Miasto części
Oto zagadki znalezione na przedmieściach. Na pierwszy rzut oka trudno zrozumieć, jak do tego doszło. Wszystko stoi tu w poprzek wszystkiego. Kto to zbudował i po co? Dlaczego tak skrajnie zaniedbał? Zabudowa osiedli między zaoranymi polami, drogi donikąd, niedokończone pałace na przydrożnych pustkowiach, domki z bilbordów i przeróżnej maści wykwity architektury samorzutnej. Dom w stanie surowym, który wygląda, jakby właściciel wziął kredyt we frankach i zbankrutował w czasie trwającej budowy. Czy powinniśmy tu mówić o „architektach” przestrzeni czy raczej o „sprawcach”. A gdyby te historie potraktować jak wykroczenie i fotografie Macieja Rawluka położyć na biurku jakiegoś współczesnego Herkulesa Poirot? Dobry detektyw potrafiłby wyjaśnić te przestrzenne zagadki kryminalne.
Po obejrzeniu wszystkich zdjęć widzimy jednak więcej niż tylko uproszczony obraz granic Warszawy jako powód do wstydu. Maciej Rawluk wychodzi poza prosty schemat transformacyjnego narzekania oraz łatwej opozycji „chaosu” i „ładu”. Jego fotografie zrobione w czasie rowerowych wypraw cechuje empatia. Jej zwiastunem są kadry próbujące uchwycić krajobraz: czarną linię lasu rysującą się na horyzoncie, ukształtowanie terenu, a także wszechobecną na przedmieściach zieleń. Szerszy plan pozwala na pokazanie kontekstu: porażce w przestrzeni towarzyszy często coś zgoła innego, piękne drzewo lub interesująca ścieżka. Na zdjęciach pojawiają się też nieliczni bohaterowie, którzy korzystają z tych zielonych przedmieść.
Bo przecież każdy krajobraz ma przynajmniej kilka wymiarów. Jeśli któryś zasługuje na naganę, to jest nim rozgardiasz wynikający z prawnych warunków planowania i budowania w Polsce. W latach 90. planowanie przestrzenne trafiło w ręce samorządów, które, co dobitnie pokazują polskie miasta, z tym zadaniem sobie nie poradziły. Stolica, ze zmianami ustroju w czasach transformacji, popularnie zwanymi „rozbiciem dzielnicowym”, jest na pierwszej linii frontu eksperymentu. Sprawdza na swoim miejskim organizmie transformację, możliwości i limity groźnej dla równowagi miasta triady: deregulacji, prywatyzacji i liberalizacji. Dopuszcza się do wielu absurdów, rozwiązań niekorzystnych klimatycznie i fundujących nam wszystkim rosnące koszty życia w przestrzeni drogiej w utrzymaniu. Warszawa, jak wiele innych miast świata, po upadku tradycyjnego rolnictwa i rosnących fal migracji do stolicy, wychodzi ze swoich granic, rozmywa je i rozlewa się na wieś. Ma to nieuniknione konsekwencje związane z kosztami utrzymania rozprzestrzeniającej się na różne strony zabudowy i towarzyszącej jej infrastruktury energetycznej, kanalizacyjnej czy transportowej.
Niedokończenie przez architektów, pozostawienie terenów rezerwowych i lasów w obrębie miasta oraz plam o nieustalonym przeznaczeniu, to zaleta i szansa na przyszłą otwartość Warszawy.
Różnorodny obraz przeplatającej się miejskości i wiejskości, który pokazuje w licznych przybliżeniach Maciej Rawluk, to „miasto części”. Miasto, które jest składakiem, niczym rower artysty. A składa się z archipelagu wysp poprzedzielanych zielenią, pomiędzy którymi my, mieszkańcy miasta, podróżujemy. Nie jest to ocena estetyczna, bo wprawdzie na styku tych „wysp” doświadczamy kontrastów niczym z cyberpunkowych literackich opisów high tech & low life, ale z drugiej strony przedmieścia mają mnóstwo terenów niezidentyfikowanych, fascynujących jak dziki brzeg Wisły, pozwalających mieszkańcom odetchnąć od głośnego, rozgrzanego latem śródmieścia.
Czytelność granic miasta i pozostałych elementów aglomeracji jest rozmyta, ale z drugiej strony Warszawa nie jest megapolis. Granice miasta dają się wyobrazić i opisać. Można je objechać na rowerze podczas serii wycieczek, jak zrobił to Maciej Rawluk. Brak czytelnej tożsamości wielu obszarów Warszawy wydaje się zaletą przedmieść, które jak całe miasto, są w ciągłym ruchu.
W albumie Rawluka Warszawa to równocześnie miasto części i zielony archipelag, gdzie miejsca zabudowane przeplatają się z ogrodami działkowymi i nieużytkami.
