Jak rozmawiać o antyfaszyzmie przy wspólnym stole? – pytania i odpowiedzi
Dlaczego antyfaszyzm a nie antykomunizm?
Dlatego, że to dyskusja na dwa różne tematy. Do czego ma niby prowadzić to zestawienie? Czy antyfaszyzm i antykomunizm się wzajemnie neutralizują? A może chodzi ci o to, że to jedno i to samo – sprzeciw wobec totalitaryzmu? Poza tym, nie zapominajmy, że historycznie to faszyści byli najbardziej zawziętymi antykomunistami, zresztą do dziś lubią się tak przedstawiać.
A w ogóle, to jakie wartości ma dziś reprezentować antykomunizm? Jeżeli sprzeciw wobec dyktatury jednej partii i łagrów to bardzo dobrze, też tego nie popieramy. Tylko nie wiemy, jak to się ma do aktualnej sytuacji w Polsce czy w Europie – czy ktokolwiek w tej chwili wysuwa takie postulaty? Dzisiejsi rzekomi „antykomuniści” komunizmu zwykle dopatrują się w imigrantach, prawach człowieka, prawach kobiet, prawach osób LGBTQ, prawach zwierząt, „politycznej poprawności”, Unii Europejskiej itd. Taki polityk, jak Viktor Orban, który głośno sprzeciwia się „komunistycznym zapędom Unii Europejskiej” atakuje demokratyczne, liberalne kraje, takie jak Francja, Niemcy czy Hiszpania, jednocześnie współpracując z komunistycznymi Chinami.
Antyfaszyzm propaguje tak skrajne idee i wartości, jak: wolność osobista, prawo do samostanowienia, równość, solidarność, tolerancja oraz niezgoda na przemoc, dyskryminację czy wojnę.
Faszyzm to fenomen historyczny, co ma współczesność do lat 30. i 40. XX wieku?
Faszyzm istniał przed drugą wojną światową i wbrew pozorom, nie zniknął po jej zakończeniu. W powojennych konstytucjach i dokumentach założycielskich ONZ czy UE znalazły się zapisy o niezgodzie na faszyzm czy zakazie propagowania ideologii faszystowskiej i nazistowskiej właśnie dlatego, że faszyzm wciąż istniał. Kiedy Umberto Eco opisywał 14 cech faszyzmu w latach 90. nie robił tego tylko po to, żeby rozliczyć się ze swoją przeszłością, ale też by przestrzec nas przed współczesnymi wariantami faszyzmu. Dziś badacze skrajnej prawicy coraz więcej piszą o neofaszyzmie czy postfaszyzmie, a partie, które wywodzą się z lub otwarcie odwołują do historycznych faszyzmów wchodzą do parlamentów demokratycznych krajów – we Francji, Włoszech, Szwecji. W Grecji w 2020 roku neonazistowska partia Złoty Świt została uznana za organizację przestępczą i zdelegalizowana. Czy naprawdę myślisz, że jeżeli coś się wydarzyło raz, to nie może się powtórzyć?
Faszyzm to był socjalizm, pamiętacie, narodowy socjalizm? Kogo chcecie zmylić?
Rosyjska partia „opozycyjna”, której przez lata przewodził Władimir Żyrinowski, nazywa się Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji, chociaż nie jest ani liberalna, ani demokratyczna. Faszyzm był i jest ideologią eklektyczną, w wielu obszarach sprzeczną i niespójną. Tym, co go wyróżnia jest skrajna antyliberalność i antylewicowość – w podejściu do gospodarki faszyści mogą być różnorodni i pragmatyczni, ale zawsze będą nienawidzili liberałów i socjalistów. Swoją drogą termin „prywatyzacja” po raz pierwszy pojawił się w programie partii nazistowskiej (co nie oznacza, że wszyscy zwolennicy prywatyzacji to naziści).
I do tego nazywacie faszystami demokratycznie wybrany rząd, który broni Polaków przed dyktatem Brukseli, ideologią LGBT i zalewem naszego rynku pracy przez migrantów ekonomicznych.
