Relacja na granicy komfortu. Rozmowa z Natalią Bażowską
Monika Lenart: Twoja najnowsza wystawa nosi tytuł Struktura Zmiany. Czym dla ciebie jest zmiana?
Natalia Bażowska: Zmiana jest czymś równie niezbędnym jak oddychanie. Dzieje się tak naprawdę cały czas, my jedynie staramy się balansować pomiędzy jedną a drugą formą w jaką przechodzimy i to zarówno czysto fizycznie, jak i psychicznie. To samo dotyczy naszego otoczenia. Chociaż z zewnątrz wszystko przypomina chaos, tak naprawdę przekształcenie odbywa się w uporządkowany sposób, jest bardziej reorganizacją niż przypadkowym procesem.
Jaki zatem mamy wpływ na zmianę?
Czasami mamy, czasami nie. Niekiedy to my jesteśmy czynnikiem ją wywołującym, innym razem jesteśmy po prostu uczestnikami procesu. Tak naprawdę najważniejsza jest nasza reakcja na zmianę, to jak ją przyjmujemy.
Twoje zainteresowania krążą wokół koncepcji podświadomości zbiorowej. W jaki sposób przekłada się to na aktywność twórczą?
Kiedyś intensywnie interesowałam się tym zjawiskiem, powstał nawet projekt Rezonans Morficzny. Sama idea nadal mnie fascynuje. Patrząc z czysto fizycznego punktu widzenia, jesteśmy formą energii wchodzącą w ciągły kontakt z innymi formami energii; nie ma takiej możliwości aby te interakcje nie wprowadzały zmian, nie wpływały na nas w jakiś sposób, nie zmieniały nas.
Interesuje cię człowiek, tak w wymiarze psychicznym, jak i fizjologicznym. Jak określiłabyś relację pomiędzy tymi dwoma aspektami życia? Czy są one równie ważne?
Tworzymy w wymiarze psychicznym i fizjologicznym całość, jeśli mamy tego świadomość, to spójną. Tak naprawdę nie da się oddzielić „psyche” od „soma”. To całokształt, jeśli tego nie akceptujemy lub próbujemy z tym walczyć, prędzej czy później zaczynają się pojawiać blokady w naszym ciele i umyśle.
Poza ukończonymi studiami na ASP jesteś także autorką dysertacji z zakresu psychiatrii. Czy wiedza medyczna wpłynęła na twój sposób postrzegania świata i miejsca człowieka w świecie?
Przede wszystkim studia medyczne oswajają z cielesnością w tej mniej estetycznej formie. Po drugie człowiek staje się mniej wrażliwy, a bardziej uważny, spostrzegawczy. To zupełnie naturalny proces, oswaja ze śmiercią, chorobą, fizycznością ciała, własną bezsilnością, ale też pozwala poznać niezwykłe możliwości ludzkiego organizmu. W moim przypadku wrażliwość pozostała, dało mi to możliwość kreowania, tworzenia przy wykorzystaniu umiejętności obserwacji i wiedzy jaką dały mi studia medyczne.
Jakie ten proces oswajania wydobył podobieństwa, a jakie różnice pomiędzy światem ludzi i zwierząt?
Ludzie, podobnie jak zwierzęta, podlegają tym samym prawom natury. Różnica polega jedynie na próbie walki z biologią podejmowanej przez ludzi – czasami jest ona słuszna, chociażby w przypadku chorób, ale często nas w jakiś sposób niszczy. Ludziom trudno zaakceptować fakt, że ciało może nimi rządzić w jakiś sposób, stąd wiele sytuacji paradoksalnych, jak chociażby fakt, że większość z nas rodzi się i umiera poza swoim domem, często nie ma możliwości odejścia z tego świata czy przyjścia na niego w sposób intymny, z całym poszanowaniem dla dokonującego się procesu.
Świat zwierząt i ludzi stawiasz paralelnie, czego wynikiem jest znajomość z wilczycą Luną. Opowiedz o waszej relacji.
Bardzo trudno mi zdefiniować to wszystko, co pojawiło się pomiędzy mną a Luną. Nie jestem naukowcem ani przyrodnikiem. Ten projekt miał dotyczyć wilków jako gatunku, ale po pierwszym kontakcie z Luną wiedziałam już, że tym razem to nie ja stworzyłam projekt, tylko projekt zaczął stwarzać mnie, zaczął kształtować mój światopogląd. Luna to historia samotności, potrzeby bliskości tak silnej, że kwestia przynależności do różnych gatunków przestaje się liczyć. W tej, jak i w wielu innych kwestiach wilki bardzo przypominają ludzi.
Co było dla ciebie impulsem do rozpoczęcia tego projektu?
