„Sankt Anna” Anny Orłowskiej w Gunia Nowik Gallery
Gdy przyjechaliśmy, wszystko tu było pokryte śniegiem. Zeszliśmy z góry w kierunku lasu. Patrzyłam, jak z wydeptywanego przez nas puchu wyłania się ścieżka, złożona z kostek bazaltu. Za starych czasów surowiec ten wydobywany był nieopodal. Została po nim wielka dziura, którą zamieniono na religijną Grotę Lurdzką. By utrzymać jej ciężar, zbudowano wielki, bazaltowy mur. Potrzebny surowiec z trudem wnoszono pod górę z nieodległych miejscowości i pól. I tak oto kamień powrócił, lecz jako kopalny transfer, fundament ludzkiego wzrostu.
Jesteśmy na drodze do innego, wyłączonego kamieniołomu wapienia. Powstawał z muszli i jest pełen ich śladów. Patrzymy na stojącą obok tablicę. Skała stoi tu co najmniej 200 milionów lat. Mniej więcej wtedy rozpadał się superkontynent Pangea. A teraz stoimy tu my, naprzeciw tej ściany, łapiemy orientację. Właśnie zaczyna się nasza wędrówka po zagadkowej Sankt Annaberg. Naszą przewodniczką jest Anna Orłowska.
O takich regionach i miejscach mówi się, że to „terytoria historii”. Są dobrze rozpoznane i mają wielu znawców. Trudno jednak wyrazić pokrótce ich idiom. Ten przedziwny splot okoliczności i niuansów, o których nic nie ma w podręcznikach. Podobnie jest z Górą Świętej Anny, którą można rozszyfrowywać na wiele sposób i nigdy nie uchwycić jej sensu. Ten wygasły wulkan musiał pełnić symboliczną funkcję dla żyjących tu na początku ludzi, a jednak nie został po nich odkryty ani jeden ślad. Później, od wieków średnich, krzyżowały się tu ścieżki pielgrzymów, którzy ze wschodu, min. z Kijowa, szli tędy do grobu św. Jakuba w Santiago de Compostela. Miejsce zaczęło się rozwijać i dużo się wtedy tu zmieniło. Dodatkowo, pod koniec średniowiecza, pojawiła się tu niewielka drewniana figurka Św. Anny, której kult z czasem przykrył inne lokalne wierzenia. Stoi w sanktuarium na szczycie góry i jest przedmiotem przedziwnych praktyk, których częścią jest odziewanie ją w strojne suknie, różne ze względu na liturgiczny kalendarz. W rękach trzyma dwoje niemowląt – swoją córkę Marię i jej syna, Jezusa. Ubrana przypomina smoczycę z trzema głowami. Babcia, matka i dziecko w jednej osobie, przedziwna figura symbolizująca mechanikę wymiany pokoleń. Ucieleśnienie niewidzialnej pracy reprodukcyjnej, o której wciąż wiadomo niewiele, choć tworzy rzeczywisty fundament dla wszystkiego, co dzieje się na świecie.
Mówią, że od wieków mają tu miejsce cuda, również za sprawą figury, nazywanej tu często obrazem. Wprawdzie skradziono z niej jej magiczne relikwie, ale to nie przeszkodziło w uzdrowieniach. Często powracają opowieści o odzyskanym wzroku, co dziwnie rymuje się z życiem codziennym góry, tak przekształconej, by tworzyła scenografię rozmaitych spektakli, wiary i władzy. Na skraju odkrywki wapienia wyłania się stary amfiteatr, nawiązujący do dawnych miejsc kultów germańskich Thingpltaz – maszyna propagandowa III Rzeszy dla 50 tysięcy osób. Już gdy powstawał należał do starego świata, na chwilę przed wybuchem radia i filmu, nowych narzędzi do wprowadzania tłumów w stan przypominający hipnozę. Tu spektakle odbywały się analogowo, przy naturalnej akustyce. Rozmawiamy o starym zdjęciu dokumentującym trybuny pełne nazistów.