Po pierwsze, nie nazywamy polskiego rządu faszystami. Po drugie, jak na razie to obrona przed „dyktatem Brukseli” i „ideologią LGBT” prowadzi jedynie do tego, że Polska zamiast dostać setki milionów euro na odbudowę gospodarki po pandemii, płaci gigantyczne kary a samorządy tracą pieniądze za ustanawianie „stref wolnych od LGBT”. Po trzecie, obecnie w Polsce brakuje setek tysięcy pracowników, a jednocześnie w ekspresowym tempie spada dzietność. Migranci ekonomiczni nie „zalewają naszego rynku”, tylko ratują polską gospodarkę – bez nich już dawno by się zapadła do reszty.
Pojawiły się także nowe sposoby ukrywania faszystowskich sympatii – w końcu nadal faszyzm się „źle kojarzy”, a mało kto otwarcie przyzna się, że jest faszystą i jest z tego dumny.
Czy nie jest nadużyciem mówienie o faszyzmie, kiedy mamy do czynienia po prostu ze zwykłą niechęcią i ewentualnie przemocą?
Tak, pojęcie faszyzmu bywa nadużywane. I współcześnie dzieje się z nim tak, jak z innymi kategoriami, zwłaszcza w rozgrzanej do czerwoności debacie publicznej, której reguły dyktują media społecznościowe, a te karmią się skrajnymi emocjami i nie dają miejsca na dłuższe wypowiedzi. Oczywiście, to prawda, że nie każdy stereotyp, uprzedzenie, lęk przed innością, a nawet dyskryminacja muszą być motywowane postawą faszystowską. Natomiast, kiedy uprzedzenia, lęki, stereotypy czy przemoc wobec innych stają się narzędziem zdobywania władzy, niezbywalną częścią propagandy oraz istotnym na pędem organizacji życia politycznego i społecznego, kiedy są dumne, silne i agresywne – wtedy zaczynają zmierzać w kierunku faszyzmu.
Antyfaszyzm? Zamiast racjonalnej dyskusji propagujecie kolejną skrajną ideologię. Czemu popadacie ze skrajności w skrajność?
Rzeczywiście, antyfaszyzm propaguje tak skrajne idee i wartości, jak: wolność osobista, prawo do samostanowienia, równość, solidarność, tolerancja oraz niezgoda na przemoc, dyskryminację czy wojnę. Nie jest przypadkiem, że są one zapisane również w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka Narodów Zjednoczonych. I w traktatach założycielskich Unii Europejskiej. I Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Antyfaszyzm to nie żadna skrajność, tylko absolutny mainstream i fundament Zachodniej (i nie tylko) polityki po drugiej wojnie światowej. Demonizacja antyfaszyzmu to efekt propagandowej pracy, którą skrajna prawica z sukcesem wykonuje od kilku dekad, skutecznie zatruwając główny nurty debaty publicznej.
Antifa to jest takie samo zło, co ONR czy inni kibole! Radykalna lewica to zagrożenie, tak jak radykalna prawica!
Jest to typowy przykład fałszywego symetryzmu. Dobrze pamiętamy, kiedy osoby z Antify były jedynymi, które stanęły między uczestniczkami Ogólnopolskiego Strajku Kobiet a grupą bijących wszystkich na oślep fanów „Wielkiej Polski”. W reakcji na rosyjską inwazję Antifa wysyła ludzi na front w Ukrainie – tak, ci straszni „antifiarze” oddają życie w walce z rosyjskim najeźdźcą. Ciekawe, ilu dzielnych chłopaków do „obrony cywilizacji” posłała Młodzież Wszechpolska i Ruch Narodowy?
Jeżeli naprawdę niepokoi cię Antifa, to sam odpowiedz sobie na pyta nie: co takiego strasznego głosi ta organizacja? Komu zagraża? Kogo zwalcza? Jakie wartości popiera, a jakim się sprzeciwia? Czy dąży do zdobycia władzy? Oczywiście totalitarna lewica, taka jak na przykład Czerwoni Khmerzy, może stanowić zagrożenie, ale wbrew wszech obecnej propagandzie nie ma jej obecnie w Polsce. No chyba, że za pogrobowców Pol Pota uzna się Magdalenę Środę, Sylwię Spurek czy Roberta Biedronia.
A w ogóle, czy jest jakaś jedna definicja faszyzmu, co to dokładnie znaczy?
