Nowe muzeum. Rozmowa z Anetą Szyłak
Jakub Knera: Wrócisz do miejsca przy ulicy Jaracza w Gdańsku, gdzie kiedyś stworzyłaś Instytut Sztuki Wyspa. W ciągu roku powstanie tam siedziba Nowego Muzeum Sztuki Nowoczesnej, w skrócie NOMUS. Jak się z tym czujesz?
Aneta Szyłak: To istotnie dość niespodziewany zwrot wypadków – siedziba tymczasowa, która nie była na początku planowana. Graliśmy na docelową, nastawiając się na długi marsz. Miasto Gdańsk wykupiło jednak budynek, w którym znajdował się Instytut, z rąk właściciela terenu, ale ostatecznie, w związku z niedopełnieniem warunków niezbędnych do zawarcia umowy najmu przez Wyspę, postanowiło przeznaczyć ją na siedzibę tymczasową NOMUS, a dyrektor Muzeum Narodowego w Gdańsku Wojciech Bonisławski propozycję tę przyjął. W tej chwili dzięki dofinansowaniu Miasta trwa remont, trwają wewnętrzne prace merytoryczne, ale już zaczynamy organizować wydarzenia edukacyjne i redagować publikacje. Na wystawy w siedzibie tymczasowej przyjdzie nam jeszcze chwilę poczekać.
Podobnie jak w przypadku Europejskiego Centrum Solidarności i Muzeum II Wojny Światowej, instytucja zaistnieje w świadomości szerzej w momencie, gdy zajmiecie budynek.
To zawsze spektakularny moment – w przypadku tych dwóch instytucji tak było, bo specjalnie zaprojektowano ich współczesne formy, wzbudzające wielkie emocje. NOMUS na pewno znajdzie się – zarówno tymczasowo jak i docelowo – w budynkach postoczniowych. Odzew społeczny dotyczący opieki nad obiektami w stoczni jest silny, więc stworzenie tam instytucji publicznej jest najlepszą formą ich ochrony. Dzięki temu ochronimy na terenach poprzemysłowych co najmniej dwa budynki.
NOMUS wpisze się w trend powstawania nowych instytucji kultury w Gdańsku.
To ważne, aby w nowej dzielnicy Gdańska, jaką jest Młode Miasto, powstała instytucja kultury, publiczna i stabilna, a jednocześnie będzie stanowić zwornik między nowymi i zasiedziałymi społecznościami. Sąsiedztwo innych instytucji kultury powoduje, że będziemy mieć – przynajmniej częściowo – wspólną publiczność, tak jak na Wyspie Muzeów w Berlinie czy w Kwartale Muzeów w Wiedniu. Pamiętajmy, że w planach jest stworzenie tu, w pasie nadwodnym, również nowej siedziby Muzeum Gdańska. To sprzyja budowaniu publiczności, także w kontekście nowych instytucji kultury, jaką jest chociażby ECS, który ciekawie pracuje ze swoimi odbiorcami i odgrywa niezwykle ważną rolę integracyjną dla wielu społeczności. To dla nas wzór otwartego działania, skupionego na dialogu i odnawianiu pojęcia solidarności.
Nazwa podkreśla, że to nowe muzeum, chcemy przez to wskazać na nowy rodzaj pracy, akcentując sztukę i nowe podejście do jej pokazywania, a nie nowoczesność jako okres historyczny.
„Nomos” w języku greckim oznacza jednostkę podziału terytorialnego, ale też prawo lokalne. Jak to się wiąże z perspektywą muzeum?
Świadomie skonstruowałam nazwę w taki sposób, aby podkreślić specyfikę lokalizacji, z której – a nie tylko o której – chcemy mówić. Muzeum powstanie nie w stołecznym mieście, ale w dużej aglomeracji metropolitalnej, w której zaistniało wiele istotnych dla sztuki zjawisk. Tyle, że środowisko z Gdańska i Trójmiasta nie jest wystarczająco zaakcentowane w polskiej historii sztuki – nie tylko tej najnowszej, ale też powojennej.
