„SMUTN* LEPSZEGO ŚWIATA NIE ZBUDUJĘ” w Akademickim Centrum Designu
Wystawa „Smutn* lepszego świata nie zbuduję” powstała we współpracy z Agatą Zbylut. Ekspozycji towarzyszą pokazy młodych artystów(-tek) i projektantów(-tek) – Anny Bielawskiej, Piotra Michalskiego, Natalii Sary Skorupy Kamila Winnickiego – oraz wywiady dotyczące relacji z drag. Wystawa prezentuje działania interdyscyplinarne włączające twórców niezależnych, również tych należących do mniejszości kulturowych.
Projekt sięga do wątku historii włókniarek – Polek, Niemek, Czeszek, Rosjanek, Żydówek. Kobiet, które decydując się na pracę w fabrykach, mogły świadomie wyzwolić się z upodmiotowienia czy przypisanej im roli społecznej. Podejmowały walkę z nasilającymi się różnicami klasowymi, tożsamościowymi, aby mogły się stać kreatorkami mikrohistorii i herstorii – własnych wyborów w każdej sferze życia.
Zbylut w swoich pracach porusza między innymi tematy związane z różnymi rolami społecznymi, jakie są przypisywane kobietom. Opowiada o tym na przykład w cyklu fotografii „Most shocking is not how shocked you are now, but how unshocked you will be in the future” (60 x 47 cm, 2017) prezentowanym w Domu Norymberskim w Krakowie 8 marca z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet. Zdjęcia artystki przedstawiające serię ćwiczeń na jej kuchennym stole wyraziście wskazują miejsce, w którym kobieta pełni rolę szefa kuchni. Autorka nadaje jednak typowej codziennej kobiecej krzątaninie zupełnie inną perspektywę, jaką jest dbanie o zdrowe ciało.
Agata Zbylut przypomina, że wszystkie czynności związane z domowymi obowiązkami były przypisywane kobietom i zakładały, że jest to praca za darmo. Myśl ta jest kontynuacją podejścia amerykańskiej pisarki i feministki Naomi Wolf, która w publikacji Mit urody przywołuje – chciałoby się powiedzieć – starą formułę tzw. „zdolnych ekonomistów” postulujących uzupełnienie płacowej luki, ale w ostatecznym rozrachunku również kosztem kobiecej pracy.
Wartość pracy oraz to, kto ją wykonuje, są szczególnie ważne dla pokoleń X, Y, Z. Od lat 80. w USA, a w Polsce od lat 90., pojawiło się wiele strategii podmiotów, które pracują na rzecz osób LGBT+. Mobilizacja społeczna przeciw heteronormatywności trwa. Nie jest jednak wystarczająco widoczna i równa w codziennym działaniu zarówno w domu, jak i na rynku pracy. Co mówią raporty i statystyki? Co trzecia osoba LGBT+ w Polsce dotknięta jest dyskryminacją w miejscu zatrudnienia , a co czwarta ukrywa swoją tożsamość w pracy . Według portalu Forbes.pl niebinarne zaimki w CV obniżają szanse na zatrudnienie. Właściwie od 2015 roku te statystyki albo nie zmieniają się wcale, albo w niewielkim stopniu. Zgodnie z Kodeksem pracy w Polsce – jedynym dokumencie zapewniającym skuteczną ochronę osób LGBT+ przed dyskryminacją – firmy i organizacje powinny podejmować się tworzenia zasad antydyskryminacyjnych służących do budowania relacji i współpracy oraz wzmacniania społeczności poprzez konkretne działania. Przykładem dobrej praktyki w tym zakresie jest polityka różnorodności, czyli wprowadzanie nowych praw pracowniczych, które na przykład zapewniają wszystkim pracownikom taką samą liczbę dni wolnych od pracy – niezależnie od tego, w jakich są związkach. Pomimo tych działań sytuacja prawno-społeczna osób LGBT+ nadal jest w Polsce bardzo trudna. Według rankingu ILGA-Europe mierzącego poziom równouprawnienia osób LGBT+ w krajach Europy w czterech ostatnich edycjach Polska zajęła ostatnie miejsce w UE .
