„Sublimacje” Tamary Berdowskiej w Molski Gallery
Sublimacje przez sztukę czyli rytm życia odmierzany ruchami pędzla…. Wystawa Tamary Berdowskiej w Molski Gallery
Twórczość Tamary Berdowskiej stanowi fenomen sam w sobie, który wprawdzie wpisuje się w szersze zjawiska artystyczne XX i XXI wieku, jednak rozwija przede wszystkim w głębokiej symbiozie z życiem malarki i jako taki stanowi urzeczywistnienie wewnętrznego świata jej umysłu, wyobraźni, stanów świadomości, a także przeżyć. Od ponad trzech dekad artystka porusza się w obrębie geometrii, dochodząc przy tym do własnego, oryginalnego idiomu, który realizuje z warsztatową maestrią, graniczącą wręcz z niemożliwym. Geometria, z natury bezosobista, obiektywna, uniwersalna i nieco chłodna, rzadko kojarzy się z formą wypowiedzi zespoloną z samą tkanką życia. Tymczasem jeśli wsłuchać się w to, co mówi o swojej praktyce twórczej malarka, jeśli uzmysłowić sobie czyste fakty dotyczące procesu powstawania kolejnych jej dzieł, to wnioski pojawią się samoistnie. Przed laty z nieco przekornym dystansem odniósł się do tego syn abstrakcjonistki – Piotr Oprządek w krótkim, ale wnikliwym tekście: „Zakładając, że każdy kwadracik ma 1cm2, a format obrazu to 100x100cm, łatwo można wyliczyć, że jedna warstwa farby składa się z 10 000 prostokącików. Tych warstw artystka nakłada co najmniej cztery, a jeśli format blejtramu jest większy, to liczba kwadracików wzrasta, na przykład przy 130x130cm będzie ich…”11 P. Oprządek, O Tamarze Berdowskiej, [w:] Tamara Berdowska, Obiety/obrazy, Związek Polskich Artystów Plastyków Okręg Krakowski, Kraków 2015, s. 23. ↩︎.
Berdowska żyje sztuką, „więź łącząca ją ze sztuką jest nierozerwalna”22 Tamże, (modyfikacja cytatu bez znaczenia dla jego treści), s. 23. ↩︎, „rytm jej życia odmierzany jest ruchami pędzla”33 Z wypowiedzi Tamary Berdowskiej podczas rozmowy ze mną. ↩︎. Tysiące, miliony ruchów pędzla, powtarzanych jak mantra, miarowych jak minuty, godziny… Dni, miesiące, lata spędzane przed sztalugą, w oderwanym od konfuzji dnia codziennego, medytacyjnym transie pracy nad obrazem, reliefem, rysunkiem, obiektem…
Sublimacje i potrzeba wyjścia „poza”
„Zaryzykuje stwierdzenie, że właśnie z potrzeby zwalczania demonów wypływa jej potrzeba tworzenia. Jednak za każdym razem część z nich przedostaje się do delikatnej materii obrazu i poczucie niespełnienia popycha artystkę do dalszej pracy”44 P. Oprządek, O Tamarze Berdowskiej, dz. cyt., s. 24. ↩︎ – to ponownie słowa syna. Sama malarka również nie ukrywa, iż twórczość stała się dla niej narzędziem sublimacji, transformowania własnych uwarunkowań czy skłonności psychicznych. Nieobce są jej doświadczenia z substancjami psychoaktywnymi, (czego spektakularnym wyrazem jest pokazywana na wystawie seria Kwasowe), znajome są jej eskapistyczne podróże do halucynacyjnych rejonów. Warto jednak podkreślić, iż prace zawsze tworzone są „na czysto”, a dyscyplina, jaką narzuca sobie Berdowska podczas ich realizowania wydaje się niemal ascetyczna. Uprawianie sztuki na głębokim poziomie wiąże się w ten sposób z procesem przemiany „demonów” w jakości wyższe, pozytywne, nieprzemijające. Z perspektywy zewnętrznego obserwatora rezultaty tej transformacji są zupełnie wyjątkowe i… nad wyraz imponujące.
