Nawet modelki mają sraczkę. Rozmowa z Katyą Shadkovską
Joanna Ruszczyk: Zaznaczasz w opisie do wystawy Peace, love & antyfaszyzm w lokalu_30, że wzięła się z twojego własnego doświadczenia. Jesteś związana ze środowiskiem antyfaszystowskim w Petersburgu?
Katya Shadkovska: Warszawa, Petersburg i Moskwa. Na wystawie pokazuję materiały związane z rosyjskim środowiskiem.
Na czym polega bycie w tym środowisku? Jak się w nim znalazłaś?
Jeżeli chodzi o Rosję, to mam dziesięć lat dość intensywnego doświadczenia. Nie planowałam wchodzić w nie, „weszło mi się”. Antyfaszyzm to postawa, poglądy, które ma każdy normalny człowiek: antydyskryminacyjne, antyksenofobiczne.
Wolnościowe?
Dobre pytanie. Nie wiem, czy nie najważniejsze. Czy antyfaszyzm może istnieć poza walką z systemem, z kapitalizmem? Sporo jest działań liberalnych, które określa się jako antyfaszystowskie. Ale to pojęcie zawiera „anty”, więc jak może istnieć w ramach matrycy systemu? Co to jest, kiedy ludzie w ramach swoich poglądów kapitalistycznych, burżuazyjnych nazywają się antyfaszystami?
Hipokryzja?
Niekoniecznie. To jest po prostu nielogiczne. Wątpię, czy ludzie o tym myślą. Antyfaszyzm w jakimś sensie stał się modny. Nic złego w tym nie ma. To może być pierwszy krok do tego, że ludzie będą się nad tym dalej zastanawiać. Oby na tym to nie poprzestało. Oby nie skończyło się na zaspokajaniu własnego „ego”.
A jak jest z tobą?
Trafiłam do komuny anarchistycznej jakoś w 2011, czy 2012 roku w Petersburgu. W Rosji nie ma jako takiego skłoterstwa, ludzie po prostu wynajmują razem mieszkanie. Kim Dżong Il – tak się nazywało to miejsce. Aktywistyczne, dużo się tam działo. Robiliśmy protesty, demonstracje, akcje. Tam poczułam ten hype. Wiedziałam, że to jest też moje. To jest w jakiś sposób zakaźne, uzależniające. Masz dużą adrenalinę, frajdę, też stres.
Stres?
Np. jak ktoś ma odznakę, że jest z antify, to mogą ją/go pobić. Jeżeli mówisz, że jesteś z Antify, to jesteś antyfaszystką, ale na dodatek określasz, że jesteś waleczna. Walczysz. Przystępujesz jakby do wojska. Ale Antifa to nie tylko bojówki, składa się z różnych klastrów.
Środowisko się rozwija. I progresywnie i regresywnie. Niektórzy ludzie poszli w stronę rozwoju – działają w związkach zawodowych, robią nowe miejsca związane z aktywizmem, ze sztuką. Z wiekiem mniej imprezują, a bardziej działają. Dojrzewają. Ale niektórzy nie. Wręcz odwrotnie – staczają się.
Mieszkałaś w komunie?
W tej, o której mówiłam, nie mieszkałam, ale często tam przebywałam. Później mieszkałam w innej – Bałty. Punk bike’owa. Punkowcy rowerzyści. Mieli dużą przestrzeń fabryczną w przemysłowej dzielnicy Petersburga. Loft. Trzy piętra. Zrobili sobie kuchnię, łazienkę. Na dole była pracownia rowerowa. To było ważne doświadczenie, choć nie jestem pewna, czy jestem wielką fanką życia w komunie, bo czasami potrzebujesz prywatności, której tam nie było. Open space. Total. Non stop coś się dzieje. Trudno się skupić. Akurat wtedy byłam w prywatnej relacji z chłopakiem, Siergiejem, który tam mieszkał. 16 listopada umarł. Wszystko się tak dziwnie połączyło, że ja akurat w tym czasie otworzyłam wystawę, w której on bierze udział, bo jest jednym z bohaterów filmu.
Przykro mi. Co się stało? Ten „total” udało ci się oddać w jednym z filmów, które pokazujesz na wystawie. Hałas, chaos. Kronika życia. Portret obyczajowy. Dużo imprezowania, wygłupów.
