Manekin w fotografii to najgorsza rzecz. Rozmowa z Bownikiem
Katarzyna Oczkowska: Czym są dla ciebie rzeczy, które fotografujesz w Rewersie: obiektami, ubraniami, ciuchami, a może są to po prostu szmaty?
Bownik: Myślę o tym, że to są właśnie rewersy. Uważam, że rewers trzeba badać sam w sobie, a nie w odniesieniu do czegoś. To w sumie ciekawe pytanie, bo to nazwanie, uchwycenie ma charakter odroczony. Określiłbym je na tę chwilę obiektami muzealnymi, które zyskują poszerzoną komunikację.
Patrząc na rewersy ciężko nie odnieść wrażenia, że niektóre z nich przypominają współczesny nurt dekonstrukcji w modzie.
To prawda, szczególnie bliski jest mi motyw dekonstrukcji, który eksponuje ubrania w obszarze intelektualnym oraz indywidualnym. Kiedy oglądam ubranie śląskie z XIX wieku, to kojarzy mi się ono z Comme des Garçons. W mundurze Jadwigi Nowak-Jeziorańskiej też można dostrzec coś bardzo nowoczesnego czy niekonwencjonalnego względem oszczędności samej formy munduru. Jakąś wrażliwość zwykle nieobecną w takim uniformie. Ale z drugiej strony ktoś inny będzie widział tylko mundur, który po prostu tak a nie inaczej został uszyty. To już jest kwestia perspektywy.
Mając taką otwartość odczytań, fotografia munduru Nowak-Jeziorańskiej albo inna, przedstawiająca odwrócony mundur Piłsudskiego, mogłaby równie dobrze zostać ulokowana choćby w kontekście politycznym.
Dokładnie o to chodzi w tym projekcie. Moim celem nie jest poruszanie się w ramach jakiegoś określonego dyskursu. Odwrócenie posiada charakter otwarty.
Fotografia w Rewersie nie jest dla mnie obrazem czy opowieścią, które pozwalają odkrywać świat. Interesuje mnie obiekt muzealny, gest dokamerowy i zapis fotograficzny.
I nie miałbyś nic przeciwko, żeby pokazać te zdjęcia na wystawie o charakterze zawłaszczającym politycznie?
Ale żeby opisać to też w taki sposób?
Narracja takiej wystawy i pozostałe obiekty byłyby już wystarczającym opisem.
Wiadomo, że ta druga strona może podróżować do różnych kontekstów, tematów, użyczać samej siebie do wytwarzania konkretnych treści. Ale co mogę z tym zrobić? To znaczy, że mam chronić Piłsudskiego przed prawicą albo lewicą?
Twoje spojrzenie nie jest niewinne i neutralne. Dokonujesz gestu odwrócenia i w dodatku są to głównie stroje kobiece.
Zdjęcia pokazują tylko prosty gest. Wyjście poza utrwalony obraz. Ten swoisty rewers wskazuje na pominiętą część historii, pułapkę jednostronności, przypomina o fasadowości historycznego obrazu.
Wracając do munduru Piłsudskiego – czy nie było to dla ciebie trochę niekomfortowe, że pracujesz z ubraniem, w którym został on pochowany, a później ten mundur z niego zdjęto ze względu na pojawienie się pleśni?
Nie było. Nie uprawiam archeologii fotografii, w ogóle mnie to nie interesuje. Nie szukam tych historii. Fotografia w tym projekcie nie jest dla mnie obrazem czy opowieścią, które pozwalają odkrywać świat. Interesuje mnie obiekt muzealny, gest dokamerowy i zapis fotograficzny. Istotne jest samo ubranie w kontekście tworzenia kolekcji oraz badanie pewnych sektorów: sakralnego, etnograficznego, mieszczańskiego. A jeśli okazuje się, że w kobiecym stroju ludowym odkrywam pod spodem dziecięcy kocyk, który nie wiadomo dlaczego właścicielka ubrania sobie podszyła, to jest to tylko przypis.
Dokonujesz gestu odwrócenia, który staje się też grą z samym charakterem instytucji, z którymi współpracujesz. Pokazujesz drugą stronę rzeczy, ale za pomocą konwencji fotografii muzealnej.
W moim odczuciu to najbardziej radykalny ze wszystkich projektów, które do tej pory robiłem. Korzystając z konwencji fotografii muzealnej, sięgam do zupełnie nieinteresującej sfery wizualnej. Jest ona ewidencyjna, nie posiada żadnych wyróżniających się cech estetycznych, ma czysto techniczny charakter i wymaga raczej pospolitych umiejętności. Ale w Rewersie posłużenie się tego rodzaju konwencją oraz wszystkim, co się z nią wiąże, czyli chociażby brakiem interpretacji obiektów za pomocą światła albo rezygnacją z gier wizualnych czy tak zwanego warsztatu artystycznego, jest potwierdzeniem gestu. Odwracam, ale jednocześnie mieści się to w języku i komunikacie muzealnym.
