„Dzisiaj za oknem drzewa wyglądały jak żywe istoty na księżycu” Aleksandry Liput w Galerii Labirynt 2
O potrzebie wymyślania utopii
Wystawa Aleksandry Liput pt. Dzisiaj za oknem drzewa wyglądały jak żywe istoty na księżycu jest próbą głębszego spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość poprzez wykreowanie jej utopijnej alternatywy. Jest to świat już nie antropocentryczny, a harmonijny, bazujący na bezpośrednim doświadczeniu i obcowaniu z naturą.
Zygmunt Bauman ukuł szalenie aktualne dzisiaj pojęcie retrotopii – stanu rzeczy, w którym powstają „wizje osadzone w utraconej/skradzionej/porzuconej, ale nieumarłej przeszłości, zamiast przywiązania do tego, co dopiero ma się narodzić, a więc do przyszłości jeszcze niezaistniałej”. Ta swoista nostalgia za bezpieczną, sielską przeszłością, podyktowana nieustającymi obawami o przyszłość, służy za pożywkę dla politycznych demagogów i radykalnych nastrojów. Bardziej ona dzieli, niż łączy i prędzej sieje lęk, niż niesie nadzieję. Artystka świadoma współczesnych zagrożeń i licznych kryzysów sięga po inną utopię: ani przeszłą, ani przyszłą, której zadaniem jest umacnianie wspólnoty.
Tworzenie utopii, gdy na świecie dzieją się okropne rzeczy, może się wydawać czymś niepoważnym. Ale sama sztuka jest utopijna. Chciałam stworzyć klimat do zanurzenia się w przestrzeni jednocześnie pierwotnej i postapokaliptycznej, w której człowiek wraca do dawnych zajęć, na przykład tkania czy budowania szałasów z patyków
– mówi Aleksandra Liput. Takie konstrukcje, które powstały dla zabawy czy też zupełnie bez celu, można czasem przypadkiem napotkać podczas spacerów. Dla artystki stanowią dowód na żywotność drzemiącej w człowieku potrzeby fizycznego kontaktu z przyrodą i jej materią.
Szałasy oferują symboliczne schronienie, a wyraźne, metalowe elementy w prostych konstrukcjach zostały użyte celowo, nadają im nieco futurystycznego charakteru. Powstały one z pozbieranych przez artystkę lipowych gałęzi. Patyki z lipy służyły niegdyś do wymiatania złych uroków, a zawieszone przy domu miały przyciągać szczęście i dobrobyt. Drzewo o zdrowotnych właściwościach uważane było za boskie i magiczne, zarówno przez kulturę pogańską, jak i chrześcijaństwo: lipa pośredniczyła w czarach, jak i rzeźbiono z niej figurki świętych. Podobną wymowę mają zwisające z sufitu kokony czy kołtuny. Ich pracowite wyplatanie z płótna i jedwabiu samo w sobie stanowiło dla artystki medytacyjny rytuał o sprawczej mocy.
Kolejną grupę prac stanowią tajemnicze herby, totemy czy talizmany. Są to formy archetypiczne, niezwiązane z żadną religią czy kulturą, jednak podświadomie odbieramy je jako znajome ze względu na ich uniwersalność. W utopijno-fantastycznym świecie Aleksandry Liput należą do pradawnej wspólnoty, której jeszcze nie znamy, a może takiej, którą dopiero należałoby stworzyć w imię dobrej, wymarzonej przyszłości…
O tym, że wszystko jest kwestią odpowiedniego spojrzenia przekonuje sam tytuł wystawy, zaczerpnięty z wiersza Drżąca firanka Allena Ginsberga. A jeśli faktycznie spojrzenie kształtuje rzeczywistość, to być może warto skierować je w kierunku, który proponuje artystka i w ten sposób odnaleźć ukojenie? W tym kontekście wymyślanie utopii wydaje się zajęciem potrzebnym, a nawet pilnym.
Sylwia Hejno
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Aleksandra Liput
- Wystawa
- Dzisiaj za oknem drzewa wyglądały jak żywe istoty na księżycu
- Miejsce
- Galeria Labirynt 2, Lublin
- Czas trwania
- 21.01–31.03.2022
- Osoba kuratorska
- Waldemar Tatarczuk
- Fotografie
- Kuba Mozolewski