Środowisko się rozwija. I progresywnie i regresywnie. Niektórzy ludzie poszli w stronę rozwoju – działają w związkach zawodowych, robią nowe miejsca związane z aktywizmem, ze sztuką. Z wiekiem mniej imprezują, a bardziej działają. Dojrzewają. Ale niektórzy nie. Wręcz odwrotnie – staczają się. Teraz trwa ten proces, jesteśmy w nim. Jest to widoczne. Umarł Siergiej. Przedawkował. Nie jest pierwszy. Było już parę tragedii w zeszłym roku. Ktoś skoczył z balkonu, ktoś się powiesił. To wszystko po dragach. Moja koleżanka, która też występuje w filmie, straciła syna. Kilka dni po śmierci Siergieja. To wszystko się dzieje, a ja chciałam to pokazać w tych filmach. Bo środowisko przez to obumiera. Są osoby, które idą w stronę destruktywną.
Pokazujesz, żeby potrząsnąć? Unaocznić?
Tak, to też. Wielu osobom wydaje się, że to jest spoko i na luzie. Ale nic raczej nie jest statyczne. To co było lekkie i fajne wczoraj, dzisiaj może wybrzmieć zupełnie inaczej, wkroczyć w inny wymiar. Będąc non stop w używkowo-imprezowym flow czasami trudno zauważyć, że taki lifestyle potrafi całkowicie odmienić osobowość. Ale co możesz zrobić? Tylko porozmawiać. Ja sama przecież przechodziłam trudne rzeczy i cały czas jestem osobą problemową.
Filmujesz imprezę, jakiś obóz w lesie, ale i działania, np. demonstrację. Co to była za akcja?
W Rosji była dwójka znanych działaczy antyfaszystowskich – Stanisław Markielov i Anastazja Baburova. Markielov był prawnikiem i dziennikarzem, obrońcą praw człowieka, obrońcą Czeczenów, bronił antyfaszystów. Miał dużą bazę danych, znał się na organizacjach naziolskich, oskarżał nazioli. Baburova była dziennikarką m.in. „Nowej Gaziety”. Ta dwójka została w 2009 roku zabita w centrum Moskwy. To było 19 stycznia. Od tamtego czasu co roku jest demonstracja. Filmowałam przygotowywania do niej, malowanie banerów, zbieranie fajerów. Była oficjalna akcja, która odbyła się na Placu Marsowym w Petersburgu, a następnie nieoficjalna, która została sfilmowana przez mojego przyjaciela, z którym montowaliśmy to wideo (chce pozostać anonimowy). Przemarsz. Nieoficjalny, więc bardzo szybki. Na końcu widać, że wszyscy biegną, bo przyjechała policja. Ileś osób złapali. Potem ludzie chodzili na posterunek i zanosili im jedzenie.
Mamy w Polsce protesty, ludzie byli łapani i zabierani na komisariat. Czujesz się jak w Rosji?
Kilka dni przed otwarciem mojej wystawy w Warszawie policja zablokowała plac jednocześnie rozkazując ludziom, żeby go opuścili. Były zatrzymania. To było psychopatyczne działanie władzy i to wygląda podobnie jak w Rosji. Byłam pewna, że nie będziemy mieli w Polsce czegoś takiego. A jednak. Nakładają na to wątek historyczno-patriotyczny. Przeraża mnie to, w jaki sposób władza zaczęła postępować.
Dlatego dopiero teraz zdecydowałaś się na pokazanie tych materiałów? Filmowałaś dziesięć lat!
Filmowałam, filmowałam, filmowałam – dosyć chaotycznie. Myślałam o różnych rzeczach w trakcie tego filmowania. To się zmieniało, ja szukałam tematu, kontekstu, ale jeszcze nie czułam, że to jest to. W końcu uzbierało się materiału tak dużo, że poczułam, że teraz jest moment na jego publikację. Wyklarował mi się temat – w środowisku pojawiły się konflikty, rozłamy. I to nawiązywało do sytuacji, która była tutaj, w Polsce, na skłocie „Przychodnia” na przykład.
Co się działo? Trafiłaś na skłot w Warszawie?