Zbylut wraz z zaproszonym pokoleniem milenialsów i zetek dokonują pewnej transformacji norm kulturowych, zwracając uwagę na to, jak mogą być postrzegane ciało i tożsamość jednocześnie. Prace pokazują, jak bardzo wciąż można ulec pokusie maskowania niektórych relacji lub uświęcać istnienie tych „właściwych”, rezygnować z akceptacji erotyki, uwodzenia na własnych warunkach. Kluczowe w przeprowadzaniu tych zmian wydają się być pierwsze wybory w okresie dzieciństwa związane z osobistym rozwojem i ciała, i ducha. W ślad za tą tezą Zbylut zauważa, że zarówno ona, jak i najsłynniejsza w Polsce drag queen – przedwcześnie zmarła Kim Lee, kiedy były dziećmi zachowywały, bawiły i przebierały się podobnie.
Agata Zbylut w ramach wystawy „Kim Lee. Królowa Warszawy” pokazywanej w warszawskim Muzeum Woli wykonała projekt „Wszystkie jesteśmy trochę drag”, tworząc fotograficzne archiwum ubiorów Kim Lee. Hołdem artystki dla drag jest uszyta peleryna z nazwiskami i pseudonimami tych postaci, w które na scenie wcielała się Kim Lee, oraz tych osób, dla których sama była inspiracją.
Warto pamiętać o procesach historycznych, miejscach oraz kobietach, które ugruntowały drogę do społecznego rozwoju kobiecości, tożsamości i pozwoliły na rozwój nowej, kreatywnej klasy społecznej o wielokulturowych kompetencjach takich jak samoświadomość, uważność, elastyczność, odwaga. To one – kobiety, osoby wrażliwe, empatyczne, aktywistki – wykonały i wciąż wykonują pracę nie tyle zawodową, ile podmiotową, która stanowiła wektor emancypacji i stała się znakiem czasu, wyznaczaniem nowej perspektywy tożsamości. Zakres tych prac wykonywanych aktualnie nie tylko przez kobiety, ale i mężczyzn, osoby transpłciowe, LGBT+, osoby niebinarne nie powinien mieć ścisłego związku z płcią – stała się ona pojęciem względnym. W ujęciu transkulturowych przemian i nadal wykluczanych mniejszości społecznych jak osoby queer, które przewartościowują zjawiska takie jak migracja, pochodzenie, wyznanie, tożsamość, na piedestał wysuwa się solidarne poczucie siły jednostki.
Michel Foucault zaznaczył, jak bardzo istotna jest kwestia ludzkiego – szczególnie kobiecego – ciała, cielesności. Strategia ciała dotyczy władzy i kontroli w szeroko pojętym zakresie – od sfery rodzinnej, po sferę medyczną i polityczną. Jeśli Foucault wskazał, że nowoczesne państwo przywłaszcza sobie prawo do kierowania życiem (i przeżyciem) ciała”, znaczy to również, że sam podmiot ciała jest i będzie niezależną społeczną cząstką.
Magdalena Komborska-Łączna
Słowa patriarchat, feminizm, queer nie są po prostu rzeczownikami oznaczającymi fragmenty naszej rzeczywistości. Traktowane są jak postulaty, a ich znaczenie zmienia się w zależności od tego, kto ich używa. Ich potoczne rozumienie często jest mylne i nacechowane emocjami. Współczesny feminizm nie jest przeciwko mężczyznom – wręcz przeciwnie. Pozwala im realizować się w obszarach dotąd dla nich niedostępnych, a queer nie zagraża tradycyjnej rodzinie, ale pomaga nam akceptować nasze „niedoskonałe” czasem ciała i żyć z nimi w zgodzie. Wbrew temu, co intuicyjnie wyobraża sobie wiele osób, równościowo pojmowanym relacjom – nawet heteroseksualnym – zagraża właśnie patriarchat jako system przemocowy, podporządkowujący słabszych silniejszym. Ci słabsi po prostu się z niego wylogowują. Widzimy to wyraźnie w liczbach, gdy zaostrzenie przepisów antyaborcyjnych zmniejsza dzietność zamiast ją powiększyć, a osoby nieheteronormatywne, jeśli tylko mają taką możliwość, opuszczają swoje miasta i miasteczka, ciągnąc do aglomeracji, które są dla nich bardziej bezpieczne. Zabierają z nich swoją kreatywność i użyteczność.
