Memy, debilne pozy, komiksy i złote myśli. Rozmowa z Tomkiem Saciłowskim
Ewa Opałka: Czym jest D2T2?
Tomasz Saciłowski: D2T2 to skrót od nazwy procesu druku termosublimacyjnego. Pełna nazwa procesu brzmi Dry Diffusion Thermal Transfer. Elementem drukującym, swego rodzaju „cartridgem” w drukarkach wykorzystujących tę technologię w fotografii jest trójkolorowa taśma CMYO, która po zużyciu staje się odpadem. Odpad z drukarek termosublimacyjnych był punktem wyjścia powstania prac pokazywanych na wystawie D2T2 w galerii Piktogram.
Ciekawe w twojej wystawie jest to, że jest tam dużo technologicznej nomenklatury, co chyba w ogóle jest charakterystyczne dla całokształtu twojej pracy. Wypisałam sobie tutaj takie terminy jak „aberracja fotochemiczna”.
To prawda, hermetycznej terminologii jest sporo. Przyjąłem taką metodę działania, że wychodzę od techniki i z czasem praca zaczyna nabierać głębszego sensu. Albo nie. Różnie z tym bywa. Wracając do D2T2. Chciałbym jeszcze, jeśli pozwolisz, opowiedzieć trochę o samej technologii. Jest to ważne dla odbioru prac. W druku termosublimacyjnym taśma z farbą jest nagrzewana, przez co, w wyniku dyfuzji trzy barwniki z taśmy: cyjan, magenta i żółty, przenoszone są na odbitkę. To sprawia, że na taśmie odpadowej zostaje niejako ślad po zdjęciach. Dla drukującego ważne są przede wszystkim wydruki. Fakt, że na taśmie odpadowej, folii, którą wyrzuca do śmietnika, pozostaje ślad, z którego można odtworzyć zdjęcie jest ignorowany. Technologia D2T2, ze względu na jakość i szybkość druku, jest bardzo rozpowszechniona w urządzeniach typu fotokiosk. Może drukowałaś coś w fotokiosku?
Nie.
Fotokiosk jest fotolabem, który działa jak automat z napojami. Wygodny, prosty w obsłudze automat do drukowania zdjęć z nośnika typu pendrive czy karta flash, gdzie na ekranie dotykowym sama wybierasz wybierasz pliki, format, ilość, położenie zdjęcia itp. Drukujesz i płacisz kartą kredytową albo gotówką pracownikowi. Praca „laboranta” polega już tylko na przyjmowaniu pieniędzy i zaopatrywaniu fotokiosków w nowe materiały. Klient fotokiosku drukuje często bardzo intymne zdjęcia, bo obsługa nie ma styczności z samymi drukami, ta uzupełnia tylko nowe taśmy, a stare wyrzuca. To właśnie te taśmy, które lądują na śmietniku, są przeze mnie zbierane. Gdybyś więc drukowała zdjęcie w fotokiosku w Warszawie na początku roku, możliwe, że miałbym je gdzieś w moich walizkach z taśmami.
Od kiedy zaczęło to funkcjonować jako działanie artystyczne? Kiedy zdecydowałeś, że wybierzesz się do pana z labu i poprosisz o odpady?
Od dawna, choć z przerwami, pojawiam się w labach po różne materiały. Miałem plan podjęcia stałej pracy w fotolabie, żeby zbierać wszystkie śmieci, ścinki, odrzucone zdjęcia itp. Niestety to się nie udało. W ubiegłym roku pracownik jednego fotolabu pokazał mi pierwszy raz taśmy z kiosków. Poprosiłem o ich odkładanie. Zacząłem kleić obiekty. Kolor i lekkość folii, bo taśmy D2T2 są zbudowane z transparentnej folii, zrobiły na mnie duże wrażenie. Obiekty zostały pokazane w pierwszej sali w Piktogramie.
Jaki był pierwszy obraz, na jakim zdjęciu bazował?