Odkąd zetknęłam się z dziełami Tamary ponad dziesięć lat temu, zawsze zwracało moją uwagę to, że w pewnym sensie przypominają one mandalę wyrażoną językiem sztuki współczesnej. Mandalę, a zatem – uznane zarówno w tradycji Wschodu, jak i zachodniej psychologii głębi – narzędzie transformacji, symbol scalający i jednoczący, którego celem jest ochrona integralności jaźni, złączenie jej z pełnią. (Doskonałym wyrazem owego pragnienia jedności na obecnej wystawie są obrazy z cyklu Pełnia.) Prace Berdowskiej bardzo często osnute są wokół centrum, którego archetypowe znaczenie przewija się od setek lat w różnych tradycjach, choć w sztuce i kulturze obecnej doby stało się ono przedmiotem kontestacji55 Por. M. Smolińska, Przeciw władzy centrum, [w:] Tejże, Otwieranie obrazu. De(kon)strukcja uniwersalnych mechanizmów widzenia w nieprzedstawiającym malarstwie sztalugowym II połowy XX wieku, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2012, s. 103-171. ↩︎. Symboliczny środek oznacza medytacyjny punkt skupienia, przejście ze stanu rozproszonej, zmiennej i przypadkowej codzienności do transcendentnej jedni. Centrum ogniskuje indywidualną świadomość, a zarazem symbolicznie zawiera w sobie aspekt kosmiczny66 Por. G. Tucci, Mandala, tłum. I. Kania, Znak, Kraków 2002; G. Feuerstein, Joga. Encyklopedia, przeł. M. Kuźniak, Brama, Poznań 2004, s. 131, 178, hasła: jantra, mandala. ↩︎. Po raz kolejny przekonuje to więc, iż dzieła polskiej twórczyni, niczym współczesne mandale czy geometryczne hinduskie jantry, wskazują głębokie koneksje z życiem psychicznym, są swoistą ochroną przed naporem nieujarzmionych sił podświadomości. Język geometrii, który wybrała artystka, ma w tym procesie znaczenie zasadnicze. Jest on bowiem zdolny porządkować rzeczywistość, zapanować zarówno nad chaosem świata wokół, jak i labilnością świata wewnątrz.
Struktura i taniec formy
Twórczość Berdowskiej rozwija się bardzo spójnie, co nie oznacza, że nie zaskakuje swoimi trajektoriami, otwierając na wciąż nowe, wciąż niewyeksplorowane przestrzenie wyobraźni oraz ich niekończące się permutacje. W kształtującym się od połowy lat dziewięćdziesiątych idiomie artystycznym stałe pozostają pewne nadrzędne cechy: klarowny i jednocześnie hipnotyzujący język geometrii, swego rodzaju świetlistość i przezroczystość materii, rytmiczne repetycje mikromodułów wpisanych w makrostruktury kompozycji czy wreszcie iluzje ruchu. W postawie twórczej malarki stałe pozostaje też pragnienie przekroczenia widzialności, odsłonięcia struktur idealnych i potencjalnych, a nawet pozaempirycznych matryc rzeczywistości, które w pracy dyplomowej w krakowskiej ASP, po platońsku nazywała „praobrazem”. Dlatego wyczuwalna fascynacja op-artem z jego pociągającym wizualnym eksperymentowaniem, przerodziła się tu w dążenia uniwersalne, wykraczające poza czystą grę formą, nacechowane subtelnym walorem treściowym i poznawczym. W rozmowie z profesorem Pawłem Taranczewskim zgodziliśmy się kiedyś, że niektóre dzieła artystki wywołują w nas wzruszenie, dotykają głęboko utajonych pokładów wrażliwości. Potraktowana tylko formalistycznie abstrakcja z pewnością nie mogłaby tego dokonać.
