Performatywna „Fasada”. Ćwiczenia z patrzenia, bycia i działania w galerii Labirynt
Tancerze spotykają się codziennie w przestrzeni galerii Labirynt, w której znajduje się Fasada Moniki Sosnowskiej. Miejsce staje się laboratorium ruchu, w którym wykuwają się działania performatywne: Ćwiczenia z patrzenia, bycia i działania.
Skala
Praca Moniki Sosnowskiej waży 1,24 tony i ma wysokość 7,28 metra. Wokół obiektu, zawieszonego w wielkiej poprzemysłowej hali galerii Labirynt poruszają się ludzie. Olbrzymia fasada została poddana procesowi destrukcji, wyzuta z funkcji użytkowej. Bezużyteczny szkielet wije się organicznie wprowadzając chaos i niepewność. W oczach odbiorców może być wszystkim, wymaga czasu, aby się z nim oswoić. Imponuje i przeraża skalą, kolos zwisa ze stropu ledwie muskając podłogę a jednocześnie wydaje się stabilny i osadzony. Kontrast pomiędzy monumentalną rzeźbą a ludźmi jest ogromny. Tancerze tworzą wokół niej ruchome konstelacje.
Kryzys moderny
Fasada Moniki Sosnowskiej to naturalnej wielkości replika ściany kurtynowej budynku, w którym znajduje się warszawska Fundacja Galerii Foksal. W sensie architektonicznym nie pełni ona żadnej funkcji konstrukcyjnej, jest rusztowaniem nałożonym na bryłę budynku. Fasady kurtynowe, z konstrukcją stalową na betonowej formie to flagowe dzieła szkoły architektury Bauhausu. Prosta kratownica uosobiała to, co miało być dla niej najważniejsze – funkcjonalność, prostotę i innowację – pojęcia, które obecnie nieco się zdewaluowały. Modernizm jako symbol nowoczesności i postępu ze swoją ideą totalną stanowił kuszące opakowanie dla totalizujących ideologii. Może dlatego funkcjonalność pachnie dziś bezdusznością, prostota siermiężnością a innowacja nieludzkim dążeniem do doskonałości.
Rolą fasady jest komunikowanie tego, co ukryte przez to, co widoczne. To sprawia, że jest kategorią o niezwykłej mocy metaforycznej. Prowokuje do pytań o relacje pomiędzy wnętrzem a zewnętrzem, pojęciem a jego znaczeniem, zjawiskiem a wyobrażeniem o nim.
Monumentalna ażurowa forma o prostym, geometrycznym kształcie została odtworzona przez artystkę w najdrobniejszym detalu, łącznie z klamkami i zawiasami. Monika Sosnowska przy pomocy inżynierów i robotników w wielkich maszynach poddała fasadę kilkumiesięcznym operacjom skręcania i zgniatania. W rezultacie powstała ażurowa rzeźba, która daleko odbiega od swojego pierwowzoru. Proste linie falują, kąty proste ocalały w pojedynczych żebrowaniach, zimna martwa struktura morfuje i niemal ożywa. Jej zaskakujący kształt, przypominający wyjęte z wody sieci lub swobodnie zwisającą koronkową serwetę nawiązuje do papierowego modelu fasady, wykonanego przez artystkę. Sosnowska zanurzyła go w wodzie, a po wyjęciu mokry papier smętnie zwisał z jej dłoni. Odtworzyła ten obraz za pomocą stalowych profili. Spektakularna modernistyczna fasada stała się farsą, żartem z gigantomanii. Zgnieciona i zdegradowana, pusta forma jawi się jako symbol końca architektury w służbie polityki. Jest przenicowaniem idei fasady i kpiną z siebie samej. Wytrącona z funkcjonalności pokazuje własne skręcone, zmiażdżone wnętrze.
Funkcja modernistycznej fasady kurtynowej ograniczała się do stwarzania wizerunku, pierwszego wrażenia, co doskonale oddaje ideę fasadowości. Fasada to jedno z tych słów, którego rdzeń w większości języków europejskich pozostaje niezmienny. Łacińskie słowo facies, będące źródłem polskiego fasada, francuskiego facade, włoskiego facciata, angielskiego façade, oznacza po pierwsze: zewnętrzny wygląd, postać, figurę, kształt, formę, zewnętrzny pozór, po drugie: twarz, oblicze lub piękność. Rolą fasady jest komunikowanie tego, co ukryte przez to, co widoczne. To sprawia, że jest kategorią o niezwykłej mocy metaforycznej. Prowokuje do pytań o relacje pomiędzy wnętrzem a zewnętrzem, pojęciem a jego znaczeniem, zjawiskiem a wyobrażeniem o nim. Refleksje nad fasadą dotyczą napięcia pomiędzy tym, co uznajemy za istotę rzeczy a tym, co stanowi tylko jej przejaw, widok, symbol lub odprysk. Nie bez przyczyny zatem tancerze pracowali z tym, co widzą i tym, co owy obraz implikuje. Analizowali wygląd i konstruowali wyobrażenie.