Proces poszukiwania techniki reprodukcji obrazów znajdujących się na tych odpadach trwał ponad pół roku. Wiele ciekawych motywów umknęło mi w czasie, kiedy pracowałem nad obiektami. Na serio zacząłem odkładać obrazy, kiedy zobaczyłem sesję ze „Szkła kontaktowego”. To był dla mnie bardzo ekscytujący materiał. Na cyjanowej folii zdjęcia celebrytów i publiczności z greenboxem w tle wyglądają niesamowicie, faktycznie surrealnie. Gotowy obraz. Cyjan zawiera też zieleń, która świetnie tu zagrała. Podobne rzeczy dzieją się na cyjanach ze zdjęć łąki i kwiatów. Od pewnego momentu odkładałem wszystko, co zielone. Tu trzeba nadmienić, że zdjęcia na taśmach są bardzo słabej jakości. Mają mały format. Pomysł, żeby potraktować folię z taśm jak duży diapozytyw i uzyskać jakość na samym materiale był swego rodzaju olśnieniem. To zupełnie nowa technika, którą wymyśliłem. Wybór nośnika druku, czyli folii flex, jest też dość nowatorski. Pierwotnie to miał być Duratrans, ale Fuji Flex jest najbardziej błyszczącym materiałem z dostępnych, oferuje doskonały kontrast i zawiera poliuretany, które dobrze łączą się z poliamami taśm D2T2. Nie wiem, czy to jest dla kogoś interesujące. Dla mnie jest.
Interesujące jest to zanurzenie w sferze technologii, które ujawnia też rodzaj zanurzenia w materii i w pracy. Kiedy rozmawialiśmy na wernisażu, wspominałeś o tym, że sam proces obróbki tych materiałów i dochodzenie do ostatecznego kształtu prac prezentowanych na wystawie, wymaga dużo pracy. Takiej pracy, która jest wręcz robotą.
Nie zawsze tak jest, chyba… Czasami prace powstają bardzo szybko. Miałem na myśli żmudny proces skanowania materiałów do projekcji. Wykonanie tysiąca skanów folii było pracochłonne. Materiał jest delikatny, trudny do ułożenia na skanerze. Mam go bardzo dużo, niestety… Od listopada 2015 do końca stycznia 2016 zebrałem ponad setkę taśm D2T2, czyli około trzydzieści tysięcy zdjęć. Miałem zamysł stworzenia gigantycznej projekcji pt. Fala, która miałaby obejmować większość drukowanych zdjęć w fotokioskach w Warszawie, wywoływanych w ciągu trzech miesięcy. Jednak żeby zeskanować cały materiał musiałbym poświęcić na to te trzy miesiące, dzień w dzień, po dziesięć godzin. Nie zdecydowałem się. Może kiedyś projekt zostanie zrealizowany. Taśmy czekają, choć interesujące wydaje się również porzucenie go, pozostawienie jako pewną niemożliwość.
Ciekawi mnie, że w kontekście tej taśmowej pracy ze skanowaniem, pojawia się także taka praca wykonywana w przestrzeni, związana z koniecznością przemieszczania się, biegania po mieście od punktu do punktu. Interesujący jest ten wymiar architektoniczno-topograficzny, który bezpośrednio nie jest widoczny w pracach na wystawie, ale zawiera się gdzieś w tle.
Ja nie mam szacunku do pracy fizycznej, przynajmniej swojej. Ważniejsze są same idee. Niemniej ulegam potrzebie odrobienia czegoś, wykonania pracy. I tak w listopadzie ubiegłego roku postanowiłem systematycznie co tydzień odbywać podróż po fotolabach, początkowo po czterech, a potem po pięciu, w różnych miejscach w Warszawie.
A jakie to były miejsca? Jak je wybierałeś?
Nie mogę powiedzieć. To są, powiedzmy, topowe lokalizacje.
Ale w jakich częściach Warszawy? To też tajemnica?
Centrum, południe, północ i zachód…
Wow, czyli duży rozrzut.
