Strefy i obrazy odwagi
Znam Katarzynę z Zamościa, która pozuje przed znakiem z nazwą jej miasta na jednej z fotografii z serii Strefy (2020) autorstwa Barta Staszewskiego. Poznałem ją w Zamościu podczas tamtejszej edycji Żywej Biblioteki, odbywającej się w lokalnej zabytkowej synagodze. Uczestniczyła w tym projekcie razem ze swoją dziewczyną, obydwie mieszkają w Zamościu, jedna z nich uczy się jeszcze w szkole średniej. Czekają na swoją dorosłość, aby zamieszkać razem i uniezależnić się finansowo od rodzin, rozpocząć wspólne życie. Nie ukrywają swojego związku.
Znam Kazimierza z Niedrzwicy Dużej, sportretowanego na innej fotografii. Pracuje jako mechanik, a jednocześnie jest lokalnym aktywistą zaangażowanym w działalność lubelskich organizacji LGBT – Marsz Równości oraz Wiarę i Tęczę. Znam tych ludzi i podziwiam ich: za odwagę pokazania swoich twarzy w projekcie wizualnym, który oskarża o nieludzką ideologię samorządy miast, z których pochodzą. To przede wszystkim małe miasteczka w południowo-wschodniej Polsce, które w 2019 roku ogłosiły się strefami wolnymi od LGBT. Miejsca, gdzie wszyscy ludzie się znają, gdzie bycie innym nie jest łatwe, gdzie dominują skrajnie prawicowe wartości obyczajowe i wyznaniowe, gdzie rady miasta znajdują się pod wpływem fundamentalistycznych organizacji religijnych i lokalnych polityków homofobicznej partii PiS, gdzie za małomiasteczkową polityką wykluczenia czai się realna przemoc. Jednak pomimo takiego opresyjnego obyczajowo otoczenia bohaterowie Staszewskiego zdecydowali się ujawnić, pokazać w projekcie artystycznym, który osiągnął krajowy i globalny sukces. Ich portrety stały się ikoniczne, dały również szansę buntu i protestu ludziom, których chciano skazać na nieistnienie, na zniknięcie, na symboliczną śmierć.
Strefy to obrazy oporu wobec politycznej przemocy i głupoty, wobec geografii strachu i społecznej alienacji. Fotografie te można odczytywać jako portrety psychologiczne oddające doświadczenie życia i dojrzewania w miejscowościach, w których władza realizuje homofobiczną ideologię, chcąc wprowadzić bezprawne, dyskryminacyjne regulacje, gdzie tak zwane elity kierują się nienawiścią i przesądami.
Wizerunki stworzone przez Barta Staszewskiego nie tylko wskazują na miasteczka, których samorządy przyjęły deklaracje lub uchwały o byciu strefami wolnymi od LGBT, fotografie dokumentują również psychologiczne doświadczenie życia osób nieheteronormatywnych w takich miejscach. Aktywista i artysta zaznacza, że niełatwo było znaleźć ludzi, którzy zgodziliby się uczestniczyć w jego artywistycznej akcji; strach bowiem bywa paraliżujący. Jednak zarówno on, jak i portretowani przełamali lęk i zdecydowali się zaufać sile obrazów i ich komunikacyjnej mocy. Spójrzmy na te portrety i zastanówmy się, na czym polega ich efektywność.
Portretowane osoby ukazane są samotne, najczęściej przy pustych drogach lub na rozstajach dróg, przy szosach – niczym autostopowicze na obrzeżach miejscowości. Pozują na tle znaków z nazwą miasteczek, z których pochodzą lub gdzie mieszkają. Do tych znaków przymocowano stworzoną przez artystę żółtą tablicę z napisem „Strefy wolne od LGBT” w języku polskim, angielskim, francuskim i rosyjskim. Jako osoby LGBT portretowani wyraźnie przeczą przekazowi tego znaku. Oni są! Akcentują swoją obecność, stojąc na pierwszym planie i wypełniając własnym ciałem większość powierzchni zdjęcia. Twarze są szczególnie dobrze widoczne, wzrok jest skierowany na nas. Patrzą wprost na widza, bez lęku. Możemy spojrzeć im w oczy! Ta poza jest rodzajem performansu, performowaniem swojej obecności, swoich praw, tu i teraz. Jednocześnie są osamotnieni, otacza ich pusta przestrzeń, poza granicami miasta, znajdują się na zewnątrz, w pewnego rodzaju akcentowanej izolacji, w strefie przejściowej, w mieście, a jednocześnie poza miastem. Ich status jest graniczny.