Niedokończenie przez architektów, pozostawienie terenów rezerwowych i lasów w obrębie miasta oraz plam o nieustalonym przeznaczeniu, to zaleta i szansa na przyszłą otwartość Warszawy. Trzeba tylko pamiętać, że ziemia nie powinna być traktowana przez samorząd jak zwitek pieniędzy włożonych na lepsze czasy do skarpety. Ziemia nie jest kopalnią środków finansowych na inne cele, jest potencjałem, szansą na realizację różnorodnych potrzeb mieszkańców.
Tak stało się ze ścieżkami w lasach czy na mokradłach wchodzących w skład miasta. Stały się ulubionymi przez miejskich ekologów przestrzeniami spędzania wolnego czasu przez mieszkańców. Miasto nie musi być definiowane wyłącznie przez mauzolea i zabytki. Może mieć też generyczne przedmieścia, tereny uwolnione od dominacji centrum, będące odbiciem dzisiejszych potrzeb i dzisiejszych możliwości.
Jak pisali w teoretycznym tekście Nikolaus Kuhnert i Anh-Linnh Ngo: „Dziś, bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości, należy zaakceptować miasto z jego niejednoczesnością (nie – z nierównością), przyjąć równouprawnione życie obok siebie różnych części, które każdorazowo posługują się własną logiką, nie naruszając ich struktury i nie poddając abstrakcyjnym procesom ujednolicenia”[1].
Na mapie kilkudziesięciu rowerowych wypraw Macieja Rawluka świetnie widać tymczasowość i niezidentyfikowane elementy podmiejskiego krajobrazu. W albumie Rawluka Warszawa to równocześnie miasto części i zielony archipelag, gdzie miejsca zabudowane przeplatają się z ogrodami działkowymi i nieużytkami. Warto zauważyć, że wyspy odkrywane przez artystę nie są przez niego orientalizowane. Stara się oddać ich zróżnicowanie, ukazać zalety i braki. Widać, że rozumie sens współczesnego miasta i wielki potencjał tego, co włoski architekt i teoretyk Aldo Rossi nazywał Città per parti – „miastem części”.
Fragmenty infrastruktury drogowej, betonowe, sztuczne, stworzone przez człowieka elementy przestrzeni przeplatają się z naturalnymi. Tereny kolejowe, miejsca za parawanami ekranów dźwiękochłonnych, dziki brzeg Wisły, zarośla, pola uprawne czy szklarnie, są potencjałem dla lokalnych centrów przyszłości. Miejscem, gdzie możemy się ruszać, na chwilę zgubić, odpocząć. Pochodzić po ziemi wolnej od asfaltu i betonu.
Fragment tekstu pochodzi z książki Macieja Rawluka Wszystko składane. Rower, aparat i przedmieścia (wyd. Fundacja Bęc Zmiana).
Tomasz Fudala (ur. 1980) – historyk sztuki i kurator wystaw, absolwent UW, pracuje w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Pracę zawodową rozpoczął jako asystent Andy Rottenberg w 2004 roku, w Instytucie Adama Mickiewicza, przy dużym projekcie wystawienniczo-badawczym Warszawa-Moskwa/Moskwa-Warszawa 1900-2000. Interesuje się architekturą i wystawiennictwem. Projektowaniu wystaw poświęcona była jego pierwsza wystawa w 2010 r. pt. Przestrzeń między nami, opowiadająca o projektancie Stanisławie Zameczniku. Kurator festiwalu poświęconego problemom miasta WARSZAWA W BUDOWIE (2009-). Prowadzi projekt konserwacji Domu Hansenów w Szuminie. Autor artykułów w prasie i magazynach architektonicznych oraz artystycznych (m.in. „Artforum”, „Domus”, „Odra”, „Obieg”) oraz w katalogach wystaw. Otrzymał nagrodę krytyków im. Jerzego Stajudy oraz Nagrodę Architektoniczną Prezydenta Warszawy za wystawę Spór o odbudowę Warszawy.
[1] Nicolaus Kuhnert, Anh-Linh Ngo, Od miasta części do miasta partycypacji, [w:] Zawód: architekt. Warszawa w Budowie. Teksty, katalog festiwalu Warszawa w Budowie 5, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Muzeum Historyczne m.st. Warszawy, Warszawa 2013, s. 96.
Przypisy
Stopka
- Osoby autorskie
- Maciej Rawluk
- Wystawa
- Wszystko składane. Rower, aparat i przedmieścia
- Wydawnictwo
- Fundacja Bęc Zmiana
- Data i miejsce wydania
- 2021, Warszawa
- Strona internetowa
- beczmiana.pl