„Postanowiłem coś radykalnie zmienić”. Rozmowa z Robertem Rumasem
Wszyscy słyszeli historie o podwójnych magistrach sztuki pracujących na kasie znanego dyskontu albo o młodych artystach nieumiejących odnaleźć się w przyziemnych realiach świata sztuki. Wszyscy też wiedzą, że nie ma cudownej metody na rozwiązanie tego problemu. Próżno więc czekać na Godota, trzeba działać. Muzeum Sztuki w Łodzi i łódzka Akademia Sztuk Pięknych im. Wł. Strzemińskiego zorganizowały cykl warsztatów z zakresu realizacji wystaw, który w przeciwieństwie do wielu uczelnianych „ćwiczeń” jest praktyczny nie tylko z nazwy.
Warsztaty realizowane są w Pracowni Multimediów Łukasza Ogórka i Anny Bąk. Skierowane do młodych osób wiążących swoją przyszłość ze sztuką – zarówno do studentów ASP, jak i uniwersyteckich kierunków humanistycznych – stanowią interdyscyplinarną formę pozwalającą na wymianę doświadczeń, wzajemną naukę i bezpośrednie przekładanie teorii na praktykę. Zajęcia zostały rozłożone na dwa semestry i podzielone na blok seminaryjny oraz blok warsztatowy, a ich finałem będzie prezentowana w galerii ASP wystawa. Uczestnicy pierwszego bloku zajęć, prowadzonych przez Daniela Muzyczuka, Pawła Polita, Joannę Sokołowską i Jarosława Suchana, zapoznali się wybranymi zagadnieniami z zakresu historii wystaw, przyglądali się zależnościom między aktualnymi tendencjami w sztuce i praktyce wystawienniczej, a także analizowali sposoby funkcjonowania galerii i muzeów sztuki w Polsce. Drugi blok, na który składają się spotkania warsztatowe prowadzone przez Roberta Rumasa, artystę, kuratora i aranżera wystaw w jednej osobie, rozpoczął się w listopadzie i będzie trwał do lutego przyszłego roku. Realizacja celu, czyli wspólne stworzenie wystawy wieńczącej projekt ma pozwolić studentom na zdobycie wiedzy, poznanie zależności pomiędzy artystami a teoretykami i pozyskanie narzędzi, które mogą im pomóc w późniejszej pracy artystycznej czy kuratorskiej. Zespołowa praca reprezentantów różnych dziedzin związanych ze sztuką stanowi okazję do wymiany doświadczeń i konfrontacji poglądów. To szczególnie ważne dla zrozumienia ich odmiennych, ale uzupełniających się ról, różnorodnych języków i narzędzi, którymi się posługują. W trakcie trwających obecnie warsztatów uczestnicy skupiają się, zgodnie z zapowiedzą Rumasa, „na aspektach praktycznych przygotowania projektu i produkcji wystawy: tworzeniu koncepcji, scenariusza, aranżacji, planowaniu promocji”. Warto podkreślić, że na każdym z wymienionych etapów realizacji wystawy główną rolę odgrywać będą młodzi artyści i teoretycy. Rumas, jako moderator, czuwać będzie nad dokonującym się w ten sposób procesem samoorganizacji.