Ian Kershaw, wybitny historyk i badacz faszyzmu żartował, że próba zdefiniowania faszyzmu przypomina wysiłki przybicia do ściany galaretki. Zjawiska polityczne i ideologie mają to do siebie, że ich definicje są przyczynkiem do sporów pomiędzy badaczami i badaczkami. W końcu mamy do czynienia ze zjawiskiem, które istnieje od niemal wieku – zmienił się nie tylko faszyzm, ale i środki używane przez faszystów do osiągania swoich celów. Pojawiły się także nowe sposoby ukrywania faszystowskich sympatii – w końcu nadal faszyzm się „źle kojarzy”, a mało kto otwarcie przyzna się, że jest faszystą i jest z tego dumny. Obecnie sympatycy faszyzmu nie muszą oferować fantastycznych wycieczek do lasu z pochodniami, aby przyciągnąć do siebie naj młodszych. Wystarczą memy i filmiki oraz proste odpowiedzi na trudne pytania. Słowa na f wciąż nie wypowiada się zbyt głośno, zwłaszcza w programach partii politycznych, dlatego faszyści opanowali doskonale sztukę używania eufemizmów. Stąd pojawiły się, między innymi, etnocentryzm, alt-right, a nierzadko i swojski „chłopski rozum”. Nic zatem dziwnego, że definicji faszyzmu jest niemało, jeśli chce się opisać to zjawisko z uważnością.
Mimo to, za definicję może posłużyć czternaście cech faszyzmu, które w latach 90. podał Umberto Eco. Jego zamiarem było zarówno opisanie włoskiego faszyzmu, z którym zetknął się w młodości, jak i uwypuklenie ponadczasowych, uniwersalnych właściwości faszystowskiego myślenia i postrzegania świata. Naszym zdaniem zrobił to doskonale:
➘ Kult tradycji
➘ Odrzucenie modernizmu
➘ Kult działania dla samego działania
➘ Traktowanie niezgody jako zdrady
➘ Lęk przed różnorodnością
➘ Odwołanie się do frustracji społecznej
➘ Obsesja spisku
➘ Uznanie wroga za zarówno silnego jak i słabego
➘ Pacyfizm to paktowanie z wrogiem
➘ Pogarda dla słabych
➘ Kształcenie każdego na bohatera
➘ Kult maczyzmu i militaryzacja
➘ Selektywny populizm
➘ Faszyzm mówi nowomową
Faszyzm, nazizm, nacjonalizm – o czym dokładnie mówimy?
To prawda – faszyzm i nazizm nie są ze sobą tożsame, ale nikt chyba nie będzie zaprzeczał temu, że wiele te ideologie łączy. Chyba nie przypadkowo faszyści i naziści walczyli ramię w ramię w czasie drugiej wojny światowej? Faszyzm i nazizm i ich współczesne warianty są często zbiorczo określane jako skrajna prawica – tym pojęciem posługujemy się zwłaszcza, gdy mówimy o obecnie istniejących, nie bezpiecznych ruchach społeczno-politycznych, ideologiach i dyskursach, które często mają z historycznym faszyzmem i nazizmem o wiele więcej wspólnego niż mają ochotę przyznać.
A jeżeli chodzi o nacjonalizm – Umberto Eco uważał, że nacjonalizm może być oznaką faszyzmu. Ale nie musi – nie każdy nacjonalizm czy idea narodowa są gruntu faszystowskie. Na przykład walka broniących się przed imperialną inwazją Rosji Ukraińców z pewnością ma charak ter narodowy, ale z faszyzmem nie ma nic wspólnego.
Lewactwo to faszyści – wszystkim każą się szczepić i nosić maski.
Obowiązek szczepień, noszenia masek czy zachowywania podstawowych zasad bezpieczeństwa w trakcie globalnej pandemii nie ma nic wspólnego z faszyzmem ani „lewactwem”. Tak jak i większość obowiązujących w świecie nakazów i zakazów. Nie wolno nam jeździć samochodami po chodnikach, siekać maczetą sąsiadów napotkanych w windzie czy podawać w restauracjach zgniłego jedzenia, nie dlatego że tak kazali „lewacy-faszyści”, tylko dlatego, żebyśmy byli w stanie wspólnie żyć na tej planecie i się nawzajem nie pozabijali.
