Długi cień „Marzenia”. Rozmowa z Open Group, reprezentantami Ukrainy na 58. Biennale Sztuki w Wenecji
„Zbliża się południe 9 maja 2019 roku, w ogrodach tysiące zaproszonych gości z całego świata czeka na oficjalne otwarcie. Za kilka minut przed pierwszym przemówieniem na niebie pojawia się wielki samolot, który przelatuje nisko nad ogrodami Giardini. Nad głowami artystów, kuratorów, krytyków, galerzystów, dziennikarzy, kolekcjonerów i wszystkich innych zaproszonych gości zjawia się ogromny stalowy ptak o wadze 285 ton – największy na świecie samolot produkcji ukraińskiej o poetyckiej nazwie Mrija (marzenie). Majestatycznie przelatuje nad ogrodami biennale, rzucając gigantyczny cień na zebrany w nich kwiat sztuki współczesnej. Kołuje i wraca tam, skąd przyleciał”[1].
Jana Shostak: 2000 metrów nad Wenecją czy niżej?
Stanisław Turina: Przekonamy się 9 maja.
Yura Biley: Z pytaniem o wysokość jest tak, jak z pytaniem o marzenie. Jeżeli znasz swoje jutrzejsze marzenie, to już nie jest ci potrzebne.
Nie w każdym kraju przedstawiciele Ministerstwa Kultury biorą udział w wyborze projektu do pawilonu w Wenecji. Wybierając was, najmłodszych dotychczas reprezentantów kraju, i to z konceptualnym projektem, Ukraina pokazuje swoją progresywność i symbolicznie robi krok do przodu.
Pavlo Kovach: Ale nie wszyscy to docenili.
Anton Varga: Przede wszystkim Arsen Savadov, który zajął drugie miejsce. Był i nadal jest przekonany o swoim swoim pierwszeństwie.
YB: Na swojej konferencji, tuż po naszej, zadeklarował, że zadzwoni do Poroszenki. Że tak nie może być, że jakieś młodziki reprezentują nasz kraj, że co to za projekt. „To ja jestem geniuszem i tyle”, stwierdził na konferencji prasowej. Pod ministerstwem pojawiła się grupa wynajętych starszych pań protestujących – rzekomo – przeciwko nam. Dużo osób wspierało projekt Arsena Savadova. Pisali do prezydenta, premiera, ministra kultury…
I to wszystko były osoby z pokolenia Savadova, urodzonego w 1962 roku?
YB: Tak, ja ich nazywam dwudziestoma trzema jeźdźcami apokalipsy. To artystki i artyści z jego pokolenia wspierali protest.
Jaki wystosowali argument?
YB: Samolot nie poleci, cienia nie będzie, to nie jest realne. Ten projekt stał się dla nich wirusem. Oni nie zobaczyli w nim nic poza dosłownym odczytaniem działania: samolot przelatuje nad Wenecją, rzuca cień i wraca na Ukrainę. Ale przecież nie o dosłowny cień tu chodzi.
Czyli zgodnie z rosyjskim powiedzeniem: „Wróg mój moim przyjacielem”, Savadov stał się waszym patronem medialnym?
PK: Próbujemy po prostu włączyć do projektu również jego marzenia. Cały ten projekt jest zbiorem marzeń.
ST: Nastąpiło starcie dwóch pokoleń. On o nas jeszcze nic nie wie, a my o nim coś już tak. Nie wiemy, czy ma rację mówiąc, że „społeczeństwo degraduje się razem z artystami”. Zmieniły się tematy, warunki zewnętrzne. Bez względu na to, że on był wcześniej autorytetem, teraz podważył swoją wiarygodność.
YB: Być może to walka, która stawia pytanie o to, kto ma więcej do powiedzenia w świecie sztuki? Dzisiaj my, jutro ktoś inny – nie powinno się odczuwać ekskluzywności w związku z byciem wybranym.
Wracając do dnia przelotu, czyli 9 maja – w części krajów postsowieckich obchodzi się wtedy Dzień Zwycięstwa w II Wojnie Światowej. Sprawa pawilonu przybrała ogólnokrajowy rozgłos. Prezydent Poroszenko skomentował to w ten sposób: „9 maja. Wenecja. Europa. Zapamiętajcie. To jest czas i miejsce dla śmiałego startu. Ambitnego projektu artystycznego. Padający cień Mriji na ogrody Giardini, w których Ukraina osiągnie nową wysokość”.
PK: Na Ukrainie fala medialna ruszyła. Ciekawe, czy dotrze do Europy.