Tak, prawa i lewa strona Wisły. Interesujące dla mnie jest to, że przynajmniej teoretycznie możliwe jest przechwycenie większości drukowanych zdjęć w danym mieście. I do tego właśnie chciałem się zbliżyć. Uległem samo-fascynacji, że mogę tego dokonać. Ale Fala/fragment nie jest o tym, moim zdaniem. Praca raczej dotyka kwestii etyki biznesu. Zdjęcia nie są zabezpieczane, taśmy D2T2 nie są niszczone.
Ale ty też wykorzystujesz te zdjęcia, udostępniasz je.
Błędem jest wyrzucanie taśm na śmietnik, a ja, niejako, powielam ten błąd.
Ale jednak to opracowujesz, transponujesz w inną sferę.
Ktoś może podać się za artystę sztuk wizualnych, dostać materiał z drukarek i de facto przejąć dane klientów fotolabów. To jest interesujące. Coś to mówi o postrzeganiu artysty. To jest temat.
Paradoksalnie wobec samej formy twoich prac prezentowanych na wystawie, które są bardzo ulotne, zwiewne, pozornie niemal niematerialne, z jakimś powidokiem idei w formie obrazu, znaku, jest w całym zamyśle jakiś aspekt dokumentacyjny, związany z poruszaniem się w konkretnej przestrzeni, w konkretnym mieście, gromadzeniem i dokumentowanie pozostałości po tak zwanym „zwykłym życiu”. Co myślisz o tym aspekcie dokumentacyjnym?
Na pokazanie prac dokumentacyjnych na wystawie nie zdecydowaliśmy się. Mówię my, bo wystawa jest efektem pracy mojej i kuratora – Michała Wolińskiego. Michał mnie zresztą bardzo zmobilizował, przekonał do pracy przy użyciu dostępnych środków, bo ja chciałem, we współpracy z instytucją, zbudować niemal fabrykę hakowania taśm, stworzyć Falę i oczywiście odłożyć termin wystawy. Nie chciałem wykonywać tej – no właśnie – ciężkiej pracy samodzielnie. Ale mogę mu być wdzięczny, bo praca Fala/fragment, na którą składa się blisko tysiąc wykonanych przeze mnie skanów, jest w porządku. Warto zaznaczyć, że na kształt projekcji bardzo duży wpływ miał też Partick Komorowski, kurator, kolekcjoner i największy fetyszysta fotografii, jakiego znam. Zainspirował mnie pomysłem pokazania większej ilości zdjęć, całych serii i historii, które znajdują się na taśmach. Wskazał też na wątek etyczny. Ja poszedłem jeszcze dalej skanując cały materiał jak leci z pięciu rolek taśmy. Kwestie etyczne nie interesują mnie w tak dużym stopniu. Bardziej ulegam fascynacji rytmem maszyny, produkcją, bezlitośnie podaną współczesną ikonosferą. I antropologią. To są obrazy i zdjęcia, które dla ludzi mają największe znaczenie, ponieważ płacą wcale niemało za wydruki. Są tam, jak wiesz, nie tylko zdjęcia. Memy, jakieś debilne pozy, jakieś komiksy, złote myśli jak np. „If music is too loud, then you are old” albo „Always find time for little things”, literka „M”, znak „&”. Ostatnie folie były zeskanowane zaraz przed otwarciem wystawy. Mamy super aktualny materiał. Kręci mnie, że tak szybko hakuję te informacje. Mogę hakować dane i podglądać, co jest na „fali”. Myślę, że jakbym zeskanował cały materiał, to może bym trafił na jakiegoś trupa.
