„Rzeźba w poszukiwaniu miejsca” w Zachęcie
O czym właściwie jest Rzeźba w poszukiwaniu miejsca? Wbrew pozorom naprawdę niełatwo znaleźć na to pytanie rozsądną odpowiedź. Zdaniem kuratorki Anny Marii Leśniewskiej wystawa w Zachęcie opowiada o „tożsamości rzeźby polskiej ostatnich sześćdziesięciu lat”. Nie jest to jednak encyklopedyczny, chronologiczny pokaz kanonicznych prac i tendencji, tylko jak rzecze Leśniewska – wizualny esej. Esej jednak, powiedzmy to sobie od razu, do tego stopnia nieprzemyślany, że wydaje się raczej projektem wychodzącym spod ręki studenta pierwszego roku historii sztuki niż akademiczki skrupulatnie podkreślającej swój badawczy staż w zajmowaniu się tematem rzeźby.
Z każdą kolejną salą można utwierdzić się w przekonaniu, że kuratorka ostatnie kilka dekad spędziła w komorze kriogenicznej i przedstawia nam swoje rewelacje świeżo po odmrożeniu.
Wśród niektórych już sam pomysł organizowania monumentalnej wystawy poświęconej tożsamości jednego klasycznego medium wzbudza wątpliwości, ale nie byłbym aż tak radykalny. Czy można zrobić dziś dobrą popularyzatorską, popową wystawę historyczną na temat poszerzonego pola współczesnej rzeźby? Można, jak najbardziej, jeszcze jak. Nie trzeba szczególnie głęboko grzebać w historii, żeby przypomnieć sobie taką właśnie wystawę w samej Zachęcie, czyli Nową rzeźbę? Marii Brewińskiej sprzed dziewięciu lat. Tamta ekspozycja koncentrowała się na relacji współczesnej sztuki rzeźby do tradycji modernistycznej. Rzeźba w poszukiwaniu miejsca jest też przez Zachętę wpisywana w nieformalny cykl poświęcony konkretnym mediom – po Splendorze tkaniny Michała Jachuły i Zmianie ustawienia Roberta Rumasa. Zwłaszcza ta ostatnia jest dobrym przykładem mającego ręce i nogi historycznego blockbustera, przedstawiającego polityczne konteksty i formalno-technologiczną ewolucję scenografii zarówno teatralnej, jak i społecznej, stanowiącej między innymi oprawę publicznych wydarzeń, od propagandowych państwowych obchodów różnorakich rocznic po pielgrzymki papieskie i imprezy sportowe.
Deklarowane przez Leśniewską ambicje były jednak nieco inne – Rzeźba w poszukiwaniu miejsca ma bowiem opisywać współczesny status rzeźby, być istotnym autorskim głosem w dyskusji na ten temat, a na dodatek kuratorka „pragnie, aby tą wystawą wpisać polski idiom sztuki przestrzeni w powszechną historię sztuki”, jak dowiadujemy się z katalogowego wstępu. Czy Alina Szapocznikow, Teresa Murak, Iza Tarasewicz czy Monika Sosnowska, których prace pokazano na wystawie, nie należą do powszechnej historii sztuki? Najwyraźniej te wszystkie wystawy w MoMA, pokazy na Biennale w Wenecji i prace w kolekcji Tate jeszcze nie wpisały ich w międzynarodowy kanon, nie troskajcie się jednak, z pewnością zmieni to wystawa w Zachęcie.
Pozwólcie, że przywołam jeszcze jeden dłuższy fragment owego katalogowego eseju: „Obecnie wyjątkowo płynny status pojęcia rzeźby staje się przedmiotem szczególnej uwagi, gdyż konieczne jest przyjrzenie się temu, czym stała się forma. Rzeźba została uwolniona z ograniczających ją konwencji, wskutek czego odnalazła swoje miejsce wszędzie – zarówno w monumentalnej realizacji, jak i niewielkim szkicu, w trwałym materiale bądź w postaci rysunku, ale też w inkorporowaniu fotografii czy filmu, co ukazuje niniejsza wystawa”. Jestem naprawdę ciekaw, dla kogo ów płynny status pojęcia rzeźby staje się dziś przedmiotem szczególnej uwagi, bo odnoszę wrażenie, że dla wszystkich poza Anną Marią Leśniewską jest to już rzecz boleśnie oczywista od czasu Rzeźby w poszerzonym polu Rosalind Krauss. Z każdym kolejnym zdaniem w katalogu i salą na wystawie można jednak utwierdzić się w przekonaniu, że kuratorka ostatnie kilka dekad lat spędziła w komorze kriogenicznej i przedstawia nam swoje rewelacje świeżo po odmrożeniu.
[…]
Pełna wersja tekstu jest dostępna w 33. numerze Magazynu „Szum”.
Piotr Policht – historyk i krytyk sztuki, kurator. Związany z portalem Culture.pl, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie i „Szumem”. Fanatyk twórczości Eleny Ferrante, Boba Dylana i Klocucha.
Więcej