Otwarty Zamek. Rozmowa z Małgorzatą Ludwisiak
Karolina Plinta: Jakie są twoje wrażenia po konkursie?
Małgorzata Ludwisiak: Na pewno dla każdego z kandydatów był to duży stres, a uczestnictwo w konkursie wymagało wielu przygotowań. Oczywiście nie czuję się upoważniona do wyrażania opinii na temat decyzji komisji, ale nie kryję też radości. Znam działalność CSW w zasadzie od jego początków w latach 90., kiedy przyglądałam się mu jako widz i dla mnie była to zawsze instytucja kultowa. Jako łodzianka z urodzenia, oczywiście znałam też dobrze Muzeum Sztuki, ale wtedy akurat ono przeżywało trudny moment. Więc długo CSW było dla mnie miejscem, gdzie kształtował się dyskurs o sztuce współczesnej i współczesności jako takiej. CSW to również „Obieg”, który przez wiele lat wyznaczał – niemalże niepodzielnie – dyskurs w sztuce i o sztuce. Miałam też przyjemność z nim przez wiele lat współpracować. Znam więc historię tego miejsca, a także zespół, który tam pracuje, i z tej perspektywy objęcie stanowiska dyrektorki jest dla mnie dużym wydarzeniem.
Wiesz już, kiedy dokładnie je obejmiesz?
Oficjalnie wczoraj (11 czerwca) udało nam się ustalić w Ministerstwie, że będzie to dokładnie 1 października. Odchodzę z bardzo ważnej instytucji, i przyznam że była to dla mnie trudna decyzja, którą musiałam przewalczyć sama z sobą. Nie jest łatwo odejść z Muzeum Sztuki w Łodzi (śmiech). Teraz potrzebuję czasu, by pozamykać tamtejsze sprawy.
A jak to wygląda w CSW? Do kiedy obowiązki sprawuje tam Fabio Cavallucci?
Dokładnie nie wiem, będzie to przedmiotem już indywidualnych rozmów obecnego dyrektora CSW z ministerstwem.
A ty planujesz się z nim spotkać?
Mam nadzieję, że się spotkamy już niebawem.
Zamierzasz kogoś z pracowników Muzeum Sztuki zabrać do Warszawy?
Najchętniej zabrałabym cały zespół (śmiech). To był jeden z powodów, dla których ciężko było mi zdecydować się na kandydowanie w konkursie. Naprawdę, w ciągu ostatnich kilku lat udało się w Łodzi zebrać fantastyczny zespół i tak jak mówię, gdybym mogła, zabrałabym wszystkich i powiększyła zespół CSW dwukrotnie. Mam jednak nadzieję, że już niedługo uda mi się wypracować podobne relacje z zespołem CSW, który ma świetny potencjał i cieszę się, że do niego dołączę.
Powiedziałaś, że znasz CSW z czasów jego największej świetności. Teraz jednak sytuacja się zmieniła, na horyzoncie pojawiła się znacząca konkurencja – Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Zachęta też ma bardzo mocną pozycję. Jak oceniasz sytuację, w jakiej obecnie znajduje się Zamek, między innymi na tym tle? Jest to pytanie także o to, jak Zamek będzie wyróżniać się tym towarzystwie.
Oczywiście, sytuacja Zamku jest bardzo trudna. Jest to fakt publiczny i także jego pracownicy nie mają co do tego wątpliwości. Co zaś do konkurencji w Warszawie – myślę, że dla wszystkich istniejących instytucji jest tutaj miejsce, pewnie także znalazło by się dla kolejnej. Na pewno chciałabym współpracować z tymi największymi instytucjami, MSN i Zachętą: chociażby wypracować wspólny front przy poszerzaniu publiczności sztuki współczesnej. Bo to jest problem dający się boleśnie odczuć nie tylko w Polsce. Gdy rozmawiałam z dyrektorami czy dyrektorkami zachodnich instytucji, co do których jesteśmy przekonani, że radzą sobie w tej materii dużo lepiej i że tam mamy do czynienia z inną, lepiej przygotowaną do odbioru sztuki publicznością, to często w rozmowach z nimi się rozczarowywałam. Wygląda na to, że problem alienacji sztuki jest powszechny, więc warto zewrzeć wspólne szeregi. Co zaś do profilu warszawskich instytucji, łatwo zauważyć, że one z definicji różnią się perspektywą, z której tą sztuką się zajmują. CSW ma bardzo silną tradycję eksperymentu, jako poszerzania pola sztuki, a więc i mapowania obrzeży. Tym Zamek zajmował się za Wojciecha Krukowskiego, tylko że wówczas działo się to wobec innej rzeczywistości. A naszą aktualną rzeczywistością jest globalizacja sztuki i kultury.
Jest to zjawisko pozytywne czy negatywne?