Dlaczego tak się stało?
Długo na Uniwersytecie Gdańskim nie było kierunku historii sztuki, a środowisko ludzi zajmujących się zawodowo sztuką nowoczesną i współczesną na Pomorzu nie jest duże. Nazwa podkreśla, że to nowe muzeum, chcemy przez to wskazać na nowy rodzaj pracy, akcentując sztukę i nowe podejście do jej pokazywania, a nie nowoczesność jako okres historyczny. Nie interesuje nas jedna narracja, ale różne narracje i hipotezy, bazujące na tym, co już posiadamy i co będziemy zbierać. Miasto Gdańsk, we współpracy z Muzeum Narodowym w Gdańsku, tworzy swoją kolekcję sztuki współczesnej, deponowaną w muzeum NOMUS. Czeka nas ogromne zadanie badawcze, dlatego będziemy skupiać się na archiwach grup artystycznych i miejsc sztuki, ale też prowadzić działania digitalizacyjne i konserwacyjne, wymagające zespołowej pracy. Chcemy stymulować badania naukowe i zawiązywać współpracę z uczelniami i instytutami naukowymi. Historia gdańskiej sztuki z XX i XXI wieku jest wciąż nieotwartą kapsułą czasu. To widać, jeśli patrzymy na obecność w obiegu sztuki artystów z Gdańska, który jest mniej satysfakcjonujący niż to, co widzimy w przypadku innych środowisk. Po części to problem logistyczny, po części jednak produkt niewystarczającej relacji pomiędzy światem badań a światem sztuki. Będziemy próbowali to zmieniać.
Będziemy pokazywać sztukę współczesną, kolekcjonować „do przodu”, czyli dokumenty i dzieła współczesnego międzynarodowego życia artystycznego. Ale nie będziemy cały czas na bieżąco jedynie komentować zjawiska sceny artystycznej.
Patrząc wstecz w Gdańsku artyści zazwyczaj sami się organizowali.
Transformacja Łaźni w publiczną instytucję Centrum Sztuki Współczesnej, wieloletnie działania Spiż 7, C14, Kolonii Artystów, Modelarni czy Instytutu Sztuki Wyspa ale też WL4 były inicjatywami oddolnymi, czasem odbywającymi się we współpracy z władzami miasta czy właścicielami nieruchomości, funkcjonującymi na terenach postoczniowych i innych nadwodnych obszarach. Ta tradycja samoorganizacji jest bardzo ważna, ale nigdy nie będzie tak zasobna chociażby ze względu na naturę finansowania kultury w Polsce i niestabilność organizacji pozarządowych czy nieformalnych. Do tego potrzebna jest instytucja, która będzie zajmować się w znaczącej mierze badaniami – tym jako muzeum będziemy różnić się od innych lokalnych instytucji dedykowanych sztuce współczesnej. Znaczące dogęszczanie tkanki miejskiej w Śródmieściu mocno wpływa na ceny. Uratować przestrzeń dla sztuki tam, gdzie samorzutnie się pojawiła, jest możliwe głównie takimi narzędziami, ale musimy pamiętać, że nadal potrzebne są miejsca alternatywne.
Co zobaczymy w NOMUSie?
Będziemy pokazywać sztukę współczesną, kolekcjonować „do przodu”, czyli dokumenty i dzieła współczesnego międzynarodowego życia artystycznego. Ale nie będziemy cały czas na bieżąco jedynie komentować zjawiska sceny artystycznej. Musimy uzyskać własną perspektywę historyczną, geograficzną i polityczną, która nakreśli nasze usytuowanie kulturowe i geopolityczne. Interesują mnie lata 80. i 90., najbliższe mi ze względu na moje własne zaangażowanie, ale też wcześniejsze dekady. Ciekawa jest działalność przesiedleńców, którzy po II Wojnie Światowej tworzyli w Gdańsku, brali udział w odbudowie Gdańska, stworzyli akademię, flirtowali z socrealizmem; ważna jest też reakcja artystów na stan wojenny. Z tych wszystkich wątków można stworzyć fascynujące opowieści.
