Matka wszystkich wystaw. documenta 14 (Ateny)
Koncepcja bilokacji documenta rozwścieczyła znaczną część środowiska artystycznego – decyzja Adama Szymczyka była krytykowana za rozmywanie tożsamości wydarzenia. Przenosić z miasta do miasta to się może goniąca za pieniędzmi i koniunkturą Manifesta, ale nie Biennale w Wenecji, Skulptur Projekte Münster czy tym bardziej nobliwe documenta, mówiono. Wprawdzie kuratorzy poprzednich edycji pozwalali sobie na wypady, by gotować w Barcelonie z Ferranem Adrią (d12) czy ryzykować życie w Kabulu z Goshką Macugą (d13). Były to jednak działania uzupełniające. Coś w rodzaju wisienki na torcie, który serwowano w Kassel, w Fredericianum. Zwłaszcza dla reprezentantów niemieckiego Kunstfeld – o heskich hotelarzach i restauratorach nie wspominając – decyzja o otwarciu pierwszej części w Atenach i nadaniu roboczego tytułu całości Learning from Athens była trudna do zaakceptowania, nawet mimo faktu, że finalnie wystawy mają się zazębiać, a w Kassel ma zostać pokazany ten sam zestaw artyst.w, który realizuje swoje prace w Atenach.
Napięcie Ateny–Kassel w ramach documenta Gmbh i medialna burza, która rozpętała się wskutek decyzji Szymczyka – niespotykana w historii wystawy – wynikały nie tylko z politycznego i ekonomicznego kontekstu wytworzonego przez kryzys zadłużonej w euro, naciskanej przez niemieckich finansistów i balansującej na krawędzi Grexitu Hellady. Równie ważna była tu tytułowa „ateńska lekcja”, która nie dotyczyła zarządzania długiem, lecz nawiązywała do sięgającej zarania nowoczesności, tlącej się od czasu Cesarstwa fascynacji Niemców kulturą antycznej Grecji. Tak jakby Niemcy mieli porzucić fantazje na temat antyku w stylu Leo von Klenzego i nadrobić zaległości w edukacji rozpoczętej przez ojca historii sztuki Johanna Joachima Winckelmanna, który wprawdzie Grecję kochał, lecz nigdy w niej nie był. Wizja rozgrywającego się dosłownie w cieniu Akropolu documenta Szymczyka zakłada powr.t do źr.deł, do dzieła sztuki, do kolebki kultury zachodniej. Przy czym powrót rozumiany jest tu dosłownie, niczym zorganizowane dla documenta czasowe połączenie lotnicze Ateny–Kassel, jak i metaforycznie, jako niekończąca się podróż, a właściwie Bildungsreise.
Jakkolwiek to zabrzmi, dyrektor artystyczny d14 nie waha się nawet we wstępie przywołać znanego licealistom wiersza Kawafisa Itaka („Jeżeli do Itaki wędrować zamierzasz…” – pamiętacie?). Tak, tym także jest documenta 14: odkryciem na nowo rzeczy, które wydają się banalne, choć przecież są piękne. Szymczyk nie byłby sobą, gdyby nie grał także z historią wystawy, zaprzeczając gwiazdorskiemu spektaklowi urządzonemu w Kassel przez Carolyn Christov-Bakargiev i rozwijając linię sięgającą Catherine David (d10), Okwuia Enwezora (d11), a nade wszystko Rogera Buergla i Ruth Noack (d12) problematyzujących migrację form i badających ideę nowoczesności jako naszego antyku. „Is modernity our antiquity?”, brzmiało zasadnicze pytanie d12. Wystarczy porównać listę nazwisk artyst.w z d12 i d14, by dostrzec szereg znaczących „powtórek”: od Allana Sekuli, Petera Friedla, Aliny Szapocznikow po Ahlam Shibli, Sanję Iveković i Artura Żmijewskiego. Jednocześnie Szymczyk przeformułowuje problem sygnalizowany przez Buergla i Noack, zastanawiając się nad aktualnością pytań stawianych przez artystów i filozofów już w antyku. Brzmi patetycznie? A to dopiero początek.