotujcie dyskretnie i starannie, najlepiej z pomocą „szpiegów”, którzy dostarczą niezbędnych danych, gdzie i kiedy uderzyć. Ubierzcie się w długie płaszcze, ukryjcie pod nimi torty. Na miejsce akcji należy przybyć w wesołym nastroju, ze śmiechem lub piosenką na ustach i jak najszybciej pokazać uzbrojonej ochronie, że chodzi tylko o tort. Tortami nie ciskać, lecz rozpłaszczać z bliska na twarzach ofiar.
Belg Noël Godin, alias Georges Pacacz, reżyser, pisarz i aktor, miłośnik slapstickowych komedii, surrealistycznej poetyki i humoru sytuacyjnego, utopista walczący z władzą, moralnymi nakazami i prawem wymierzonym w ludzi, założyciel Międzynarodówki Tortowej, od 1968 roku obrzuca tortami sławy po obu stronach Atlantyku. Działając zgodnie z surrealistyczno-anarchistycznym honorem, stosuje symboliczną przemoc, raniąc miłość własną ofiar, które i tak stać na pralnię.
Burleskowi terroryści, zmieniający prozę życia w komedię, śmiechem i kremem walczący z możnymi świata, kontynuują zwyczaj obraźliwych listów w dadaistycznym i surrealistycznym stylu, pisanych w celu przekłuwania balonów napuszonej sławy.
Jego torty dosięgły między innymi: Marguerite Duras (za to, że „inteligencję i wiedzę wykorzystywała do karmienia własnej próżności”), Billa Gatesa (za „używanie inteligencji i wyobraźni do podtrzymywania ponurego status quo niedoskonałego świata”), Nicolasa Sarkozy’ego (ugodzonego czterokrotnie), filozofa i telewizyjnego gwiazdora Bernarda-Henriego Lévy’ego, który miał nieostrożność wyznać kiedyś, że jest najzdolniejszym pisarzem swego pokolenia (obrzuconego kremem siedem razy).
Torty wywołują agresję. Po ataku w Cannes Lévy skopał Godina. Członkinie Międzynarodówki Tortowej w ostatniej chwili uratowała policja, gdy ochroniarze usiłowali wsadzić im głowy do sedesu. Znalazł się w obliczu ataku tylko Jean-Luc Godard: zlizał krem z cygara i pochwalił hołd złożony niememu kinu.
Ten prosty sposób walki z pychą podchwycili Cukiernicy Bez Granic. Wśród ich licznych ofiar był między innymi Oscar de la Renta, zdzielony przez aktywistę ruchu walczącego z przemysłem futrzarskim tortem z tofu. W 2001 roku tort truskawkowy trafił króla Szwecji Karola XVI Gustawa, a w 2004 tort jagodowy ugodził w Warszawie Lecha Kaczyńskiego.
Po dokonanym przez współpracownika Godina zamachu na francuskiego ministra kultury, Philippe’a Douste’a-Blazy’ego, rząd wniósł sprawę do sądu. Napastnika jednak uniewinniono po złożonych przez adwokata wyjaśnieniach, że ciskanie tortem to belgijska tradycja.
Burleskowi terroryści, zmieniający prozę życia w komedię, śmiechem i kremem walczący z możnymi świata, kontynuują zwyczaj obraźliwych listów w dadaistycznym i surrealistycznym stylu, pisanych w celu przekłuwania balonów napuszonej sławy. „Jeślibym do Billa Gatesa napisał – powiada Godin – tylko on by to przeczytał. Porozumiewam się więc za pomocą tortów. To takie wizualne esperanto, nowa, ociekająca kremem forma listów, jakie trzydzieści lat po surrealistach słali sytuacjoniści”.
Torciane ataki będą miały rację bytu dopóty, dopóki będzie trwało niezadowolenie z elit. Nie tylko wprowadzają one trochę ładu na świecie, ale napastnikom dają poczucie wolności, która dla surrealistów i ich następców stanowi nie lada cel.
