„Solidarność i sprawstwo” w Galerii Arsenał w Białymstoku
Galeria Arsenał w Białymstoku była jedną z pierwszych instytucji, które zareagowały na epidemiczny paraliż życia społecznego w pierwszej połowie 2020 roku. Jak to jednak bywa w przypadku inicjatyw interwencyjnych, gdy po kilkutygodniowym open callu wirtualna wystawa Solidarność i sprawstwo wreszcie została zaprezentowana w sieci, można było odnieść wrażenie, że jest już ona nieaktualna. Gdy zaś wróciłam do tych materiałów na początku lipca, miałam poczucie, jakbym zderzyła się z alternatywną rzeczywistością, o której zdążyłam już trochę zapomnieć. Powrót do tematów i atmosfery z marca i kwietnia 2020 roku uzmysławia przede wszystkim skalę strachu, jakiemu daliśmy się ponieść po ogłoszeniu stanu epidemii – niewykluczone, że trochę na wyrost. W tym kontekście Solidarność i sprawstwo można potraktować jako dokument pewnego momentu, dający dodatkowo wgląd w artystyczną perspektywę przeżywania czasu zarazy.
Obecność takich prac, jak Wielogłos – zainicjowane przez Dianę Lelonek i Edkę Jarząb działanie przy okazji protestów przeciwko zaostrzeniu ustawy aborcyjnej odbywających się w połowie kwietnia – dokumentacja jednoosobowego protestu Arka Pasożyta w Toruniu czy kartonów Pawła Żukowskiego, nikogo nie dziwi i chyba nie trzeba ich za bardzo tłumaczyć – to jedne z najbardziej emblematycznych akcji powstałych w czasie pandemii.
Trwający kilka tygodni lockdown był niemałym wyzwaniem dla instytucji sztuki, z których większość zdecydowała się przenieść choćby część swoich działań do świata wirtualnego. Trudno co prawda powiedzieć, żeby w tak krótkim czasie dokonało się w sztuce jakieś szczególne internetowe przewartościowanie – wirtualizacja życia artystycznego sprowadziła się do pączkujących jak grzyby po deszczu webinarów, wirtualnych oprowadzań po już istniejących wystawach, premier rejestracji spektakli i nielicznych wystaw online organizowanych głównie przez niezależne, pozainstytucjonalne podmioty. Na tym tle Solidarność i sprawstwo plasuje się gdzieś pośrodku – formuła tego projektu nie jest szczególnie eksperymentatorska, ale z drugiej strony to coś więcej, niż proponowała znakomita większość instytucji. I nie chodzi tu tylko o przejrzystą i atrakcyjną wizualnie stronę internetową wystawy (którą zaprojektował Michał Szota), ale samą wolę wyjścia do społeczności artystycznej z aktem solidarnościowym i propozycją współpracy – przypomnę, że w tym samym czasie dyrektorki i kuratorzy innych instytucji sztuki dyskutowali na przykład o konieczności przemyślenia problemu artystycznej nadprodukcji (ku chwale postartystyczności?), co w momencie kryzysu było dość dwuznaczną deklaracją.
Co jednak istotne, wystawę Solidarność i sprawstwo można czytać nie tylko jako pomocowy gest skierowany do artystek i artystów, ale bardzo konkretny manifest wiary w sprawczość sztuki. Kuratorki – Katarzyna Różniak i Eliza Urwanowicz-Rojecka – w założeniach wystawy odwołują się do Rebekki Solnit, dla której kryzys jest szansą na realną zmianę, jest to bowiem czas bliskości, zaangażowania i wspólnotowej refleksji. Ku takim tematom ciążą więc prace prezentowane w ramach Solidarności i sprawstwa – znajdziemy tu trochę prac referujących czas pandemii i pandemicznego zaangażowania, ale także projekty powstałe wcześniej: poruszające problemy, które potencjalnie można uznać za przyczynę pandemii, jak choćby brak poszanowania dla środowiska naturalnego. Obecność takich prac, jak Wielogłos – zainicjowane przez Dianę Lelonek i Edkę Jarząb działanie przy okazji protestów przeciwko zaostrzeniu ustawy aborcyjnej odbywających się w połowie kwietnia – dokumentacja jednoosobowego protestu Arka Pasożyta w Toruniu czy kartonów Pawła Żukowskiego, nikogo nie dziwi i chyba nie trzeba ich za bardzo tłumaczyć – to jedne z najbardziej emblematycznych akcji powstałych w czasie pandemii. Mniej znane, za to dość zaczepne wydaje się działanie Siergieja Szabochina, który z okazji Święta Pracy zawiesił na swoim balkonie długi dywan z hasłem: „Hell Is Other People” [Piekło to inni], zaczerpnięty z dramatu Jeana-Paula Sartre’a Przy drzwiach zamkniętych. Wyeksponowanie cytatu na dywanie nie jest przypadkowe i sugeruje konieczność „przewietrzenia” starych haseł, pod którymi jeszcze kilka miesięcy temu wielu z nas chętnie by się podpisało. Dzięki izolacji przewartościowaniu uległa nie tylko ludzka potrzeba socjalizacji, ale także jej sposoby – tolerancja komunikacji online weszła na kolejny poziom, w szczególności jeśli chodzi o sferę zawodową i akademicką. O tym opowiada praca Wideorozmowa Marty Mariańskiej – nauczycielki plastyki w Supraślu, która poprosiła swoje uczennice o nakręcenie krótkich pandemicznych filmów, złożonych razem w wideokolaż. Bardziej zaawansowanego działania podjęli się studenci i nauczyciele szkoły Photinus w Ukrainie, którzy postanowili stworzyć dla siebie wirtualne środowisko performatywne i działać w nim jako kolektywne „ciało”, którego postać zmieniała się w zależności od okoliczności i zadań. Rezultaty ich pracy można oglądać w formie rejestracji na YouTubie, ale w przypadku takich projektów od ich oglądania ciekawsze jest chyba samo uczestnictwo.
[…]
Pełna wersja magazynu jest dostępna w 30. numerze Magazynu „Szum”.
Karolina Plinta – krytyczka sztuki, redaktorka naczelna magazynu „Szum” (razem z Jakubem Banasiakiem). Członkini Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA. Autorka licznych tekstów o sztuce, od 2020 roku prowadzi podcast „Godzina Szumu”. Laureatka Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy (za magazyn „Szum”, razem z Adamem Mazurem i Jakubem Banasiakiem).
Więcej