Według jakiego klucza wybierałeś muzea z Polski, Rosji i Białorusi, w których robiłeś zdjęcia?
Głównie interesowały mnie ubrania etnograficzne, a więc kultura ludowa związana z funkcjonującymi na jej temat uproszeniami. W mniejszym stopniu skupiałem się na konkretnych postaciach, takich jak Piłsudski czy Rubinstein. W związku z tym wybierałem przede wszystkim muzea etnograficzne.
W Muzeum Etnograficznym w Petersburgu są miliony obiektów. Chciałem tam sfotografować kilka ubrań, w tym strój szamana. Okazało się jednak, że nie ma szans, aby przenicować ten strój, bo pracownicy się go boją.
Jak dokładnie, krok po kroku, wyglądała twoja współpraca z muzeami?
Ten proces wygląda różnie. Zarówno dla muzeów w Polsce, jak i na Wschodzie to jest często zaskakująca propozycja. Wybór obiektu wiąże się z określoną przestrzenią geograficzną, czyli w przypadku Białorusi jest to ubranie odnoszące się do tego miejsca. Oczywiście, ludowy strój białoruski mógłbym odwrócić równie dobrze w Polsce, ale ważne jest dla mnie, żeby gest odwrócenia zrobić w tym lokalnym kontekście. Poza tym metki muzealne byłyby w niewłaściwym języku.
Od początku dokładnie wiesz, co chcesz sfotografować.
Tak, jeśli na stronie muzeum dostępne są kolekcje, to wybieram stamtąd, a jeśli nie, to proszę o przesłanie katalogów, dotyczących jakiejś puli obiektów. Jeżeli dyrekcja wyraża zgodę na współpracę, następuje komunikacja z ekspertami od ubrań. Potem wypracowujemy sobie terminy i metody pracy. Przyjeżdżam, robię zdjęcia i koniec.
Brzmi jak całkiem prosta sprawa. Za każdym razem muzeum zgadza się na udostępnienie dokładnie tego obiektu, który wybrałeś?
W Muzeum Etnograficznym w Petersburgu są miliony obiektów. Chciałem tam sfotografować kilka ubrań, w tym strój szamana. Musiałem jednak przerwać sesję, bo czułem, że pracownicy muzeum utrudniają mi pracę. Nie przynosili ubrań, które były zakontraktowane, pokazywali jako strój szamana coś, co na pewno nim nie jest. Okazało się, że nie ma szans, aby przenicować ten strój, bo pracownicy się go boją. Obrósł legendą po tym jak osoba, która w nim tańczyła w ramach jakiegoś wydarzenia, ciężko się rozchorowała, a samochód przewożący strój uległ wypadkowi. I teraz nikt nie chce go nawet dotknąć. W związku z tym wybrałem inny, nie wiedząc, że wskazałem strój szamanki. Jedyny strój kobiety-szamanki, jaki posiadają w zbiorach. Dowiedziałem się też rzeczy najważniejszej – to ubranie już jest w jakimś sensie odwrócone, bo reprezentuje obraz świata, który jest odwrotnością naszego.
Figura „Pelasi”, która straciła imię na rzecz przyjęcia roli, jest dla mnie bardzo istotna w kontekście problemu obecności i nieobecności historii kobiet w przestrzeni publicznej. W całym Rewersie kładę nacisk na stroje kobiece.
A jak wyglądała współpraca na Białorusi?
Żeby wjechać na Białoruś musiałem mieć różnego rodzaju zezwolenia i zaproszenia, jakiekolwiek kolorowe kopie dokumentów, bo czarno-białe pieczątki wyglądają oczywiście na nieprawdziwe. Współpraca z muzeum ułożyła się bardzo profesjonalnie, podobnie zresztą jak w Rosji. Inaczej wyglądały tylko warunki pracy, bo o ile w rosyjskim muzeum dostałem tyle miejsca, że można byłoby tam wybudować wioskę, o tyle w Mińsku ciężko było się wyprostować.
Wróćmy do Polski, a dokładniej do Poznania. Sfotografowałeś strój poznańskiej służącej, która podobnie jak wszystkie służące w tym rejonie, po przyjęciu na służbę zostawała pozbawiona swojego imienia. Kojarzy mi się to z Opowieściami podręcznej.
Wiele osób ma skojarzenia z tym tytułem. Nagle fikcja jest tuż obok i jeszcze gorzej ﹣ jest w mieście, w którym żyjemy. Bo w Poznaniu służące dostawały uniwersalne imię „Pelasia”. W dodatku to ubranie pochodzi z lat 50. XX wieku, a więc było to całkiem niedawno. Bardzo sobie cenię fotografię tego stroju, zarówno ze względu na jego rewers, jak i ładunek emocjonalny.