Nic lepszego nie mogło przytrafić się Akademii niż współpraca z Muzeum Sztuki i tak wszechstronnym artystą, jak Robert Rumas. Wspólne przedsięwzięcia uczelni artystycznych i instytucji sztuki nie są tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Jedne i drugie funkcjonują zwykle jako odseparowane enklawy. Instytucje sztuki sporadycznie współdziałają z uczelniami artystycznymi, a studenci tych uczelni są w minimalnym stopniu zainteresowaniu działalnością instytucji; wystarczy rozejrzeć się na wernisażach, gdzie próżno szukać młodych twarzy. Cieszy jednak fakt, że w Łodzi podjęto próbę współpracy, a jej formuła spotkała się z pozytywnym odbiorem. Kuratorzy i dyrektor Muzeum Sztuki w Łodzi prowadzący spotkania w pierwszym semestrze zaprezentowali wykłady dalekie od „akademickich”, wypełnione wiedzą aktualną i przydatną w późniejszym życiu zawodowym. To właśnie takie działania, w których zaktualizowana podstawa teoretyczna znajduje swoje przełożenie na samodzielną praktykę, zorientowaną na realizację konkretnego celu, wprowadzają studentów w realia pracy w danej dziedzinie. Cykl na pierwszy rzut oka przypomina model masterclass – zajęć, w trakcie których mistrz przekazuje swoją wiedzę i doświadczenie uczniom, ale w tym przypadku nie chodzi o jednorazowe spotkanie, ale rodzaj rozłożonego w czasie kursu. Co więcej, dzięki udziałowi osób związanych z Muzeum Sztuki, występujących w roli doradców i przewodników, mamy do czynienia z wielością dialogizujących ze sobą głosów, nie zaś pojedynczym głosem „mistrza” czy „mentora”.
Projekt daje niepowtarzalną możliwość nabycia umiejętności organizacji wystaw od aktywnych zawodowo kuratorów, teoretyków, historyków sztuki i artysty-aranżera. Uwzględnia wszystkie etapy powstawania wystawy: od narodzin koncepcji po realizację ekspozycji. Interdyscyplinarny model, na jakim opierają się warsztaty, pozwala na wspólną pracę osób kształcących się na różnych polach, rozwija świadomość różnic w sposobie myślenia, kompetencjach i odgrywanych rolach, ale też umiejętność ich łączenia w pracy nad wspólnym projektem. Tegoroczne przedsięwzięcie realizowane przez Muzeum Sztuki i ASP w Łodzi ma znaleźć kontynuację w warsztatach planowanych na kolejne lata. Byłoby znakomicie, gdyby tego rodzaju projekty upowszechniły się w programach kształcenia uczelni artystycznych. Jak bowiem wiadomo, sam dyplom magistra sztuki nie ustrzeże dziś nikogo przed zawodowym sczytywaniem kodów kreskowych.
Joanna Glinkowska: Obserwując pana dotychczasową twórczość można zauważyć pewien zwrot – zmianę lub raczej poszerzanie się pola działalności. Od prac tworzonych w latach 90., kojarzonych z nurtem sztuki krytycznej (np. Termofory x 8 lub Manewry miejskie), przez działalność kuratorską (np. Antyciała), po aranżowanie przestrzeni wystawienniczych (np. Poszliśmy do Croatan) i tworzenie scenografii do sztuk teatralnych…
Robert Rumas: Artysta, konfrontując się sam z sobą, konfrontuje się przede wszystkim z publicznością. Funkcjonuje wobec tego, co można nazwać społeczną przestrzenią sztuki związaną z galeriami, rynkiem sztuki, środowiskiem artystycznym itd. Nadszedł taki moment, mniej więcej piętnaście lat temu, kiedy wydało mi się, że w Polsce ta przestrzeń staje się coraz bardziej ograniczona ze względu na swój konserwatyzm, koniunkturalizm, a przede wszystkim elitarność. Pracowałem na etacie w państwowej instytucji jako kierownik techniczny. Praca ta w pewnym momencie przestała być dla mnie rozwojowa i twórcza: galeria, w której pracowałem, stawała się coraz bardziej zachowawcza, brakowało jej programu, a środowisko, w którym funkcjonowałem, przestało mnie satysfakcjonować. Zdałem sobie sprawę, że jestem w jakiś sposób niewolnikiem instytucji, na którą nie mam żadnego wpływu. Moja sytuacja materialna była trudna, zarabiałem niewspółmiernie do tego, ile pracowałem.