56. Czego lepiej nie robić
Unikaj słów-wytrychów; używanie ich nie prowadzi do niczego dobrego. Nim okrzykniesz się surrealist(k)ą, upewnij się, że wiesz, w czym rzecz. Przeczytaj – albo przynajmniej przejrzyj – książki Freuda i Bretona. Nie odrzucaj psychoanalizy, nim się nie przekonasz, o co w niej chodzi. Pamiętaj o głównym celu surrealistów, którym była zmiana życia. Nie wykorzystuj estetyki ruchu, jeśli działasz sprzecznie z jego filozofią. Jeżeli już musisz zaprojektować reklamę, spróbuj zrobić to bez cytowania efektów wymyślonych przez surrealistyczne kino i malarstwo. Słuchając tych prostych rad, wygrasz w dwójnasób: unikniesz kiczu i będziesz oryginalna/y.
Uderz w stół, a… Nożyce tyle już razy się odzywały. Ktoś rozprawia o wpływie surrealizmu na jego sztukę, ale ucina rozmowę, gdy pada fatalne słowo „psychoanaliza”. Ktoś myli surrealizm z akcjonizmem wiedeńskim i na pulpit opowiadającej o Bretonie prelegentki rzuca trzepoczącą się rybę. Na otwarciach wystaw snują się aktorzy w ekscentrycznych maskach i strojach, mruczą coś w nieistniejącym języku i podtykają widzom pod nosy wypchane ptaki. I tak toczy się pseudosurrealistyczny karnawał.
Skuteczna reklama jest estetycznie atrakcyjna, intrygująca i wyzywająca. Typowe dla wielu surrealistycznych dzieł wyobcowanie i wyolbrzymienie przedmiotu, stawianie go na piedestale i traktowanie, jakby był relikwią czy ludzką twarzą świetnie wpisuje się w jej język.
Spytany po latach, co zostało z surrealizmu, Buñuel odparł, że zwyciężył on w tym, co poboczne, ale poniósł fiasko w sprawach istotnych: zmienił estetykę, nie życie. Rzeczywiście, bez Psa andaluzyjskiego (finału z parą zakopaną na plaży czy przenikającej się z obrazem ulicy sceny z przebranym za pokojówkę rowerzystą) twórcy reklam musieliby gdzie indziej szukać inspiracji. Ktoś gra na pianinie stojącym na plaży, ktoś stąpa po piasku, nie zostawiając śladów, fryzury modelek targa nieoczekiwany w zastygłym powietrzu powiew, lustra odbijają nieistniejące sprzęty, przedmioty pojawiają się i znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Brzmi znajomo?
Buñuel reklamy nie cierpiał i wyznawał, że robi wszystko, by jej unikać. Nie miał jednak złudzeń: współczesne społeczeństwo całkowicie jest nią przeżarte. Znane z Muszelki i pastora Germaine Dulac efekty na stałe zagościły w naszych domach, tyle że ich przewrotność zastąpiła utylitarność. Poetyka Psa andaluzyjskiego i Złotego wieku osiemdziesiąt lat temu szokowała. Dziś zachęca do kupna nowego modelu zmywarki.
Zbuntowana niegdyś wobec świata konsumpcji surrealistyczna sztuka straciła autonomię, wchłonięta przez społeczeństwo spektaklu, establishment, wielkie korporacje, ilustrowane pisma, kreatorów niedostępnej dla zwykłych ludzi mody. Stała się częścią komedii mediów napędzanej przez marketing i sponsorów. Dzieje się tak również i dlatego, że jako jedyny spośród awangardowych ruchów surrealizm zajmował się skompromitowaną w oczach przedstawicieli nowoczesności kwestią piękna. Zamykające Nadję zdanie: „Piękno będzie KONWULSYJNE albo nie będzie go wcale” było kryptodefinicją surrealizmu. Układając w 1942 roku swoją ostatnią antologię, surrealiści nadali jej tytuł brzmiący niczym hasło reklamowe domu towarowego: Obraz zdobywa świat. W dwudziestym pierwszym wieku wrażenie przemieszania świata obrazu ze światem rzeczywistym tylko się spotęgowało.