Które często przeplatają się z innymi dziedzinami sztuki.
Ważna jest tradycja teatralna i jej wizualny wyraz – pamiętajmy, że Muzeum Narodowe w Gdańsku ma rewelacyjne zbiory teatralne – ale też ruchy kontrkulturowe. Charakterystycznym elementem sceny Gdańska jest to, że doszło tu do wielu przepływów pomiędzy sceną wizualną a muzyczną. Chcemy dokumentować historię muzyki noise, yassu, muzyki industrialnej czy samplowanej. Fascynujące są związki Centralnego Urzędu Kultury Technicznej z kulturą klubową, historia TotArtu ale też działania land-artowe na Wyspie Spichrzów, fenomen w skali europejskiej. To, co działo się w gdańskiej sztuce, było mocno powiązane ze zjawiskami społeczno-politycznymi.
Interesujący jest dla nas Wschód kontynentu, ale też Bliski Wschód i kraje basenu Morza Śródziemnego. Wiele problemów, z którymi mamy do czynienia, znajduje swoje źródła w supresji tych obszarów świata. Ta geografia będzie się coraz mocniej doprecyzowywać wraz z rozwojem muzeum.
Muzeum wyjdzie poza region?
Nie jest już możliwe takie muzeum, w którym można zobaczyć całą historię modernizmu czy nowoczesności. Takie penetrowanie zasobów rynku sztuki było możliwe w latach 90., dzięki czemu powstawały spójne narracje. Obecnie rynek jest wyczyszczony, to duże pole spekulacji finansowych, a poza tym zmieniła się geografia sztuki. Prawdopodobnie takie muzeum nie jest już dłużej wskazane. Pole sztuki otwiera się nie tylko dyscyplinarnie, ale także staje się wielokulturowe, a tym samym bardziej ekscytujące otwierające nam oczy na usytuowanie i rolę sztuki w globalnym świecie. Widać to na przestrzeni minionych dwóch dekad – za sprawą muzeów, biennale, projektów badawczych, eksplodowało zainteresowanie sztuką współczesną na całym świecie. To często sztuka, która rewiduje historię czy rewizytuje takie zagadnienia jako kolonializm, stosunek do innych kultur, to w jaki sposób na obraz świata wpływa ekonomia. Ważne jest pokazywanie artystów, którzy pozwalają nam spojrzeć na różne perspektywy – nie tylko tę europejską czy zachodniocentryczną, ale też perspektywę podporządkowanego, postkolonialną. To uwidacznia modele wspólnoty, bycia i działania razem, performatywności i sprawczości. Chcemy być otwarci na widoczność niedocenionych i przeoczonych w dyskursie muzealnym zjawisk.
Jakie perspektywy będą ważne dla NOMUS?
Wyznaczymy ich kilka, ale musimy pamiętać o naszym usytuowaniu: północnym, nadbałtyckim, częściowo środkowo-europejskim. Interesujący jest dla nas Wschód kontynentu, ale też Bliski Wschód i kraje basenu Morza Śródziemnego. Wiele problemów, z którymi mamy do czynienia, znajduje swoje źródła w supresji tych obszarów świata. Ta geografia będzie się coraz mocniej doprecyzowywać wraz z rozwojem muzeum. Będzie także wyprowadzona z historii sztuki w Gdańsku, historii polskiego modernizmu i jego zaangażowania w czasach wojennych w relacje z artystami w innych krajach, gdy znajdywali się w diasporze czy w Armii Andersa. Nie chciałabym się skupiać na znanym, ale na tym, co innego i nowego to muzeum może opowiedzieć. Nie chodzi rzecz jasna o radosne odkrywanie jeszcze kolejnego modernistycznego awatara na innym kontynencie, ale raczej o znajdowanie aktywujących linków i punktów wspólnych.