Z drugiej strony, możliwości prezentacji mojej sztuki w znaczny sposób się ograniczyły. W pewnym momencie cenzura i autocenzura w polskich instytucjach kultury sięgnęła zenitu. Nie miałem swojej galerii, nie miałem zamówień i zaproszeń, nie sprzedawałem swoich prac, nie miałem za co ich wykonywać i gdzie ich przetrzymywać. Wiele z nich zostało zniszczonych lub wyrzuconych. Prawdę mówiąc, straciłem nadzieję na poprawę tego stanu rzeczy. Sytuacja, w której się znalazłem, była mocno frustrująca. Postanowiłem więc coś radykalnie zmienić. Ryzykując egzystencją swoją i rodziny rzuciłem pracę z dnia na dzień. Odszedłem bez żadnej odprawy i zostałem interdyscyplinarnym freelancerem. Postanowiłem uwierzyć w siebie i zmierzyć się z tym światem sam – po to, aby przestać narzekać i nie obwiniać innych za swój los. Wiedziałem, że z taką decyzją wiąże się również zmiana, którą musiałem dokonać w sobie jako artysta, więc na nowo podjąłem próbę przedefiniowania swojej postawy – co robię cały czas.
Aby w swoich poszukiwaniach stać się wolnym i niezależnym, potrzebowałem źródeł finansowania – postanowiłem zatem niejako urynkowić moje umiejętności. Znalazłem pracę tam, gdzie – jak mi się zdawało – potrafiono skorzystać z moich zdolności zawodowych, twórczych i artystycznych. Dzięki wcześniejszym kontaktom z Pawłem Demirskim otrzymałem propozycję zaprojektowania mojej pierwszej scenografii teatralnej. Po niej pojawiły się kolejne propozycje. Każde następne doświadczenie scenograficzne jest kolejnym etapem, następnym krokiem, dzięki któremu uczę się tego, czego w sztuce w Polsce nauczyć się nie można. Nigdy nie dowiedziałem się tyle o świetle, pracy zespołowej, a przede wszystkim o dramaturgii i reżyserii, ile nauczyłem się w teatrze. Paradoksalnie okazało się, że sama moja obecność w przestrzeni teatralnej była na tyle intrygująca, że zaczęto mnie zauważać i interesować się mną poza teatrem. To w dużej mierze dzięki temu pojawiły się oficjalne zlecenia na aranżacje ważnych wystaw sztuki. Uczyłem się sam, na własnych błędach, ale za to z najlepszymi artystami, kuratorami, w najlepszych galeriach.
Sądzę, że teatr w jakiś sposób na mnie czekał, przyjął ze wszystkimi moimi zaletami i przywarami. W pewien sposób uratował i rozwinął. Z drugiej strony, jako artysta wizualny miałem dystans do tego, co „teatralne” i wtórne, zacząłem się interesować Polskim Teatrem Awangardowym, z którego założeń i idei czerpię do dziś. Wykorzystując swoje doświadczenia i doświadczenia poznanych ludzi, zacząłem inaczej patrzyć na to, czym powinien być proces powstawania dzieła sztuki, wystawy i jej aranżacji. Wreszcie zacząłem inaczej patrzeć na to, czym jest i może być figura oraz świadoma postawa współczesnego artysty.
Niedawno otrzymał pan nagrodę im. Katarzyny Kobro. Nagrodę przyznano za dotychczasowy dorobek artystyczny, doceniono także pana aktywne działanie w roli scenografa i aranżera wystaw oraz pedagoga inspirującego młode pokolenie artystów. W której roli najlepiej się pan spełnia i czy wiąże pan swoje przyszłe plany z którąś z nich w sposób szczególny?
Wiadomość o tym, że otrzymałem nagrodę, była ogromnym zaskoczeniem – do tego stopnia, że w pierwszej chwili zadałem sam sobie pytanie: za co właściwie ją dostałem? Skoro parę poważnych osób w tej mojej aktywności dostrzegło wartość, to prawdopodobnie coś ze mną musi być nie tak, skoro ja sam tego nie widzę. Nie jest dobrze – ponieważ zazwyczaj pracuję nad trzema projektami naraz i prawdopodobnie nie widzę w tym dostatecznie dużo siebie, to nie potrafię tego odpowiednio docenić, ocenić i po prostu się ucieszyć. Cała sytuacja była więc dla mnie bardzo krępująca. Jednak ilość dobrych intencji skierowanych ku mojej osobie zobowiązuje. Osobiście odbieram to tak, że zostałem wywołany przez Jury, aby swoimi przyszłymi aktywnościami stać się godnym tego wyróżnienia.