Pierwszym etapem jest zawsze dostrzeżenie przemocy, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że to, co uznawane było za „naturalne” takie nie jest. Nie ma nic naturalnego w wykorzystywaniu nieodpłatnej lub niskopłatnej pracy osób ze względu na ich płeć, rasę czy pochodzenie. Nie ma nic naturalnego w zawłaszczaniu cudzych ciał. Nie ma nic naturalnego w dyscyplinowaniu do patriarchalnych wzorców dotyczących wyglądu, ale również zachowania. Z jednej strony, co może być naturalnego w wyciętej i naciągniętej skórze, pofarbowanych włosach czy chodzeniu w szpilkach? A z drugiej strony, co może być bardziej naturalnego niż zabawa, nawet jeśli jest to zabawa ubiorem czy zachowaniem?
SMUTN* LEPSZEGO ŚWIATA NIE ZBUDUJĘ to wystawa skonstruowana z prac, które są analizą rzeczywistości i krytycznie się jej przyglądają. Gdy Magda Komborska-Łączna zaprosiła mnie do przygotowania jej w Akademickim Centrum Designu, to ja poprosiłam o możliwość doproszenia osób studenckich i absolwenckich z Pracowni Fotografii i Działań Postartystycznych, którą prowadzę w Akademii Sztuki w Szczecinie. Analizowanie i krytyczne przyglądanie się rzeczywistości jest stałą praktyką w tej jednostce. Wspólnie tworzymy sztukę, która się angażuje, dialoguje, pozwala zrozumieć mechanizmy, jakim czasem bezwiednie podlegamy. Razem jesteśmy silniejsze i silniejsi. Poczucie wspólnoty, zrozumienia daje moc i przywraca uśmiech, by kawałek po kawałku przebudowywać świat tak, aby stał się lepszym miejscem. Brzmi to banalnie, ale na tym właśnie polega „polityka prefiguratywna”, wedle której: „jeśli żyjesz zgodnie z tym, do czego dążysz. W zasadzie już odnosisz zwycięstwo. Innymi słowy – jeśli twój aktywizm jest demokratyczny, pokojowy, twórczy, oznacza to, że w jakimś małym zakątku świata demokracja, pokój i twórczość właśnie triumfują” .
W wystawie udział biorą Anna Bielawska, Piotr Michalski, Natalia Sara Skorupa i Kamil Winnicki. Zaprosiłam do niego jeszcze Aleksandr* Demianiuk z projektem mającym być jej pracą dyplomową – i chociaż został ukończony, to Ola nigdy nie zdecydowała się go pokazać. Heteronormatywna presja jest wciąż zbyt duża. Podobnie jak nie znajdziecie w mediach społecznościowych projektu Kamila Winnickiego. W ramach swojej magisterskiej pracy dyplomowej sfotografował się ze swoim partnerem w jednym ze szczecińskich kościołów, do którego partner Kamila jako organista miał klucze. Zdjęcia są nagie, choć ta nagość jest dyskretna. Mimo to sesja zakończyła się konfiskatą karty pamięci przez proboszcza, a projekt został zrealizowany w kościele po drugiej stronie Odry, w niemieckim Bröllinie. Zdjęcia z kościoła Kamil zestawia z dokumentacją rodzinnej piwnicy, gdzie z roku na rok lądowało coraz więcej „świętych obrazków”. Jego bliscy, widząc, że kościół katolicki nie akceptuje Kamila w całym jego jestestwie, stopniowo pozbywali się ze ścian wizerunków świętych. Całe szczęście w tym wypadku to „święci” lądują między kiełkującą cebulą a ziemniakami. Nie wszystkie historie kończą się tak dobrze.