Nie mieszkałam, ale spędziłam sporo czasu. Nie pamiętam, jak to się zaczęło, że trafiłam tu na skłoty. Pewnie przez ludzi z Petersburga, Moskwy, którzy przyjeżdżali do Warszawy. Przeważnie zespoły muzyczne, ale nie tylko. Kilka lat temu zdarzyła się w „Przychodni” sytuacja przemocowa, w zasadzie gwałt. Dziewczyna przespała się z kimś. Nie chciała tego, ale była pijana i ten chłopak ją wykorzystał. Powiedziała o tym później. Komentarze były okropne. Seksistowskie. W stylu „sama jesteś sobie winna”. Na zebraniu pokazywano zdjęcia, smsy, które wysyłała, że niby ona jest kokietująca. I to wszystko wśród osób, którzy nazywają siebie anarchistami, lewakami.
W środowisku lewicowym jest to dosyć burzliwa sprawa teraz, mam na myśli kwestię naruszania granic drugiej osoby. Z jednej strony mamy tendencję do tego, żeby pytać nawet o pozwolenie dotknięcia człowieka w sensie towarzyskim, przyjacielskim – wiem, że w Berlinie na skłotach mogą cię wywalić, jeśli kogoś dotkniesz bez pozwolenia. To jest reakcja na przemoc i dewartościowanie granic drugiej osoby w tzw. normalnym świecie, doprowadzenie tego do absurdu. Ale dotyk jest szalenie istotny. Kontakt ciała. Tyle, że on musi być zrozumiały na poziomie emocjonalnym.
Nie boisz się, że wystawa zostanie odebrana jako krytyczna wobec środowiska? A może nawet prześmiewcza?
Zero prześmiewczości. Nie miałam takiej intencji. Chciałam pokazać obraz wielostronny. Dla mnie przewracający się, pijany chłopak jest OK. To jest punk rock. To jest brutalny lifestyle i tak powinno być. To jest trashowe. Nic krytycznego w tym nie widzę. Choć rozumiem, że niektórzy mogą to tak odebrać.
Od anarchistek/ów wiele razy słyszałam „Nie mówimy o naszych brudach”. Nie zgadzam się z tym. Uważam, że im więcej się mówi, tym lepiej. Nie jesteśmy w Związku Radzieckim. Chodzi o to, żeby ludzi angażować do tego, co jest realne. A realne jest to, że masz coś fajnego i niefajnego. Że w środowisku są konflikty.
Ja przez politykę, subkulturę, estetykę trashową chcę przekazać wartości bardziej uniwersalne, połączenia różnych wątków, barw. Piękno – brzydota. Białe – czarne. Polityka i te różne twardsze sprawy są tylko środkiem, żeby uczucie przekazać.
Jakie?
Poczucie wielkiego spektrum. Trash jest dobrym narzędziem. Nawet modelki mają sraczkę – wiesz o co chodzi.
Patriotyzm jest irracjonalnym pojęciem, które jest stricte polityczne. Związek między patriotyzmem a nacjonalizmem jest kluczowym zagadnieniem dla anarchizmu. Anarchistki/ci nie są patriotkami/ami. To nie znaczy, że nie kochamy swoich bliskich, czy miejsca, w którym żyjemy, ale to nie musi oznaczać, że istnieje wróg. A patriotyzm nawołuje do walki, buduje zagrożenie.
Można twoje filmy odebrać jako zaproszenie do środowiska, otwarcie go, oswojenie?
Takie było założenie. Chciałam pokazać ciepło, które w nim jest. Mimo tych wszystkich sprzeczności, kłótni, wad. Ludzie sobie pomagają. Np. teraz zebrali kasę na pogrzeb syna Jolki. Wspólnota. Cieszę się, że Kasia Mateja nakręciła piękne portrety w klubie anarchistycznym „Animals”, którego już niestety nie ma. To była taka cotygodniowa sytuacja: ludzie się zbierali, gadali, były koncerty. Nakręciłyśmy jeden z takich fajnych wieczorów. Właśnie to ciepło.
Na ile środowisko antyfaszystowskie ma przebicie, żeby pociągnąć ludzi i dać początek politycznych zmian?
