„Rośliny i ludzie” Alevtiny Kakhidze w BWA Zielona Góra

Alevtina Kakhidze (ur. 1973) jest ukraińską artystką o ukraińsko-gruzińskich korzeniach. Zajmuje się głównie performansem i rysunkiem, jest też autorką wideo, instalacji i tekstów. Mieszka w Muzyczach w Ukrainie, 26 kilometrów od Kijowa, dorastała w obwodzie donieckim. Studiowała w Narodowej Akademii Sztuk Pięknych i Architektury w Kijowie oraz Jan van Eyck Academie w Maastricht. Jej performanse, teksty i rysunki często dotyczą postsowieckiej rzeczywistości Ukrainy i Gruzji. Kakhidze jest krytyczną obserwatorką zmian społeczno-politycznych, z jej rysunków można by zbudować kronikę najnowszej historii Ukrainy, poczynając od protestów na Majdanie w latach 2013–14, w których brała aktywny udział, przez lata rosyjskiej wojny hybrydowej (od 2014) po pełnoskalową inwazję Rosji w 2022 roku, trwającą do dziś.






Kakhidze rejestruje dramatyczne wydarzenia z dystansem i chłodem naukowca badającego system, a może raczej różne rozpoznawalne systemy: prawne, edukacyjne, kolonialne, konsumpcyjne, systemy przemocy. Włącza się w obecne dyskursy, wywołując niejednokrotnie niemały ferment. Rysunki powstałe po 24 lutego 2022 roku często stanowią refleksję nad relacjami kulturowymi między Rosją a Ukrainą, wychodzą poza zapis wojennych realiów, szukając głębszych odniesień w historii i kulturze obu narodów, zwracają uwagę na kolonializm i imperializm Rosji.
Zainteresowanie roślinami, od zawsze obecne w twórczości artystki, w obliczu wojny nabrało szczególnego wymiaru. Kakhidze postrzega rośliny jako jeden z najlepszych przykładów pacyfizmu na naszej planecie, są dla niej godnym naśladowania, ale też nieosiągalnym wzorem. Jak sama pisze w jednej z prac: „Gdybym została ranna, chciałabym regenerować się jak roślina”.
Monika Szewczyk
Pierwsza edycja wystawy odbyła się w Galerii Arsenał w Białymstoku, 24.10.2024–19.01.2025






Jak zmierzyć wartość dzieł stworzonych podczas ostrzału?
Kiedy się skończył nalot
ludzie przybiegli wołali
tu są pogrzebani żywcem
słychać jak krzyczą
na tę piwnicę
zwaliły się trzy piętra.
Ludzie kopali rękami
chcieli odkopać trzy piętra
szpadlami rękami
o pięciu palcach
kopali dzień i noc.
Rano był drugi nalot
zabił tych co kopali
już nikt nie słyszał
krzyku spod ziemi.
Krzyk spod ziemi, Anna Świrszczyńska
Alevtina Kakhidze urodziła się w Związku Radzieckim. Dzieciństwo i wczesną młodość spędziła na Doniecczyźnie, w miejscowości Żdaniwka, którą teraz okupują Rosjanie. Zawsze pragnęła być artystką, chociaż jako pierwszy zdobyła dyplom inżynierki budownictwa, dopiero później wstąpiła do Narodowej Akademii Sztuk Pięknych i Architektury w Kijowie (a nie było to łatwe) oraz Jan van Eyck Academie w Maastricht. Przez całą swoją karierę bada fenomen bycia artystką. Teraz pytanie gęstnieje, gęstnieje równie fenomen bycia artystką w Ukrainie, która wyszła ze składu ZSRR i konsekwentnie, wbrew powszechnie znanym bolączkom, dąży do integracji ze światem zachodnim, z Unią Europejską i NATO oraz do gwarancji deklarowanych przez te struktury. Mama Alevtiny była w Żdaniwce przedszkolanką. Mimo wielu próśb nie zgodziła się wyjechać ze swojego domu, chociaż miejscowość jest pod okupacją. Wojna w sąsiadującej z nami Ukrainie trwa od 2014 roku, a jednak czuję, że w słowie „okupacja” przebłyskują lata 40. XX wieku, odbijają się swastyki, sierpy i młoty. Przez osiemdziesiąt lat, które upłynęły od zakończenia II wojny światowej, dużo się wokół niej w kulturze wydarzyło, pewnych rzeczy nie zdołaliśmy sobie jednak zbiorowo przepracować. Mam poczucie, że w kulturze współczesnej, szczególnie zaś w sztukach wizualnych, nie opowiedzieliśmy sobie o byciu w orbicie Związku Radzieckiego; z hitlerowskimi Niemcami poszło nam znacznie lepiej.
Mama Alevtiny, aby pobrać emeryturę, musiała przekraczać punkty kontrolowane przez rosyjskich, odwołujących się do radzieckiej mitologii terrorystów. Emeryturę można było wypłacić tylko na terenach administrowanych przez Ukrainę. Kłubnika Ołeksandriwna – czyli pani Truskawka Ołeksandriwna, jak nazywały ją dzieci w przedszkolu, łącząc nomenklaturę dziecięcą z tamtejszą dorosłą etykietą nakazującą używania patronimików – mogła rozmawiać przez telefon z córką głównie na cmentarzu, tylko tam był bowiem zasięg latem 2014 roku. Pewnego dnia, kiedy przechodziła przez checkpoint, jej serce nie wytrzymało. Alevtina dokumentowała rysunkiem i tekstem każdą z ich rozmów. Żeby zobaczyć nagrobek, który zaprojektowała dla mamy, najlepiej wybrać się na cmentarz w Muzyczach. Artystka odtworzyła plan domu w Żdaniwce. Jedyne wertykalne elementy to płyty będące znakami drzwi i przejścia. Alevtina przyprowadziła swojej mamie dom, którego ta nie chciała opuścić, aż na cmentarz.