Strefy to obrazy oporu wobec politycznej przemocy i głupoty, wobec geografii strachu i społecznej alienacji. Fotografie te można odczytywać jako portrety psychologiczne oddające doświadczenie życia i dojrzewania w miejscowościach, w których władza realizuje homofobiczną ideologię, chcąc wprowadzić bezprawne, dyskryminacyjne regulacje, gdzie tak zwane elity kierują się nienawiścią i przesądami. Bart Staszewski zastosował prostą strategię, w miejsce propagandowej i fobicznej PiS-owskiej konstrukcji „ideologia LGBT” stawia prawdziwe osoby, w które ta propaganda uderza i które odważają się jej przeciwstawić. Prezydent Duda w szale cynicznej kampanii politycznej krzyczy „to nie ludzie, to ideologia”, gotowy poświęcić każdego, aby zwyciężyć, Bart Staszewski na swoich fotografiach pokazuje – to są ludzie, spójrzcie im w oczy.
Jego projekt, choć aktywistyczny, odważny i co najważniejsze skuteczny, nie jest jednak optymistyczny. Jego bohaterki i bohaterowie nie uśmiechają się, otaczający ich świat jest zimny, pozbawiony empatii. To zimno emanuje z fotografii, z ich szarych barw i otoczenia pustych dróg. Nie ma tutaj piękna, estetyka nie dekoruje grozy istnienia i okrucieństwa wykluczenia poza granice miast. Oni po prostu trwają, a ich bunt jest milczący, tylko te fotografie są ich głosem. Na tym polega właśnie siła sztuki i kultury wizualnej, siła obrazu i potęga portretu w aktywizmie na rzecz praw człowieka! Nasze polityczne wojny ideologiczne wyczerpały już język, argumenty prowadzą donikąd, pozostała moc wizerunków i magia ludzkiej twarzy. Nie ma bowiem powierzchni bardziej interesującej, ekspresyjnej i intensywniej oddziałującej niż oblicze człowieka. Dla sztuki portretowej ono zawsze było inspiracją. Strefy polegają na tej sile, ich głęboki humanizm i popularność wynika ze zgody portretowanych, z ich poświęcenia, aby obnażyć swoją twarz. Twarz człowieka staje się tarczą wobec dehumanizacji. Wiemy jednak z historii, że nie zawsze jest to tarcza skuteczna.
Jeżeli chodzi o powiązanie sztuki, aktywizmu i praw LGBT projekt Barta Staszewskiego pod względem roli i popularności można porównać tylko do jednej akcji wizualnej w historii polskiej fotografii – serii fotografii Niech nas zobaczą (2003) Karoliny Breguły, koordynowanej przez Kampanię Przeciw Homofobii.
O głębi tej dehumanizacji, z jaką mamy do czynienia w Polsce czasów PiS-u, może świadczyć wojna prawna, która stała się przerażającym doświadczeniem Barta Staszewskiego w reakcji na jego humanitarny projekt. Aktywista znajduje się w ogniu spraw sądowych. Uderza w niego fala cenzury w aktualnej polskiej kulturze, cenzury przeciwko sztuce i wolności wypowiedzi. Część gmin, których nazwy ujawnił w Strefach, gmin, które same określiły się przecież jako strefy wolne od LGBT, nęka go procesami sądowymi, sprawami o zniesławienie lub inne wykroczenia. Ludzka twarz nasiliła tutaj nienawiść wśród radnych, zamiast pobudzić ich do refleksji nad własną destruktywnością i brakiem chrześcijańskiego miłosierdzia. Fotografie Staszewskiego dzięki swemu międzynarodowemu sukcesowi w mediach społecznościowych upubliczniły nazwy tych miejscowości, uczyniły je sławnymi ze względu na ich niesławną walkę z „ideologią LGBT”. Artysta jedynie powiadomił opinię publiczną o fakcie wprowadzenia stref wolnych od LGBT w Polsce, pokazał ludzi, których dotknęła ta homofobiczna polityka. Tymczasem radni chwytają się wszelkich prawnych kruczków, aby ukarać go za prawdę, oskarżany jest nawet o niszczenie i zakłócanie przekazu znaków drogowych.
Oskarżyciele tłumaczą, że chodziło im przecież tylko o zakaz edukacji seksualnej i antydyskryminacyjnej w szkołach, o obronę dzieci. Głoszą, że w strefach wolnych od LGBT nikt nie jest dyskryminowany (sic!). Reakcja na Strefy pokazuje, jak trudno lokalnym politykom znieść prawdę, jak bolesne jest, gdy muszą spojrzeć w lustro i zmierzyć się z własnym obliczem.