Skuteczna reklama jest estetycznie atrakcyjna, intrygująca i wyzywająca. Typowe dla wielu surrealistycznych dzieł wyobcowanie i wyolbrzymienie przedmiotu, stawianie go na piedestale i traktowanie, jakby był relikwią czy ludzką twarzą świetnie wpisuje się w jej język. W rayogramach Mana Raya wyrwana z kontekstu rzecz ogromnieje, obrasta aurą, nabiera nowego znaczenia, staje się epicentrum uwagi, zmienia w przedmiot pożądania, za który klient gotów dać każdą cenę. Klucz, zwitek waty, kawałek drutu niespodzianie przeradzają się w fetysze. Pierwsze rayogramy powstały zresztą przypadkowo w trakcie wywoływania zdjęć mody zrobionych na zamówienie Paula Poireta, który stał się ich – rayogramów – pierwszym nabywcą.
Zbliżony efekt Man Ray uzyskiwał i tradycyjną metodą dzięki śmiałemu kadrowaniu zdjęć. Fotografując w niepokojącym, erotycznym zbliżeniu przeniesione w nowe otoczenie przedmioty, sprawiał, że wyglądają na prawdziwe i wirtualne jednocześnie. Jego martwe natury przemawiają językiem fotografii reklamowej, podnoszącej towar do rangi egzotycznej zjawy wywołującej pożądanie, zmieniającej go w symbol elegancji, piękna i seksu. Marzenie o posiadaniu produktu na sprzedaż, jego estetyzację, magiczną przemianę skutecznie wyraża język iluzji i tajemnicy. W obiektywie surrealistycznego fotografa banalna sukienka przestaje być banalna. Jak surrealizm, reklama żywi się łączeniem snu i jawy.
Podobnie działają obrazy Magritte’a przedstawiające przedmioty w monstrualnym powiększeniu. W Dobrach osobistych (1952) pomieszczenie szczelnie wypełniają grzebień, kieliszek, zapałka, puderniczka i pędzelek do pudru. W Pokoju nasłuchu (1958) gigantyczne jabłko sięga od podłogi do sufitu. Atrakcyjność tych pomysłów potwierdzają liczne reklamy, cytujące dosłownie z obu obrazów.
Sztuka zarówno Dalego, jak i Magritte’a zachęca do przetwarzania jej na potrzeby reklamy. Na wystawie grafik Dalego, zorganizowanej kiedyś w warszawskiej Królikarni, sponsorujący ją producent samochodów na kopii obrazu z 1944 roku, Sen wywołany lotem pszczoły wokół owocu granatu na sekundę przed przebudzeniem, zastąpił skaczącego ku uśpionej nagiej Gali tygrysa – autem. I tak zamknęło się magiczne koło: wystarczyła drobna podmiana, by dzieło sztuki, którego długi tytuł zakłada złożoność treści, przeobraził się w billboard zachęcający do kupna tej, a nie innej marki.
Avida Dollars (wymyślone przez Bretona przezwisko, będące gorzkim anagramem imienia i nazwiska) stanowił, rzecz jasna, krańcowy przypadek komercjalizacji surrealizmu. Tłumy, jakie przewijają się przez muzea Dalego w Portlligat i Figueres różnią się od publiki spotykanej na wystawach awangardy. Turyści ciągnący tam z najdalszych stron świata nie są wytrawnymi pożeraczami wystawowych sal. Nie czuliby się w nich tak komfortowo jak tutaj, gdzie zrelaksowani oglądają sztukę „wysoką”, a jednak tak łatwą, tak zabawną i zdumiewającą.