Chcemy zapraszać do współpracy osoby, które mogą wnieść coś ciekawego do historii tego, co w Gdańsku się działo. Jest w tym duży potencjał performatywny, odtworzeniowy, filmowy. Zwłaszcza wraz ze wzrostem możliwości finansowych, będziemy mogli wytwarzać narracje różnymi nowymi narzędziami.
Tym będzie się różnić muzeum od innych placówek w Polsce dedykowanych sztuce współczesnej?
Niektóre zadania są wspólne i aktualne dla każdej instytucji tego typu i naturalnie będziemy je robić, ale jeśli przyjrzymy się muzeom w Krakowie, Warszawie czy Wrocławiu, to widać, że wszystkie powołują się na jakiś rodzaj lokalnej tradycji. Przykładowo, Dorota Monkiewicz we Wrocławiu programując tamtejsze muzeum, bardzo mocno zwróciła uwagę na tradycję wrocławskiej awangardy, która była znana, ale nie w takiej skali jak dzięki wystawie Dzikie pola, spektakularnej analizie i prezentacji dorobku. Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie czy krakowski MOCAK też powołują się na specyficzne doświadczenia tradycji awangardowej, swoistej atmosfery bycia w sztuce charakterystyczne dla danego otoczenia. Musimy mieć swój punkt zaczepienia w historii i geografii – różne muzea muszą opowiadać różne historie przy wykorzystaniu innych metod.
To zainteresuje europejskiego odbiorcę?
Tak. Wszystko zależy od tego, jak będziemy to pokazywać. Wystawa może mieć charakter dokumentacyjny, badawczy lub interpretujący zjawisko; być stworzona przez nas, przez zewnętrznego kuratora bądź artystę, którego zapraszamy do pracy z naszymi zasobami. Chcemy zapraszać do współpracy osoby, które mogą wnieść coś ciekawego do historii tego, co w Gdańsku się działo. Jest w tym duży potencjał performatywny, odtworzeniowy, filmowy. Zwłaszcza wraz ze wzrostem możliwości finansowych, będziemy mogli wytwarzać narracje różnymi nowymi narzędziami.
W ostatnią niedzielę listopada w ECS odbyła się prezentacja NOMUS. Dlaczego teraz?
Chcieliśmy wreszcie coś zakomunikować, bo pracujemy od dawna, ale bez siedziby. NOMUS funkcjonuje jako przyszły oddział Muzeum Narodowego, sprawy formalne są w toku. Nastąpiła już ewaluacja kilku budynków postoczniowych pod kątem ich przydatności, wykonano projekty adaptacji, plany funkcjonalno-użytkowe czy prace nad programem. Odbyły się też spotkania edukacyjne.
Na spotkaniu pojawili się i Grzegorz Klaman, i Maciej Świeszewski – osoby z zupełnie innych biegunów sztuki. W muzeum znajdzie się przestrzeń dla tak szerokiego spektrum artystów?
Muzeum Narodowe posiada w swoich zasobach zbiory różnych artystów, także profesora Świeszewskiego i profesora Klamana pośród wielu innych. Naszym celem jest skupianie się na tym, co jest niedoreprezentowane i nieprzebadane. Lat 80. i wczesnych 90. w zbiorach praktycznie nie ma, a to był największy fenomen, który ustanowił tutejszą scenę po stanie wojennym. Jak można sobie wyobrazić bez nich wiarygodną historię tej sceny? W NOMUS nie planujemy w tej chwili wystawy stałej, będziemy pracować na różne sposoby z istniejącymi zasobami i nowymi nabytkami. Poza archiwizacją i uzupełnianiem historycznych zasobów chcemy kupować prace osób młodych, nawet z elementem ryzyka, ponieważ na wiele rzeczy już lub jeszcze nas nie stać. Chcemy myśleć o muzeum nie tylko historycznie, ale też perspektywicznie.