Wilki zawsze mnie interesowały jako gatunek, ale najsilniejszym impulsem do rozpoczęcia projektu był pierwszy, bezpośredni kontakt z nimi w ogrodzie przyrodniczym w Hiszpanii. Były przyzwyczajone do ludzi, ale ich próba nawiązania kontaktu absolutnie fascynowała. Wbrew obiegowej opinii, która na całe szczęście ulega z czasem zmianie, wilki to jedne z najbardziej towarzyskich, sprawiedliwych i zabawowych leśnych zwierząt. Są niezwykle inteligentne i w porównaniu z niedźwiedziami praktycznie nie stanowią zagrożenia dla ludzi.
W twojej twórczości zaznacza się silny związek z naturą. Jak choćby w projekcie Intymność, w którym wchodzisz z nią w relację na granicy komfortu. Jaki jest twój stosunek do natury?
Staram się żyć w symbiozie z naturą na tyle, na ile jest to możliwe. W projekcie, o którym wspominasz, najważniejsza jest relacja pomiędzy mną a otoczeniem. Natura jest moim domem, stamtąd pochodzę. Wszyscy pochodzimy. Ale daleka jestem od nadawania naturze charakteru bajkowości, a niestety wielu współczesnych miłośników natury gubi się pomiędzy rzeczywistością a wysublimowaną bajkową wizją lasu czy zwierząt. Niektórzy przypłacają to życiem, jak chociażby znany Grizzly Man.
„Naszej cywilizacji stale wymyka się coś oczywistego”. Jest to fragment słów Morrisa Bermana wprowadzających niejako do twojej wystawy Przestrzeń Otwarta, która odbyła się w zeszłym roku w Centrum Kultury Katowice. Co oznacza według ciebie ta oczywistość?
Trzeba by tu przytoczyć cały cytat: „Moje ciało jest także ciałem ziemi. Znać własne ciało, znać ból i radość, które zawiera, to poznać coś znacznie większego… Naszej cywilizacji stale wymyka się coś oczywistego. Coś, co wymaga dwustronnego związku między naturą a psyche i co będziemy musieli zrozumieć jeśli mamy przetrwać jako gatunek”. Jesteśmy częścią natury i jesteśmy tak naprawdę w pełni od niej zależni. Nie należy z tym walczyć, tylko pozwolić swojemu ciału, swojemu umysłowi, działać w zgodzie z naturą. Postęp cywilizacji absolutnie nie musi tu być przeszkodą, to raczej kwestia akceptacji, że nie wszystko jest w pełni estetyczne, higieniczne czy ulegnie zmianie tylko dlatego, że jest nam tak wygodniej.
Twoja sztuka może stanowić rodzaj terapii. Tak jest choćby w przypadku instalacji Rodzisko. Odbiorca mógł poczuć się jak dziecko w łonie matki w specjalnie stworzonym do tego pomieszczeniu. Czy określiłabyś się mianem lekarza dusz?
Projekt Rodzisko był od początku oparty na koncepcjach terapii rebirthingu i traumy narodzin. Nigdy nie zajmowałam się terapią w jakiejkolwiek formie, ale jeśli komuś moje prace pomogły, uświadomiły jakiś ważny aspekt życia, rozwinęły sposób postrzegania świata, to bardzo się cieszę. Myślę, że ich mocną stroną jest to, jak powstają – pojawia się silny impuls, potrzeba opowiedzenia o czymś, opisania czegoś, którą staram się zrealizować najszybciej jak się da, niejako płynąc na fali pomysłu. Dzięki temu prace są silną mieszanką wiedzy, obserwacji otoczenia i podświadomej ich interpretacji.
Posiadasz wiedzę naukową, jednocześnie deklarujesz intuicyjne podejście do procesu twórczego. Czy daje się to pogodzić?
Dlaczego intuicja miałaby wykluczać wiedzę lub wiedza intuicję? Tu automatycznie pojawia się pytanie, czym tak naprawdę jest intuicja – czy to umiejętność naszego mózgu do wykorzystania zapisanej w podświadomości wiedzy czy coś więcej.
W swojej twórczości wykorzystujesz różne formy wypowiedzi. Wychodziłaś od malarstwa, teraz są to też rzeźby, instalacje, wideo. Czy wypowiadając się za pomocą określonych środków, chcesz wzbudzić konkretne emocje u odbiorcy, wzmocnić siłę tych emocji?
Moje prace nigdy nie są tworzone do działania w systemie „akcja-reakcja”, to raczej subtelna gra z odbiorcą, czasami działanie na jego podświadomość. Oczywiście każde medium ma swoje ograniczone możliwości – pozostaje jedynie nauczyć się nimi umiejętnie żonglować.
Nadchodząca wystawa to także żonglowanie różnymi mediami.
Na wystawie w Krakowie pojawią się prace wideo, obrazy, ale też praca interaktywna. Moim celem jest w pewnym sensie również gra z pojęciami, takimi jak przekształcenie, kreowanie zmiany oraz poszukiwanie jej struktury.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Natalia Bażowska
- Wystawa
- Struktura zmiany
- Miejsce
- Art Agenda Nova, Kraków
- Czas trwania
- 27.11.2015 - 5.01.2016
- Strona internetowa
- nova.art.pl