Po wojnie repertuar amfiteatru nadpisał się festynami i zabawami, organizowanymi tu między innymi przez okoliczne zakłady pracy. Podobno kręcą się tu czasem zbiry, szukając swojego miejsca mocy. Wydaje się, że przyroda powoli odzyskuje ten teren dla siebie. Nikt tu nie czuje się odpowiedzialny za ten wielki ślad, przypominający z lotu ptaka rysunek linii papilarnych człowieka. Złowieszcza, nazistowska krypta na szczycie skały została wysadzona w powietrze w pierwszym powojennym odruchu. Skrywała ekshumowane szczątki śląskich powstańców, walczących po stronie niemieckiej. A potem zastąpiono ją surową bryłą pomnika poświęconego też śląskim powstańcom, lecz identyfikującym się ze stroną polską. Potężny fundament wypełnia przestrzeń dawnego mauzoleum, wykutego w skale przez nazistów. Wśród bohaterów pomnika widzimy matkę z dzieckiem na ręku, symbol reprodukcji, ale skrócony, pozbawiony figury babci i odcięty od swojej linii przodków.
Śląski skarb, panorama regionu, wygasły wulkan, święte miejsce katolików, terytorium powstania, przestrzeń spektaklu. Można długo wymieniać oblicza i niuanse Góry Świętej Anny. Jej imienniczka, Anna Orłowska, splata z jej skomplikowaną historią intymne i rodzinne wątki. Seria Sankt Anna obejmuje dwa plany. Pierwszy odnosi się do góry, jej bogatej kultury materialnej i duchowej, splatającej sprzeczne porządki symboliczne; drugi to plan rodzinny, reprezentowany głównie przez najbliższą linię żeńską artystki. W tej części Orłowska sięga też do domowych archiwów, a wybrane zdjęcia przenosi na fotograficzne obiekty, poddając je jednocześnie rozmaitym czynnościom: rozcinania i zszywania, krochmalenia, farbowania w pobliskim źródle o ogromnym stężeniu żelaza.
Szczególne miejsce w tym symbolicznym porządku pełni figurka matrony, Św. Anny Samotrzeciej, niewidoczna na żadnym ze zdjęć, a jednak rezonująca z całością przedstawienia. To archetyp babci, wymiany pokoleń, siły obliczonej na perspektywę długiego trwania. Ale też przemijania, niewidzialnej pracy reprodukcyjnej, czułości i wiedzy z doświadczenia. O Św. Annie wiadomo tylko z apokryfów, pochodzących z czasów wczesnochrześcijańskiego podziemia. Na Śląsku otoczona jest wielowiekowym kultem, czego wyrazem są specyficzne obrzędy na poświęconej jej górze, takie jak koronowanie czy przybieranie w suknie. Orłowska przejmuje ten gest i część swoich prac ubiera w tkaniny, wykonane przez lokalne kobiety. Tworzą białe, odświętne, półprzeźroczyste sukienki, rekwizyty dla rytuałów przejścia. Przebija przez nie obraz, a ich rola jest wieloznaczna. Kontrola spojrzenia przyjmuje tu subtelną formę osłony, która – podobnie jak firanka – może być zarówno wytworną dekoracją, próbą ochrony przed natrętnym widzeniem, a także doskonałym punktem obserwacyjnym.
Historia góry i osobiste motywy splatają się w jedną opowieść, która rozciąga się poza linearnym czasem. Jesteśmy w miejscu, gdzie tablice drogowe w dwóch językach, polskim i niemieckim, zaznaczają granice jego spektrum. Tożsamość tego terenu to bowiem specyficzny gradient. Tworzą go wydarzenia zapisane na kartach historii, lecz również dyskretne mikrohistorie, realizujące się w planie życia codziennego mieszkańców, którzy od pokoleń zamieszkują jej obszar. Z ich przecięcia wytrącają się nowe obrazy i połączenia, które tworzą kontinuum. W nim zaś zawiera się idiom tego miejsca.
Katarzyna Roj
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Anna Orłowska
- Wystawa
- Sankt Anna
- Miejsce
- Gunia Nowik Gallery
- Czas trwania
- 26,03 – 7.05.2022
- Strona internetowa
- gunianowikgallery.com/