Kiedy uprzedzenia, lęki, stereotypy czy przemoc wobec innych stają się narzędziem zdobywania władzy, niezbywalną częścią propagandy oraz istotnym na pędem organizacji życia politycznego i społecznego, kiedy są dumne, silne i agresywne – wtedy zaczynają zmierzać w kierunku faszyzmu.
A cały ten antyfaszyzm to tylko ideologia, tak samo jak komunizm, feminizm i ekologizm!
Nie, antyfaszyzm nie jest sam w sobie ideologią. Postawa antyfaszystowska może się łączyć z wyznawaniem różnych (choć nie wszystkich) ideologii, religii i systemów wartości. Antyfaszyzm jest z zasady otwarty i różnorodny, a antyfaszystki różnią się od siebie w sprawach fundamentalnych. To, co je łączy to niezgoda na faszyzm.
Dziś prawdziwych faszystów już nie ma. Mówicie o Węgrzech, Włoszech, Brazylii czy Turcji, a tam rządzą przecież demokratycznie wybrani politycy!
Demokratycznie wybrani politycy też mogą być faszystami. Zarówno partia faszystowska Mussoliniego, jak i NSDAP Hitlera wygrywały wybory. Oczywiście dla faszystów zwycięstwa wyborcze, często łączące się z kampaniami oszczerstw i nienawiści, próbami puczu i aktami przemocy, zawsze są tylko etapem na drodze do przejęcia pełni władzy i zbudowania autorytarnej dyktatury. Robią to krok po kroku – manipulują ordynacjami wyborczymi, znoszą limity kadencji, oczerniają i delegalizują inne partie polityczne, przejmują publiczne i prywatne media, wykorzystują infrastrukturę i zasoby państwa do budowy własnych, podporządkowanych partii, elit politycznych i gospodarczych. Czy to, co dzieje się dziś na Węgrzech, w Brazylii czy Turcji naprawdę jest aż tak dalekie od Włoch lat 20.? Czy kiedy czarne koszule Mussoliniego „maszerowały na Rzym” w 1922 roku ktokolwiek spodziewał się, że już dwa lata później nie będzie wolnych wyborów? Czy ataku na Kapitol w styczniu 2021 roku dokonali amerykańscy faszyści? Kiedy potrafimy coś nazwać faszyzmem ze stuprocentową pewnością, to zazwyczaj oznacza, że jest już za późno.
Co ma faszyzm do patriotyzmu? Wy widzicie faszystów nawet wśród rodzin z wózkami na Marszu Niepodległości! Może powiedzcie to wprost, po prostu nienawidzicie własnego kraju.
Antyfaszyzm nie jest i nigdy nie był nienawiścią do własnego kraju. Historycznie, antyfaszystki i antyfaszyści, którzy mieszkali w III Rzeszy czy frankistowskiej Hiszpanii troszczyli się o swój kraj, stawiając opór tym, którzy próbowali w nim zaprowadzić faszyzm. Troska o swój kraj to przede wszystkim troska o ludzi, stanowiących wspólnotę, którą nazywa się społeczeństwem. Faszyzm zakłada segregację osób, które do tej wspólnoty należą do takiego stopnia, aby niektóre grupy z niej wykluczać przemocą, a nawet – masowo zabijać. Dlatego też wielu antyfaszystom i antyfaszystkom nie przeszkadza patriotyzm. Patriotyzm to troska o wspólne dobro, w odróżnieniu od ksenofobii, która zakłada niemożność budowania harmonijnej wspólnoty z osobami, które w jakiś sposób są inne – etnicznie, tożsamościowo czy narodowościowo. To co nam przeszkadza, to nazywanie ksenofobii patriotyzmem i właśnie te rodziny z wózkami, które ramię w ramię idą w marszu u boku współczesnych faszystów z Włoch, Węgier i Polski. Bo prawdziwy problem zaczyna się dokładnie wtedy, gdy zwykłe rodziny z wózkami dołączają do demonstracji propagującej ideologię opartą na wyrażonym wprost wykluczeniu, które ma być egzekwowane siłą. I gdy te rodziny nie widzą w tym żadnego niebezpieczeństwa dla świata, jaki szykują dla swoich dzieci. Właśnie tych, które siedzą teraz w wózkach.