Uproszczeniu i komercjalizacji ruchu winni są częściowo sami surrealiści, stawiający często kulturę masową ponad sztukę. W latach czterdziestych Remedios Varo zarabiała w Meksyku projektowaniem reklam dla firmy Bayer. Narracyjny surrealizm tych reklam stylistycznie nieróżniących się od jej obrazów, tajemniczy nastrój, długie cienie, nieoczywiste w świecie handlu metafory, jasno przemawiał do klienta, skoro Bayer zwrócił się do artystki kilkakrotnie. W reklamie środków nasennych trzy pary oczu śledzą widza znad na oścież otwartych serii drzwi w niekończącej się amfiladowej perspektywie. Owady o skrzydłach z kryształu garną się do płonącej świecy. Na reklamie środków przeciwbólowych dama w powłóczystej sukni stoi przykuta do kolumny w bajkowo-pałacowej architekturze pełnej różowych chmurek. W jej plecach tkwi okrwawiony nóż.
Na innej reklamie wygięta bólem postać biegnie po pustynnym pejzażu wysadzanym szpilami, z których część ulatuje w powietrze i wbija się w umęczone ciało usiłujące zerwać krępujące je bandaże. Wizualna metafora bólu, ukazująca ciało skrępowane i kłute, przywodzi na myśl autoportrety Fridy Kahlo. Trzecia reklama rozpina ciało chorego na inspirowanym średniowiecznymi narzędziami tortur kole, stojącym w środku otoczonego wieżyczkami strzelniczymi dziedzińca. W reklamie środków zwalczających pasożyty zżarty przez szkodnika liść atakują uzbrojone w długie miecze fantastyczne stwory. Humor i skłonność do makabry sprawdzają się w reklamach równie dobrze, jak w obrazach.
Żadnego innego awangardowego kierunku tak bezustannie nie przedrzeźniają witryny sklepowe. Niektóre bezpośrednio cytują dalijskie obsesje: skorupki jaj, z jakich w sfilmowanym happeningu, niczym Kastor i Polluks, wykluli się na plaży Cadaqués Dalí i Gala. Inne zastępują twarz manekina bujną roślinnością – efekt znany z obrazów i fotokolażu.
Znamienny epizod, zapowiadający dzisiejszy rozwój wypadków, opisała Dorothea Tanning. Na krótko przed śmiercią Ernsta, we wczesnych latach siedemdziesiątych, zjawiło się w ich prowansalskim domu dwóch jegomościów – wynalazców łoża gwarantującego surrealistyczne sny. Przyniesiony przez nich model mebla zdobiły tekturowy księżyc, bukiet z plastikowych liści paproci oraz narzuta z norek. Wezgłowie stanowiła ścianka japońskiej klatki dla ptaków – takiej samej, jakich Ernst używał w kolażach. Rozentuzjazmowani producenci poprosili mistrza o podpisanie ich dzieła, co dla świętego spokoju zrobił. Mimo agresywnej kampanii reklamowej surrealistyczne łoże okazało się komercyjnym fiaskiem. Przetarło jednak drogę setkom podobnych, kiczowatych i wulgarnych produktów, cytujących bezwstydnie z surrealistycznej poetyki. Dobrze je znamy z każdego straganu z pamiątkami, muzealnych sklepików i artystycznych galerii.
Fragment tekstu pochodzi z książki Agnieszki Taborskiej Świat zwariował. Poradnik surrealistyczny. Jak przeżyć (wyd. Bosz).
Przypisy
Stopka
- Osoby autorskie
- Agnieszka Taborska; oprawa graficzna: Lech Majewski
- Tytuł
- Świat zwariował. Poradnik surrealistyczny. Jak przeżyć
- Wydawnictwo
- Bosz
- Data i miejsce wydania
- 2021, Warszawa
- Strona internetowa
- bosz.com.pl
- Indeks
- Agnieszka Taborska Lech Majewski