Polska mentalność wzięła górę również nad projektem Natalii Sary Skorupy, która zaprojektowała erotyczne karty do gry. Inspiracją były karty przywiezione przed laty z Ukrainy. Natalia, współpracując z Kornelem Kamaszem, powtórzyła pozy i gesty, tyle że zamiast cis dziewczyn na kartach jest queerowy chłopak. Próbowała wydrukować karty w Polsce w drukarniach, które zajmują się produkcją kart erotycznych, ale gdy tylko przesyłała pliki, okazywało się to niemożliwe. Zwracano jej pieniądze i wymigiwano się od zlecenia. W końcu wysłała je do drukarni w Niemczech. Patriarchat z przyjemnością przygląda się i bierze we władanie ciała młodych kobiet, ale nie wytrzymuje wzroku i ciała queerowego mężczyzny.
Normy kulturowe zostają poddane weryfikacji również w przepięknym performansie i jego wideodokumentacji przygotowanej przez Anię Bielawską. Ania, wzorując się na wschodnich rytuałach jedzenia sushi z ciał młodych nagich kobiet, układa posiłek na własnym ciele i zmysłowo go zjada. Śledzie, czerwona cebula, pieczony czosnek, kiszona kapusta – wyglądają zjawiskowo, choć z pewnością nie są to potrawy na randkę. Ostry zapach wyklucza zbliżenia. Ta wspaniała uczta ma tylko jedną bohaterkę i jej służy. Nagie kobiece ciało, które w patriarchalnej ikonografii podporządkowane jest męskiemu spojrzeniu i przyjemności, tu skupione jest na satysfakcji i korzyściach autorki. Zamiast sprzedawać przysłowiową blachodachówkę, uwodzi nasze zmysły i nie daje o sobie zapomnieć. Ciało Ani służy jej przyjemności i interesom. Możemy na nie popatrzeć i uczestniczyć w uczcie tylko na jej warunkach, jako osoby biernie obserwujące i podziwiające rytuał.
Praca Piotra Michalskiego najbliższa jest projektowi, który sama przygotowałam. Dotyka tego samego punktu w przeszłości. Gdy Piotr był chłopcem, jego rodzina posiadała wypożyczalnię strojów. Mama przebierała go do zdjęć, które promowały poszczególne kostiumy. Dziesiątki fotografii, na których pozował jako piesek, czarodziej czy królewna. Po latach Piotr wraca do worków, w których zostały zapakowane niesprzedane stroje, i razem z Mamą pozują w sesji zorganizowanej w bajecznej scenerii ogródka działkowego. Wracają do gestów z przeszłości, bawią się razem równie dobrze jak dwadzieścia lat wcześniej.
Ten sam gest towarzyszył mnie i Kim Lee. Czytając jej wywiady i życiorys, zdałam sobie sprawę, że w wieku kilku lat zachowywałyśmy się podobnie. Obie, gdy nikt na nas nie patrzył, zakładałyśmy stroje mam i drapowałyśmy chusty na ciele. Tylko że ona była wówczas wychowywanym w Hanoi chłopcem, a ja wychowywaną w peerelowskiej Polsce dziewczynką z małego miasteczka. Obie w końcu wylądowałyśmy w tym samym mieście i miałyśmy okazję się poznać. Obie zachorowałyśmy na covid, niestety dla Kim Lee była to śmiertelna choroba. Przygotowałam pracę, która jest kolejnym hołdem dla tej niezwykłej osoby. Wykorzystując jej garderobę, uszyję pelerynę, która z jednej strony, będzie sumą postaci kobiecych, które Kim Lee fascynowały i które powielała w swoich dragowych występach, a z drugiej strony, umieszczę nazwiska i pseudonimy tych osób, dla których – tak jak dla mnie – była niezwykła, fascynująca, inspirująca i choć trochę zmieniła nasze życie na lepsze.
Agata Zbylut
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Agata Zbylut, Anna Bielawska, Piotr Michalski, Natalia Sara Skorupa, Kamil Winnicki
- Wystawa
- Smutn* lepszego świata nie zbuduję, w ramach projektu „Praca kobiet nigdy się nie kończy”, będąca częścią Festiwalu Łódź Wielu Kultur
- Miejsce
- Akademickie Centrum Designu
- Czas trwania
- 13.09 – 16.10.2024 r.
- Osoba kuratorska
- Magdalena Komborska-Łączna
- Fotografie
- Kamil Winnicki