„Nie śnij o miłości, Kuryluk” w Muzeum Narodowym w Krakowie
Wystawa poświęcona twórczości malarskiej Ewy Kuryluk – historyczki sztuki, pisarki, poetki, malarki, rysowniczki, fotografki, autorki instalacji. Wystawa w Muzeum Narodowym w Krakowie stanowi ważne podsumowanie malarskiego dorobku artystki, która sama przyznaje, że najlepsza na świecie kolekcja jej obrazów znajduje się od czterdziestu lat w krakowskim Muzeum.
Artystka (ur. 5 maja 1946 roku w Krakowie) w swoim malarstwie opowiada o sobie w świecie i o świecie w sobie. Opowiada w sposób realistyczny, ale jest to realizm specyficzny – jednocześnie symboliczny i surrealny, sięgający chętnie do wycinanki i kolażu, z autoportretem w centrum. Kuryluk unika autointerpretacji i nie rozczula się nad swoimi rozlicznymi alter ego, raczej z nich kpi.
Zanim wpisała się w historię polskiego i światowego hiperrealizmu, przeszła ciekawą ewolucję. Wystawa prezentowana w Muzeum Narodowym w Krakowie obejmuje prace z lat 1967–1978 i znakomicie obrazuje przemiany, jakie zachodziły w twórczości artystki.
Jej pierwszy dojrzały cykl, zatytułowany Człekopejzaże, przenika romantyczny i poetycki duch sennych wizji, ukrytych symboli i znaczeń. W tych obrazach wszystko zrasta się ze sobą i przenika nawzajem – postaci ludzi, roślin i zwierząt stapiają się i tworzą człekopodobne groteskowe krajobrazy, często na pierwszy rzut oka pogodne, w istocie pełne grozy. Młoda Kuryluk, stojąc u progu swych artystycznych wyzwań, traktuje każdy element malarski tak samo, oddając go intensywnymi plamami koloru i konturem, często czerwonym jak żyłka, cienkim i ostrym. Człekopejzaże to wizja przyrody bez podziałów – co żyje, jest razem – ale wizja to niejednoznaczna, bolesna i okrutna” – pisał angielski krytyk John Harvey.
Ekrany są zbudowane na dysonansie między tym, co się dzieje na „zewnątrz”, a tym, co zachodzi „wewnątrz”.
Kolejny rozdział w malarstwie Ewy Kuryluk to Ekrany. Pierwszym obrazem z tej serii była Egzekucja (1970), dająca wyraz zmianie w odbiorze i odczuwaniu świata, który wdziera się w nasze cztery ściany, gdy włączymy telewizor. „Egzekucja koegzystuje oto wizualnie z parą leżącą w łóżku, stanowi tło jej prywatnego życia, kontrastuje z nim i decyduje o jego kolorycie. Dwa przestrzenne i czasowo odległe aspekty rzeczywistości zbliżają się do siebie na wyciągnięcie ręki. W domyśle odwrócenie tej sceny – konającym wyświetla się akt miłosny”.[1] W okresie następnym, fotorealistycznym, ekran telewizora został zastąpiony kolażem w formie winiety.
Skupienie uwagi na relacjach między światem prawdziwym a odbitym wymagało od artystki zmiany środków wyrazu, wierności i precyzji w odtwarzaniu realiów. W tym czasie obsesją Kuryluk stało się dążenie do konkretu. Zaczęła przeglądać magazyny ilustrowane, przyglądać się ulicznym reklamom, analizować programy telewizyjne i kadry filmów, coraz częściej wycinała zdjęcia z gazet, czasopism, afiszy i opakowań, by je wykorzystać w swoich obrazach w formie kolaży. I rzutowała na płótno własne przeźrocza, by „uchwycić zjawiska wymykające się mojej percepcji: nadmierny ruch i skomplikowane układy”. Pisała, że w dobie rosnącej mobilności, gdy człowiek ma dla drugiego coraz mniej czasu, „zdjęcie umożliwia badanie pozycji ciała, gestu, mimiki”[2].
Wiosną 1978 roku Ewa Kuryluk obawiała się, że oto kończy się jej artystyczna podróż. Jednak okazało się, że to nowy początek. Po odejściu od malarstwa na płótnie nabitym na blejtram, zaczęła rysować i malować na luźnych materiałach – surówce bawełnianej i jedwabiu, stając się pionierką efemerycznej instalacji tekstylnej, opartej na obrysowaniu cienia i oscylującej między malarstwem a płaskorzeźbą.