Żywa geometria
Rzeźba przywodzi na myśl odwieczną walkę pomiędzy logiką a emocją, ratio i creatio, pragmatyzmem i ekspresją. Tancerze od razu wyczuwają te napięcia i wlewają je we własne ciała w pierwszym odruchu. Na kolejnym etapie oscylują wokół wybranych biegunów: chłodnego i analitycznego oraz gorącego i organicznego.
Mutacja Fasady jawi się jako margines błędu. Geometryczna wariacja wymknęła się spod kontroli szalejącej maszyny, potknięcie w sztuce obliczeń sprawiło, że powstała wieża Babel dramatycznie splecionych ze sobą prostokątów. Jej architektoniczna surowość stopniowo ustępuje miejsca miękkiej, falującej linii, sugerującej, że mamy do czynienia z biomorficznym kształtem. Zmienia się w coś, co ledwie chwilę temu wypełniało życie.
Dzieło sztuki to organizm. Stalowy, ażurowy, długowieczny. A jeżeli Fasada to ostatnie stadium istnienia? Szkielet, który pozostał po rozpadzie tkanek miękkich, organów, wyżarty przez grzyby i bakterie przechowuje informacje o swoim funkcjonowaniu – o tym, jak przebiegały jego czynności życiowe? Perspektywa animistyczna nadaje nowe jakości ruchowi interpretujących obiekt ludzi. Ciała podlegają zmianom, materie podlegają zmianom, budynki oddychają. Na ile swoim ciałem można zbliżyć się do innych organizmów, innych materii? Każda materia podpowiada zawsze jeden kierunek. Pierwszym stadium zbliżenia się do rzeźby Sosnowskiej jest oswojenie jej i przetłumaczenie na język własnego ciała. Z jednej strony polega ono na szukaniu i odnajdywaniu w sobie geometrii, kątów prostych i rozwartych, rytmu, który wyznacza miarowy oddech i symetryczne złożenie kończyn. Z drugiej zaś to odwołanie się do własnej ekspresyjnej biologii, dramatycznych i ekspresyjnych skrętów, gestów, min. Powoli nawarstwia się katalog wizerunków ekspresji niczym atlas obrazów Aby Warburga.
Taniec
Siedem osób poruszających się w ogromnej sali wystawienniczej galerii Labirynt wokół stalowej rzeźby przypomina rytuał przy palenisku. Ogień się wypalił, wytrawił wnętrze, została niema konstrukcja dynamicznie skręcona w płomień. Tajemniczy obrzęd jednak nie ustaje. Siedmioro tancerzy porusza się wokół Fasady. To ona nadaje ton, rytm, wskazuje trajektorie skrętów. Osoby pozostające w jej orbicie ulegają jej sile, jakby wytwarzała pole magnetyczne, generujące olbrzymie pokłady energii. Gdy podchodzą do niej blisko, ich ruch jest intensywny i dynamiczny. Gdy się oddalają ruch słabnie, staje się bardziej miękki, delikatny. W Labiryncie dzień po dniu wykuwa się orkiestra patrzenia, instrument niepowtarzalny. Każdy dzień jest inny, przynosi nowe odkrycia, odczucia w ciele, relacje, zbliżenia i oddalenia.
Tu i teraz
Tancerze próbują przefiltrować przez siebie zagadnienia: co widzę, co czuję, co sobie wyobrażam. Aspekt czuciowy zostawiają na koniec. Zakorzeniają się w tu i teraz – co widzę i co sobie wyobrażam. Okazuje się, że tu i teraz wcale nie jest stabilnym punktem obecnej rzeczywistości, z jasną, mierzalną czasoprzestrzenią. Gdzie jest tutaj? Być może w tym momencie i pod naszymi stopami. Rzeczywistość jest bardziej złożona, niż można by przypuszczać. Tu i teraz to zlepek wielu światów i istot. Nie sposób go wyizolować z ciągu zdarzeń, zawsze odnajdujemy się w jakimś środku, pomiędzy tym, co przed chwilą się zdarzyło a czymś, co zaraz nadejdzie. Tu i teraz jest znacznie bardziej pojemne i gęste, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Artyści odczuwają to wykonując swoje partytury, które codziennie się aktualizują. Powstaje archiwum ruchów i gestów, które pochodzą z wymyślonego świata, ale za każdym razem są stwarzane na nowo. Dopuszczają przypadkowość i nieoczekiwane spotkania z innymi. W improwizacji podobnie jak w medytacji, można eksplorować jeden ruch w nieskończoność, obserwując go, zadając mu pytania, bawiąc się nim i pozwalając, aby ewoluował i zagarniał nas do swojego centrum.