Bez głowy. Podsumowując ten wątek. Jest w D2T2 jako cyklu pewne napięcie. Widzę to w ten sposób, że z jednej strony mamy efekt znów minimalistycznej wystawy, na której są, jak sam mówisz, piękne, delikatne przedmioty. Panuje na niej atmosfera, którą można opisać słynnym zdaniem z Manifestu komunistycznego, które stało się tytułem książki Marshalla Bermana Wszystko co stałe, rozpływa się w powietrzu…
…dyfuzja barwnika wewnątrz drukarki…
Ale ważne są dla ciebie idee i to widać w tych pracach, które mają trochę postkonceptualny charakter, na przykład jedna z prac przedstawia cegłę, to już jest takie pastiszowe odniesienie do konceptualizmu. Dochodzi do tego metamedialność, która rozbudowuje się w stronę materialną, poszerza się o konkretną, doświadczoną topografię miasta i o własne zaangażowanie w pracę – materialne i cielesne. W kontekście wystawy zbiorowej, w której wziąłeś ostatnio udział ze swoim poprzednim cyklem prac, kuratorujący Adam Mazur pisał o zjawisku postminimalistycznego materializmu. Identyfikujesz się z takim rozpoznaniem? I jak widzisz relację pomiędzy poprzednim cyklem prac, a tym prezentowanym w Piktogramie?
Mam wrażenie, że tego rodzaju terminologia akademicka funkcjonuje w dużym oddaleniu od mojej praktyki. Czasami gubię naukowe wątki. Związek poprzednich prac z kolażami z wystawy D2T2 jest taki, że oba cykle, znów to powtórzę, opierają się na autorskim pomyśle technologicznym. Moją ambicją jest wymyślać rzeczy ładne, a nawet piękne w nowy sposób, bazując na materiałach nie kojarzących się ze sztuką, zaniedbanych, pochodzących z marginaliów, śmieci, odpadów itp. Materiał wyjściowy, na którym bazuję jest często bardzo złej jakości. Wybór techniki ma to zmienić, tak na przykład zadziałał Fufji Flex z warstwą związków srebra i halidów. Tego materiału używa się głównie w przemyśle reklamowym, na przykład do wydruków na ekskluzywne targi, bo Ferrari na fleksie pewnie również wygląda wspaniale. Prace związane z taśmami D2T2 są dla mnie, pod względem obserwacji procesów produkcji fotograficznej, bardzo odkrywcze. Odkryciem jest to, że mamy fotografię cyfrową, a i tak powstaje film na taśmie. Co więcej, sfera analogowa nam napęczniała. Jedna odbitka generuje odpad będący czterokrotnością jej powierzchni. Kiedyś mieliśmy negatyw i z niego robiliśmy odbitki. Teraz jest odwrotnie. Po drukowaniu powstaje film na taśmie termosublimacyjnych drukarek. D2T2 to post-negatyw.
Prace z poprzedniego cyklu, dość przewrotnie chyba, przypominały pewne tradycje w sztuce. Pojawiało się skojarzenie z abstrakcyjnym malarstwem, które działało, jak mi się zdaje, na zasadzie pastiszu. Wpisana w to była też pewna nostalgia.
Prace na wystawie D2T2 również posiadają wiele odniesień i przekrój stylizacji bardzo jest szeroki. W obu cyklach elementem uwspółcześniającym jest kontekst, skąd pochodzi materiał wyjściowy oraz technika. Znowu mówię o technice, ale to ona mnie motywuje, sprawia, że decyduję się przywracać pewne podstawowe wartości, jak piękno w sztuce. Mogę jeszcze raz pokazać kwiat, łąkę, cyjan, zieleń.
Jest w tym nostalgia? W tekście do zbiorowej wystawy w Salonie Akademii piszesz o uruchamianiu nostalgii zarówno za malarstwem abstrakcyjnym, jak i za kliszą fotograficzną.
Sam nie odczuwam nostalgii – ani za kliszą, ani za malarstwem, ani za tym pięknem, w ogóle za niczym. Chodziło mi o to, jak można potencjalnie odbierać prace. Ja realizuję pewien pomysł. Mnie uczucie nostalgii nie jest potrzebne. Chyba, że jest to nostalgia skierowana w przyszłość za potencjalnymi pracami, które chcę zrobić.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Tomasz Saciłowski
- Wystawa
- D2T2
- Miejsce
- Piktogram
- Czas trwania
- 30.02-12.03.2016
- Osoba kuratorska
- Michał Woliński
- Strona internetowa
- piktogram.org