Fotografia stała się kanwą dla całej twórczości, wizualnej i pisarskiej Ewy Kuryluk od 1959 roku, kiedy to ojciec podarował jej aparat fotograficzny z samowyzwalaczem. Pierwsze zdjęcia, zrobione na wakacjach, stały się początkiem pasji, z czasem coraz bardziej świadomej i konsekwentnej. Tysiące zdjęć, które powstały i powstają nadal, to autobiografia uchwycona okiem kamery.
Za swój najlepszy okres malarstwa artystka uważa niecałe dwa lata spędzone w Londynie od wiosny 1977 do jesieni 1978. Była wówczas związana z Galerią Fischer Fine Arts, propagującą hiperrealizm i nową figurację. To właśnie w Małej Wenecji, dzielnicy nad kanałem Hampstead, wyklarował się i nabrał rozmachu styl obrazów artystki, a kolorystyka stała się bardziej pastelowa i chłodna.
W ostatnim okresie malarstwa Ewa Kuryluk korzysta z własnych zdjęć, najczęściej samej siebie, a zarys postaci rzutuje na płótno. Wyabstrahowane z rzeczywistości i zatrzymane jak w fotografii postaci pojawiają się na jednolitym tle – neutralnym, surowym i beznamiętnym. Artystka przygląda się samej sobie, patrzy widzowi w oczy albo ucieka przed nim wzrokiem. Widzimy ją w różnych nastrojach – radosną, skupioną, zamyśloną, melancholijną. Uwagę przyciągają „winiety”, niewielkie i dyskretne „fragmenty zapożyczone z innej rzeczywistości”, rozmieszczone najczęściej w rogach obrazów. Pozornie oderwane od portretu, ewokują myśli, wspomnienia, marzenia. Nie korespondują bezpośrednio z samym portretem, ale wzbogacają jego odbiór.
W tym momencie warto przybliżyć warsztat artystki, co w przypadku twórców zaliczanych do fotorealizmu jest bardzo istotne. Ewa Kuryluk swój hiperrealizm realizowała w sposób sobie właściwy, nie przemalowując fotografii, ale korzystając z nich po to jedynie, by postać wyciąć z tła i precyzyjnie obrysować. Można więc powiedzieć, że obrysowywała cień, wybierając ze swojej kolekcji slajdów (w większości czarno-białych) odpowiednie ujęcie, które rzutowała następnie na płótno, by obrysować ołówkiem zarys postaci, oddzielić strefy cienia od światła i sprowadzić iluzję trójwymiarowości do linearnej siatki. Z otoczenia postaci zachowywała, jeśli w ogóle, jedynie drobne fragmenty – kant stołu, poręcz krzesła, łańcuch huśtawki czy maszynę do pisania. Siatkę pokrywała płaskimi plamami koloru – jaśniejszego w świetle, ciemniejszego w cieniu, a na koniec obrysowywała cieniutkim konturem, zazwyczaj czerwoną żyłką. Postać, sprasowaną jak roślina w zielniku, umieszczała na płaskim jednolitym tle. Ten specyficzny sposób pracy z fotografią pozwolił wypracować malarce własny oryginalny styl, a zarazem wpisać się w międzynarodowy nurt malarstwa drugiej połowy XX wieku.
Ewa Kuryluk, urodzona autoportrecistka, intensywnie obcuje ze swoimi alter ego – z ja drugim i ja trzecim – sobowtórami czasu minionego i przyszłego. W połowie lat 70. przedstawia często swoją postać zwielokrotnioną.
Malarstwo Ewy Kuryluk to odbicie jej wiary w indywidualną wartość jednostki, jej niepowtarzalność i doniosłość. Wyabstrahowany z otoczenia człowiek stoi przed nami jedyny w swoim rodzaju, zagadkowy. W Człekopejzażach zlewał się z naturą, w Ekranach wysuwał się na pierwszy plan. W ostatniej fazie twórczości Ewy Kuryluk jest najważniejszy. Przejście od horror vacui do amor vacui wydaje się nader znamienne. Tak doszła stopniowo do malarskiej „ascezy” i skupiła się na obrazie jednostki – jednej, jedynej w całej historii ludzkości.
Anna Budzałek
[1] Ewa Kuryluk, Hiperrealizm – Nowy realizm, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1979, s. 189.
[2] Tamże, s. 190.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Ewa Kuryluk
- Wystawa
- Nie śnij o miłości, Kuryluk
- Miejsce
- Muzeum Narodowe w Krakowie
- Czas trwania
- 06.05-14.08.2016
- Osoba kuratorska
- Anna Budzałek
- Strona internetowa
- www.mnk.pl