Globalizacja jako taka ma wiele aspektów zarówno negatywnych, jak i pozytywnych. Zacznijmy od tego, że jej podstawą jest zglobalizowana, neoliberalna ekonomia – to ją sztuka często poddaje krytyce. Możemy również mówić o pewnych negatywnych zjawiskach ekonomicznych na poziomie zglobalizowanego rynku sztuki. CSW, jako platforma konfrontacji z globalizacją w sztuce i kulturze, byłoby w zasadzie jedyną placówką w Polsce zajmującą się badaniem tych zjawisk w sposób systematyczny. To by automatycznie dookreśliło profil tej instytucji. Myślę więc, że CSW mogło by być miejscem mapowania tego, jak kształtują się różne przepływy globalne, i badania ich nie tylko na poziomie sztuki, ale także np. ekonomii ogólnej. Misją CSW powinno być także zadawanie pytania o rolę publicznej instytucji sztuki dzisiaj. To znaczy, byłoby to pytanie o miejsce, jakie zajmuje instytucja w systemie produkcji wartości: jakie powinna i mogłaby zajmować.
Czy mogłabyś dokładniej zarysować swoją wizję konfrontacji CSW z problemem globalizacji?
Zaproponowałam trzy platformy programowe. Każda z nich ma pomieścić zarówno projekty wystawiennicze i badawcze, co z pogranicza performatyki, teatru lub muzyki. Pierwszą z nich roboczo określiłam jako „Topologie sztuki globalnej” i to ona właśnie miałaby służyć realizacji wieloletnich projektów poświęconych sztuce globalnej, we współpracy ze świetnie funkcjonującym programem rezydencyjnym CSW. Kolejną platformę nazwałam „Sfery post-publiczne” – tutaj głównym założeniem jest badanie, w jaki sposób i gdzie sfery publiczne dziś się kształtują. Wiadomo, że tradycyjny model relacji obywatel-państwo już dzisiaj nie funkcjonuje, stąd konieczność poszukiwania odpowiedzi na pytanie, jak oraz w jakich środowiskach można dziś negocjować to, co prywatne i to, co wspólne. Tutaj widziałabym także dużą rolę różnych oddolnych inicjatyw warszawskich. W końcu, trzecia platforma programowa to „Środowiska życia”. Byłaby ona dopełnieniem pierwszej z mikroperspektywy: koncentrując się na podmiocie i jego relacji z otaczającymi go środowiskami. Tu można by się zająć choćby przemyśleniem na nowo projektu Zielony Jazdów.
Czyli chcesz pozostawić Zielony Jazdów? Ten projekt ponoć pochłonął ogromną ilość pieniędzy.
Z różnych powodów należałoby go przedefiniować. CSW ma do dyspozycji zupełnie wyjątkowe otoczenie – żadna instytucja w Warszawie nie jest zlokalizowana w parku, do tego dochodzi jeszcze Agrykola i Łazienki, więc warto by pomyśleć o Zielonym Jazdowie tak, by podejmował on dialog z otaczającą CSW przestrzenią. Mam nadzieję, że dużą rolę odegrają tu nie tylko kuratorzy, ale i dział edukacji.
Teraz dział edukacyjny chyba trochę kuleje… W zasadzie nie mogę sobie przypomnieć jakiegoś ciekawego projektu edukacyjnego w Zamku, który miałby miejsce w ostatnim roku.
Tymczasem ten dział ma świetne tradycje i był swojego czasu niezwykle progresywny, w końcu Janusz Byszewski i Maria Parczewska wydali na świat już całe pokolenie kolejnych edukatorów. Jest też zespół Marka Goździewskiego. Warto pomyśleć o prowadzeniu edukacji prowadzonej wobec wszystkich dziedzin reprezentowanych w CSW, warto też sięgnąć po ekspertyzę spoza pola sztuki. Rola edukatorów jest dla mnie kluczowa w przełamywaniu obcości wobec sztuki, o której powiedziałyśmy sobie wcześniej.
Stawiasz poprzeczkę wysoko, CSW w twoim zamyśle ma być instytucją badawczą i autorefleksyjną. Nie boisz się, że tutaj, w Warszawie, gdzie instytucje nie tyle działają wspólnie, co walczą o publiczność, twój plan może być trudny do realizacji? Chodzi mi tutaj o pewne mechanizmy, które wprzęgają instytucje sztuki w produkcję spektaklu.
Mam nadzieję, że to jednak zadziała. Jest to w końcu zadanie przeznaczone nie tylko dla mnie, personalnie, tylko całego zespołu CSW. Chodzi mi o wspólne generowanie takich tematów i zadań, które pozwolą nam nieustannie mapować obrzeża nie tylko geograficzne, ale również obrzeża w sensie oddawanie oddawania głosu słabszym: artystom, kuratorom…
Kuratorzy są słabsi?
Ujmę to inaczej, chodzi mi o oddanie głosu kuratorom, którzy przy głosie nie są. A umożliwiłby to otwarty konkurs kuratorski w CSW, organizowany co roku. Więc interesuje mnie oddanie głosu tym, którzy znajdują się na marginesie głównego nurtu: mogą to być także niezależne inicjatywy formalne czy mniej formalne, dla których chciałabym uczynić CSW otwartym miejscem, czy mniejszości społeczne.
A jeśli mówisz o artystach wykluczonych z głównego nurtu, to kogo na przykład masz na myśli?