Jak widzisz rolę muzeum we wspieraniu procesu edukacji czy rozwoju krytyki artystycznej w Gdańsku? Od lat brakuje nam pisma artystycznego pokroju „Magazynu Sztuki”, który kiedyś było tu wydawane.
Tego typu działania zawsze wiązały się z determinacją jednostek. Teraz pojawiła się możliwość stworzenia struktury, która zajmie się tym, co jest zapomniane. Zachęta udostępnia swoje zbiory magistrantom i doktorantom Uniwersytetu Warszawskiego, którzy je opracowują i tworzą prace naukowe – to dobry wzór, aby związać uniwersytet z muzeum i jego zasobami. Liczę, że rozwinie się także na większą skalę krytyka artystyczna – kompetentna, a nie tylko wrażeniowa i pozbawiona jadu lokalnych rozgrywek. Tylko profesjonalizm nas uratuje.
A co z lokalizacją w otoczeniu stoczni? Ona dla twoich działań od wielu jest bardzo znacząca.
Stocznia pozwoliła mi rozwinąć wiele narzędzi pracy kuratorskiej oraz dokonać zwrotu metodologicznego. Starsze pokolenie Gdańszczan utożsamiało się z tym obszarem przede wszystkim ekonomicznie czy politycznie. Młodsze pokolenie – nie tylko artyści – chciałoby to dziedzictwo postoczniowe chronić i widzi w tym wartość. Atutem muzeum będzie to, że któryś z budynków stanie się przyjaznym miejscem przebywania, nie stwarzającym wielkich barier, ale skupionym na kontakcie z widzem. To, co robiłam w stoczni, odnosiło się do politycznego, kolektywnego i materialnego dziedzictwa; wiele dzieł sztuki powstało tam w relacji do miejsca, historii i przebywających tam ludzi. To wielkie zjawisko kulturowe, które trzeba pamiętać i uwidocznić w publikacjach, wystawach czy innych formach narracji i pokazu.
Siedziba w budynku na Jaracza 14 jest tymczasowa – kiedy ruszy?
Wszystko zależy od tego, czy dostaniemy pieniądze na remont w przyszłym roku, w tym roku dostaliśmy wsparcie w wysokości 800 tys. zł. Budynek, do którego weszliśmy, był bardzo zdewastowany. Należało zrobić badania, plany funkcjonalno-użytkowe, powstały projekty adaptacji pozostałej części budynku, wszystkich instalacji, ponieważ uprzednio istniejące zostały zniszczone. Dlatego zaangażowanie miasta, czyli właściciela budynku, jest istotne. Liczę, że przynajmniej do części pomieszczeń będziemy mogli wejść w grudniu 2018 roku. Potrzebna jest siedziba i biuro, bo w tej chwili praca jest rozproszona w różnych oddziałach Muzeum Narodowego. Dobrze byłoby gdybyśmy mieli chociaż jedną przestrzeń wystawienniczą dostępną publicznie.
Więc pierwszą wystawę zobaczymy w pierwszym kwartale 2019 roku?
Mam taką nadzieję, choć to bardzo optymistyczna perspektywa, biorąc pod uwagę aktualną strukturę finansowania. Sformalizowanie powstania oddziału powinno nam jednak trochę w tym pomóc.
Książka Hipotezy awangardowe to próba zapoznania się ze stanem rzeczy i poglądów ludzi zaangażowanych w pole sztuki – artystów, kuratorów, teoretyków czy publicystów piszących szerzej o kulturze – na temat tego, w jaki sposób widzą możliwości myślenia i działania awangardowego w naszych i nadchodzących czasach.
A gdzie muzeum znajdzie się docelowo? Mówi się o stoczniowej hali B90, tam, gdzie odbywał się Festiwal Alternativa, a obecnie znajduje się klub muzyczny pod tą nazwą.