Wszystko wam się wymieszało w jednym garnku: feminizm, antyrasizm, prawa mniejszości, zwierząt, związki zawodowe i uchodźcy. Antyfaszyzm nic dziś nie znaczy!
Nic nam się nie wymieszało! Owszem, sprzeciw wobec rasizmu, kolonialnej opresji oraz poparcie dla związków zawodowych czy praw kobiet, mniejszości, grup represjonowanych i zwierząt często łączą się z postawą antyfaszystowską. Ale nie jest to konieczne. Antyfaszystami bywają komuniści, socjalistki, anarchiści, zieloni, liberalne demokratki; bywają nimi zarówno katolicy, jak i zagorzałe ateistki. I co więcej, nie zawsze we wszystkim się ze sobą zgadzają. Z drugiej strony, nie bez powodu nacjonaliści czy alt-rightowcy nie identyfikują się z antyfaszyzmem – tak jak mówiliśmy, antyfaszystowskie zasady można pogodzić z wieloma ideologiami, ale nie ze wszystkimi.
Ostatecznie antyfaszystki i antyfaszystów łączy wspólna sprawa – niezgoda na faszyzm. Antyfaszyzm to szeroki front, w którym znajdzie się miejsce dla każdego, kto sprzeciwia się faszystowskim wartościom, faszystowskiej polityce i faszystowskiej wizji świata.
Antyfaszystami bywają komuniści, socjalistki, anarchiści, zieloni, liberalne demokratki; bywają nimi zarówno katolicy, jak i zagorzałe ateistki. I co więcej, nie zawsze we wszystkim się ze sobą zgadzają.
Antyfaszyzm nie jest dla normalnych ludzi. Po co polaryzować jeszcze bardziej dwa skrajne obozy, dlaczego zawsze musi być to „anty” a nie „pro”?
Dwa skrajne obozy? Czyli przyznajesz, że jednak istnieje obóz faszystowski? A skoro istnieje obóz faszystowski, to może warto wspierać ten antyfaszystowski? Chociażby po to, aby na nowo nie powtarzać tego, co przyniósł XX wiek – krwawej, bezsensownej ofiary z ludzi na frontach całego świata i zagładę konkretnych grup ze względu na ich przyrodzone cechy, takie jak orientacja seksualna czy odcień skóry.
Wygląda na to, że dla was faszyzm to przemoc i dyskryminacja wobec wszystkich grup, tylko nie chrześcijan, wyznających tradycyjne, rodzinne wartości, czy to nie hipokryzja? Najbardziej dyskryminowaną grupą na świecie są przecież chrześcijanie!
Być może chrześcijanie są najbardziej dyskryminowaną grupą religijną, ale na pewno nie w Polsce czy Europie – tutaj są dominującą grupą wyznaniową i nikt ich nie dyskryminuje.
W tej części świata faszyści zawsze musieli dogadywać się z kościołami chrześcijańskimi, które stanowią istotną siłę polityczną. W zasadzie to zastanawiające, że chrześcijanom nie bardzo przeszkadza, że ich religia i wartości były i są przechwytywane przez ruchy i ugrupowania skrajnie prawicowe. Zresztą, faszyzm klerykalny, czyli ideologia łącząca w sobie elementy fundamentalizmu religijnego (często chrześcijańskiego) i faszyzmu to znany i dobrze opisany fenomen. Takie poglądy prezentował i nadal prezentuje polski ONR, austriacki Front Ojczyźniany, chorwaccy Ustasze, Żelazna Gwardia w Rumunii, Unia Narodowa Antonio Salazara w Portugalii czy działająca od 2010 roku Serbska Akcja.
A tak w ogóle, kult tradycji i tradycyjnych wartości to pierwszy punkt definicji faszyzmu Umberto Eco. Faszyści nie prześladują osób o poglądach tradycyjnych czy prorodzinnych, tylko zapraszają je w swoje szeregi.
Faszyści to są biedni ludzie, których rozjechał walec kapitalizmu. Dali się uwieść złej ideologii. Może błądzą, ale nie możemy ich przecież oskarżać, prawdziwy problem leży zupełnie gdzie indziej.