Dom Alevtiny, Suzi, Penelopy i Wołodymyra – osób ludzkich i zwierzęcych – zbudowany został w podkijowskich Muzyczach. Artystka czuje się częścią lokalnej wspólnoty: jej kariera ma charakter międzynarodowy, ale uczy ona także miejscowe dzieci sztuki; zaprasza do siebie na prywatne rezydencje artystów z całego świata, ale też konsekwentnie od lat buduje ścieżki dostępu do sztuki współczesnej dla swoich sąsiadów. Zawsze mnie to zachwycało. W lutym 2022 roku Alevtina nie opuściła swojego domu, wielu jej sąsiadów jednak wyjechało. Poproszono ją o opiekę nad zwierzętami. Kury, koty, psy, żółwie, rybki – podczas okupacji dbała o całą menażerię. Razem z Wołodymyrem Alevtina hoduje ałabaje – piękne i groźne owczarki środkowoazjatyckie. Kiedy odwiedziłam ich w styczniu 2023 roku, dokładnie w dniu mojej wizyty jeden z tych potężnych psów, które mogą rozerwać wilka w obronie stada owiec, zmarł na zawał. Psie serce nie wytrzymało długotrwałego stresu – alarmów przeciwlotniczych i huku wystrzałów. Najgorsze do tej pory było to, co się działo od lutego do maja 2022 roku, kiedy rosyjscy żołnierze zbliżyli się do miejscowości Alevtiny na odległość mniejszą niż dwa kilometry. Stres zabija wolniej niż rakiety.
Przez pierwsze trzy miesiące inwazji Alevtina, z przerwami na karmienie zwierząt własnych i sąsiedzkich, ukrywała się w piwnicy, gdzie rysowała wiadomości do świata i udzielała wywiadów. Wołodymyr wspólnie z innymi mieszkańcami bronił lokalnego posterunku. Czy dodawać, że w tym czasie Rosjanie ostrzelali pobliską szkołę i szpital położniczy? Dodam. Może też napiszę, że de iure celem działań wojennych są obiekty wojskowe, nie zaś infrastruktura cywilna. W tym miejscu warto podkreślić, że mordowanie ludności cywilnej i niszczenie cywilnych obiektów od wieków jest elementem rosyjskiej strategii wojskowej, która z rzadka podlega refleksji przedstawicieli i przedstawicielek rosyjskiej kultury, w decydujący sposób wpływającej na sposób postrzegania tego kraju.