Bo to ubranie pod spodem wygląda dokładnie tak samo jak na zewnątrz.
Dokładnie, pod spodem nic nie ma. Nic się tam nie dzieje. Figura „Pelasi”, która straciła imię na rzecz przyjęcia roli, jest dla mnie bardzo istotna w kontekście problemu obecności i nieobecności historii kobiet w przestrzeni publicznej. W całym Rewersie kładę nacisk na stroje kobiece.
Jak dotarłeś do tego ubrania?
Opowiedziała mi o nim pani dr Joanna Minksztym z Muzeum Etnograficznego w Poznaniu, która ostatnio odkryła ten wątek. Niewiele tych strojów jest zachowanych i mało o nich wiadomo. Zależało mi, żeby na wystawę w Poznaniu znaleźć jakieś szczególne, lokalne powiązanie.
W Rewersie kluczowa jest figura manekina. A manekin w fotografii to najgorsza rzecz, jaka może się zdarzyć. Został on już ograny przez wszystkich surrealistów czy studentów, którzy za pomocą tych manekinów wyrażają swoje wewnętrzne rozterki egzystencjalne.
Po raz pierwszy pokazujesz Rewers jako cykl, a nie w formie pojedynczych zdjęć, które swoją drogą mają bardzo duże formaty.
To taka gra, że im większy jest obraz, tym przedmiot bardziej istnieje. Lubię taką dość staroświecką zasadę, że rozmiar detalu wpływa na realizm.
Dodatkowo zdjęcia są bardzo nisko powieszone, tuż przy podłodze.
Zależało mi, żeby można było się do nich fizycznie zbliżyć. Te sylwetki, które działają na zasadzie ciało fotografii wobec ciała ludzkiego, mogą być próbą konfrontacji.
Cielesność jest tutaj istotnym problemem. Sylwetka na zdjęciu jako proteza ciała, którego już nie ma.
To jest bardzo ważne zagadnienie. Kluczowa jest tu figura manekina. A manekin w fotografii to najgorsza rzecz, jaka może się zdarzyć. Został on już ograny przez wszystkich surrealistów czy studentów, którzy za pomocą tych manekinów wyrażają swoje wewnętrzne rozterki egzystencjalne. Ważne w tym projekcie było, żeby manekin przestał aż tak rzucać się w oczy, co stanowiło niełatwe zadanie. Ale z drugiej strony rewersy bez manekina nie istnieją. Fotografia w tej muzealnej formule nie posiada w sobie refleksji, a jedynie spekulację.
Pracę nad Rewersem kontynuujesz od 2016 roku. Nadal będziesz skupiał się na Europie środkowo-wschodniej i wschodniej?
Gest odwracania ubrań na drugą stronę nie jest dla mnie związany z żadną geopolityką czy geografią. W tym poszukiwaniu demokracji rejestru albo drugiego kanału posłużę się taką ładną metaforą związaną z Glennem Gouldem, który był wirtuozem fortepianu zarówno na prawą, jak i lewą rękę. W jego grze obie dłonie były tak samo ważne, choć muzyka zwykle pisana jest tylko na tę dominującą prawą rękę. Lewa jedynie akompaniuje, służy do cieniowania. To jest dla mnie super inspirująca metafora współczesności, bo ciężko mi sobie wyobrazić sytuację tworzenia pewnych komunikatów tylko w jednym kanale, podczas gdy drugi zupełnie pomijam. Ważne jest dla mnie przywołanie różnych rejestrów i podstawowej figury demokracji, która podobno się kończy, ale mimo wszystko wciąż do niej sięgam. Dlatego Rewers jest projektem uniwersalnym i nie chciałbym, żeby przypisywano go tylko do Polski, Rosji i Białorusi.
Żebyś nie był zbyt postsowiecki.
Żebym nie był zbyt postsowiecki albo żebym nie był zbytnim dokumentalistą.
Dodajmy, że nowym dokumentalistą.
Byłem już przyporządkowywany do różnych kategorii, teraz może zostanę kimś nowym od mody.
A wracając jeszcze do Glenna Goulda, który w szczytowym momencie kariery zrezygnował z publicznych występów. Nie masz podobnej pokusy?
Chyba nie mam takiego ego, żeby zdobyć się na coś podobnego. Fotografia jest dla mnie jak mitologiczna hydra. Mówię to też w nawiązaniu do wykorzystywanej przeze mnie konwencji fotografii. Ta hydra posiada wiele głów i nawet jak je zetniesz, to wyrosną w tym miejscu dwie kolejne. Tyle że ja nie jestem postacią z toporem, tylko raczej sięgam po te odcięte.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Bownik
- Wystawa
- Rewers
- Miejsce
- Galeria Fotografii pf, Poznań
- Czas trwania
- 23.06–31.07.2018
- Strona internetowa
- ckzamek.pl
- Indeks
- Bownik Galeria Fotografii pf