Co widać
Indywidualne ćwiczenia z patrzenia prowadzą do podobnych odkryć: wyraźne czarne linie przenikają się tworząc figury, prostokąty krzyżują się i falują. Tancerze szukają tego rytmu we własnych ciałach, rezonują z Fasadą, stają się jej przedłużeniami i żywymi przekaźnikami zaklętej w niej energii. Pozostają z nią w nieustannym kontakcie, raz po raz przecinając nawzajem swoje własne trajektorie.
Milena Tes obserwuje konstrukcję i ramy, usiłuje rozgryźć mechanizm, który rozwibrował Fasadę do takiego stanu. Zwraca szczególną uwagę na kąty, linie, płaszczyzny, jakby zaglądała do wielkiej księgi geometrii, która zwiera odpowiedzi na wszystkie pytania o formę. Logika i mechanika ruchu dyktują jej sposób poruszania się. Szuka porządku w chaosie, powołuje na nowo prymarne kształty: trójkąty, prostokąty, łamie je i stwarza na nowo. Jej ciało porusza się mechanicznie i miarowo. Blisko Fasady jest dynamiczna, gesty ostro tną powietrze jak rozwibrowana maszyna. Kiedy krąży na obrzeżach sali ruchy rąk uspokajają się, są delikatne i czułe. Jej małe dłonie nasuwają skojarzenia z eterycznymi postaciami z renesansowych obrazów. Kiedy zwija palce wydaje się, że chroni w nich coś niesłychanie ważnego i za chwilę wyleci z nich mały ptak. Buduje katedrę ze swoich dłoni. Geometria jej ruchów staje się wówczas spowolniona i przymglona, jakby zza szyby.
Fasada pobudza wyobraźnię swoją nieoczywistą formą. Opowiada historię o triumfie i upadku. To sprawia, że implikuje liczne interpretacje i skojarzenia.
Mikołaj Karczewski śledzi ścieżki, skręcające się linie tworzące nieoczekiwane figury. Wpatruje się w profile umieszczone względem siebie prostopadle i równolegle, punkty ich spotkania i rozchodzenia się. Widzi niepozornie podtrzymywaną, podziurawioną formę pełną otwartych okien o olbrzymim ciężarze. Praca Mikołaja to gra z subtelnościami: poszukiwanie ażurowej struktury we własnym ciele i szukanie punktów podparcia. Podczas ruchu zdaje się przepływać przez siebie, jakby posiadał własne okna i prześwity. Absorbuje właściwości rzeźby. Umiejętnie łamie ciało w miejscach zagięć, stawów. Przestrzenie ciała są nieograniczone w swej obrazowości.
Maria Micek przenosi na swoje ciało linie, niektóre zdają się ciągnąć bez końca, inne urywają się w konkretnych punktach tworząc intrygujące zależności. Jej wewnętrzna Fasada przenosi się w przestrzeń zewnętrzną, ciało układa się w figury w relacji do ścian galerii, posadzki. Tworzy wyraźne graficzne znaki, przypomina rysunek w przestrzeni. Jej smukła sylwetka tworzy różnego rodzaju konstrukcje, przypominające Fasadę lub jej elementy.
Joanna Dudek widzi wiszącą konstrukcję, która wydaje się bardzo lekka, mimo że styka się z ziemią tylko w jednym punkcie. Dostrzega jej rozwibrowanie, taneczną dynamikę. W ruchu obiera dwa punkty, gdzie biodra są centrum akcji zaś czubek głowy szuka zawieszenia. Jej ciało drga i wibruje. Biodra kołyszą się miarowo jak delikatne wahadło. Balansuje miękko na ugiętych kolanach i stopach mocno osadzonych na ziemi. Aktywuje centrum. Kobieca energia uwalnia się i płynie swobodnie. Jej ciało porusza się w sposób organiczny, giętkie, miękkie ruchy blisko ziemi nasuwają skojarzenia ze żmiją.