YB: W tym projekcie istotne są wszystkie głosy, komentarze i wyobrażenia ludzi o tym jak ma to wyglądać.
ST: Tak naprawdę nie spodziewaliśmy się takiego rozgłosu na Ukrainie. Mocno przyczynił się do niego skandal…
W pawilonie znajdą się performerzy, którzy będą przekazywać widzom historie o micie przelotu z różnych źródeł. Wszystkie informacje, które są i będą po przelocie napisane na ten temat, dołączymy na bieżąco do naszego archiwum zwanego roboczo „szum marzenia”. Czyli każdy widz i dziennikarz współtworzy w pewnym sensie naszą pracę.
Od czego wszystko się zaczęło?
PK: Od nazwy samolotu.
YB: Każdy kraj ma swoje symbole, z których jest dumny i które pokazuje wszędzie za granicą. My mamy największy samolot-marzenie. Jego nazwa była dla nas bardzo ważna, jako punkt wyjścia. To jest marzenie o postradzieckiej monumentalności, o idei, która przetrwała. Chodzi o przepracowanie tej całej historii, która w nas została. Sama historia produkcji tego samolotu jest ciekawa. Długo nie można było go ukończyć. W pracowni projektantów wisiał ponoć komunistyczny plakat z napisem: „Komunizm jest marzeniem”. Stąd miała się wziąć nazwa. Czy to prawda, czy nie – tego nikt nie wie. To jeden z mitów.
AV: W 1988 roku odbył się dziewiczy lot.
YB: Obecnie samolot znajduje się w Kijowie, w zakładach Antonowa.
ST: Mrija był od początku budowany do transportowania wahadłowców kosmicznych. Miał je przewozić na „plecach”.
AV: Nie, po prostu transportował wahadłowiec przy okazji.
PK: Widzisz, nawet tu powstała kolejna legenda.
Wybór „głównego bohatera” waszej pracy przywodzi na myśl skojarzenie z Pawilonem Polskim i podjętą w nim próbą połączenia lewej i prawej strony sceny politycznej.
YB: Jeżeli chodzi o nas, to nie mieliśmy takiego zadania, żeby ten projekt dzielił lub łączył. Zaprosiliśmy wszystkich żyjących artystów i artystki z Ukrainy do udziału. Stworzyliśmy otwarty nabór, wszyscy mogli dołączyć. Mówimy o micie: samolot z całym archiwum nazwisk przeleci nad Wenecją i wróci z powrotem na Ukrainę.
Ilu artystów i artystek się zgłosiło?
AV: 1143 osoby.
Czyli powstanie żywe archiwum współczesnej sztuki?
ST: Z martwymi i niepełnoletnimi nie pracowaliśmy.
AV: Trudno byłoby nawet znaleźć rok, od którego mielibyśmy zacząć liczyć.
PK: A jeżeli oni nie chcieliby nazywać się już artystami, a my byśmy ich wpisali?
YB: Powstała idea, żeby przede wszystkim dać szansę chętnym, a nie tworzyć arkusz kalkulacyjny.
Według słów Iosifa Brodskiego każda epoka, każdy okres, każde stulecie wyznacza głównego poetę, jednego dla epoki, ponieważ jest to łatwiejsze, prostsze. Sprzeciwiamy się temu, a ten gest kwestionuje Biennale i jego politykę ekskluzywności. Stawiamy pytanie o to, czy potrzebna jest walka o miejsce w pawilonie narodowym i co dokładnie daje taka wyłączność.
Co znajdzie się w samym pawilonie?
AV: Będzie to tak zwana stacja przekazywania mitu. W pawilonie znajdą się performerzy, którzy będą przekazywać widzom historie o micie przelotu z różnych źródeł. Wszystkie informacje, które są i będą po przelocie napisane na ten temat, dołączymy na bieżąco do naszego archiwum zwanego roboczo „szum marzenia”. Czyli każdy widz i dziennikarz współtworzy w pewnym sensie naszą pracę. Podnosimy problem braku archiwum sztuki współczesnej w Ukrainie. Cała tamtejsza sztuka jest swego rodzaju mitem przekazywanym z ust do ust. Nasz projekt nawiązuje bezpośrednio do tego zjawiska. Ostateczny wygląd pawilonu jest wynikiem zarówno widocznych, jak i ukrytych działań pięciu głównych graczy. Wynik skomplikowanych relacji, konfrontacji i koalicji zostanie odzwierciedlony jako „stacja” służąca do transferu mitu o locie nad Giardini della Biennale. Performerzy w pawilonie, jako autoryzowani nadawcy historii tego projektu, będą wiedzieć o wystawie najwięcej, a także uratują i przechowają nową kontynuację mitu. Mit jest naszym medium, narzędziem tworzenia pracy.