Teraz wątpię. Środowisko jest pozamykane. Nie mówi o swoich problemach. Nie wpuszcza ludzi z zewnątrz. I to jest słuszne w pewnym sensie – nie wpuścisz wszystkich na skłot, bo to niebezpieczne. Ludzie boją się też rozprzestrzeniać informacje itd. Ale ma to swoje skutki uboczne, środowisko jest odseparowane, mało ludzi ma możliwość dołączenia, poznania. Teraz przez „rowerzyzm-weganizm” jest więcej wspólnych punktów, ale dobrze, gdyby to nie pozostało tylko na tym poziomie. Choć lepiej tak niż wcale. Uważam, że środowiska anarchistyczne powinny być bardziej otwarte.
A jakie są zasady przyjęcia do środowiska?
Nie ma żadnych. Anarchizm nie polega na deklaracji publicznej, to nie jest wstąpienie. Po prostu możesz być.
To na czym polega ta separacja?
Jak ludzie mają możliwość poczuć się ekskluzywnie w sensie wyseparowania, to z niej korzystają. To jest podskórna chęć ludzka.
Chęć poczucia się wyjątkowym?
Właśnie. W środowisku anarchistycznym najważniejsza jest informacja. Masz więcej informacji, robisz więcej rzeczy – jesteś lepsza.
Czyli środowisko ma swoją hierarchię?
Oczywiście. I niech mi nikt nie mówi, że ja nie mogę o tym rozmawiać, bo będę.
Nie jestem rewolucjonistką, jestem ewolucjonistką. Jestem za edukacją. Rewolucja może się zdarzyć, jeżeli będzie kolaps totalny i nie będzie innego wyjścia. Ale my tego nie chcemy, prawda? Zresztą rewolucja idzie cały czas. To rewolucja genderowa. Ewidentnie władzę przejmują kobiety.
Uzupełnieniem tej antyfaszystowskiej kroniki są kolejne dwa filmy, które w przewrotny sposób dotykają tematu patriotyzmu.
Patriotyzm jest irracjonalnym pojęciem, które jest stricte polityczne. Związek między patriotyzmem a nacjonalizmem jest kluczowym zagadnieniem dla anarchizmu. Anarchistki/ci nie są patriotkami/ami. To nie znaczy, że nie kochamy swoich bliskich, czy miejsca, w którym żyjemy, ale to nie musi oznaczać, że istnieje wróg. A patriotyzm nawołuje do walki, buduje zagrożenie. Z tego narastają struktury, które są wykorzystywane przez polityków i wtedy się rodzi idea patriotyczna. Ona jest skonstruowana i zmanipulowana. To jest po prostu design polityczny. Przyszło mi do głowy, żeby oprzeć się o dobrze znany wiersz „Polak mały”. Agnieszka Rayzacher poprosiła swojego syna, Kosmę, o przeczytanie tekstu. Pięknie to zrobił. Wkręcił się w ten wiersz. Wyczułam to w jego głosie. Z kolei młodszy chłopiec, Mikołaj, syn koleżanki Agnieszki, Anity Kłos, rysował dwa orły – polskiego i rosyjskiego. Wyszło to super, pokazujemy te rysunki na wystawie. Kręciłyśmy to z Kingą Cieplińską.
Ten film jest częścią cyklu, który dotyczy różnych tematów – patriotyzmu, zmiany klimatycznej, ale łączy je metoda ASMR. Co to jest?
„Autonomous sensory meridian response”. Zjawisko przyjemnego mrowienia w ciele na skutek różnych bodźców zewnętrznych. Jest to bardzo relaksujące uczucie. Ja np. to odczuwam. Od dziecka tak reagowałam na niektóre kobiety. Na ich głos, sposób mówienia. Wtedy jestem jak kobra, nawet nie słucham, co one mówią. Teraz się dowiedziałam, że odkryli to zjawisko i badają je. 80% ludzkości na to reaguje. Powstają różne inicjatywy, np. SPA ASMR’owe. Na YouTube są kanały, na których wykorzystują różne dźwięki, nawet straszne. Dla niektórych jest to creepy. Ale to akurat dobrze, to musi być na ostrzu noża. Jestem pewna, że to chodzi o tzw. lustrzane neurony.
Czyli?
Neurony, które odpowiadają za empatię.
