Make Hanza Great Again. Pierwsze Międzynarodowe Biennale Sztuki Współczesnej w Rydze
W czasach, gdy międzynarodowe wystawy sztuki współczesnej o najdłuższej tradycji próbuje się reformować, by nieco anachroniczną formułę dostosować do współczesnych realiów, pojawienie się na mapie nowego, dużego biennale jest ewenementem. Sześć lat temu Artur Żmijewski zamienił Berlin Biennale w polityczną agorę, cztery lata później kolektyw DIS wykorzystał je jako platformę do wygłoszenia postinternetowego manifestu. W zeszłym roku documenta wyprowadził z Kassel Adam Szymczyk, proponując przedefiniowanie roli sztuki w dzisiejszym polityczno-społecznym pejzażu. Nowo utworzone Biennale Warszawa, startując z czystą kartą, od początku postawiło na format daleki od spektakularnej wystawy, koncentrując się na rozłożonych w czasie dyskusjach, badaniach i aktywizmie. Na tym tle łotewskie Riga International Biennial of Contemporary Art (RIBOCA) jawi się jako wydarzenie ze wszech miar ekscentryczne z powodu swojej zwyczajności, by nie powiedzieć – wystawienniczego konserwatyzmu. Ma ono jednak drugie dno, a pod wyglancowaną, gładką powierzchnią iskrzy od wewnętrznych napięć.
Porwanie Zachodu
Osiem pawilonów, 99 artystów i kolektywów, liczne realizacje w prze-strzeni publicznej Rygi. Hasło przewodnie pierwszej edycji RIBOCA to zaczerpnięte z książki Aleksieja Jurczaka Everything Was Forever, Until It Was No More, ale jakby na przekór temu kuratorka, Katerina Gregos, stworzyła sytuację sprawiającą wrażenie, że jednak wszystko jest wieczne. A przynajmniej – że wieczny jest instytucjonalny porządek świata sztuki, z konstruowanymi na podobną modłę biennale w Stambule, Wenecji czy São Paulo. Cytat z książki Jurczaka polskim widzom skojarzy się od razu, wszak taki tytuł swojej pracy zrealizowanej w Pawilonie Polskim w Wenecji pięć lat temu nadał Konrad Smoleński. O ile jednak Smoleński w spektakularnej soundartowej instalacji złożonej ze spiżowych dzwonów i ściany głośników w luźny, poetycki sposób odwoływał się do natury czasu, o tyle Katerina Gregos przywołuje oryginalny kontekst książki rosyjskiego antropologa, przyglądającego się realiom funkcjonowania Związku Radzieckiego w jego schyłkowej fazie. Upadkowi mocarstwa, które miało być wiecznym monolitem, a jednak jego rozpad wydawał się naturalny.
[…]
Pełna wersja tekstu jest dostępna w 22 numerze Magazynu „Szum”.
Piotr Policht – historyk i krytyk sztuki, kurator. Związany z portalem Culture.pl, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie i „Szumem”. Fanatyk twórczości Eleny Ferrante, Boba Dylana i Klocucha.
Więcej