Na obecną wystawę składają się najnowsze obrazy, reliefy i obiekty przestrzenne, powstałe głównie w 2023 roku. Najwięcej z nich reprezentuje serię Kwasowe, następnie cykl Pełnia, ale są również pojedyncze przykłady tworzonej od kilku lat serii Bezsenność oraz prace bez tytułu. Tak zestawiona całość ekspozycji nabiera swoistej dramaturgii, związanej ze zmiennością rozwiązań formalnych i kolorystycznych, a także odmiennymi sposobami oddziaływania dzieł. Każda z prac, co znamienne dla Berdowskiej, ma wyraźną, harmonijną strukturę, najczęściej osnutą wokół centrum. Artystka z właściwą sobie swobodą przechodzi między układami niemal minimalistycznymi, a złożonymi, nawarstwiającymi się plastycznymi „choreografiami”. W niektórych kompozycjach pojawiają się pozytywowo-negatywowe transformacje, które tworzą swoiste dialogi w obrębie całego œuvre abstrakcjonistki. Ponadto w wielu pracach rozpoznajemy rozwiązania opracowane wcześniej w innych technikach, w ten sposób artystka penetruje ich potencjały wyrazowe i formalne w zależności od doboru medium i barwy. Znane z obrazów układy tunelowe, rozetowe, spiralne, krzyżowe czy „tetrakonchowe” przenoszą się na reliefy w drewnie czy obiekty przestrzenne rysowane na folii albo „rzeźbione” światłem na pleksi. Wśród wielu modyfikacji koncentrycznych „matryc” pojawiły się także nowe, rzadko lub w ogóle jeszcze niespotykane w twórczości Berdowskiej idee, jak choćby soczewkowo zbiegające się kompozycje Pełni, kalejdoskopowo-pryzmatyczne płótna z cyklu Kwasowe albo „ogniste” rozety z tejże serii. Jakości oddziaływania poszczególnych dzieł na odbiorcę są zróżnicowane. Od monumentalnej, medytatywnej, niemal sakralnej obecności bardziej statycznych płócien bazujących na figurach koła, rombu, prostokąta, trójkąta czy krzyża (prostokątne, niebiesko-fioletowe prace bez tytułu, czy obrazy z serii Bezsenność i Pełnia) do form zdynamizowanych, w znacznie większym stopniu pobudzających percepcję (m.in. seria Kwasowe, reliefy bez tytułu). W tych pierwszych mamy poczucie emanacji, harmonii i miarowego rytmu. Spojrzenie nasyca się energią barwy, niematerialnym światłem lub ciemnością wydobywającymi się jakby od wewnątrz, ze zwielokratniających się warstw kompozycji. Subtelne pulsowanie mikro- i makrostruktur w dialogu z kolorem, a także ruch, paradoksalnie, jakby nieco unieruchomiony poprzez współdziałanie dośrodkowych i jednocześnie odśrodkowych sił, koncentrują nasz odbiór, wyciszają emocje.
W tym drugim zaś przypadku (choć podział do pewnego stopnia jest płynny) obserwujemy istny taniec form. Ekspansja ruchu jest tu wzmocniona wprowadzeniem kierunków diagonalnych, przesunięć optycznych i zasysających wzrok, kalejdoskopowych wirów. Dynamika koncentrycznych, nakładających się „planów” w obrazach, reliefach i obiektach rodzi silną iluzję przestrzenną, która dodatkowo stymulowana jest przez kolor. Hipnotyzujący taniec figur wokół nieruchomego środka ujawnia transowe stany świadomości.