Nigdy nie byłem pedagogiem i prawdę mówiąc, nie chciałem nim być. Tym większym zaskoczeniem było dla mnie to, że młodsi, ważni artyści postanowili nagrodzić właśnie mnie. Przywołując moje prace i postawę artystyczną, a zarazem zauważając to, co robię obecnie, przekazali mi równocześnie wiadomość o tym, czego jeszcze nie zrobiłem – za co jestem im wdzięczny. Józef Robakowski stwierdził, że jestem artystą niewidocznym i cały mój potencjał tkwi w tym, że mnie tak jakby nie ma… Jest w tym sporo prawdy – zgodne z moim przekonaniem, że powtarzanie wcześniejszych gestów jest nudne. Dlatego tak ważne jest dla mnie każde nowe doświadczenie, które przy spotkaniu z innym prowadzi do poznania samego siebie.
Pełniąc różne role – w tym rolę kuratora, projektanta aranżacji i scenografii wystaw czy wreszcie scenografa teatralnego, byłem w jakiś sposób w każdej z nich amatorem, lecz dzięki temu znalazłem dopełniające się wzajemnie, alternatywne wyzwania. Mam świadomość, że pozwoliło mi to materialnie przeżyć, jak również dało możliwość ucieczki od stereotypów. Staram się myśleć całościowo i nie zajmować się „dekoracją”, tylko szeroko pojętą organizacją przestrzeni i jej znaczeniami – do tego potrzebna jest perspektywa, którą w jakiś sposób również daje mi ta wyjątkowa nagroda.
Doświadczenie białego kubiku galeryjnego i czarnego kubiku sceny teatralnej poszerzyło moja świadomość artystyczną i mam nadzieję, że pozwoli mi ona na nadal wykraczać poza wcześniejsze gesty, otworzy mnie na nowe eksperymenty i doświadczenia. Interdyscyplinarność podejmowanych działań spowodowała, że nabrałem dystansu i pokory wobec świata i sztuki, a przede wszystkim wobec swojego własnego ego. Mam nadzieję, że dzięki temu uda mi się zminimalizować moje lęki i kompleksy oraz pozwoli mi połączyć wszystkie nowe umiejętności i doświadczenia pełniej ukierunkowując je na własną twórczość. I tego najbardziej sobie życzę. Będzie dobrze… Józef powiedział mi, że mnie przypilnuje…
Właśnie rozpoczął się drugi blok warsztatów organizowanych przez łódzką ASP i Muzeum Sztuki w Łodzi. Jak pana wszechstronne doświadczenie jako artysty, kuratora i autora aranżacji wystaw wpływa na prowadzenie podobnych warsztatów? Co będzie dla pana najważniejsze przy prowadzeniu tego cyklu? Jaką wiedzę i umiejętności chciałby pan przede wszystkim przekazać studentom?
W czasie prowadzenia warsztatów chciałbym w jak największym stopniu przekazać wiedzę opartą na moich doświadczeniach praktycznych, związanych ze współpracą z innymi artystami, kuratorami, ale i instytucjami sztuki. Chciałbym przekazać, na ile to możliwe, wiedzę umożliwiającą studentowi poznanie i zrozumienie zasad oraz środków, które mogą pomóc w sprecyzowaniu indywidualnego modelu samodzielnego funkcjonowania i radzenia sobie z wykonywaniem zawodu artysty, kuratora, historyka sztuki oraz producenta wystawy. Mam nadzieję, że część praktyczna zajęć pokaże również potencjalne zagrożenia i trudności związane z procesem powstawania wystawy. W czasie spotkań będziemy je analizowali i szukali sposobów ich rozwiązania tak, aby zrobić z nich atut, przeszkody traktując jako wyzwania.
Czy warsztaty te można nazwać interdyscyplinarnymi? Jaka będzie rola studentów kierunków artystycznych, a jaka studentów kierunków humanistycznych?