To pytanie będę chciała zadać kuratorom (śmiech). Trzeba też zauważyć, że oni już wykonywali i nadal wykonują pracę w tym zakresie, weźmy na przykład choćby wystawy Ewy Gorządek i Stacha Szabłowskiego. Szczegółowe decyzje programowe na początek będę chciała przedyskutować z zespołem, licząc na jego propozycje. Ja sama widzę siebie jako osobę, która przynosi i proponuje pewne kierunki, wyznacza ramę, precyzyjną, ale na tyle szeroką by pomieścić całe spektrum dyskusji, jakie będę chciała przeprowadzać w tej instytucji z zespołem. Mam nadzieję, że przy okazji uda mi się także postawić znak równości pomiędzy różnymi dziedzinami sztuk, którymi zajmuje się CSW, a kuratorzy wewnętrzni różnych dziedzin i ci zapraszani z zewnątrz będą ze sobą współpracować i wypracowywać formułę działalności Zamku wspólnie. Chciałabym, aby instytucja, określona przez Wojciecha Krukowskiego jako multidyscyplinarna, mogła stać się miejscem transdyscyplinowości. Może to zaowocować bardzo ciekawymi efektami.
Jak rozumiesz te dwa pojęcia: multi- i transdyscyplinarność?
Multi oznacza tu nic innego jak fakt, że obecnie w CSW współistnieją obok siebie różne dziedziny – jak sztuki wizualne, teatr, taniec czy muzyka, dość wyraźnie rozgraniczone. Tymczasem należałoby pomyśleć o badaniu i tworzeniu przestrzeni wzajemnych relacji między nimi. Współcześnie zresztą funkcjonują one często na pograniczu, trudno więc je rozdzielać i ciężko znaleźć poważny powód, dla którego miałby by być rozdzielane.
Hm, chciałabym jeszcze zadać pytanie, powiedzmy, natury perwersyjnej. Ciekawi mnie, czy masz jakiś pomysł na formułę „Obiegu”.
Na pewno najpierw porozmawiam o tym z jego redaktorami, Grzegorzem Borkowskim i Marcinem Krasnym. Myślę jednak, że można by pomyśleć o wprowadzeniu pisma na wyższy poziom dyskursu, odchodząc do pewnego stopnia – kolokwialnie to ujmując – od funkcji komentowania wydarzeń bieżących, bo myślę, że obecnie istnieją inne media, które doskonale realizują się na tym polu. Może ciekawie by było, gdyby „Obieg” spróbował przesunąć się w stronę metadyskursu, na temat funkcji sztuki, krytyki czy publicznych instytucji sztuki. Myślę, że ciekawe byłoby zrobienie z tego pisma rodzaju think-tanku, w którym spotykają się różne środowiska i głosy, które jest żywą platformą w zakresie produkcji intelektualnej. Ciekawie także by było uczynić z „Obiegu” partnera dla różnych współprac, również międzynarodowych.
To wszystko, o czym mi do tej pory powiedziałaś będzie wymagało pewnego czasu. A czym zamierzasz się zająć na początek, po objęciu funkcji dyrektorki?
Po pierwsze, od spotkania z zespołem, rozmów, podczas których omówimy moje propozycje, zarówno pod względem programu, jak i zarządzania. Te propozycje zawarłam w mojej aplikacji konkursowej, i na początek będę chciała je przedyskutować z zespołem, w imię zasady partnerstwa i transparentności, jaką od początku będę chciała wprowadzić. Chciałabym także poznać pomysły, projekty i plany samego zespołu. Po czym zaczniemy nasze ustalenia wdrażać w życie. To jest pierwszy krok. Następnie zaproponowałam już teraz Arturowi Żmijewskiemu, żeby wspólnie z Obywatelskim Forum Sztuki Współczesnej jak najszybciej, najlepiej już w październiku, zorganizować publiczną dyskusję w CSW, tak żeby wszyscy zainteresowani – publiczność, artyści – mieli okazję wyrazić swoje opinie i zapoznać się z nową wizją Zamku. Chciałabym, aby Zamek był miejscem otwartym dla wszystkich, chociaż paradoksalnie, nazwa „Zamek” niekoniecznie na to wskazuje (śmiech). Szybko także konieczne będzie takie przeformułowanie systemu pracy w CSW, aby te ambitne plany mogły wejść w życie. Trzeba też wziąć poprawkę, że obecny dyrektor i zespół CSW poczynili już pewne zobowiązania na ten i przyszły rok, które z pewnością są wiążące. Już niedługo zapoznam się dokładnie z sytuacją w CSW i wtedy będę mogła ustalić z zespołem plan działań na najbliższy czas.
Karolina Plinta – krytyczka sztuki, redaktorka naczelna magazynu „Szum” (razem z Jakubem Banasiakiem). Członkini Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA. Autorka licznych tekstów o sztuce, od 2020 roku prowadzi podcast „Godzina Szumu”. Laureatka Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy (za magazyn „Szum”, razem z Adamem Mazurem i Jakubem Banasiakiem).
Więcej