YB: Ten projekt stawia pytanie dotyczące muzeum sztuki współczesnej. Tak się złożyło, że po raz dziesiąty Ukraina bierze udział w biennale. Wokół każdego udziału powstawały skandale, niedomówienia. Nasz projekt jest dopiero drugim wybranym w drodze otwartego naboru. Przy okazji jego realizacji powróciło pytanie jaka instytucja powinna być organizatorem. Czy Ministerstwo Kultury to właściwy komisarz? Może teraz nadszedł czas na zmianę…
Pokolenia?
AV: Nie tyle pokolenia, ile myślenia. To widać także w obecnej polityce państwa. Niby przeszliśmy dwie rewolucje, wszyscy mówią o otwartości, transparentności. Ale jak przychodzi co do czego, to od razu zaczynają się pytania i wątpliwości, czy wybrano właściwych ludzi. Niby kraj idzie w stronę demokratycznego państwa, ale dawne reguły gry i korupcja zostają.
Braliście już udział w dwóch poprzednich edycjach biennale, w tym jako część specjalnego pawilonu Future Generation Art Prize wspieranego przez Pinchuk Art Center. Czy on jest partnerem w tym projekcie?
AV: Nie.
Jak doszło do tego, że Galeria Labirynt jest waszym głównym partnerem?
AV: To była nasza propozycja – współudziału instytucji, której ufamy i z którą współpraca jest dla nas ważna.
YB: Jest to duży wkład, który doceniamy. Galeria Labirynt z Lublina i Galeria Arsenał z Białegostoku wspierają i wystawiają artystów i artystki z Europy Wschodniej. Monika Szewczyk i Waldemar Tatarczuk robią kawał dobrej roboty dla sztuki ukraińskiej i należą się im za to wielkie podziękowania.
Jaki jest obecnie status tego projektu?
YB: Staje się wirusem, dzięki któremu na powierzchnię wypłynęło wiele pytań. Wszyscy znali te schematy piramidalnych wpływów. Teraz tylko przedostały się one na inny poziom społecznej uwagi. Wcześniej mówiło się o nich w małych towarzyskich grupach, a nie otwarcie, w sytuacjach publicznych. Ta praca zadaje wiele niewygodnych pytań, ale nie daje konkretnych odpowiedzi.
Deklarujecie również rzucanie cienia na elitarność weneckiego biennale.
AV: Dajemy możliwość udziału wszystkim.
YB: Dajemy możliwość rzucenia cienia na Giardini. Przez wypełnienie wniosku można stać się uczestnikiem Biennale w Wenecji, a tym samym przyspieszyć inflację samego Biennale. Według słów Iosifa Brodskiego każda epoka, każdy okres, każde stulecie wyznacza głównego poetę, jednego dla epoki, ponieważ jest to łatwiejsze, prostsze. Sprzeciwiamy się temu, a ten gest kwestionuje Biennale i jego politykę ekskluzywności. Stawiamy pytanie o to, czy potrzebna jest walka o miejsce [w pawilonie narodowym] i co dokładnie daje taka wyłączność. W każdym rozwijającym się kraju toczy się niekończąca się bitwa o to co największe, najlepsze, najbardziej elitarne. Mieszkając w Polsce, też to zauważam, ale w Ukrainie to przybiera zupełnie inną skalę, do bólu. Każda kolejna wystawa musi być najnowsza, najdroższa, najobszerniejsza – „dzikie pola wszystkiego największego”.
Czy wy też nie wpisujecie się w ten schemat? Największy na świecie samolot, a na pokładzie wszyscy żyjący artyści i artystki Ukrainy…
YB: Tak, przede wszystkim to krytyka nas samych. Nie da się od tego uciec.
Rozmowa odbyła się przed rozpoczęciem biennale. Planowany lot „Marzenia” ostatecznie się nie odbył.
[1] ОНУХ, Мрія, „Український тиждень”, https://tyzhden.ua/Columns/50/221693?fbclid=IwAR3rtpgfBk6qruYHJ_EOOlwpWetDaIkmoTdotpsYqIdxCEBnku0rm7ljISA#.W9XYZKoBXE8.facebook [dostęp:15.05,2019].