Joanna Pędzisz dostrzega wypustki na liniach Fasady. Klamki, zawiasy noszą ślady dawnej funkcjonalności, obecnie nie mają nic więcej do zaproponowania niż dynamizowanie wygiętych linii. Wyrastają z nich i zapraszają do dotykania i manewrowania nimi, które jednak nie może się wydarzyć. Joanna zbliża się do nich i mierzy je własnymi dłońmi. Z zegarmistrzowską precyzją odtwarza potencjalny ruch małych przedmiotów. Obraca i rozkręca elementy. Jej dłonie obracają się jak części skomplikowanego mechanizmu.
Jagoda Chudzik podchodzi do Fasady z ogromną empatią, wsłuchuje się w nią i zaczyna przechodzić jej historią. Próbuje odtworzyć w ruchach wszystkie etapy jej istnienia – od momentu, gdy była papierowym modelem, przez przechodzenie w trójwymiar po proces destrukcji. Zastyga w określonych, kluczowych pozycjach, generując duże napięcie mięśniowe i przechodzi w inne kształty, symulując siłę, z jaką kształt Fasady był zmieniany. Próbuje zobrazować dychotomie: początek i koniec, ciężar i lekkość, moc i bezradność, bezruch i dynamizm. W napięciach pomiędzy skrajnościami odkrywa przeczucie nadciągającego kataklizmu. Koi je poprzez łagodny kontakt z obiektem, wrażliwość w operowaniu dłońmi, zbliżającymi się do krawędzi Fasady.
Beata Mysiak pracuje ze zgniataniem i płaszczyznami, które się przenikają. Uważnie obserwuje proces transformacji, zniekształcenie geometrii kątów prostych, ściśniętych i nienaturalnie zbliżonych do siebie, dostrzega niemożność spotkania się i dopasowania form. Przenosi skosy i odcinki na własne ciało. Odtwarza nakładające się na siebie płaszczyzny za pomocą wyrazistych gestów i gwałtownych przesunięć ciała w miejscu. Pracuje z dystrybucją napięcia i sposobami przestawiania własnego ciała nie będąc w ruchu. Bada niedopasowanie i brak symetrii.
Przestrzenie wyobraźni
Fasada pobudza wyobraźnię swoją nieoczywistą formą. Opowiada historię o triumfie i upadku. To sprawia, że implikuje liczne interpretacje i skojarzenia.
Wywołuje wrażenie zatrzymanego ruchu. Dryfuje w powietrzu, wiruje i zmierza ku górze. Beata próbuje uchwycić moment tuż przed jej oderwaniem się od ziemi. Wzbudza swoje ciało do podskoków, podrywa ramiona i dłonie w szarpanym ruchu i zatrzymuje się tuż przed momentem kulminacyjnym. Jej ciało poddaje się gwałtownym manewrom, mostek prowadzi ją wzwyż i nadaje rytm. Milena wyobraża sobie Fasadę zmierzającą w odwrotnym kierunku. Organicznie spływa z sufitu jak meduza zawieszona w wodzie. Powietrze w sali wystawienniczej gęstnieje i zamienia się w oceaniczne dno. Ruch tancerki dostosowuje się do warunków w wodzie. Poszukuje przestrzeni i połączeń z Fasadą, wokół pływają 500-letnie rekiny grenlandzkie, gdzieniegdzie leżą wbite w dno pozostałości szkieletów wielorybów, olbrzymie oceaniczne świątynie.
A jeżeli Fasada to ostatni zachowany produkt naszej cywilizacji ocalały po ostatecznej katastrofie? Żyjemy w niepewnych czasach, w cieniu globalnego kryzysu, targani pandemią, wizja apokalipsy jest bliższa niż kiedykolwiek.
W Fasadzie tli się życie. Plątanina linii wywołuje skojarzenia z kołtunem, niemożliwym do rozplątania organicznym tworem w ostatniej fasie istnienia. Joanna D. przygląda się w ciele stanom poprzedzającym całkowity splot. Jej ciało huśta się w ekstatycznym ruchu, długie włosy falują w powietrzu. Upada i zwija się w ciasny kłębek. Nie ma już rąk i nóg, jest kłębek zaciśniętych, przytulonych do siebie kończyn i łuk kręgosłupa zwiniętego w pozycji embrionalnej. Samoblokujące się ciało, związane własnymi odgałęzieniami. Fasada to także szkielet archaicznego zwierzęcia. Mikołaj analizuje w ciele, jak mogłoby wyglądać oddychanie płucami, zgniecionymi w takiej konstrukcji żeber. Jak oddychał Fasadozaur czy Fasadosapiens? Stadia oddechu przybierają różne formy – od łagodnego łapania powietrza po głośny świst. Ludzkie żebra kurczą się i wyginają na kształt monstrum. Deformacja konstrukcji wprowadza zmiany w samej fizjologii.