Piszę o prywatnym życiu Alevtiny Kakhidze, ponieważ jest ono punktem wyjścia jej twórczości, jej skrótowych, dowcipnych, niejednokrotnie opierających się na paradoksach prac. Rysunkiem i komentarzem Alevtina może celować w dowolny punkt na świecie. W 2004 roku rozpoczęła cykl pod nazwą Najbardziej komercyjny projekt. Będąc w Królestwie Niderlandów, nie mogła pozwolić sobie na kupno towarów z wystaw sklepowych, postanowiła zatem je narysować, a ustalona przez nią cena każdej pracy była równa cenie odwzorowanego przedmiotu; rysowała też dzieła sztuki. W prezentowanych w Galerii Arsenał w Białymstoku pracach strategia jest właściwie podobna. Gest artystycznej samonominacji, potwierdzonej przez media i instytucje sztuki, pozwala na krytykę węzłowych punktów globalnych dyskursów, gdy te grzęzną, broniąc własnych przywilejów, wygód i przekonań. Artystkę szczególnie drażni westplaining, a zwłaszcza obrona staus quo kultury rosyjskiej. To zabawne, że globalna popkultura jest wierna przekonaniu, że to dziewiętnastowieczne utwory z Cesarstwa Rosyjskiego są znakiem wyrafinowania i – jak to popkultura – całkowicie ignoruje zarówno kontekst, w jakim powstawały, jak i późniejszy, który umożliwił wmasowanie ich w światowy obieg. Rosyjska kultura jest orężem w ręku imperium; z tą myślą powinien się zmierzyć każdy człowiek, zanim przystąpi do ulubionych lektur – konsekwentnie buduje przekaz Alevtina.
Oto artystka przez Internet udziela wywiadów czołowym stacjom telewizyjnym świata w czasie rzeczywistym i antenowym. Grozi jej nagła śmierć. Jak fakt bycia pod ostrzałem wpływa na wartość rynkową jej prac? Jej doświadczenie kryzysu egzystencjalnego jest graniczne. „Czego się boję: bycia ranną? zabitą? okupowaną?”, „Chciałabym regenerować się jak roślina” (urwane kończyny wypuszczają zielone pędy i zaczynają odrastać) – pisze i rysuje Alevtina Kakhidze. Artystka umieszcza siebie na rysunkach, chce być widoczna, chce być częścią globalnego dyskursu. Wprowadza własną, budowaną w atakowanej Ukrainie perspektywę do debaty dekolonialnej i klimatycznej. Ze swojej konkretnie umiejscowionej pozycji, ujawniając swoją polityczność, polemizuje z zachodnim światem, który nie dostrzega swojej regresywności.




Zestawienie wystaw Alevtiny Kakhidze i Williama Kentridge’a w Galerii Arsenał w Białymstoku wydaje mi się świetną decyzją. Oboje poddają nieustającej refleksji swoją kondycję jako ludzi-artystów. Ten niezwykły status sztuki i osób ją uprawiających jest dla nich punktem wyjścia i tworzywem w takim samym stopniu jak inne media (a może nawet większym). Już dawno okrzepli w swej funkcji, a jednak cały czas się dziwią i sprawdzają moc sprawczą sztuki. Nasza kultura w pewnym swoim nurcie nieustannie pracuje nad zbiorowym uwrażliwieniem, nad uszanowaniem człowieka bez względu na jego rasę, klasę, etniczność, obywatelstwo, seksualność, ekonomiczny i kulturowy stan posiadania. Dajemy się na ten nurt nabrać, traktując postulowane przez niego idee jako fakt, jako kanon, z którym wszyscy się zgadzamy. Zwykle okazuje się jednak, że decydujące są okoliczności – paszport, miejsce, zasoby, wpływy. Nie chcę nazywać fałszem konstruowania komunikatu o konieczności pochylenia się nad potrzebującym czy o nadrzędności wartości humanistycznych – być może bez tego zbiorowo skoczylibyśmy w przepaść. Być może bez tego w mniejszej ilości mózgów uruchomiona zostałaby ścieżka, która prowadzi do zrywu i ryzykownych decyzji o przeciwdziałaniu agresji.
Prace na wystawie w Arsenale powstały podczas inwazji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Inwazja ta ma wprost komunikowany cel ludobójczy – zarówno na poziomie oficjalnej propagandy, jak i czynności Rosjan w Ukrainie i w innych krajach. Słabną mi ręce, kiedy to piszę, Myślę o swojej wizycie w Buczy, którą dzieli od Muzycz Alevtiny 47 minut jazdy samochodem. Przypominam sobie zdjęcie zakrwawionej, jeszcze żywej w trakcie robienia fotografii ciężarnej kobiety z Mariupola na noszach. Przypominam sobie rozmowę z kierowcą marszrutki z Muzycz, który opowiadał o okupacji i mówił, że jego nieżyjący już zmiennik był głupi, bo wyjechał w trasę, a przecież wiadomo było, że Rosjanie będą strzelać.
Anna Łazar
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Alevtina Kakhidze
- Wystawa
- Rośliny i ludzie
- Miejsce
- BWA Zielona Góra
- Czas trwania
- 21.03—21.04.2025
- Osoba kuratorska
- Monika Szewczyk
- Fotografie
- Karolina Spiak
- Strona internetowa
- bwazg.pl