Jednym z naszych największych błędów jest to, że nie wierzymy, że faszyzm naprawdę istnieje. Mimo że, zarówno historyczny faszyzm, jak i jego współczesne wcielenia ewidentnie są po prostu siłą polityczną, to wiele osób wciąż upiera się, że tak naprawdę kryje się za nim coś innego. Niektórzy mówią, że faszyzm to ideologia, za pomocą której najbogatsi mamią masy, a inni, że to co prawda źle ukierunkowany, ale jednak zasadniczo słuszny wyraz gniewu i sprzeciwu wobec niesprawiedliwości i wyzysku. Tymczasem, tak naprawdę faszyzm jest dokładnie tym, czym jest. Popierają go przedstawiciele wielu grup i klas społecznych, w tym wiele osób z klasy średniej i z elit, a nie tylko osoby najsłabsze i wykluczone. Poza tym, sam faszyzm nie ma takich wątpliwości wobec swoich przeciwników – np. lewicy i liberałów – wierzy, że są one tym, czym są i dąży do ich zniszczenia.
Ostatecznie antyfaszystki i antyfaszystów łączy wspólna sprawa – niezgoda na faszyzm.
Tęczowe flagi? Żeńskie końcówki? Komunikacja bez przemocy? Co to są w ogóle za problemy? Ten cały antyfaszyzm jest oderwany od życia – to zwykły marksizm kulturowy, stek lewackich bredni skopiowanych bez myślnie z Zachodu!
Jedno jest pewne, jeżeli uważasz, że problemy osób LGBTQ, kobiet i podstawowe prawa pracownicze to „oderwane od życia” postulaty, to znaczy jedynie, że masz dużo szczęścia. Ludzie noszą tęczowe flagi, domagają się parytetów i używania feminatywów czy postulują stosowanie bezpiecznej komunikacji w miejscu pracy, bo tyle szczęścia w życiu nie mają i muszą na co dzień walczyć o to, co dla ciebie jest absolutną normą. Czyli o elementarny szacunek, środki do życia, bezpieczny dach nad głową i możliwość snucia jakichkolwiek planów na przyszłość.
Natomiast, tak popularna ostatnio koncepcja „marksizmu kulturowego” to zwykła teoria spiskowa. Została stworzona w Stanach Zjednoczonych w latach 70. i przez ostatnie pół wieku mocno się rozwinęła, stając się ulubioną teorią spiskową skrajnej prawicy na całym świecie – naprawdę, możesz sobie o tym poczytać w Wikipedii. Jest trochę śmieszna i absurdalna (serio mamy uwierzyć, że za współczesnymi feministkami, queerowymi serialami o nastolatkach i wegańskimi burgerami stoi kilku niemiecko-żydowskich socjologów, którzy bali się rock’n’rolla?), ale też bardzo niebezpieczna – była główny tematem manifestu Andersa Breivika, terrorysty, który w 2011 roku w imię sprzeciwu wobec „marksizmu kulturowego” zamordował 77 osób. To chyba też nie jest przypadek, że „marksizm kulturowy” brzmi zupełnie jak „bolszewizm kulturowy” – termin, którego naziści używali wobec wszystkiego, co im się nie podobało, od architektury Bauhausu, przez malarstwo Picassa, po fizykę Einsteina.
Czy to nie jest tak, że nazywacie faszystami wszystkich, których poglądy wam się nie podobają? A może właśnie ta druga strona stoi na straży wolności słowa, tak aby można było powiedzieć, co się naprawdę myśli, bez lewackiej cenzury i knebla „politycznej poprawności”?
Faszystami nazywamy faszystów. Jest też wiele innych grup, których poglądy nam się nie podobają i nie nazywamy ich faszystami, tylko np. neoliberałami, konserwatystami, identarianami, libertarianami czy chrześcijańskimi demokratami.