Rozważamy różne lokalizacje, wszystko zależy od oferty finansowej. Zakup budynku dla muzeum będzie finansowany najprawdopodobniej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Marszałka Województwa Pomorskiego i Miasto Gdańsk. Muzeum Narodowe w Gdańsku posiada też swoją własną nieruchomość w centrum miasta w kwartale ulic Kocurki-Rzeźnicka-Toruńska-Żabi Kruk, którą może sprzedać. Dzięki temu byłyby środki na wkład własny do aplikacji o finansowanie remontu dla docelowego budynku. Tymczasowa siedziba zaś jest potrzebna po to, aby były widoczne rezultaty działań, osiąganie kolejnych etapów pracy i działań merytorycznych.
A co nim powstanie siedziba? Jeszcze w tym roku NOMUS będzie wydawcą publikacji Hipotezy awangardowe.
W 2017 roku NOMUS był zaangażowany w festiwal Open City „Uniezwyklenie” w Lublinie, w przyszłym roku będziemy uczestniczyć w projekcie wystawowym i edukacyjnym w Bagdadzie oraz partnerować wystawie Powolność w Trafostacji Sztuki w Szczecinie. Czekają nas prace nad publikacjami i zbiorami. Jesteśmy zaangażowani w tworzenie kolekcji gdańskiej, składamy wnioski do ministerstwa na zakup kolejnych obiektów. Pracujemy nad przyjmowaniem archiwów; gotowa jest koncepcja siedziby tymczasowej i jej program. Książka Hipotezy awangardowe to próba zapoznania się ze stanem rzeczy i poglądów ludzi zaangażowanych w pole sztuki – artystów, kuratorów, teoretyków czy publicystów piszących szerzej o kulturze – na temat tego, w jaki sposób widzą możliwości myślenia i działania awangardowego w naszych i nadchodzących czasach. Z perspektywy muzeum nie myślimy wyłącznie o awangardach historycznych, ale też tych, które mogą nadejść – książka to próba stworzenia scenariusza dla tych hipotetycznych perspektyw.
Kilka lat temu przed wyborami samorządowymi w Gazecie Wyborczej pojawił się sondaż z listą działań najbardziej potrzebnych i niepotrzebnych mieszkańcom Gdańska. W tej drugiej grupie na pierwszym miejscu znalazło się właśnie Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Jak myślisz, dlaczego władzom zależy jednak na utworzeniu takiej placówki?
Wtedy nie było żadnej koncepcji muzeum. Jej tworzenie teraz wynika z wiedzy, jak ważną rolę muzea sztuki współczesnej odgrywają w promocji regionów. To istotna dziedzina współczesnej kultury, poza tym posiadają narzędzia do budowania publiczności, których nie mają miejsca offowe. Muzeum trafia do różnych generacji ze zróżnicowaną ofertą; pokazuje zjawiska w sztuce, ale daje temu oprawę edukacyjną i przygotowuje widza. W listopadzie bieżącego roku w sondażu Trojmiasto.pl czytelnicy byli zdecydowanie bardziej przychylni powstaniu muzeum.
Być może na ogólną atmosferę pozytywnie wpływają nowe instytucje otwarte w ciągu ostatnich lat, takie jak Europejskie Centrum Solidarności czy Centrum Hevelianum, które są odwiedzane bardzo licznie, bo można się do nich wybrać z całą rodziną. My też myślimy o programie dla rodzin i dzieci. Szkoła obecnie nie przygotowuje do uczestniczenia w sztuce współczesnej; często dzieje się tak wręcz z adeptami historii sztuki na uniwersytecie. To trochę niechciane dziedzictwo, jak nazwał kiedyś swoją wystawę o modernizmie dr Jacek Friedrich. W zmianie tej sytuacji widzę rolę naszego muzeum.
Jakub Knera – dziennikarz i kurator; od 2012 prowadzi stronę noweidzieodmorza.com. Publikuje w „The Quietus”, „Tygodniku Polityka”, „Dwutygodniku” i „Radiowym Centrum Kultury Ludowej”. Współzałożyciel Fundacji Palma.
Więcej