NA DOBRY POCZĄTEK: 22-28 kwietnia 2014
COŚ WIDAĆ, TYLKO CO? Sesja przygotowana przez Sebastiana Cichockiego i Łukasza Rondudę już za nami. W miniony piątek (25.04) w Muzeum Sztuki Nowoczesnej zebrało się szacowne grono krytyków i krytyczek, by przedstawić swój pogląd na stan aktualnej sztuki polskiej, a także ustosunkować się do kryteriów ustalonych przez kuratorów wystawy Co widać. Nie bez przesady można powiedzieć, że była to sesja centralnie moderowana – kuratorzy jeszcze przed debatą spotkali się z prelegentami, żeby ustalić tematy ich przemówień. Briefing okazał się połowicznie skuteczny i przez cały piątek iskrzyło konkretnie. Nie obyło się bez towarzyskich zgrzytów i porachunków. Pod koniec dnia kuratorzy zaprzyjaźnionych instytucji podsumowali i zadawali pytania – “Co widać na tej wystawie? Nic!” W redakcji uważamy, że duet Cichocki/Ronduda wyznacza nowe trendy: od teraz każda znacząca wystawa powinna kończyć się sesją krytyczno-terapeutyczną.
GNIEW LUDU. Sesja w MSNie była wyczerpująca, jednak tego dnia szykowało się jeszcze kilka innych atrakcji. Pod wieczór na Akademii Sztuk Pięknych rozpoczął się panel “Zamki na piasku? Polskie instytucje sztuki dzisiaj”, który oficjalnie inaugurował nowy numer SZUMu. O swoich wrażeniach w prowadzeniu instytucji opowiadali Jarosław Lubiak (MS), Joanna Mytkowska (MSN), Dorota Monkiewicz (Muzeum Współczesne Wrocław), Anna Maria Potocka (MOCAK) i Hanna Wróblewska (Zachęta). Pośród wielu pytań, jakie zadał gościom prowadzący Piotr Kosiewski, najciekawsze było chyba to dotyczące przyszłości wspomnianych placówek. Joanna Mytkowska wyznała, że najbardziej niepokoi ją zmiana władzy, do jakiej może dość po zbliżających się wyborach. Jak instytucje sztuki poradzą sobie w obliczu zbliżającej się fali “gniewu ludu”? Jak na razie tylko dyrektorka MOCAKu Masza Potocka ma gotowy plan na tę ewentualność – zamierza uniezależnić się od funduszy publicznych. Działania ponoć w toku.
WSCHODNIA OD KUCHNI. Gdy w Warszawie wszyscy gorączkowo zastanawiali się nad teraźniejszością sztuki i przyszłością instytucji, w Muzeum Sztuki w Łodzi otwierano wystawę Prolegomena nauk ekonomicznych prowadzonych od kuchni. Trzydzieści lat Galerii Wschodniej. Galeria Wschodnia to jedna z najstarszych, a zarazem jedna z ostatnich galerii autorskich w Polsce. Jej modelowi funkcjonowania postanowił przyjrzeć się Daniel Muzyczuk, wespół zespół z Mikołajem Iwańskim, który przeprowadził analizę modelu ekonomicznego i instytucjonalnego Wschodniej. Rzeczona analiza ma ujmować także działalność Wschodniej od kuchni, w dosłownym sensie. Wiadomo, każda impreza prędzej czy później przenosi się do tego pomieszczenia, i dotyczy to także imprez artystycznych.
JURY PATRZY WSTECZ. 14 marca w Zachęcie odbyło się posiedzenie jury Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy. Jury postanowiło przyznać nagrodę honorową prof. Marii Poprzęckiej za całokształt działalności jako historyczki i krytyczki sztuki, wielkiego autorytetu w tej dziedzinie. Członkowie Kapituły szczególnie docenili warsztat pisarski laureatki oraz umiejętność przedstawiania trudnych tematów w przystępnej dla czytelników formie, a także wychodzenie poza piśmiennictwo branżowe i upowszechnianie sztuki na łamach czasopism popularnych”. Gala przyznania nagrody odbędzie się dziś (28.04) o godzinie 19 w Zachęcie. Przyłączamy się do gratulacji, a zainteresowanym polecamy teksty Stajudy.
(NIE) DZIEJE SIĘ W KRAKOWIE. Ten tydzień było gorący także w mieście Królów Polskich – 24 kwietnia po sieci zaczął krążyć list otwarty w sprawie zwolnienia Ewy Tatar ze stanowiska kuratorki w Bunkrze Sztuki. Jego autorzy – Bogna Burska, Anka Herbut, Jakub Mikurda, Wojciech Puś, Łukasz Ronduda i Iwo Zmyślony – w geście solidarności postanowili zrezygnować z uczestnictwa w bunkrowym Weekendzie Otwartym (26-27.04.2014). Na odpowiedź dyrektora Bunkra, Piotra Cypryańskiego, nie trzeba było długo czekać – jak dowiadujemy się z jego listu, Ewa Tatar została zwolniona za nieterminowość i przekraczanie norm społecznych. Sama Tatar przyznaje, że jako pracownica Bunkra Sztuki pozwalała sobie często uprawiać krytykę instytucjonalną – ale taką prawdziwą, a nie sprowadzającą się do organizowania wykładów na zadany temat.