I daj już spokój z tą polityczną poprawnością – naprawdę, w Polsce każdy może mówić to, co myśli, nikt nikogo nie knebluje. Wolność słowa polega na tym, że każdy ma prawo do wyrażania własnej opinii, a nie na tym, że każda opinia musi zostać tak samo potraktowana i otrzymać tyle samo uwagi i przestrzeni. Możesz twierdzić, że Polska to ostatni bastion cywilizacji europejskiej, ale nie zdziw się, jeśli pod twoimi Tweetami na ten temat znajdą się setki krytycznych komentarzy. Możesz tworzyć sztukę, w której portretujesz syryjskich uchodźców jako zagrożenie dla odwiecznego porządku społecznego, ale nikt w świecie sztuki nie ma obowiązku jej pokazywać ani się nią interesować. Możesz pisać artykuły o tym, że homoseksualizm to choroba, ale żadne czasopismo nie jest zobowiązane, by je publikować (zwłaszcza, jeżeli jest to czasopismo naukowe trzymające się naukowych standardów).
Ta „druga strona”, czyli skrajna prawica, ma pełną swobodę mówienia tego, co chce, ale to jej nie wystarcza – chce, żeby jej poglądy były równie popularne, eksponowane i popierane, jak liberalne czy lewicowe. A to już nie ma nic wspólnego z walką o „wolność słowa”.
A w ogóle cała ta wasza lewacka sztuka obraża uczucia religijne normalnych Polaków i znieważa symbole narodowe!
Uczuć nie można obrazić. Można obrazić, znieważyć czy upokorzyć osoby lub grupy osób. Nie popieramy takich działań, nawet jeżeli teoretycznie są one chronione przez prawo do wolności słowa. Istnieje także szczególna drażliwość religijna, która usilnie poszukuje okazji do bycia urażoną, po to by za wszelką cenę dyscyplinować i cenzurować dzieła, które nie mają intencji znieważania kogokolwiek – to właśnie przytrafiło się kiedyś takim artystom, jak Dorota Nieznalska i Salman Rushdie.
A poza tym – sztuka współczesna naprawdę nie jest „lewacka”. Gdybyś nie fiksował się na tych kilku przykładach „kontrowersyjnej”, krytycznej wobec religii czy koncepcji narodu sztuki, to może byś zauważył, że sztuka jest bardzo różnorodna, a osoby ją tworzące prezentują szeroki wachlarz poglądów. To, że w sztuce współczesnej głosy nietolerancyjne, ksenofobiczne, dyskryminujące czy faszyzujące stanowią margines, to nie jest kwestia „lewicowej indoktrynacji / cenzury / dyskryminacji”, tylko prosta konsekwencja tego, że znaczna większość osób w świecie sztuki akceptuje i szanuje z gruntu antyfaszystowskie zasady zapisane w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela.
I wara z tym wszystkim od szkół i naszych dzieci – nie będziecie im wciskać do głów ideologii gender, LGBT, multi-kulti czy innego komunizmu!
A czym innym niż wciskaniem dzieciom do głów (konserwatywnej) ideologii jest podręcznik do przedmiotu „Historia i Teraźniejszość”, którego autor „demaskuje” Beatlesów jako czołowych niszczycieli współczesnej kultury i wychwala zbawienny wpływ muzyki Skaldów na kształtowanie właściwych postaw u młodzieży?
Nie oszukujmy się – treści, które są przekazywane w szkole zawsze mają charakter ideologiczny. Ale to od nas zależy, jaki będzie ich kształt. Dzieci i młodzież w szkole zawsze powinny otrzymywać informacje zgodne z obowiązującym stanem wiedzy, a tam, gdzie budzi on wątpliwości, powinny być przedstawiane argumenty wszystkich stron sporu. Szkoła nie jest od tego, żeby przekazywać uczniom światopogląd rodziców – rodzice mają ku temu wiele innych okazji.
Zgodnie z obowiązującym konsensusem naukowym, szkoła powinna przypominać o tym, że każdemu człowiekowi przysługują niezbywalne prawa. Że prawa te zdefiniowano po drugiej wojnie światowej, po to by faszyzm i wojna nigdy nie powróciły. Że prawa te leżą u podstaw najważniejszych osiągnięć ostatnich dekad i stanowią najlepszy znany nam drogowskaz na przyszłość. Edukacja powinna przygotowywać młodych ludzi do funkcjonowania w złożonym, współczesnym społeczeństwie, w którym obok siebie żyją osoby o różnych orientacjach seksualnych i tożsamościach płciowych; migrantki i uchodźcy z wielu miejsc na świecie oraz osoby, o różnych poglądach na politykę, gospodarkę i społeczeństwo – a więc tak, uczyć o pojęciu gender, sytuacji społeczności LGBTQ, multikulturowości a nawet socjalizmie, komunizmie czy anarchizmie.