Konstrukcja Fasady jest także wołaniem o reakcje. Jagoda wyobraża sobie, że się na nią wspina, że coś większego ją trzyma i blokuje, a ona nie może zrobić nic oprócz bycia obok i współodczuwania. Myśli o spadaniu z dużej wysokości, nieustannej zmianie kształtu. Joanna P. symuluje ślizg po gładkich powierzchniach. Pracuje z ciałem na minimalistycznych rejestrach, tworzy swój prywatny słownik oparty na kilku drobnych gestach. Myśli o pięciu się w górę, zasysaniu przestrzeni.
Wizja przyszłości. A jeżeli Fasada to ostatni zachowany produkt naszej cywilizacji ocalały po ostatecznej katastrofie? Żyjemy w niepewnych czasach, w cieniu globalnego kryzysu, targani pandemią, wizja apokalipsy jest bliższa niż kiedykolwiek. Maria wyobraża sobie szkielet ocalałego budynku. Postapokaliptyczna halucynacja generuje skrajne emocje i napięcia. Tancerka wędruje po wymarłym mieście, odkrywa zniszczony kolos, z czarną sadzą po pożarze, na jej twarzy maluje się cała galeria emocji: strach, przerażenie, smutek, lęk przed śmiercią. Staje twarzą w twarz z pozostałością po rzeczywistości. Trudne uczucia znajdują swoje odbicie w wykrzywionych dramatycznie twarzach XV-wiecznych obrazów niderlandzkich mistrzów, Boscha, Bruegla, Sandersa van Hemessena. Powtarza ich grymasy i niemy krzyk, rozciąga skórę. Deformuje się, zamienia się na chwilę w fizjologiczną anomalię po czym wraca do siebie, do swojego bezpiecznego ciała w jego stałej formie.
Tancerze poruszają się w gęstej materii. Ich naczelnym wyznacznikiem jest konstrukcja Fasady, ale równie intensywne są ludzkie punkty z ich energią, emocjami i podatnością na interakcje. Pożyczają od siebie frazy w gwałtownym odruchu cielesnej empatii. Łączą się w zaskakujące konstelacje na parę chwil by znów za moment podryfować we własnych kierunkach. Nieświadomie morfują, każdego dnia przekształcając ludzko-rzeźbiarską przestrzeń. Nabierają stabilności Fasady, a ona oddaje im swój potencjał ruchu w każdym kierunku – w górę (wystrzał), w dół (upadek) oraz na boki (spiralne drogi). Choreografia tworzy się w oparciu o zależności ludzkich ciał i dominantę rzeźby, myśli, skojarzenia, mity o architekturze, fiasko idei. Nad wszystkim czuwają czujni obserwatorzy, tancerze i choreografowie – Konrad Kurowski i Anna Żak. Pełnią rolę łagodnych, empatycznych przewodników. Nie bez znaczenia jest także kontekst codzienności, nastroju i przeczuć każdego dnia. Codzienna praca laboratoryjna nad odkrywaniem własnej partytury oznacza nowe ścieżki interpretacji, zamykanie tego, co wytrenowane i nieaktualne oraz drążenie świeżego i intrygującego, odrzucanie schematów i otwartość na pogłębianie ruchu, testowanie siebie w warunkach niekomfortowych. Każdy dzień poszerza świadomość bycia w przestrzeni, wzmacnia relacje z miejscem i innymi ciałami.
Etiuda Ćwiczenia z patrzenia, bycia i działania
Projekt został zorganizowany w ramach programu Przestrzenie Sztuki Lublin, który był finansowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, realizowany przez Instytut Muzyki i Tańca oraz Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego. Operatorem lokalnym jest Centrum Kultury w Lublinie.
tancerze: Jagoda Chudzik, Joanna Dudek, Mikołaj Karczewski, Maria Micek, Beata Mysiak, Joanna Pędzisz, Milena Tes
koncepcja i prowadzenie procesu: Konrad Kurowski
konsultacja choreograficzna: Anna Żak
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Monika Sosnowska
- Wystawa
- Fasada
- Miejsce
- Galeria Labirynt, Lublin
- Czas trwania
- 30.05–30.12.2020
- Osoba kuratorska
- Waldemar Tatarczuk
- Fotografie
- Piotr Jaruga
- Strona internetowa
- labirynt.com/