Najbardziej przejmującą częścią aktywistycznego i artystycznego projektu Barta Staszewskiego są jednak te fotografie, które są puste, które nie są portretami ale… pejzażami polskich dróg, miejskich lub wiejskich granic, gdzie widzimy tylko znaki z nazwami miast i interwencyjną żółtą tabliczką autora. A takich fotografii jest większość: to te miejscowości, gdzie nikt nie odważył się pokazać, gdzie zwyciężyła polityczna i społeczna homofobia, gdzie osoby LGBT zostały wymazane, gdzie panuje strach. Owe zdjęcia bez ludzi są najbardziej wyrazistym psychologicznym i historycznym dokumentem stref wolnych od LGBT i jako takie przejdą do historii. W przyszłości będą obiektywnym świadectwem epoki, przypominając owe dziesiątki miejscowości, które w Polsce 2019 roku podjęły decyzję o wykluczeniu swoich obywateli ze względu na tożsamość płciową oraz orientację seksualną i uczuciową, będą wspomnieniem tej geografii dyskryminacji. Dzięki temu projektowi nazwy tych miejscowości nie zostaną zapomniane, choć już dzisiaj ich radni chcą tę pamięć wyciszyć. Te fotografie jako dokument skutecznie rejestrują historię i atmosferę polskiej nietolerancji w XXI wieku.
Jeżeli chodzi o powiązanie sztuki, aktywizmu i praw LGBT projekt Barta Staszewskiego pod względem roli i popularności można porównać tylko do jednej akcji wizualnej w historii polskiej fotografii – serii fotografii Niech nas zobaczą (2003) Karoliny Breguły, koordynowanej przez Kampanię Przeciw Homofobii. Na fotografiach Breguły trzydzieści młodych par lesbijskich i gejowskich radośnie trzymało się za ręce w centrach miast, pozując do równościowej kampanii społecznej przygotowanej w przededniu wejścia Polski do Unii Europejskiej. Pomimo tego, że akcja KPH spotkała się nie tylko z pozytywnym przyjęciem, ale i z agresją i ikonoklazmem, to był to projekt optymistyczny, ufnie patrzący w przyszłość, przeznaczony dla strefy publicznej. Fotografie artystki przeciwstawiały się nie tylko wykluczeniu z życia społecznego, ale i samotności i alienacji. Były to przecież zakochane jednopłciowe pary trzymające się za ręce na ulicach polskich miast. W porównaniu do tej akcji projekt Barta Staszewskiego jest przygnębiający, i to pomimo swojej odwagi! Minęło tyle lat od Niech nas zobaczą i wstąpienia Polski do UE, a my nadal nie możemy mówić o żadnym pozytywnym rozwoju, wręcz wydaje się, że się cofamy i Strefy ten depresyjny regres perfekcyjnie rejestrują. Polska nie tylko nie rozwinęła praw LGBT, ale i nie respektuje podstawowych antydyskryminacyjnych unijnych regulacji prawnych, a przemoc na ulicach i w parlamencie się drastycznie nasiliła. Dlatego osoby LGBT na zdjęciach aktywisty są teraz portretowane samotnie, wyprowadzone poza miasto, a większość fotografii jest w ogóle pustych, sygnalizujących opresyjne wtłoczenie w niewidoczność.
Strefy przejdą do historii polskiej fotografii tak jak Niech nas zobaczą, w podobny sposób opierając się na sile portretu i rejestrując kolejny etap walki o prawa LGBT. Jako dzieło sztuki należą do historii ludzkiej opresji i emancypacji, dlatego ich świadectwo zyskało taki międzynarodowy oddźwięk. Czy mają jednak wystarczającą potęgę, aby zdemaskować i w efekcie zlikwidować strefy wolne od LGBT? Jeśli się tak stanie, będzie to wielkie zwycięstwo zarówno aktywizmu, jak i sztuki. Oglądając, wystawiając i dyskutując o tych pracach, uczestniczymy w procesie cywilizacyjnego i humanistycznego rozwoju.
Tekst pochodzi z katalogu towarzyszącemu wystawie Barta Staszewskiego Strefy w Bydgoskim Centrum Sztuki.
Paweł Leszkowicz – historyk i krytyk sztuki, wykładowca akademicki i niezależny kurator specjalizujący się w studiach LGBTQ+ w obszarze sztuki i kultury wizualnej. Autor wielu pionierskich wystaw i publikacji o sztuce queer w Polsce i Europe Wschodniej.
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Bart Staszewski
- Wystawa
- Strefy
- Miejsce
- Bydgoskie Centrum Sztuki
- Czas trwania
- 16.03–15.05.2021
- Osoba kuratorska
- Natalia Pichłacz
- Fotografie
- dzięki uprzejmości Bydgoskiego Centrum Sztuki
- Strona internetowa
- bcs.bydgoszcz.pl