Wolność słowa polega na tym, że każdy ma prawo do wyrażania własnej opinii, a nie na tym, że każda opinia musi zostać tak samo potraktowana i otrzymać tyle samo uwagi i przestrzeni.
Putin mówi, że denazyfikuje. Zełenski natomiast, że walczy z faszyzmem. To który w końcu jest faszystą?
Twierdzenia Putina o tym, że „denazyfikuje” Ukrainę są absurdalne. To kalka ze starej propagandy radzieckiej – w Rosji mit zwycięstwa nad faszyzmem w drugiej wojnie światowej jest nadal bardzo silny, więc władza wciąż próbuje przekonać ludzi, że jeżeli kogoś dziś atakujemy, to na pewno są to faszyści. Jaki sens ma mówienie o „denazyfikacji” Ukrainy, jeżeli w Ukrainie skrajna prawica stanowi margines polityczny, ma nikłe poparcie i nie jest w stanie wprowadzić swoich polityków do parlamentu – odwrotnie, niż w wielu krajach Unii Europejskiej…
Ukraina prowadzi narodową, obronną walkę przeciwko imperialnej, kolonialnej inwazji Rosji. Zełenski mówi, że walczy z faszyzmem, bo reżim rosyjski ewidentnie przechodzi przyspieszony proces faszyzacji – najlepszym tego dowodem jest niesławny artykuł Co Rosja powinna zrobić z Ukrainą, opublikowany przez oficjalną rosyjską agencję in formacyjną, który otwarcie odmawia narodowi ukraińskiemu prawa do istnienia i nawołuje do jego zniszczenia. Brzmi znajomo?
Trochę to skomplikowane, ale interesujące.
Gdzie dowiem się więcej o tym antyfaszyzmie?
Jeżeli chcesz się dowiedzieć trochę więcej o samym faszyzmie to polecamy rozpocząć od słynnego eseju Umberto Eco Wieczny faszyzm – łatwo go znaleźć w internecie. Żeby zrozumieć, jak ma się on do współczesnej skrajnej prawicy, możesz zajrzeć np. do książek Jak działa faszyzm? Jasona Stanleya czy Nowe oblicza faszyzmu Enzo Traverso. Jeżeli chodzi o antyfaszyzm, niestety materiałów opublikowanych po polsku jest znacznie mniej – ciekawe teksty można znaleźć na stronach i profilach takich organizacji, jak Koalicja Antyfaszystowska, Stowarzyszenie „Nigdy Więcej” czy Federacja Anarchistyczna. Świetnym wprowadzeniem do współczesnego antyfaszyzmu jest książka Antifa: The Anti-Fascist Handbook Marka Braya, której fragmenty opublikowano w kilku polskich magazynach pod tytułem Codzienny antyfaszyzm. No i oczywiście nasza publikacja!
Czy muszę chodzić w kominiarce na demonstracje, niszczyć sklepy, dołączyć do czarnego bloku i naparzać się z faszystami, żeby nazywać się antyfaszystką?
Nie. Wystarczy, że nie zgadzasz się na faszyzm. To naprawdę proste.
Jakub Depczyński – historyk sztuki, absolwent studiów magisterskich na Wydziale Zarządzania Kulturą Wizualną Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Współtwórca Atlasu Roku Antyfaszystowskiego.
Michał Kozłowski – filozof, pracuje na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Jest autorem m.in. książki „Znaki równości. O społecznym konstruowaniu stosunków egalitarnych”, a także członkiem redakcji Le Monde Diplomatique Edycja Polska.
Aleksy Wójtowicz – historyk, krytyk sztuki, redaktor Magazynu SZUM, researcher i okazjonalnie kurator. Publikował m.in. w Dwutygodniku, MiejMiejsce, oko.press. Interesuje się związkami polityki z kulturą, historią pola sztuki po 1989 roku i tzw. zwrotem konserwatywnym.
Tekst pochodzi z publikacji Jak rozmawiać o antyfaszyzmie przy wspólnym stole? wydanej przez Biuro Usług Postartystycznych wraz z Fundacją Bęc Zmiana.