Używając tej metody liczysz na to, że czytane treści lepiej „wejdą” odbiorcom?
To jest cały czas badane. Ludzie często oglądają te filmy przed pójściem spać. Jest też metoda, żeby się uczyć przed snem. Łączę te dwie metody – czytanie przed snem i ASMR, ale nie mam pojęcia, jak to będzie działało. Dla mnie ważne jest, żeby przekazać uczucie spektrum, pełni oraz konkretną informację.
Spektrum?
W filmie z jednej strony jest relaks, przyjemny głos, rytm, a z drugiej mocne polityczne treści. Taki kłębek. Miałam kiedyś taki obraz Hiroszima. Totalny mord, koszmar, ale masz tam tekst z popowej piosenkarki Sandry, kolorystyka jest jaskrawa. To może dać uczucie emancypacji ze schematów, które nas otaczają, w których żyjemy. Anarchizm jest dla mnie przede wszystkim emancypacją. Jak Bakunina zapytali, co on by zrobił, gdyby się znalazł w społeczeństwie, które jest zbudowane na zasadach anarchizmu, powiedział: „Zacząłbym wszystko burzyć”. Ta prawdziwa wolność – jak powiedział Piotr Ryabow, anarchistyczny teoretyk z Moskwy – to jest wolność myślenia. Rozwijanie przez prowokacyjne sytuacje. Przemocowcy też tak działają i to jest bardzo terapeutyczna cecha, która może dać impuls do zmiany. Z tym, że przemocowcy nie robią tego, bo czują potrzebę wyjścia poza granice schematów i opisów tego świata, wręcz odwrotnie, za wszelką cenę próbują utrzymać, utrwalić swój fikcyjny świat za pomocą dewartościowania innych ludzi. To ładuje ich baterię.
Dużo mówisz o przemocy.
Bo zmiany rewolucyjne są związane z przemocą. Nie jestem rewolucjonistką, jestem ewolucjonistką. Jestem za edukacją. Rewolucja może się zdarzyć, jeżeli będzie kolaps totalny i nie będzie innego wyjścia. Ale my tego nie chcemy, prawda? Zresztą rewolucja idzie cały czas. To rewolucja genderowa. Ewidentnie władzę przejmują kobiety. Ale władza to władza. I nie można jej sprawować z czułością. Władzę się sprawuje albo z konieczności, żeby ułatwić organizację społeczną, albo z chęci budowania hierarchii, co często robią ludzie, którzy nie potrafią przyznać się do swoich tzw. słabości. Ogólnie przyjęty koncept „silnego „ja’’ jest fikcją, mechanizmem obronnym wytworzonym przez ludzi, którzy boją się własnych uczuć, mają pogardę do nich. Ciekawe jest, że sporo ludzi uwielbia to. Czują coś w rodzaju szacunku przed taką postawą. To, co lubię u większości anarchistek/ów to właśnie to, że nie są tacy. Szanują swoją wolność i wolność innych ponad wszystko. Nie uginają się. Jak chcą wyrażać uczucia, to robią to.
Na razie kobiety postępują bardziej reakcyjnie, stopniowo odbierając władzę. I mają do tego prawo, za długo cierpiały. Ale do władzy często idą przemocowcy/czyni i ważne jest wyczuć tą czerwoną linię.
Joanna Ruszczyk – dziennikarka, popularyzatorka sztuki. Współpracuje z tygodnikiem „Newsweek Polska”. Współautorka książki Lokomotywa/IDEOLO. Ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie i Kuratorskie Studia Muzealnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim.
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Katya Shadkovska, Andrej Keczup, Andrey Novikov, Biz, Garilla Bisquits, Daria Vorujubivaeva, Dima M., El Ygrekowski, Kakuleya, Kasia Mateja, Katrin Yakimaha, Katya Macabre, Kosma Derlacz, Luntik, Marina Dravant, Mikołaj Kłos, Olya Helga, yanzilla
- Wystawa
- Peace, love & antyfaszyzm
- Miejsce
- lokal_30, Warszawa
- Czas trwania
- 20.11.2020–23.01.2021
- Fotografie
- dzięki uprzejmości artystki i galerii lokal_30
- Strona internetowa
- lokal30.pl