Warsztaty będą miały charakter interdyscyplinarny. Będą procesem, podczas którego ważnym czynnikiem stanie się kształtowanie relacji i wymiana doświadczeń pomiędzy praktykami-młodymi artystami i teoretykami. Warsztaty mają pokazać i wykształcić wzajemne zależności pomiędzy jednymi a drugimi w trakcie powstawania projektu wystawy. Artyści będą musieli opowiedzieć o swoich pracach teoretykom, z kolei teoretycy powinni pomóc artystom w kształtowaniu języka po to, aby wspólnie doprowadzić do powstania spójnego projektu wystawy. Celem spotkań ma być uświadomienie różnych funkcji, narzędzi, kryteriów, którymi operują artyści, teoretycy i producenci. Chciałbym, aby wszyscy uczestnicy zajęć poznali swoje wzajemne zawodowe potrzeby, aby poznali dobre zasady wspólnego funkcjonowania w procesie powstawania każdego projektu artystycznego.
Pan łączy te wszystkie funkcje i zawody w jednej osobie. Jakie są różnice w sposobie działania i myślenia artystów, teoretyków? Co stanowi zazwyczaj powód największych nieporozumień i na co powinni zwracać uwagę młodzi artyści rozpoczynający swoją pracę z innymi „ludźmi sztuki”?
Głównym źródłem nieporozumień jest nierozpoznanie intencji drugiej strony, niejasny komunikat i brak cierpliwości do wzajemnego słuchania, ale mam nadzieję, że do tych problemów dotrzemy wspólnie w czasie zajęć i poznamy je w praktyce.
Jak będą wyglądały warsztaty? Czy w trakcie powstaną nowe prace pod pana kierunkiem, które finalnie zostaną zaprezentowane na wystawie? Czy nacisk zostanie położony na tworzenie samej wystawy, poszukiwanie kontekstów i tworzenie spójnej całości z już istniejących prac studenckich?
Planujemy pięć spotkań. Pierwsze z nich powinno być przeglądem portfolio i rodzajem wywiadu ze studentami. Jeżeli będzie zbyt wielu chętnych będziemy zmuszeni zrobić selekcję, tak, aby w grupie nie było więcej niż 10-12 osób, co zapewni uczestnikom optymalne wykorzystanie spotkań. Pozostałe cztery zajęcia będą miały formułę 3- lub 4-godzinnych spotkań. Studenci po każdym ze spotkań dostaną zadania do wykonania, które będą wynikały z harmonogramu realizacji całego projektu. Skupimy się na aspektach praktycznych przygotowania projektu i produkcji wystawy: tworzeniu koncepcji, scenariusza, aranżacji, planowaniu promocji. Raczej nie zakładam, aby w czasie warsztatów powstawały nowe prace, ale również tego nie wykluczam. Głównym celem spotkań jest zaprojektowanie i zrealizowanie zbiorowej wystawy oraz zaprezentowanie jej publiczności. Cały projekt traktuję jako wspólne zespołowe dzieło.
Jaka będzie pana rola przy tworzeniu wystawy? Czy będzie pan nadzorował cały proces jako „kurator towarzyszący”, oddając resztę w ręce studentów? Czy będzie pan odpowiedzialny za architekturę wystawy i aranżację przestrzeni galerii? Czy może pokaże pan także swoje prace na wystawie?
Moja rola aranżera i kuratora to rola doradcza – będę raczej starał się być moderatorem niż mentorem. Celem mojej pracy ma być doprowadzenie do powstanie zgranego zespołu realizatorów (artystów i teoretyków), którzy ze mną i Danielem Muzyczukiem dążyć będą do osiągnięcia postawionego sobie wcześniej celu. To jest właśnie moje zadanie, które w sposób pośredni ma być częścią całego projektu.
Czy pana twórczość i poruszane w niej tematy wpłyną na kształt warsztatów? Jeśli tak to w jaki sposób?
Celem warsztatów jest wypracowanie mechanizmów, które mogą być uniwersalne dla wszystkich, dlatego moja indywidualna twórczość artystyczna nie wpłynie na poruszane w czasie projektu zagadnienia.
wrzesień-listopad 2015