MOCAK VS. OFSW. To był prawdziwy tydzień oświadczeń i listów otwartych – swoje wysłała dyrektorka MOCAKu, Maria Anna Potocka, tym razem w sprawie Roku Polski w Rosji i Roku Rosji w Polsce. Dyrektora krakowskiej instytucji nie zgadza się ze stanowiskiem Obywatelskiego Forum Sztuki Współczesnej co do oceny powyższych wydarzeń (według niej wycofanie się z Roku Polski w Rosji osłabi tamtejsze instytucje, opozycyjnie nastawione do rządów Putina), i zarzuca OFSW nadmiernie agresywną politykę wobec instytucji. Oburza ją także zarzut o pazerność polskich instytucji na pieniądze, jaką zasugerował w swoim komentarzu OFSW. Zdania są podzielone. Na szczęście SZUM nie przystąpił do promesy polsko-rosyjskiej, choć na Manifesta część redakcji się wybiera (jeśli nie wybuchnie wojna…).
SZTUCE STANOWCZO DZIĘKUJEMY. Sztuka w przestrzeni publicznej znów daje się we znaki krakowskiej konserwie. Tym razem chodzi o pracę Łukasza Skąpskiego, zainstalowaną rok temu podczas ArtBoomu. Praca 10 metrów sześciennych zimowego powietrza Krakowa to biały kontener o wiadomej zawartości, który jest równocześnie pomnikiem na cześć prof. Juliana Aleksandrowicza – hematologa, filozofa medycyny i prekursora myślenia ekologicznego w Polsce. Instalacja Skąpskiego miała stać na podgórskim skwerze do końca czerwca tego roku, jednak kurator projektu, Wojciech Szymański, zwrócił się do radnych Krakowa z prośbą o pozostawienie pomnika lekarza na stałe. Czy jednak był to dobry pomysł? W momencie, gdy radni dowiedzieli się, że kontener jest sztuką, postanowili natychmiast go eksmitować. Przy okazji zapomnieli, że uprzednio zgodzili się na ekspozycję pracy do czerwca. “Istnieje obawa, że kontener może zadomowić się w Podgórzu, jak »świnia do góry nogami « na Wiśle [Chodzi o pracę Puryfikacja Mateusza Okońskiego – przyp. red.]. Z troski o estetykę Starego Podgórza nie można na to pozwolić. Nie można dla celów wątpliwie pojętej sztuki degradować tak cennego obszaru. Obecnie instalacja ta jest cała popisana i zaniedbana. Kompletnie nie wpisuje się w charakter, historię i estetykę tego miejsca i powinna być jak najszybciej usunięta” – czytamy w uchwale z 11 marca, wystosowaną przez radnych. Spór o pracę Skąpskiego trwa nadal, ale wnioski z afery nasuwają się same: sztuki czasem lepiej nie tłumaczyć. Jako śmieć, instalacja Skąpskiego z pewnością przetrwała by na swoim miejscu co najmniej kilka lat.
KURATOR MIŁOSNY PREZENTUJE. 26 kwietnia w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie otwarto wystawę Miłość własna, kuratorowaną przez Bogusława Deptułę. Wydarzenie przedstawia się imponująco – w galerii znalazło się 100 prac 29 polskich artystów, w sztuce których można odnaleźć wątki narcystyczne. “Na początku myślałem o gronie 10-15 artystów, wystawa się jednak rozrosła. Okazało się, że dla wielu twórców zainteresowanie samym sobą, swoją cielesnością, własnym wizerunkiem jest bliskim motywem artystycznym” – wyznaje na łamach Wyborczej.pl Deptuła. Czy to możliwe, że polskich artystów interesują przede wszystkim oni sami? Wice naczelna Karolina Plinta lada moment to sprawdzi.
BIEDNALE CZ.2. W Fundacji Bęc Zmiana trwa nieprzerwanie cykl anty-wystawy i anty-wydarzeń, rozpoczęty w dniu ogłoszenia wyników przyznawania dotacji przez Ministerstwo Kultury. 25 kwietnia w siedzibie Fundacji miał miejsce finisaż wystawy Dominika Cymera, trwającej tam od roku. Była to także okazja do promocji 90 Numeru na 6. tygodni, tym razem wydanego bez dotacji.
BWA IM. ZYGMUNTA FREUDA. W piątek 25 kwietnia w BWA Zielona Góra odbył się wernisaż nietypowej wystawy – Wszyscy, którzy mnie kochają, wsiądą do pociągu i przyjadą do Zielonej Góry Wojciecha Tubaji. Jej główną atrakcją jest film Thriller, utrzymany w stylistyce kina noir. W rolach głównych występują kurator wystawy, Romuald Demidenko, i dyrektor BWA, Wojciech Kozłowski. Dwóm panom towarzyszy także tajemnicza kobieta imieniem Roksana (Katarzyna Zawadzka). Jak głosi notka kuratorska, “Artysta stworzył na potrzeby swojego filmu sztuczny świat, w którym zaciera się rzeczywistość i fikcja, wykraczając poza to, co widać na ekranie”. Na filmie Wojciech Kozłowski umiera od strzału, a Romulad Demidenko płacze u stóp jego łóżka. Poza ekranem wiadomo, że Demidenko zrezygnował z pracy w BWA i przeniósł się do warszawskiego CSW – jest to więc prawdziwie pożegnalna wystawa, a reakcja dyrektora na wieść o utracie jednego z pracowników budzi jak zwykle szereg dwuznacznych refleksji. Wojciechu, czy naprawdę trzeba aż tak bardzo wszystkim się przejmować?