„Fragment pokoju, który można oglądać z miejsca, w którym się siedzi” Martyny Kielesińskiej w galerii Łęctwo
Wpatrując się w utrzymany w gustownych szarościach domek wykonany z klocków lego duplo, przypominają mi się wszystkie domy, których doświadczyłem. Te, które wynajmowałem już jako dorosły człowiek: domy z meblościanką i bibelotami, które powodowały poczucie mieszkania u kogoś innego, domy w piwnicy z kratami w oknach i liśćmi pod kanapą, która ewidentnie przyniesiona została z jakiegoś śmietnika, domy tak małe w których aby wejść pod prysznic, trzeba było zrobić krok nad toaletą i domy, w których zdarzało mi się pracować, tak duże, że domownicy musieliby dzwonić do siebie by upewnić się, czy rzeczywiście są w domu. Najbardziej jednak w pamięci zostaje ten rodzinny, jego zapach wgryza się w nasze receptory i na zawsze przypisany zostaje konkretnym obrazom. Na wystawie Fragment pokoju, który można oglądać z miejsca, w którym się siedzi dom jako coś realnego nie istnieje. Tytułowy fragment pokoju to właściwie tymczasowa atrapa sklecona na szybko, z powidoków wnętrz mieszkań, jakich doświadczyć mogliśmy w dzieciństwie. Tutaj staje się trochę swoim własnym pogrzebem. Wykładzina, która zwykle wypełnia dziecięce pokoje, przypomina nagrobne lastryko, na którym ustawiony został szkielet staromodnego fotela. Tego ostatecznego wrażenia dopełniają fioletowe kwiaty w wazonie, a nad całością niczym w disneyowskich kreskówkach pochyla się zbudowana z zabawkowych kręgli lampa. Makatki, które pamiętamy z dekoracyjnej lub religijnej roli jaką pełniły w mieszkaniach naszych dziadków, na wystawie ułożone w formie nostalgicznych polaroidów, przedstawiają domy z których nierzadko wyłaniają się niepokojące kształty. Dom przecież to nie tylko ciepłe wspomnienie. Z umieszczonego w centrum pokoju telewizora leci utwór “Forever young”, a na ekranie oglądamy migające wycinki popkultury, w dużej mierze wypełnione obrazami jakimi karmione były dorastające w latach 90 dziewczynki. Tak jak w innych found footage’owych realizacjach Kielesińskiej, nie jest to tylko nostalgia za tym co przeminęło, za utraconą niewinnością młodości. Dopiero teraz z perspektywy czasu wyraźnie widać jak rzeczywistość ta, pomimo ciepłych i uroczych obrazków, wypełniona była brutalnością i podprogowym przekazem. Sam film o ironicznym tytule There is no thing to be worried about powstał około 5 lat temu. Na wystawie przysłonięty został sznurkową zazdrostką, przez co spoglądamy na niego jak przez przymknięte powieki. Zabieg ten, wywołuje również wrażenie, jakby artystka przyglądała się swojej własnej przeszłości. Pośród większości rzeczy powiązanych raczej ze wspomnieniami, Martyna umieszcza zbudowany z klocków lego projekt domu, przypominający te z folderów promocyjnych firm deweloperskich. Dom idealny, dążenie każdego z nas, utrzymana w skandynawskich szarościach wizja nowoczesności odpowiadająca współczesnym trendom, potrzebom i aspiracjom. Praca nasuwa poniekąd skojarzenia ze słynną realizacją Zbigniewa Libery z lat 90 też zbudowaną z klocków lego. O ile jednak tamta praca wskazywała jak traumatyczne doświadczenia przeszłości wciągnięte zostają w obręb rozrywki i popkultury, tak dużo skromniejsza praca Kielesińskiej wydaje się w subtelny sposób opowiadać bardziej o mechanizmie manipulacji i władzy współczesnego neoliberalizmu. W pracach Martyny Kielesińskiej, dom pozostaje tylko hybrydowym pojęciem, zawieszonym pomiędzy jego wspomnieniem, a pragnieniem. Zresztą dla osób urodzonych w późnych latach 80 i początku 90, których dorosłe życie upływało w cieniu prekariatu i rozwoju patodeweloperki, wizja domu jako konstruktu zapisanego w naszej pamięci, wydaje się projektem w realizacji raczej nieosiągalnym.
W filmie Sad box oglądamy artystkę ubraną w pudełko po kremie przeciw zmarszczkom. W jednej ze scen pudełko próbuje wmasować sobie preparat w powierzchnię. W tle cały czas dobiega do nas dźwięk piosenki “Forever young”. Czy młodość jest rzeczywiście okresem, który chcielibyśmy zatrzymać i pielęgnować, czy na pewno jest za czym tęsknić. Podczas pracy nad wystawą Martyna opowiedziała mi, że gdy miała 9 lat często przy okazji rodzinnych spotkań słyszała zdanie, że nim się obejrzy to się zestarzeje. Podburzona tym faktem dziewczynka stanęła na tle pieca kaflowego i obejrzała się. Myślę, że była to jedna z lepszych rzeczy jaka mogła przydarzyć się polskiej sztuce.
Przemek Sowiński
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Martyna Kielesińska
- Wystawa
- Fragment pokoju, który można oglądać z miejsca, w którym się siedzi
- Miejsce
- Galeria Łęctwo, Poznań
- Czas trwania
- 24.04–15.05.2021
- Osoba kuratorska
- Przemek Sowiński
- Fotografie
- dzięki uprzejmości galerii Łęctwo
- Strona internetowa
- lectwo.com