Kolor – między medytacją a eksperymentem
„Rysunek obrazuje świat idei, w którym nie ma przypadku, zmienności, emocji. Kolor burzy lub ukrywa pod swoją zmiennością i grą światła konstrukcję rysunkową. Rysunek w mojej twórczości jest ideą, kolor – materią ulegającą przeobrażeniom”77 T. Berdowska, [za:] Tejże, Obiekty-obrazy, katalog wystawy, ZPAP Okręg Krakowski, Kraków 2015, s. 45. ↩︎. W tej wypowiedzi bardzo dobrze wyraża się istotna zasada twórczości Berdowskiej. Artystka zdecydowanie częściej niż po bogate zestawy barwne sięgała po zredukowane gamy, jak choćby w niemal monochromatycznym „okresie błękitnym”. W ostatnich latach upodobała sobie z kolei gradientowe zestroje bieli i czerni, szarości, stalowe błękity. Na obecnej wystawie część prac (z cyklu Pełnia i bez tytułu) utrzymanych jest w tychże tonacjach i to one stanowią najbardziej medytatywną stronę ekspozycji. Kolor, jak zawsze u tej twórczyni, kładziony płasko, cienkimi warstwami, rytmicznymi duktami pędzla, wchodzi w symbiozę ze strukturą, „zmiękcza ją” i niuansuje. Stopniowana jasność i nasycenie barwy sprawiają, iż staje się ona świetlista, niematerialna, emanująca, ewokując w nas doznania metafizyczne. Dramaturgia obecnej wystawy polega jednak na różnicowaniu wrażeń w większym stopniu niż czyniły to wcześniejsze indywidualne pokazy dzieł artystki. Od obrazów, reliefów i obiektów utrzymanych w minimalistycznych tonacjach między bielą a czernią czy w szlachetnych szarościach z dodatkiem błękitów lub zieleni (m.in. Pełnia), przechodzimy do „mistycznych” płócien niebieskich (czy niebiesko-fioletowych). Potem zaś następuje zaskakujący przeskok do dzieł opracowanych w barwach widma światła białego (czerwieni, oranżu, żółcieni, zieleni, niebieskiej i fioletu). W rozmowie ze mną artystka przyznała, iż zwrot ten nie jest trwały, ale raczej epizodyczny – związany z konkretnym doświadczeniem po zażyciu LSD. Prace z cyklu Kwasowe są więc swoistą reminiscencją zmienionego stanu świadomości, a pojawiające się w nich „psychodeliczne” kolory i formy bezpośrednio wypływają z tego doznania. Sam proces powstawania dzieł wspomina Berdowska jako obarczony pewną ciężkością, która dotąd nie pojawiała się w jej praktyce twórczej. Wprowadzenie jaskrawych barw spektrum w złożone, quasi-fraktalne struktury było wyzwaniem obarczonym także pewnym „ryzykiem estetycznym”, co jednak z czasem może się okazać eksperymentem otwierającym nowe, mniej radykalne, decyzje twórcze.
W serii Kwasowe wyróżniają się monochromatyczne obiekty przestrzenne, w których artystka z szerszej gamy „wydestylowała” czerwień, żółć i niebieski (w odcieniu kobaltu). Innowacją jest wprowadzenie pleksi (w miejsce dotąd stosowanej folii) oraz wycięcie lub wygrawerowanie i podświetlenie rysunku w tym materiale. W efekcie połączenia misternej geometrii ruchu w przestrzeni z równoległymi, przezroczystymi taflami barwy i świetlistością rysunku wizualność dzieł stała się wręcz zjawiskowa. Ponownie ujawnił się też tutaj jeden z paradoksów często obecnych w sztuce Berdowskiej. Dążenie do dematerializacji zostało unaocznione.
***
Sublimacje, jakich dokonuje poprzez swoją sztukę Tamara Berdowska, wiążą się z niezwykłą dyscypliną tworzenia, ze ścisłym zespoleniem sztuki z życiem, z sensem egzystencji. Sublimacje konsekwentnie, wciąż na nowo podejmowane… Kiedy patrzę na mistrzowskie w formie i wyrazie prace artystki nie bardzo umiem sobie wyobrazić, że gdzieś u źródeł ich powstania mogły tkwić wewnętrzne demony. Czasem wprawdzie obrazy budzą mój niepokój, dotykają i moich otchłani, ale najczęściej współgrają z potrzebą transcendowania „tu i teraz”, z pragnieniem pełni, potrzebą piękna porządków idealnych, z tęsknotą do czegoś, co istnieje ponad nieprzewidywalnością i okrucieństwem życia. Niektóre z dzieł stały się i moimi mandalami, sferą, w której może schronić się psyche. Są dla mnie prześwitem doskonałości umysłu i jaźni, kosmosu i transcendencji. Z sublimacjami Berdowskiej można rezonować bardzo osobiście, przez różne poziomy wrażliwości, potrzeb intelektualnych, emocjonalnych czy duchowych, bo w jest w nich głębia przeżycia i moc wyobraźni transponowana na język uniwersalny.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Tamara Berdowska
- Wystawa
- Sublimacje
- Miejsce
- MOLSKI gallery&collection
- Czas trwania
- 20.01.- 01.03.2024
- Osoba kuratorska
- Agnieszka Tes
- Fotografie
- Sonia Bober
- Strona internetowa
- molskigallery.com/wystawy/tamara-berdowska-wernisaz-19-01-2024